Licencjat, psia jego melodia >______<. A¿ wzbiera we mnie ochota, ¿eby komu¶ malowniczo przywaliæ za to, co z nami wyprawiaj± w tym instytucie.
Plus zesz³oweekendowa autokarówka po raz kolejny bole¶nie mi u¶wiadomi³a moj± marno¶æ w dziedzinie, w której chcia³abym byæ dobra, a w której nigdy do¶æ dobra nie bêdê. Efektem domina zrobi³y mi siê potê¿ne wykopki wszystkich innych dziedzin, w których albo ssê, albo jestem w najlepszym razie przeciêtna i lepsza nie bêdê, choæbym siê skicha³a. Dodaj±c do tego ilo¶æ wiedzy do od¶wie¿enia, ksi±¿ek do przeczytania i rzeczy do nadrobienia w obliczu jakiej¶ ¶miesznej ilo¶ci czasu na to wszystko, ¿yæ siê odechciewa, czujê siê szmaciankowato i eskapistycznie. Ogólnie. Bez. Sensu.
Aha, nie ¿ebym by³a jak±¶ fanatyczk± Dnia Kobiet, ale olali mnie wszyscy faceci, na których pamiêæ jako¶ tam liczy³am, z szanownym rodzicielem w³±cznie (o z³o¿eniu ¿yczeñ macoszce zapewne pamiêta³, no ale w koñcu macoszka jest Prawdziw± Kobiet± i maluje paznokcie, a ja chodzê w spodniach i po górach, to siê ju¿ kurna nie kwalifikujê jako istota rodzaju ¿eñskiego >.<). Smutno tak ;/.