Czas reminiscencji i rozliczeñ - bardzo dobry album z przepiêknymi solami gitarowymi Petrucciego. Znakomite brzmienie.
Zdania nie zmieni³em, album jest bardzo dobry. Zgadzam siê z Blekiem, ¿e to bardzo równa p³yta i nie odczuwam w³a¶ciwie potrzeby usuwania z niej czegokolwiek, jak to by³o w przypadku "Systematic Chaos". Ale prawd± jest tak¿e, ¿e nie dostrzegam na tym albumie kompozycji wybitnych, które przy "nierówno¶ci i niespójno¶ci" poprzednich ods³on jednak siê wyró¿nia³y (
In The Presence of Enemies Pt.1&2,
The Ministry of Lost Souls,
Octavarium,
Sacrificed Sons). Nie dostrzegam, ale to nie znaczy, ¿e ich nie ma, ale nie s± dla mnie po tych kilku przes³uchaniach tak oczywiste, jak to bywa³o poprzednio. Z pewno¶ci± do tej rangi pretenduje
The Best of Times, ale czy znajdzie siê w gronie moich pere³ek... potrzebujê na to jeszcze trochê czasu... A wiêc kilka spostrze¿eñ, które nasunê³y mi siê w trakcie s³uchania albumu. Dwóch pierwszych kompozycji tak¿e nie bêdê omawia³, bo zrobi³em to poprzednim razem i nic siê nie zmieni³o.
Wither to bardzo zgrabna ballada. Za pierwszym razem trochê mi nie podesz³a, ale teraz ju¿ j± akceptujê i s³ucham z du¿± przyjemno¶ci±. Urokliwie brzmi to wyciszenie w 3:44, po którym genialnie wchodzi solówka Petrucciego – jedna z wielu przepiêknych na tym albumie.
The Shattered Fortress zaczyna siê znakomitym, energetycznym riffem, który po kilku powtórzeniach genialnie wzbogacaj± klawisze – ¶wietny pocz±tek, po którym tak ok. 1:52 wchodzi równie znakomity, nowoczesny riff a la Dino Cezares, grany na siódmej strunie tak chêtnie u¿ywanej i rozpropagowanej przez nu i industrial metalowców. A potem pojawiaj± siê cytaty z poprzednich kr±¿ków, jak to zgrabnie i celnie uj±³ Blek, na zasadzie Ctr+C – Ctr+V. Pocz±tkowo stanowi³o to dla mnie pewien zgrzyt, bo brzmia³o jak swego rodzaju teaser, teraz teraz odbieram to na zasadzie swoistego medley, tak chêtnie granego przez Dreamów w trakcie koncertów. Generalnie kompozycja stanowi genialne podsumowanie i zakoñczenie piêcioczê¶ciowej (dwunastostopniowej) AA-suity.
The Best of Times to ¶wietna kompozycja, której temat bardzo zwiewnie i zmys³owo wprowadza fortepian, potem smyki w tle, skrzypce, gitara akustyczna... piêkny i wzruszaj±cy wstêp. Kompozycja jest z tych spokojniejszych w twórczo¶ci Teatru, podnios³a w nastroju, znakomicie zaaran¿owana z zapadaj±c± w pamiêæ melodyk±. Ok. 7:17 znowu genialne wyciszenie. A koñczy kompozycjê jedna z najpiêkniejszych na p³ycie partii solowych Petrucciego, zagrana w duchu Ritchie Blackmore’a i Yngwie Malmsteena oraz odrobinê Michaela Schenkera. Zamykaj±ca
The Count of Tuscany jest kompozycj± zbudowan± nietypowo, trochê w stylu kompozycji otwieraj±cej poprzedni album, a mianowicie zakrêcona czê¶æ prog-jazz-metalowa, która w wielu kompozycjach stanowi³a jej quasi-improwizowan± czê¶æ ¶rodkow±, tutaj po krótkim wprowadzeniu, grana jest w³a¶ciwie na pocz±tku, a wprowadzeniem do niej (ok. 2:19) jest motyw wyra¼nie stylizowany na szalon± i nietuzinkow± muzê Steve Vai’a. Ok. 3:57 pojawia siê riff bêd±cy uk³onem w stronê nie¶miertelnego
Antisocial francuskiego Trust, dekadê pó¼niej scoverowanego przez Anthrax. Generalnie nie wiem sk±d to narzekanie na pierwsz± czê¶æ
The Count of Tuscany, która ¶wietnie siê rozkrêca i nakrêca, po której nastêpuje to genialne zwolnienie i wyciszenie, bêd±ce jakby wstêpem do ostatniej czê¶ci kompozycji, bêd±cej swoist± cod± kompozycji, ca³ego albumu oraz pewnego etapu w twórczo¶ci formacji. Bardzo dobry album. Polecam.
Co do coveru Rainbow, w tej materii mam identycznie zdanie z Callahanem.