Rude Boy nie przestaje mnie zadziwiać - in minus. Wczoraj poszedłem na koncert Dick 4 Dick, Gaby Kulki i Czesia. Czekałem na niego od ponad miesiąca, choć bilety udało mi się kupić dopiero 10 dni przed koncertem (45zł). Przyszliśmy jakąś godzinę przed otwarciem bram, już była skromna kolejka, ale staliśmy z przodu. W miarę jak tłum się zagęszczał, do przodu zaczęły przepychać się różne osoby. Od barmanów przez ochroniarzy i muzyków (!) na cwaniaczkach skończywszy. Jedynym plusem był fakt, że ludzi z biletami wpuścili przed wszystkimi. Wtedy miny cwaniaczków przeciskowych trochę zmarniały
Niestety zanim zaczęli wpuszczać, to kazali się wycofać za specjalną linię i wpuszczali po trzy osoby. Nie wiem jakim cudem udało im się wszystkich wpuścić na czas (a może się nie udało? nie śledziłem). Jako że razem z kumpelką jesteśmy nieco przeziębieni, chcieliśmy sobie zasiąść w loży (z tego też powodu byliśmy godzinę wcześniej). Okazało się, że loże są zarezerwowane, a rezerwacje były ekstra płatne. Nikt o tym wcześniej nie pisał. Tu się lekko wnerwiłem, ale spoko. Wkrótce okazało się, że jedna (największa) loża jest wolna, więc szybko ją wynająłem ściągając tam jeszcze 8 zupełnie przypadkowych osób, co pozwoliło zminimalizować koszt wynajmu/osobę. Całość może nie wygląda tak źle, ale chodzi mi o podejście ochrony i właściciela klubu do klientów. Ciągle daleko nam do zachodnich standardów, gdzie każdy gość traktowany jest z umiarkowanym, ale odpowiednim szacunkiem. Tutaj było dno dna. A najlepsze było to: zakaz palenia wewnątrz klubu i zakaz wychodzenia na fajkę (tzn. wyjść można było, ale wrócić potem już nie). W rezultacie palarnie zostały spontanicznie zorganizowane w kiblach - po dwóch godzinach użerania się, ochroniarze darowali sobie upominanie. Byłem raz na siku i potem śmierdziałem już do końca imprezy. Żal. No i najlepsze na koniec. W czasie koncertu Czesia z sufitu oberwał stelaż, na którym zamocowany był projektor, refletkory, głośnik itd. Na szczęście nie zdążył się urwać do końca, bo Czesio przytomnie zdążył podtrzymać konstrukcję. Przez następne 10 minut ekipa demontowała co cięższy sprzęt i przytwierdzała resztę do sufitu (taśma izolacyjna rządzi). W tym czasie zespół przecudnie improwizował w myśl idei "show must go on". Bez dwóch zdań - najbardziej emocjonujący fragment całego widowiska. Część zmagań ekipy udało mi się nagrać i
możecie sobie to obejrzeć na YT Reasumując: Rude Boy jest najgorszym klubem rockowym, jaki w życiu widziałem. Niestety przy okazji jest najlepszym w Bielsku (bo jedynym
) Przydałby się lokal z osobnym wejściem dla artystów i obsługi, z porządnym wejściem dla klientów, z wysoko położonym sufitem, dobrą wentylacją, większą sceną i toaletami, które nie byłyby gorsze od kibli w PKP 10 lat temu.