Masster mam nadziejê, ¿e recenzjê z Mystic Art podrzucisz na Forum?
pewnie,nie widze zadnego problemu tak szybko jak to bedzie mozliwe postram sie ja tu wrzucic
jak nie on to ja
Super!!!
Pisz±c natomiast w jednym z poprzednich postów o recenzji GR autorstwa Mariusza Hermy, ¿e jest przychylna, zamieszczam na forum (do przestudiowania) wszystkie (do których uda³o mi siê dotrzeæ) recenzje poprzednich p³yt Opeth, które zosta³y zamieszczone w poprzedniczce „Teraz Rocka” tj. „Tylko Rock” (dla niezorientowanych podajê, ¿e miesiêcznik zmieni³ nazwê z powodu braku consensusu pomiêdzy redakcj± a wydawc±). Zdarza³o siê, poza Natali± Æwik, ¿e wypisywano tam czasami pewne banialuki... ale oceñcie sami.
Orchid:"Opeth zrzesza takich bardziej bojowych Szwedów. Ich muzyka kroczy zdecydowanie do przodu z wyj±tkiem fragmentów balladowych, kiedy to przysiada na przydro¿nym kamieniu.
Orchid, debiut szwedzkiego kwartetu przynosi przyzwoicie sporz±dzon± mieszankê metalu poprzedniej dekady (ironowanie) i death metalu. Klasyczna czaszka materializuje siê w postaci growluj±cego wokalisty, którego staæ jednak równie¿ na czyste ¶piewanie. Bohaterstwo melodii niejednego mo¿e przekonaæ do tego materia³u." (is, ocena: 3/5, TR 6/1996)
Morningrise:"S³ysz±c, ¿e muzycy Opeth okre¶laj± swoj± muzykê mianem „metalu symfonicznego", spodziewa³am siê rozwlek³ych, monumentalnych partii syntezatora. Jednak podobny instrument w ogóle nie pojawia siê na
Morningrise. Tymczasem okre¶lenie „symfoniczny" okazuje siê wyj±tkowo trafne i (wreszcie!) prawid³owo w stosunku do metalu u¿yte. Nie chodzi tu bowiem o przeniesienie, za pomoc± prymitywnych urz±dzeñ brzmieñ orkiestrowych, ale o rozbudowane, wielowarstwowe kompozycje z pewnymi nawi±zaniami do muzyki klasycznej.
Morningrise zawiera muzykê bardzo przemy¶lan±. Zró¿nicowane stylowo utwory s± tutaj niczym gitarowa szko³a, gdy¿ ten w³a¶nie instrument dominuje na p³ycie, demonstruj±c oryginalne zagrania. Gitara elektryczna swobodnie zamienia siê miejscem z akustyczn± (s³ychaæ godne szacunku umiejêtno¶ci warsztatowe), a czasami wystêpuje z ni± jednocze¶nie. Wiele zaskakuj±cych d¼wiêków i rozwi±zañ melodycznych ci±gle s³yszê we w³asnej g³owie. Wokalista potrafi zarazem zaryczeæ tak, ¿e niejeden death-maniak pokiwa g³ow± z aprobat±, i za¶piewaæ d¼wiêczne, melodyjne nuty. Muzyka wymyka siê klasyfikacjom nie tylko dlatego, ¿e jest mikstur± wielu stylów (od najostrzejszych po gothic), ale poniewa¿ jest prób± czego¶ nowego, jest odkryciem nowej ¶cie¿ki w metalu. Debiut Opeth (
autorka recenzji przyzna³a siê w jednym z kolejnych numerów TR, ¿e siê pomyli³a s±dz±c, i¿ Morningrise jest p³yt± debiutanck±) sk³ania mnie do bardziej optymistycznego patrzenia w przysz³o¶æ tej muzyki, gdy¿ tak inteligentnych pomys³ów nie s³ysza³o siê ostatnio wiele. Ale powinni¶cie sami siê o tym przekonaæ, wnikliwie i uwa¿nie s³uchaj±c
Morningrise, które od dzi¶ stawia mnie niemal w pierwszym rzêdzie fanów Opeth." (Natalia Æwik, ocena: 4/5, TR 6/1997)
