W³a¶nie wsta³em po dwóch nieprzespanych nocach i je¶li nie macie nic przeciwko, to skrobne kilka s³ów na temat koncertu.
Na wstêpie muszê siê poskar¿yæ na administratorów domeny opeth.com, którzy zapomnieli dopisaæ "SOLD OUT" do berliñskiej daty, przez co kilkadziesi±t osób mog³o sobie pomarzyæ o wej¶ciu do Columbii (w tym moi znajomi z Poznania), po tym jak okaza³o siê, ¿e w klubowej kasie biletów ju¿ nie ma. Co do samego wystêpu, to by³ absolutnie genialny i fantastyczny, na dodatek nie s±dzi³em, ¿e niemiecka publika tak szaleñczo zareaguje na muzykê Opeth (co by nie powiedzieæ na specyfikê tamtejszej widowni, wczoraj mnie zaskoczyli...).
Równo o 20.30 na scenie zameldowali siê Norwedzy z Extol'a, którzy zagrali kawa³ki z ostatnich 3 p³yt. Mo¿na zauwa¿yæ , ¿e ch³opaki maj± du¿y potencja³ i mimo tego, ¿e koncert trwa³ ok. 30 minut to wypadli bardzo pozytywnie, co widaæ by³o w reakcji oczekuj±cych na gwiazdê wieczoru.
Tu¿ przed 21.30 zaczê³o siê istne pandemonium po tym, jak Mike i za³oga wyszli na deski. Zaczêli od "The Baying of the Hounds", który zabrzmia³ nieco inaczej ni¿ na p³ycie...ma³e problemy z selektywno¶ci± , ale i tak pe³na euforia na sali. Przy drugim "When" wszyscy zapomnieli o k³opotach z brzmieniem, ten track na ¿ywo po prostu zabija, na dodatek zagrali go z zabójcz± precyzj±- po prostu cudo ! Dalej standardowy ju¿ "Deliverance", a nastêpnie dla filtracji dwa kawa³ki z Damnation, czyli "In My Time of Need" oraz "To Rid the Disease"- chwila refleksji i oddechu dla zgromadzonych. Nastêpny w kolejce to utwór, bez którego nie mo¿na sobie wyobra¼iæ ich gigu, czyli "The Drapery Falls".
Zaraz potem, bez chwili wytchnienia reprezentant GR- TGC, jedyny w ca³ej setli¶cie, który moim skromnym zdaniem wypad³ do¶æ blado (tak, jestem uprzedzony do TGC
i nie zmieni³a tego ciekawa aran¿acja wokalna (Mike wydawa³ d¼wiêki zbli¿one do diab³a (???).
Wszystko co dzia³o siê potem, wynagrodzi³o mi w pe³ni ten niedosyt. Jedyny przedstawiciel SL (jaka szkoda....) - "Face of Melinda", utwór wybitny, maj±cy w sobie jak±¶ magiê, wprowadzi³ zebranych w stan duchowej ekstazy, która zamieni³a siê w totalne opêtanie, gdy Mike zapowiedzia³ ostatni utwór- "Blackwater Park". Przyznam siê szczerze, ¿e szczêka opad³a mi do samej ziemi, wykonanie BWP na ¿ywo po prostu zabija, nie wiem czy nie jest lepsze ni¿ na albumie...przeszywaj±ce, tn±ce jak brzytwa riffy i ten klimat unosz±cego siê zniszczenia...mniam! Na bis oczywi¶cie Demon, czyli kolejna ze sztandarowych pozycji Opeth, wszyscy na deskach....!!!
Ogólnie koncert by³ wy¶mienity (byli na scenie 2h), na uwagê zas³uguje doskona³y kontakt Mike'a z publiczno¶ci± (kto¶ porusza³ ju¿ t± kwestiê na forum, jak dobrze pamiêtam), widaæ, ¿e z kolejn± tras± nabiera pewno¶ci, w lu¼ny sposób potrafi ¿artowaæ z fanami. A propos, kilkakrotnie ¿ali³ siê, ¿e jest tego wieczoru chory i w ogólê czuje siê staro (dobre sobie hehe), na szczê¶cie koncert ca³kowicie temu zaprzeczy³. Co wiêcej, humor mu dopisywa³, podczas jednej z przerw zacz±³ pobrzd±kiwaæ jaki¶ motyw Tom'a Pettiego (!!), po czym stwierdzi³, ¿e do koñca koncertu bêd± graæ wy³±cznie jego repertuar
Odno¶nie tymczasowego perkmana, muszê przyznaæ, ¿e Axenrot wypad³ bardzo przyzwoicie, choæ w pewnych fragmentach (np. koñcówka Deliverance) brakowa³o mi tego b³ysku Lopeza...
Reasumuj±c, by³ to mój 4 koncert Opeth i chyba najlepszy z wszystkich. Z niecierpliwo¶ci± czekam na grudniowe wystêpy i miejmy nadziejê zmienion± setlistê
P.S. Pozdrowienia dla Krisa za szybki transport z Berlina do Poznania, oraz dla Quazi'ego (widzimy siê w Wiedniu)
P.S. #2 Fotki i zapis video "Face of Melinda" (w kiepskiej roz., ale zawsze co¶) bêd± lada dzieñ.