Pyzdry z biblioteki (kogos tam bibliotekarki denerwowaly... mnie stan zasobow na polkach - ale Zajdel jest, wiec bardzo narzekac sie nie da...). Wczoraj przegryzlam sobie jezyk do krwi - o ironio! - pod Wojewodzkim Szpitalem Specjalistycznym (w Olsztynie, bo sie sklada, ze wlasnie na polnocy jestem), wniosek: nie mielic jezorem, jak sie zuje gume i skacze po chodniku.
A poza tym generalnie nie mam dostepu do sieci, ani do komputera w ogole. I mama kaze mi myc okna.
Do litanii zazalen dopisuje tez, ze w bibliotece jest tylko iExploder i zakaz instalowania czegokolwiek innego (wlasnie zlamalam), na szczescie jest tez putty, ktorego nikt nie kaze wyrzucic. Prawie moge sie cieszyc.