My Arms Your Hearse:"Opeth to zespól, któremu nale¿y siê szczególna uwaga, a tej - z niewiadomych przyczyn - niewiele mu siê po¶wiêca... Trzeba co prawda przyznaæ, ¿e o ile w pocz±tkach kariery Opeth proponowa³ brzmienie wyj±tkowo oryginalne, o tyle dzisiaj istnieje ju¿ ca³a scena metalu symfonicznego. Ale nikomu nie uda³o siê jeszcze podrobiæ brzmienia grupy, czemu siê nie dziwiæ. Na przyk³ad blackmetalowe
When poprzetykane jest przepiêknymi balladowymi akordami. I nie ma w tym ani przez moment pustego sentymentalizmu: to raczej poziom Metalliki. Tak samo wyciszone, urzekaj±ce jest
Madrigal. Swoista „pinkfloydowa zaduma" ³±czy siê z balladowym brzmieniem niczym z
Master of Puppets. Dalej mamy
The Amen Corner - chyba jeden z najlepszych utworów Opeth. Na pierwszy plan wysuwa siê tu melodia - zawsze niebanalna i zmienna. Bo nie jest to po prostu smutek czy strach, ale specyficzny, opethowy duch spokoju i tajemnicy. Ró¿norodno¶æ, niepowtarzalno¶æ i jakie¶ nieokre¶lone piêkno - oto w³a¶nie kwintesencja stylu tej grupy. W
Credence jest za¶ to co¶ z
Wildhoney Tiamatu – magia spokoju i jakie¶ b³ogie rozleniwienie. Potem jeszcze „deszczowe" w klimacie
Karma; nawet te mocniejsze, blackowe echa fascynuj±. Czuje siê tutaj inteligencjê twórców w rozwi±zaniach melodycznych. A w
Epilogue pojawiaj± siê niemal bluesowe organy! Muzyka Opeth jest jak czarodziejska mapa, za pomoc± której mo¿na wêdrowaæ niezliczone kilometry przez krainê emocji. I wci±¿ nie mogê poj±æ, dlaczego jest to tak niedoceniony zespó³..." (Natalia Æwik, ocena: 3,5/5, TR 5/1999)
Blackwater Park:"Szwedzki Opeth doczeka³ siê nowej p³yty. Która, tak jak ostatnia, nie zachwyca... Pope³niono tu te same b³êdy, co poprzednio. Nie mam nic przeciwko zmianom dynamicznym, ³amaniu nastrojów, ró¿norodno¶ci... Wrêcz przeciwnie; takie zabiegi uatrakcyjniaj±, urozmaicaj±, i o¿ywiaj± p³ytê. Ale... wszystko ma swoje granice. A przechodzenie w mgnieniu oka ze skrajno¶ci w skrajno¶æ to lekka przesada. Na
Blackwater Park wygl±da to tak: dynamiczne, zajad³e riffowanie gitar, growlingowy ¶piew, wszyscy grzej± tak, ¿e a¿ iskry siê sypi±, i nagle, jak rêk± odj±³, wszystko siê za³amuje i s³uchamy delikatnego i melodyjnego ¶piewu na tle subtelnej gitary akustycznej. Niebawem gruch! Znowu wszyscy czaduj± na najwy¿szych obrotach. To tak, jakby chcia³o siê zamkn±æ psa z kotem w jednej klatce i liczyæ na mi³o¶æ od pierwszego wejrzenia... Mo¿na tu jednak trafiæ na utwór od pocz±tku do koñca utrzymany w jednym klimacie i - co ciekawe – niezwykle udany. Mowa o opartym w du¿ej mierze na brzmieniach gitary akustycznej
Harvest. W tej kompozycji równie¿ nie brak kontrastów: zestawienie zintensyfikowanej rytmiki z rozwlek³±, acz melodyjn± parti± wokaln±, mo¿e jednak zaintrygowaæ. Na urokliwe melodie natrafiamy te¿ w ¶rodkowej czê¶ci
The Lepper Affinity, a tak¿e w
The Drapery Falls. W tym drugim przypadku jakby odzywaj± siê echa Porcupine Tree, co dziwiæ nie powinno, skoro produkcj± tej p³yty zaj±³ siê Steven Wilson. S± na
Blackwater Park bardzo mi³e chwile, ale album jako ca³o¶æ nie jest zbyt przekonuj±cy." (Marcin Gajewski, ocena: 3/5, TR 4/2001)