Obejrza³am wczoraj ¦miertelnie proste (Blood Simple) braci Coen i Eraserhead Lyncha, po czym poczu³am, ¿e zemrê, je¶li zostanê d³u¿ej, albo zasnê, co mija³oby siê z celem, jakim by³o dalsze ogl±danie. Zreszt± zaczê³o siê z godzinn± obsuw±, co w przypadku nocnego maratonu dla cz³owieka, który spa³ w tygodniu ³±cznie ok. 30h ma znaczenie.
W ka¿dym razie Blood Simple by³ pe³en nieoczekiwanych zwrotów akcji, napiêcia - nieraz dramatycznego wrêcz, no i by³ przezabawny, no, ¶wietny po prostu. Czarny humor na wysokim poziomie. Naprawdê dobrze siê bawi³am.
Z kolei Eraserhead by³ niez³y w kategorii realizm oniryczny, typ: koszmar, te¿ mi siê podoba³, ale... by³ przewidywalny. Ten, kto widzia³ lub ten, kto obejrzy, mo¿e siê zdziwiæ, ¿e jakim cudem niby przewidywalny, bo tam zdarzenia nastêpowa³y po sobie jak we ¶nie, czyli kompletny brak logiki, ale... ja w³a¶nie w ten sposób my¶lê i kojarzê, wiêc zgadywa³am trafnie, co siê teraz stanie. No ale nie by³ to du¿y minus, ogólnie dobry film.