Wiesz, u mnie w liceum takie cos bylo "normalne" (czytaj: pan(i) dyrektor kazal(a)*), tzn. pod koniec juz na szczescie. Nawet, jak ktos chcial sie zwolnic, bo zle sie poczul, to wychowawca mial obowiazek zadzwonic do rodzicow i zapytac, czy moze zwolnic. No, ale szkola to jedyne miejsce, gdzie osobe pelnoletnia [zwykle] traktuje sie jak dziecko.