A mi dzi¶ w bia³y dzieñ na g³ównej ulicy Gdañska ukradziono szalik
Idê sobie z kolegami, gor±co mi by³o w golfie, wiêc szalik mia³am w kieszeni p³aszcza. Sz³am z rêk± w kieszeni - czu³am szalik. Na chwilê wyjê³am rêkê i jak w³o¿y³am z powrotem w pierwszej chwili nie zajarzy³am, ¿e czego¶ brakuje, ale jaki¶ facet siedz±cy w samochodzie zaparkowanym na chodniku zacz±³ gestykulowaæ w naszym kierunku. Obejrza³am siê, bo dotar³o do mnie, ¿e nie mam szalika i my¶la³am, ¿e zgubi³am - a tu po szaliku na ziemi ani ¶ladu. Facet do mnie "ju¿ za pó¼no, szalik znikn±³ w bramie". Kolega, który odwróci³ siê chwilê wcze¶niej mówi, ¿e widzia³ jak±¶ starsz± babkê znikaj±c± w drzwiach na klatkê schodow±. No i szalik stracony, przecie¿ nie bêdê dzwoniæ domofonem do wszystkich po kolei i pytaæ "przepraszam, czy to pani ukrad³a mi szalik?"
No i ja siê pytam po co komu nêdzny, czerwony, lekko ju¿ zmechacony szaliczek? To miasto jest popieprzone