To by³o tak...
Pewnego jesiennego szkolnego dnia stwierdzi³em, ¿e po dwóch latach s³uchania zespo³u o wdziecznej nazwie Metallica
(nie wiem czy znacie heh) musi co¶ byæ na ¶wiecie jeszcze do pos³uchania. No i rzek³em kole¿ance, znajduj±cej siê po¶ród braci raczej mrocznej, aczkolwiek w miarê tolerancyjnej :p, ¿e pos³ucha³bym czego¶ nowego. Nastêpnego dnia otrzyma³em to co otrzymaæ mia³em: Dwie-lewe-rence i Still Life. No có¿, minê³a godzina 16 i znalaz³em siê w domu... Opu¶ci³em rolety jak to zwyk³em robiæ przy odrabianiu lekcji... i wrzuci³em do odtwarzacza Deliverence... I jako, ¿e metal koñczy³ siê dla mnie na Metallice
to... Wreatha siê przestraszy³em heh, o Deliverence nie wspominaj±c... ale nadszed³ i moment prawego s±du i na odtwarzaczu pojawi³a siê wdziêczna cyferka "3"... to by³o to... nie jestem w stanie do koñca opisaæ uczuæ które mn± targa³y podczas s³uchania tego... potem prze¶liczny for absent friends
........ i znowu siê przestraszy³em
Wiêc wrzuci³em Still Life... mmm... wstêp do The Moor... d³ugi i jaki¶ taki dziwny...tak my¶la³em... i wszed³ wreszcie prze¶liczny akustyk... hipnotyzuj±ca przepiêkna melodia, nieokie³znany do koñca dramatyzm z niej p³yn±cy... po prostu siê rozpuszcza³em... i wtedy nadesz³o...
Tak, tak... ten evil trashowy riff hehe... przestraszy³em siê wokalu heh :p... s³ucha³em i nie mog³em ogarn±æ tej muzyki... klimat po prostu tak obficie s±czy³ siê z g³o¶ników, ¿e prawie w nim p³ywa³em
... a i ciemno¶æ od tego momentu wydawa³a siê jako¶ dziwnie przyjazna
...i tak ju¿ zosta³o hehe...