Szczerze mowiac, to widzialem juz na tej scenie kazda chyba mozliwa roszade personalna, ktora na poczatku wydawala sie nie do przejscia, a po jakims czasie okazywalo sie, ze byla strzalem w dziesiatke, wiec poki co nie ma co sie bac czy narzekac. Nawet na tym naszym progresywnym poletku bylo tego sporo:
Collage wymienil wokaliste po pierwszej plycie,
Quidam tez sie pozbyl Emilki po paru albumach,
Anvision z mlodszych stazem kapel rowniez - takze nie panikowalbym poki co.
Teraz tak o tym mysle, to dochodze do wniosku, ze
Votum zawsze bylo dla mnie ZESPOLEM - jako caloksztalt robi potezne wrazenie, ale nie mam takiego odczucia, ze kupuje ich plyty tylko dlatego, ze maja swietnego wokaliste czy innego muzyka.
Zastanawiam sie tylko, dlaczego zarowno w przypadku
Votum, jak i
Quidam czy
Division By Zero muzycy odchodza po wydaniu tak swietnych albumow, kiedy ich tak zwana kariera wydaje sie byc u szczytu.
A co do
Black Sabbath musze sie nie zgodzic
Obiektywnie patrzac Ozzy byl cienkim wokalista. Mial szczescie, ze trafil na tak nietuzinkowa muzyke wychodzaca spod palcow Iommiego, bo gdyby wyladowal w jakims podrzednym zespoliku taplajacym sie w muzyce lat 60., nikt by o nim nie uslyszal. Najlepsza plyte BS nagralo z Tonym Martinem w 1990 - 'Tyr' sie zwala i wstyd nie znac
I rowniez na przykladzie BS nie moge sie zgodzic, iz:
wokal to podstawa brzmienia i charakteru zespo³u