Ja tylko mam nadzieję, że jak Peter już nacieszy się rodziną i pracą informatyka, to zajrzy do jakiegoś zaprzyjaźnionego studia i nagra materiał na jakiś Peter Lindgren Project. I wtedy się okaże jaką to chałę pokazał Mikaelowi
Byłby to idealny scenariusz rodem z ery progrocka, kiedy to grupy obrastały w legendę, rozpadały się, łączyły w supergrupy, każdy z muzyków tworzył jakieś własne side-projecty, potem grupa powracała w starym składzie i znów wgniatała wszystkich ze zdwojoną siłą
Przypominają się historie choćby Yes, King Crimson, Genesis i innych. Z Yesów odszedł przecież współzałożyciel i wokalista (na szczęście na czas jednego albumu) - Jon Anderson. Stworzył solowy projekt, grał z Vangelisem i wrócił do zespołu. W momencie największych triumfów Yes, odszedł z zespołu doskonały bębniarz Bill Bruford, który od tamtej pory działa w King Crimson. I wszystko jakoś dobrze się potoczyło
(Jedynym stałym członkiem zespołu jest basista Chris Squire
)