Mnie nie widaæ, bo stojê ty³em. Widaæ moje ramiona.
Ok recenzja:
Udaj±c siê na koncert wyszed³em z domu gdzie¶ dopiero o 17. Bli¿ej do klubu ode mnie mia³a chyba tylko
Kas.
Jad±c na koncert zacz±³ ju¿ czuæ charakterystyczne ciary, które dopadaj± mnie zawsze przed wa¿nymi wydarzeniami. Niby ju¿ widzia³em Opesia, ale... no w³a¶nie. Pe³ny set, dwie godziny masakry w ¶wietnym towarzystwie, wiêc lekko mn± trzês³o. Musia³em wrêcz wysi±¶æ przystanek wcze¶niej i przej¶æ siê na piechotê aby trochê wyluzowaæ.
W t³umie od razu zacz±³em szukaæ znajomych twarzyczek, ale jako ¿e jestem spostrzegawczy jak bocian po spirytusie to Ciocia
Czarna znalaz³a mnie pierwsza. Na miejscu by³ ju¿
Callahan i
Jacek. (o Stary, w ¿yciu sobie Ciebie tak nie wyobra¿a³em
). Po krótkim zapoznaniu, szukaniu i krêceniu po kolejce weszli¶my sprawnie do klubu i natychmiast ustawili¶my siê pod drzwiami. W miêdzyczasie nasza Rodzynka wypatrzy³a kilka kolejnych osób w tym
Masstera i... no zapomnia³em no, wybaczcie.
Drzwi otworzy³y siê z hukiem i niczym stado dzikich zwierz±t dopadli¶my barierek. Prawdziwym gepardem okaza³ siê byæ
Callahan tylko on dosta³ w ³apki zimny metal ogrodzenia. Sk³êbili¶my siê we troje za nim rozpoczynaj±c d³ugie dyskusje na temat koncertu. Pochwaliwszy siê snajperskim wzrokiem czyta³em setlistê z pieca Fredrika na ca³± sal±. Oczy wykorzystywa³a te¿
Czarna lustruj±c ciemn± masê w poszukiwaniu twarzyczek. I w istocie do³±czy³a do nas
Kekkai, a potem
Kas. I nie powiem zrobi³o siê weso³o.
Nerwy nakrêci³y siê jak postronki wybi³a 20...
... i z g³o¶ników polecia³o intro Popol Vuh wywo³uj±c zag³uszaj±c± je owacjê. Jeszcze tylko chwila i na scenê wyszli ONI! Pierwsza rzecz jaka rzuci³a mi siê w oczy to patriarsza broda Per'a, której wcze¶niej nie widzia³em. Fredrik te¿ siê cokolwiek zapu¶ci³ na gêbie. Ale to wszystko nie by³o istotne. U¶miech Michaela i:
Heir Apparent - ja wiem, ¿e Watershed to nie jest rzecz dla wielu z was, ale ja akurat bardzo lubiê tê p³ytê, a szczególnie ju¿ kawa³ki które trafi³y do setlisty. Wbrew podejrzeniom
Jacka doda³a nie wykona³a z Mike'm "Coil" na dzieñ dobry.
Sam kawa³ek zgniót³ nieziemsko, brzmienie pocz±tkowo leciutko le¿a³o, ale podkrêcono je... przy czym bas trochê za bardzo. Ale to co¶ dla wielu fanek Martina. Majestatyczny pocz±tek, a potem huragan rozkrêca³ siê coraz intensywniej. Publiki by³o tyle, ¿e nie sposób niemal by³o moszowaæ wiêc trzês³a siê ona jak galareta na karuzeli zmieniaj±c po³o¿enie moje i wszystkich w tempie wyk³adniczym.
Nieca³e 10 minut z g³owy, jeszcze nie otrz±sn±³em siê z szoku. Ale Panowie nie tracili czasu, kilka pojedynczych d¼wiêków z gitary Freda i polecia³
Ghost of Perdition. To jest dopiero ultimate Opeth song. Miazga na pocz±tku, a potem subtelne ¶piewanie z ca³± publik±. Majk coraz weselszy nakrêca³ ludzi u¶miechem do wariactwa. Kawa³ek co i ju¿ zmienia³ tempa i klimat, aby skoñczyæ siê nieziemskim przygwa¿d¿aj±cym transem. Mocne prze¿ycie, z tym¿e niemal nie straci³em rêki. G³os Mike'a doskona³y, ale wysokie partie z GoP zaimprowizowa³ jako¶ inaczej.
Pierwsze s³owa. Nie pamiêtam o czym gada³. Chyba przeprasza³, ¿e ich tyle nie by³o. Owacjom nie by³o koñca, wielkie zaskoczenie na twarzach muzyków, ale i rado¶æ. Nie ¿a³owali nas trzeba przyznaæ, bo po dwóch killerach musieli¶my wzi±æ na klatê
Godhead's Lament. I nastêpne 10 minut szaleñstwa, z którego nic pamiêtam, ale wiem ¿e nigdy tego nie zapomnê. Skakanie, ¶piewanie, wrzaski, tupanie i coraz bardziej rozkrêcony i radosny zespó³. Trzeba przyznaæ, ¿e ten numer mocno zyskuje na koncercie mimo pokrêconej struktury. Koniec...
