dzi¶ siê przekona³am, ¿e wyk³ady niezwi±zane ¶ci¶le z kierunkiem studiów s± potwornie nudne.
na
Antropologii Kultury pani mówi³a chyba sama do siebie, bo tego jej be³kotu spod nosa nie sposób by³o zrozumieæ, szczególnie wtedy, gdy wypowiada³a jakie¶ nazwisko. na nasz± propozycjê, by korzysta³a z mikrofonu (bo po coa on tam do cholery jest, to naprawdê du¿a sala wyk³adowa), odpowiedzia³a
nie, poniewa¿ mnie on zag³usza. jak na z³o¶æ la³ straszny deszcz i grzmia³o, wiêc wy³owiæ cokolwiek spomiêdzy ha³asu i be³kotu by³o naprawdê wyczynem.
Historia Filozofii natomiast prowadzona by³a przez co prawda u¿ywaj±c± mikrofonu, ale kompletnie zamkniêt± w swoim filozoficznym ¶wiecie kobietê. u¿ywa³a pojêæ i sformu³owañ zupe³nie niezrozumia³ych nawet dla najbystrzejszego studenta pierwszorocznego, wiêc ma³o kto wiedzia³ o co jej w ogóle chodzi. po ponad godzinie (!) filozofowania do samej siebie stwierdzi³a, ¿e
do g³ównego tematu wyk³adu zaraz dojdziemy (SIC!).
oto jak bêdê musia³a nauczyæ siê pisaæ (alfabet amharski jakby kto pyta³, tutaj akurat tekst hymnu):