Wziê³am siê wreszcie za tego polecanego przez was mimowolnie Cynika - konkretniej to za Focusa i powiem, ¿e jak na razie bez rewelacji. Niez³e, ko³ysze, delikatnie kopie, ale z butów nie wyrywa ani te¿ siedzenia przy szyi nie urywa. No nic, mo¿e jeszcze siê wgryzê i przekonam, na razie jako¶ tak przelatuje mimo uszu.
¯eby ujrzeæ Cynica w ca³ym jego majestacie, nale¿y postawiæ tê p³ytê obok innych wydanych w owym roku. Wtedy okazuje siê, ¿e to szczyt awangardy i w ogóle.
No fajno, ale co je¶li nie mam zamiaru przes³uchiwaæ wszystkiego, co zosta³o wydane w tamtym roku?
Co, je¶li s³ucham tego Cynika i porównujê go li tylko z innymi mocniejszymi brzmieniami, które urywaj± mi dupê o wiele bardziej?
Powtarzam, nie twierdzê, ¿e to nie jest dobra muzyka, bo jest - i tylko jako¶ dziwnie nie mogê sobie przypomnieæ jak brzmia³y poszczególne kawa³ki...
Czy mogê liczyæ na dyspensê od klêkania przed majestatem i szczytem awangardy?