Nosilem sie z zamiarem zalozenia podobnego tematu juz jakis czas, ale dzisiaj czara goryczy sie przelala. A to za sprawa
tego klipu niejakiej
Liv Kristine. Kobitka niegdys parala sie mrocznymi dzwiekami, spiewajac niezapomnianym glosem w legendarnym
Theatre Of Tragedy, a dzisiaj serwuje nam jakies nedzne pioseneczki, nadajace sie w najlepszym wypadku do radia Eska (i nawet nie mam na mysli Eski Rock).
I naszla mnie tak glebsza refleksja, ze coraz wiecej na tej scenie metalowej (choc juz nie wiem, czy wciaz mozna ja tak nazywac) zespolow i wykonawcow, ktorzy tak naprawde graja pop, a nazywa sie ich metalowcami tylko ze wzgledu na obecnosc gitar i nieco mroczniejszy niz mainstream image. Automatycznie przychodzi mi na mysl nowe oblicze
Within Temptation, ktore na pierwszych dwoch wydawnictwach bylo zespolem genialnym, przypomina mi sie idiotyczny pop-blackmetalowy
Semargl z durna piosenka
'Tak, k***a', ze o
Lacuna Coil czy innym
Evanescence juz nie wspomne.
Zastanawiam sie tez, skad sie to bierze. Czy to jakas desperacka potrzeba rozpropagowania ciezkiej muzyki wsrod ludzi, ktorzy na co dzien sluchaja popowej papki? A moze po prostu skok na kase? A moze ja sie juz starzeje i pewnych zjawisk nie jestem w stanie tolerowac?
Coraz czesciej po obejrzeniu nowego teledysku jakiegos nieznanego mi zespolu, ktory po 20 sekundach okazuje sie kolejnym pop-metalowym 'odkryciem', mam ochote puscic sobie wczesne demowki
Darkthrone'a coby uszy odkazic
Co sadzicie o tym zjawisku?