A tak zatrzymuj±c siê na chwilê przy tych zgrzytach. Jeste¶ naprawdê cz³owiekiem czystego rozumu, który nie uznaje duchów, telepatii, uzdrowieñ, szóstych zmys³ów, i czego by tam jeszcze nie wymy¶liæ? Podkre¶lam, ¿e to pytanie, a nie co¶ w stylu JAK MO¯NA NIE LUBIÆ BOTWINKI?!
Hmm, no tak, raczej tak. To znaczy przerobi³em trochê ró¿nych opcji i ¿adna nie by³a w stanie mnie do siebie przekonaæ szczerze nawet na chwilê. Nie wierzê w ¿adne duchy, dobre energie i tym podobne, z drugiej strony bawi mnie to, ¿e ci±gle zauwa¿am u siebie jakie¶ pozosta³o¶ci zabobonów, które siê bior± st±d, ¿e wszyscy je przyjmuj± za co¶ oczywistego. Lubiê mieæ rzeczy wyt³umaczone, uzasadnione w racjonalny sposób (lubiê wiedzieæ dlaczego co¶ dzia³a w dany sposób i dlaczego trzeba przestrzegaæ jakiej¶ zasady, inaczej czasami trudno mnie przekonaæ). Jestem jednak przekonany, ¿e mnóstwa rzeczy nie wiemy i nie rozumiemy, trochê jak z t± telepati± - nie wierzê w co¶, co siê tak dok³adnie nazywa, ale jednak ludzki mózg jest tak tajemniczym narzêdziem, ¿e naprawdê pewne rzeczy trudno jest wykluczyæ, wiêc kto wie, czy za sto lat nie dowiemy siê czego¶ zaskakuj±cego? Fascynuj± mnie podejrzane zbiegi okoliczno¶ci, ale jestem pierwszym, który zrzuci co¶ na przypadkowe zbie¿no¶ci, ni¿ na dzia³anie nadprzyrodzonych si³ (nie ma czego¶ takiego). Wiêc tak, my¶lê, ¿e wszystko da siê wyt³umaczyæ w racjonalny sposób, tylko do pewnych rzeczy brak nam wiedzy i narzêdzi, a niektóre s± i byæ mo¿e bêd± poza granicami naszego poznania. I na koniec - to co tu piszê wydaje mi siê do znudzenia zwyczajne i oczywiste i pewnie w³a¶nie z tego wynika moje niepomierne zdziwienie, kiedy na przyk³ad widzê t³um ludzi id±cy w procesji z okazji bo¿ego cia³a. No niby wiem jak to u nich tam wszystko dzia³a i wygl±da, niby rozumiem, ¿e religia to to i tamto, ¿e tak a nie inaczej ludzie rzeczy widz± i w ogóle... ale kiedy tak na to patrzê ze swojej perspektywy, to jest mimo wszystko taki zonk i
eee... ej, ale serio?Natomiast nie s±dzisz, ¿e fa³sz i hipokryzja stoj± w ca³kowitej opozycji do prawdy? Czy w takim razie nienawi¶ci i pogardy dla k³amstwa nie budzi w³a¶nie pragnienie prawdy? A je¶li potrafi ono budziæ silne emocje, to czy nie jest to przejaw istnienia jakiej¶, nawet je¶li tak jak powiedzia³e¶ maleñkiej, ale jednak ¿ywej i wyra¼nej, idei?
Je¶li to odnie¶æ do kwestii ateizmu, to wydaje mi siê, ¿e koniec koñców to to jest trochê jednak sofistyka. Na zasadzie "atei¶ci te¿ wierz±, tylko w to, ¿e boga nie ma, a nie ¿e jest". Dla mnie to stwierdzenie jest bzdur±. Na tej zasadzie mo¿na namno¿yæ nieskoñczono¶æ nieistniej±cych bytów, to siê mija z wszelk± logik± i zdrowym rozs±dkiem.
Je¶li chodzi ogólnie o ideê, to je¶li chodzi o mnie osobi¶cie, to ja przynajmniej po czê¶ci wiem, co dla mnie siê na takie trzymaj±ce-przy-¿yciu idee sk³ada (i w dodatku nie jestem zadowolony przynajmniej z czê¶ci, co pewnie stoi mi skutecznie na drodze do szczê¶cia, ale nie o tym rozmawiamy), wiêc moja sugestia o braku takiej idei nie bardzo siê odnosi³a do mnie. Aczkolwiek ju¿ wcze¶niej pisa³em, ¿e nabra³em co do takiego braku w±tpliwo¶ci.
Swoj± drog± pisa³em dzi¶ pracê o "Melancholii" Triera i tak sobie my¶lê, ¿e taki Melancholik (bli¿ej filmowej melancholiczce do depresji, ale to trzeba obejrzeæ film) w sumie nie¼le oddaje koncepcjê braku idei. Gardzi ¿yciem i nie jest zdolny do jego afirmacji pod ¿adnym wzglêdem, a z drugiej strony nie chce umrzeæ. Tak siê zastanawiam, ile razy w ¿yciu zbli¿amy siê do takiego stanu i ile razy wychodzimy z niego w³a¶nie dlatego, ¿e nasze idee ka¿± nam ruszyæ ty³ek i i¶æ naprzód. Justine czego¶ takiego nie ma, j± melancholia ostatecznie niszczy, choæ ona sama ¿yje dalej...