Pod tym dziwnym tytułem kryje się stary projekt mój i mojego kolegi z czasów liceum, który trwa już od dobrych 6 lat i jest moim pierwszym "muzycznym" doświadczeniem. Zwie się to wszystko:
In Vino Veritas i generalnie opiera się na jazzująco-rockujących improwizacjach w różnorakim klimacie.
Aby to od czasu do czasu urozmaicić tworzymy u Niego w domu różne dziwne muzyczne miniatury grając na osobliwych instrumentach typu bouzuki, berimbau czy baglama-saz. On kolekcjonuje takie drobiazgi. To wszystko przykrywamy masą efektów, dziwnymi wokalizami i ogólną elektroniką. W rezultacie ostatniej sesji wyszło coś w rodzaju skrzyżowania
experimental rock / psychedelic electro / pop ambient.
Utwory są dwa. Pierwszy to chora melorecytacja podparta ponurą gitarą, berimbau z dziwnym zakończniem. Już z 10 osób mówiło mi że dostało przy tym ciar.
Drugi kawałek to taki wesoły jamajski numer z wokalami jak na kwasie i tłem z baglama-saz oraz gitarą. Razem jakieś 5 minut radochy. Polecam i czekam na komentarz.
http://donkeyhead.diinoweb.com/files/In%20Vino%20Veritas.rar
P.S. Polecam posłuchać na słuchawkach.