Znowu zapaliłem fajkę (w sensie dosłownym) z dobrym waniliowym tytuniem.
To czemu wpis tutaj, a nie w radosnych? (zaraza, przypomniałeś mi przy okazji uwierający psychikę fakt, że moja śliczna wrzoścowa fajeczka ciągle nieopalona do końca i nie za bardzo mam widoki, by tę procedurę dokończyć )
Za bardzo lubię fajkę i za bardzo nie mam ochoty się uzależniać. Palę tylko w wielkim stresie.
W stresie? Fajkę?!
Człøku! Cygara i fajki potrzebują
szacunku, oderwania od codzienności i poświęcenia im tej godziny bądź kilku. Nimi należy się
delektować. To nie papieros, który zdesperowani śmiertelnicy kopcą wierząc, że uzdrowi ich zszargane nerwy.
Na stres polecam czekoladę. Duuuuużo czekolady
I jeszcze odnośnie uzależnienia: O ile wspomniane wyżej dobra [tak, to dobre słowo
] traktuje się jak rarytasy, uskuteczniane sporadycznie, jedynie przy wyjątkowych okazjach [chcąc podkreślić ich przyjemnościodajność], to śmiem twierdzić, że perspektywa uzależnienia powinna być raczej odległa. Choć to też zależy jak często ktoś miewa te 'wyjątkowe okazje'