To ja jako, ¿e siê przejecha³em na koncert mogê zdaæ ma³± relacjê. Ulver zacz±³ punktualnie, na pocz±tku w oczy mnie trochê razi³ ba³agan na scenie. Ten kto widzia³ poprzednie koncerty Ulvera wie, ¿e ta ca³a gromada ludzi by³a na koncertach porozstawiana po scenie z odpowiednim zamys³em. Towarzyszy³y im wtedy jakie¶ kolorowe ¶wiat³a, bannery itp - wszystko by³o na wysokim poziomie. W Gdañsku... no có¿... pl±tanina kabli, dooko³a wzmacniacze, sto³y z komputerami - jako¶ tak niedbale. Zaczêli z grubej rury - przearan¿owany Dressed in Black z p³yty Blood Inside. Rozwija³ siê powoli, g³os Garma brzmia³ nad wyraz dobrze (mia³ w uszach ods³uch s³uchawkowy - odrobi³ pracê domow± z fa³szów
), perkusja potê¿nie, bas gruchota³ kosteczki s³uchowe. Wizualizacje - wcze¶niej stanowi±ce nieod³±czny element show - wydawa³y siê byæ teraz trochê na doczepkê. Pociête fragmenty Odysei Kosmicznej Kubricka robi³y jednak dobry klimat, bo publika oczekiwa³a czego¶ lepszego, czego¶ wiêcej. Numer zakoñczy³ siê z wielk± pomp± i przysz³a kolej na Norwegian Gothic, który tak¿e ca³kiem nie¼le zabrzmia³. Potem koncert zboczy³ w inne rejony. Muzycy przez resztê koncertu grali jakie¶ niedbale zaaran¿owane improwizacje, które mo¿e s± skrawkami z jakiego¶ ich jeszcze niezapowiedzianego dzie³a. Elementy dyskotekowe przeplata³y siê z czym¶ pokroju Archive, czy psychodelii i kraut rocka. Na wcze¶niej wspomniane wizualizacje ma³o kto zwraca³ ju¿ uwagê. Calineczka w klasycznej animacji by³a wyborna, ale ni przypi±³ ni przy³ata³ nie pasowa³a do tego co by³o na scenie. Nowhere Catastrophe przywróci³o trochê wiary w Ulvera. Po dobrej i dopracowanej kompozycji znów nast±pi³ zwrot w kierunku psychodeliczno/ambientowych plam, bardzo na odwal siê i bez ¿adnego celu. Garm co i raz chodz±c po scenie rozmawia³ w trakcie tych jammów z muzykami, jakby dawa³ im wskazówki co bêdzie potem. Kto nie by³ niech nie ¿a³uje.