Dziêki
veila, przynajmniej mam teraz precedens i plan dzia³ania w zanadrzu
Aibrean, wiesz - s± ludzie i potwory
[tak siê sk³ada, ze czêsto p³ci ¿eñskiej, ale 涶¶... ] i ich pochodzenie instytutowe ma czêsto niewiele wspólnego z ich zachowaniem. Na naszej psychologii zdarzaj± siê zarówno prowadz±cy typu "do rany przy³ó¿" - od razu widzê, ¿e to psychologowie z powo³ania - ale s± te¿ wredni niszczyciele dobrego nastroju siej±cy postrach i stres [jak na razie mia³em do czynienia z jednym takim Panem Doktorem]. Co do prowadz±cych
importowanych z innych instytutów [jak np. w przypadku Twojej psychologii] wydaje mi siê, ¿e czêsto s± to ci gorsi,
bo przecie¿ nie damy naszych najlepszych nauczycieli ¿eby siê marnowali na innych wydzia³ach.
Tak w ogóle nasz³a mnie niedawno my¶l, ¿e przecie¿ ci prowadz±cy na uczelniach [asystencji, doktoranci itp.] w sumie nie maj± chyba uprzedniego przygotowania pedagogicznego jak to ma miejsce w przypadku nauczycieli szkolnych. Mo¿e kto¶ siê orientuje czy siê mylê?
A IMHO umiejêtno¶æ kontaktu z m³odymi lud¼mi i przewodniczenia (bycia autorytetem?) takiej grupie powinna byæ konieczna, ¿eby w ogóle móc prowadziæ jakie¶ zajêcia. W przeciwnym wypadku powstaj± m.in. tacy co to du¿o wiedz± ale nie potrafi± przekazaæ [i wiedza siê marnuje] albo tacy, którym siê wydaje, ¿e im wiêkszy stres, tym wiêksza motywacja [co jest ewidentn± bzdur±, mia³em ju¿ o tym na Psychologii Rozwojowej
]. Ale to ju¿ temat na osobn± dyskusjê...