Znów kilka s³ów. Zapewne jaki¶ ¿art. Ale i rozp³ywanie siê nad publik± co nakrêca³o nas wszystkich coraz bardziej, a samych muzyków szokowa³o jeszcze bardziej. Chc±c nas zmêczyæ wytoczyli kolejn± armatê w postaci
The Leper Affinity. G³upi... Publiczno¶æ szala³a niezmordowanie dalej, a mnie wreszcie uda³o siê zbli¿yæ do naszej grupki. Przynajmniej o tyle o ile. Oczywi¶cie tym koncertowym morderc± mogli nam ju¿ tylko dokumentnie zryæ czaszki i zostawiæ w szoku. ¯a³ujê tylko, ¿e Per nie zagra³ pianinowej partii Stevena na samym koñcu. To by³oby doskona³e podsumowanie pierwszej czê¶ci koncertu.
Zamiast tego dostali¶my kolejn± gadkê i
Credence. Kolejny skarb zagrany tym razem jako¶ tak kwadratowo i bez polotu. Nie wiem, mo¿e to adrenalina wp³ynê³a na fakt, ¿e nie mogli siê skupiæ na odgrywaniu ca³o¶ci odpowiednio subtelnie. Do tego Martin produkowa³ masowo "drony w kredensie" (pozdro
Milad!). Przep³ynê³o zanim siê obejrza³em i zdo³a³em skupiæ nad spokojniejszym numerem. Numer przeszed³ p³ynnie...
W
Hessian Peel. Na temat tego, ¿e to jeden z najlepszych kawa³ków Opeth mogê podyskutowaæ z Waterhaterami, ale nie w tym temacie.
Pocz±tek bardziej zgrabny ni¿ w poprzednim numerze, a po rozkrêceniu okaza³ siê byæ kolejnym niesamowitym walcem. Dziwna rzecz, ¿e wokal zacz±³ nikn±æ i rozp³ywa³ siê trochê w dziwacznych figurach gitar i perkusji. Po kolejnych 10 minutach zdo³a³em otrze¼wieæ na tyle, aby przyj±æ na klatê pierwszy kawa³ek, na który najbardziej czeka³em czyli...
Closure - by³em bardzo ciekaw jak to zabrzmi z Axem i Perem improwizuj±cymi z ch³opakami na temat. Zaskoczy³ mnie pozytywnie Axe gdy po pierwszej czê¶ci kawa³ka wszed³ w piêkne "in the pocket" w klimacie Gavina Harrisona i momentalnie z Opeth zrobi³o siê Porcupine Tree na kolejne trzy minuty. A potem ju¿ trans trans trans i opêtañcze miny szalej±cej publiczno¶ci. Widzia³em, ¿e
Czarna prze¿ywa³a kawa³ek z zamkniêtymi oczyma. I kolejna gadka. Zespó³ zszkowany, ¿e zamiast siê uspokoiæ to jeszcze bardziej napieramy cokolwiek by nie zagrali. Mikael obieca³ nas przelecieæ i cofnêli¶my siê do archaicznych czasów.
Je¶li zespó³ spodziewa³ siê, ¿e wyluzujemy przy takim diamencie jak
The Night and The Silent Opeth (pozdro
Milad again!) to siê myli³. Napisze krótko, bo nie chcê siê powtarzaæ: kvlt! A publiczno¶æ prze¿ywa³a zbiorowy mistyczny orgazm. Kontynuowany zreszt± gdy dali¶my siê rozpruæ
The Lotus Eater. Ale przedtem zespó³ us³ysza³, ¿eby "Napierdalaæ" poparte "Sto Lat" co wywo³a³o dzik± konsternacjê. Kto¶ tam my¶la³ w¶ród tych ludzi i szybko zaintonowany "Happy Birthday" co Mikael skwitowa³ odpowiednim ¿artem. Ale zachwytu nie ukrywa³. Zreszt± jak tu kryæ zachwyt kiedy nawet w jazzowo-funkowej partii ludzi moshowali jakby zale¿a³o od tego ich ¿ycie.
Przechodz±c do bisów. Wiadomo co dostali¶my. Doczekali¶my siê solo Erika i Fredrika. To pierwsze skwitowane mikroblastem, a to drugie by³o niez³ym puszczeniem oka do gitarowych masturbatorów. Mike pos³a³ kilka gorszych i lepszych ¿artów. Ale miny muzyków (poza Perem) mówi³y wszystko. Czysta radocha. Wiêc aby nam okazaæ tê radochê dostali¶my zabójcze
Deliverance. Takiego wykonania nie pamiêtaj± chyba najstarsi górale. Zespó³ macha³ dyniami jak dziki i napierdala³ jak chyba nigdy. Wygra³ podgrzany wrzaskami fanek Martin, który wychodzi³ z siebie ¿eby z koñcówki utworu zrobiæ co¶ co bêdziemy pamiêtaæ nawet po ¶mierci. True!
Panowie zeszli. ¯a³ujê braku drugiego bisu, ale i tak dostali¶my show ponad stan. Chwila szoku, a potem czas na zapoznawania. Zobaczyli¶my dos³ownie wszystkich. Na szyjê rzuci³ mi siê nawet nasz kochany
Admin co uwa¿am za bardzo radosne. Chwila gadki i pe³en zachwyt sob±, a potem ciuszki i lecimy na zewn±trz. Wiecie, czyta³em ¿e podobno ludzie stali po 40 minut w kolejce po ciuch. Nie wiem jak oni, ale ja zabra³em swoje w 2,5 minuty. My¶leæ trzeba tyle powiem.
Na zewn±trz wspólnego zdjêcie i lecimy na aftera. Wszyscy lekko zdjêci i podekscytowani, wymienianie uwag, a potem d³uuuugie poszukiwania klubu. ¯artujê.
Niestety musia³em siê zwin±æ szybko, wiêc nie da³em siê chyba wam zbyt d³ugo zapamiêtaæ czego bardzo ¿a³ujê. Ale trzymam tu parê osób za s³owa co do spotkania. To by³a dopiero radosna noc.