Czujê siê osaczona przez stado zaleg³ych tekstów do napisania/przeczytania/przet³umaczenia, ksi±¿ek do przeczytania na miesi±c temu, zadañ do oddania, a znakomita wiêkszo¶æ wszystkich tych zadañ jest wybitnie pierdo³owata i nijak mi do ¿ycia nieprzydatna. Nie znoszê czytaæ ksi±¿ek na czas, a ju¿ czytaæ fajnych i ciekawych ksi±¿ek na czas (konkretnie do pi±tku popo³udnia) nie znoszê strasznie. Mojego szczê¶cia dope³nia konieczno¶æ latania z umpdziesiêcioma umptoma papierami do iks ludzi, proszenia, podpisywania, nomen omen t³umaczenia (siê) i ³adnego siê przy tym u¶miechania, czyli rozliczanie Studenckich Koszmarów T³umaczeniowych. W roli wisienki na torcie nie mniej radosne bieganie za wpisami, z których czê¶æ jeszcze z zesz³ego semestru. Serce ro¶cie, k*rwa maæ
.