Powa³kowa³em Fear Inoculum i po nabraniu dystansu do pocz±tkowych wra¿eñ: ekscytacji i pewnego zdziwienia, ¿e jest tak, a nie inaczej, mogê napisaæ ju¿ w miarê ostateczn± i ugruntowan± opiniê o tym albumie. Jestem zadowolony, bardzo zadowolony. Po os³uchaniu, to jest p³yta, która pod wzglêdem jako¶ci wpisuje siê bez naci±gania w dotychczasowy dorobek Toola i choæ nie ma tu rewolucji czy odkrywania nowych kontynentów, jest solidna kontynuacja dotychczasowej drogi. Aktualnie umieszczam FI na tym samym poziomie (lub nawet pó³ szczebelka wy¿ej) co 10,000 Days , czyli delikatnie poni¿ej poziomu pierwszych trzech d³ugograjów, ale wystarczaj±co blisko by w pe³ni siê t± muzyk± cieszyæ.
Co dla mnie wa¿ne, panowie znale¼li pewnego rodzaju z³oty ¶rodek – nie odwracaj± siê od swojego brzmienia, zapraszaj± do zanurzenia w dok³adnie tej estetyce, za któr± fani siê stêsknili, ale równocze¶nie robi± z ni± co¶ nowego. Mo¿na czuæ, ¿e pewne pomys³y siê tu powtarzaj±, a niektóre zagrywki brzmi± baaardzo znajomo – jasne. Ale równocze¶nie to jest p³yta ze swoim w³asnym charakterem, innym ni¿ wcze¶niejsze: bardziej niespiesznym, meandruj±cym, opartym na jamuj±cych pasa¿ach i powtórzeniach. Fear Inoculum jako ca³o¶æ ma te¿ wyra¼nie inn± dynamikê ni¿ poprzedniczki – nie ma tu bardziej zwartych, napêdzaj±cych album 5-7 minutowych kawa³ków, s± praktycznie same rozbudowane, d³ugie numery. Sprawdza siê to wbrew pozorom ¶wietnie – gdzie¶ przy trzecim ods³uchu przesta³em ¶ledziæ p³ytê jako zestaw utworów, a zacz±³em jej s³uchaæ jak 80-minutowej suity. I tu tak naprawdê siê zachwyci³em, bo ta struktura jest po prostu ¶wietna: nieco ociê¿a³y pocz±tek (numer tytu³owy, Pneuma), swobodnie p³yn±ce rozwiniêcie (Invincible, Descending), nastrojowe zwolnienie (Culling Voices) i fina³owe uwolnienie energii, wyj¶cie z dusznych katakumb i odetchniêcie pe³n± piersi± (7empest). Dodatki z cyfrowej wersji fajnie to uzupe³niaj± i domykaj±, przypominaj±c, ¿e Tool to te¿ zabawy kola¿ami i monta¿em d¼wiêku. Do tego wszystkiego trochê mniej pasuje Choclate Chip Trip, ale ostatecznie da siê na to przymkn±æ oko i potraktowaæ to jako „skok w bok” i lu¼ny kontrapunkt przed sam± kulminacj±.
Poza tym, to jest naprawdê dopracowany, doskonale wyprodukowany album – nawet jak na standardy Toola jest tu niesamowicie du¿o przestrzeni, w której przepiêknie dryfuj± gitara i bas, a wszystko spinaj± potê¿ne, miêsiste bêbny. Dawno nie s³ysza³em tak ¶wietnie - klarownie i jednocze¶nie subtelnie - brzmi±cej p³yty. S± te¿ na Fear Inoculum rzeczy naprawdê genialne – Descending to ju¿ w tym momencie jeden z moich ulubionych kawa³ków Toola w ogóle, a g³ówne riffy Pneumy i Culling Voices to jedne z lepszych, jakie nagrali, jest te¿ kilka wgryzaj±cych siê w g³owê melodii i fraz. Przy d³u¿szym obcowaniu powtarza siê historia, któr± mam z innymi albumami Toola – po kilku ods³uchach z rzêdu mnie trochê mêczy i odk³adam, ale po jednym, dwóch dniach mam chêæ by wróciæ jeszcze raz do ca³o¶ci. Puenta niech bêdzie wiêc taka, ¿e po tej dekadzie czekania, nic lepszego dostaæ po prostu nie mog³em, a FI to pi±ty naprawdê ¶wietny album w dyskografii Toola i pewnie bêdê go katowa³ przez nastêpne 10, 13, 20 lat z równym zapa³em co Aenimê i resztê.