No i kuzwa powtarza sie sytuacja z 'Orionem'. Cienki ten numer jak dupa weza - jeden riff grany w kolko i nic sie nie dzieje. I znowu te nakladane na siebie wokale Aarona. Bieda to bedzie cos czuje. Zaczynam miec watpliwosci, czy opuszczenie przez zespol strefy komfortu w postaci Peaceville to bylo dobre posuniecie.
A tak btw, niech mi ktos wytlumaczy,
dlaczego na Europe nie bedzie wersji CD? Bo to juz jest jaka kpina, do curvy nedzy.