Jako¶æ>ilo¶æ jako¶æ>poziom skomplikowania.
Heh, no ale nie definiujesz tu
jako¶ci umówmy siê. Na przyk³ad wolê kiepsko wyprodukowane, surowe
Morningrise ni¿ ociekaj±c± produkcyjnym z³otem Czarodziejkê
Graj± chyba stare kawa³ki na koncertach. Po prostu jego nazwisko nigdy nie sta³o siê tak no¶ne jak nazwisko Wilsona. Muzyka bardziej niszowa a Stefan jeszcze gra³ w innych projektach i miksowa³ trochê p³yt wiêc si³± rzeczy zaistnia³ w ¶wiadomo¶ci masy ludzi. W³a¶ciwie wiêkszo¶æ recenzji PT zaczyna siê od zdañ w których pada jego nazwisko.
Akferfeldt trudniej wymówiæ ni¿ Wilson?
To w sumie nie do koñca ¿art, takie rzeczy maj± z perspektywy marketingu niema³e znaczenie
Masz racjê w du¿ej mierze, aczkolwiek ja mam prze¶wiadczenie, ¿e najpierw by³o "Wilson, lider PT" a dopiero potem "PT, ten zespó³ gdzie gra³ Wilson". Je¶li teraz pisz± o PT jako dawnym zespole Wilsona, to dlatego, ¿e solowo zrobi³ ju¿ wiêksze pieni±dze, ale on tê karierê wybudowa³ na fundamencie osi±gniêæ PT przede wszystkim.
To The Bone to raczej prog pop. Fajna p³yta ale z rockiem progresywnym nie ma nic wspólnego. GFD i Raven to by³o mocne zerwanie ze stylistyk± PT. Tylko HCE naprawdê przypomina Porków.
To jest nadal gitarowe granie z modulacjami, polimetriami i innymi patentami charakterystycznymi dla, nazwijmy to, neo-prog-rocka - czyli tego, który wzi±³ osi±gniêcia progowych zespo³ów lat 70. i po³±czy³ je z wspó³czesnym brzmieniem, elementami przekazu rockowej alternatywy i mo¿e metalowym zaciêciem tu i ówdzie, bo granice miêdzy rockiem i metalem bardzo siê zatar³y. Wszystkie albumy wydane pod nazwiskiem SW dla mnie pod to podpadaj±, bez wzglêdu na to, czy poprzeplata te numery solówkami na saksie czy chwytliwym refrenem pod nó¿kê.
Bo ju¿ nie ma co wymy¶laæ. Ju¿ wszystko by³o. Orkiestra, elektronika, ambient etc. Ja uwa¿am ¿e o progresywno¶ci decyduje przede wszystkim koncepcyjno¶æ albumu i zrywanie z formu³± piosenki jako konstrukcji zwr-ref.
Tak i nie. Wszystko ju¿ by³o, a jednak niektórym udaje siê wybiæ na oryginalno¶æ. Vennart. Leprous. Karnivool. To s± dla mnie trzy przyk³ady co do których nie sposób znale¼æ bliskich odpowiedników. O dziwo Opeth te¿, ten stary z oczywistych wzglêdów, a ten nowy to ju¿ g³ównie si³± rozpêdu, ale wci±¿ ma w sobie co¶ oryginalnego. Ihsahn te¿ by siê za³apa³ (chocia¿ dwa ostatnie albumy to ju¿ w sumie pocz±tki zjadania w³asnego ogona). Mars Volta (zobaczymy z czym wróc±). Tool? W ograniczonym stopniu, ale jednak s± na tyle rozpoznawalni, ¿e stworzyli niemal w³asny podgatunek, skoro mówi siê o "graniu jak Tool". S±dzê, ¿e w pewnym sensie da siê jeszcze wymy¶laæ co¶, co nie brzmi jak mielenie wszystkiego tego, co ju¿ by³o. I nic w tym dziwnego, ¿e tych rzeczy jest ma³o.
A DT nie umiem s³uchaæ. Czujê siê jakbym s³ucha³ trudnych æwiczeñ na gitarze. Wszystko musi mieæ swój umiar.
No to jest taka sa³ata niestety, ale mieli swoje momenty kiedy¶.