Gdy porownuje Deliveranece (ktorego nigdy chyba nie przyswoje) z Orchid, to roznica jest uderzajaca. Orchid przesycona jest silnymi emocjami, obrazami, dziala na wyobraznie i porusza cos w srodku. Deliverance na mnie tak nie dziala.
Coz, nie da sie ukryc, ze muzyka Opeth w czasie wydawania kolejnych plyt znacznie ewoluowala. Fakt, ze Orchid i Morningrise sa bardziej "mroczne"
(nie bijcie za to slowo) i uczuciowe ale nie znaczy to, ze inne ich plyty nie maja w sobie uczucia. Moze w Orchid wiecej jest buntu, gniewu, namietnosci, pasji (takie to rzeczy mi przychodza do glowy, gdy jej slucham
) ale w pozniejszych plytach czuje wiecej zamyslenia, dojrzalosci, smutku ale takiego DOJRZALEGO, moze nawet wiecej POGODZIENIA z okrutnym losem?... hmmm... sama nie wiem... (np. Damnation)... moglabym pisac o tych moich odczuciach ksiazke
ale nie w tym rzecz...
Na mnie tez Deliverance nie dziala tak jak inne plyty, Blackwater Park tez byl z poczatku roczarowaniem
... ale jakos go rozgryzlam i mimo niedociagniec da sie posluchac (niektorych kawalkow nawet zar±biscie sie slucha
)...
Ciekawa tylko jestem co przyniesie czas i czy ten nowy "blackowy"
projekt bedzie wart swoich tworcow... (d¿izas ale ja dawno nie sluchalam blacku
)