Zgadzam siê z veil± - idea³y przegraj± z rzeczywisto¶ci±. Zanim zacz±³em studia te¿ mia³em wielkie ambicje i idea³y, bêdê naprawia³ ludzi, zmienia³ ¶wiat itd. Jestem dopiero na drugim roku, a czujê, ¿e studia nie s± dla mnie, co chwilê s³yszymy, ¿e w naszej pracy nie bêdziemy widzieli wyników, ¿e wszystko mo¿e uk³adaæ siê dobrze przez trzy lata, potem nadejdzie jeden dzieñ, który wszystko spieprzy. Zdajê sobie sprawê z tego, ¿e moja praca nie bêdzie tym, co chcia³bym robiæ, poza tym bêdzie bardzo obci±¿aj±ca psychicznie, ale próbujê siê z tym pogodziæ. (ok, mam jeszcze tak± alternatywê, ¿e poprawiê maturê i pójdê na inny kierunek, w koñcu dwa lata w plecy to nie jest jako¶ strasznie du¿o) Powiem tak: Ty masz idea³y, chcesz pisaæ, chcesz filozofowaæ - rób to, ale wiedz, ¿e kasy z tego nie bêdzie. Rób to, ale OBOK czego¶, co mo¿e nie sprawiaæ ci przyjemno¶ci, ale zapewni jako taki byt. Mówi siê, ¿e pieni±dze szczê¶cia nie daj±, ¿e lepiej mieæ satysfakcjê w ¿yciu. Prawda jest taka, ¿e kasa odgrywa ogromn± rolê - ok, mówi siê du¿o o ró¿nych Norwidach borykaj±cych siê z problemami finansowymi, ale spe³nionymi artystycznie itd., ale prawda jest taka, ¿e liczy siê kasa.
A do tego wszystkiego dochodzi jeszcze problem wyboru odpowiedniego kierunku studiów. Du¿e jest prawdopodobieñstwo, ¿e to, co wybierzesz nie bêdzie sprawia³o ci przyjemno¶ci, bo oka¿e siê, ¿e "to jednak nie to". Przed studiami, na pocz±tku studiów to wszystko wydaje siê fajne, ale z czasem bañka mydlana pryska. Kolega zacz±³ studiowaæ filozofiê, rzuci³ j± po kilku miesi±cach i ¿eby jako¶ siê utrzymywaæ pracowa³ w³a¶nie na budowie.
Trzeba mieæ idea³y, ale trzeba te¿ potrafiæ realnie patrzeæ na rzeczywisto¶æ. I na to, ¿e podstaw± do spe³nienia swoich marzeñ jest jednak niezagro¿ony niczym byt. (a wiêc finanse, sta³a praca itd) Takie jest moje zdanie.
Co za ponury absurd... ¯eby o ¿yciu decydowaæ za m³odu, kiedy jest siê kretynem?