Mo¿ecie tu umieszczaæ swoje prace plastyczne, wiersze, opowiadania....
wiêc jak komu¶ siê baaaaardzooo nudzi, to zamieszczam dwa bardzo krótkie opowiadanka
KATEDRA SAMOBÓJCÓW
- Dzieñ dobry, proszê ksiêdza. Bêdê mówi³ normalnie, bo formu³ki spowiedzi to zapomnia³em jaki¶ czas temu.
- Na wieki wieków synu. A czemu¿ to nie pamiêtasz formu³y tej. Przecie¿ spowied¼ jest to podstawa ¿ycia ka¿dego chrze¶cijanina.
- Nie by³em u spowiedzi jakie¶ 10 lat mo¿e. I w sumie to od tamtej pory to nie jestem wierz±cy zbytnio.
- Wiêc po co tu przychodzisz? Czy chcesz znowu kroczyæ ¶cie¿k± wiary? Bo rozumiem, ¿e kiedy¶ by³e¶ wierz±cy.
- Kiedy¶ by³em, dawne dzieje. I nie przyszed³em tu, aby siê nawróciæ. Po prostu muszê zrzuciæ z siebie ciê¿ar mojego ¿ycia przy jego koñcu, a nie mam z kim szczerze porozmawiaæ.
- Przy koñcu ¿ycia? Przecie¿ jeszcze m³ody jeste¶. Czy¿by¶ by³ chory?
- Nie. Chyba, ¿e psychicznie.
- Czemu ta ironia w twym g³osie? I czemu kres ¿ycia je¶li jeste¶ zdrowy?
- Poniewa¿ gdy st±d wyjdê mam zamiar przy³o¿yæ sobie do skroni zimn± lufê i nacisn±æ spust.
- To przecie¿ grzech ¶miertelny synu!!!
- Dos³ownie proszê ksiêdza. Dos³ownie.
- Ale..
- Moje ¿ycie nie ma sensu i uwa¿am, ¿e nie ma po co tego d³u¿ej ci±gn±æ. Czas zrobiæ miejsce dla nastêpnego frajera na tym padole. Ja mam ju¿ dosyæ.
- Czemu mówisz takie rzeczy?! Sens jest w Bogu, w zbawieniu, a ty chcesz zaprzepa¶ciæ t± szansê?
- He Bóg opu¶ci³ mnie dawno temu, poza tym jestem blu¼nierc± i poniek±d ¶wiêtokradc± nie wspominaj±c, ¿e cholernym grzesznikiem. Wiêc zbawienie to mam i tak z g³owy.
- Nie mo¿esz tak mówiæ zawsze istnieje odkupienie. Albowiem Pan bardziej siê cieszy z jednego nawróconego grzesznika ni¿ ze stu wiernych.
- I to te¿ jest ta cholerna sprawiedliwo¶æ. W sumie to nie ma jej na ziemi to czemu Bóg mia³by byæ sprawiedliwy?
Gdy wieczorem wszed³em do ko¶cio³a panowa³ tam pó³mrok roz¶wietlany jedynie gdzieniegdzie przez lampy w kszta³cie ¶wiec. ¦wiat ogarnê³a ju¿ ciemno¶æ. Na witra¿ach majaczy³y mi straszne kszta³ty, lecz przecie¿ w tym mroku nie mog³em ich dostrzec. Dlaczego zdecydowa³em siê przyj¶æ do ko¶cio³a, ja cz³owiek, który nie by³ w takim miejscu od lat? Poniewa¿ planowa³em siê zabiæ, ale przed ¶mierci± chcia³em z kim¶ porozmawiaæ a ksi±dz w konfesjonale wyda³ mi siê odpowiedni± osob±. Niestety przy konfesjonale kto¶ ju¿ klêcza³. Postanowi³em zaczekaæ, ¶mieræ mi przecie¿ nie ucieknie. Nagle spowiadaj±cy siê cz³owiek poderwa³ siê z klêczek i wybieg³ z ko¶cio³a. Ksi±dz krzykn±³ za nim „Nie rób tego!”. Potem us³ysza³em strza³. Namaca³em w kieszeni zimn± stal rewolweru i uklêkn±³em przy konfesjonale.
- Dzieñ dobry, proszê ksiêdza. Bêdê mówi³ normalnie, bo formu³ki spowiedzi to zapomnia³em jaki¶ czas temu.
…
¯EBRAK DUSZY
Wichura
okropny wicher dmie
chwytamy siê z³udzeñ aby nie daæ siê zwiaæ
czasem kto¶ w pêdzie przelatuje obok nas
mo¿emy spróbowaæ
chwyciæ go za d³oñ
ryzykuj±c siebie
ryzykuj±c gram pewno¶ci i nienaruszalno¶ci
czy starczy nam si³y?
a je¶li ten kto¶ odrzuci wyci±gniêt± d³oñ?
spadniemy w otch³añ
i nie wiadomo czy inni zechc± chwyciæ nas
spadamy tak w muzyce ciszy
obok anielskich piór
lecz nie widz±c ich
zdradliwy wicher zawraca
miota nas i rzuca o tward± grañ
gdy ³ami± siê marzenia
lekarstwem jest podzieliæ
duszê sw±
i sprzedawaæ po kawa³eczku j±
tam gdzie wiatr przygna nas
lecz co je¶li cudowny lek wyczerpie siê?
a pustka zaboli,
bardziej od tysi±ca ran?
¯ebrak w³a¶ciwy
S³yszeli¶cie o ¿ebraku duszy? Ha! Pewnie nie, ma³o kto tak naprawdê co¶ o nim wie. Podobno sam nie ma duszy. Czy to ka¿dy z nas zak³adaj±c ¿e¶my ino biologicznymi czysto tworami? Mo¿e jednak mamy dusze, ka¿dy swoj±, wiêc wtedy pojawia siê pytanie jak on j± straci³. Ja nie wiem, nikt nie wie. Lecz co siê stanie je¿eli ¿ebrak przyjdzie dzi¶ do ciebie? S³ysza³em, ¿e przychodzi g³ównie do ludzi co¶ tworz±cych, amatorów i artystów, po¿era ich dusze. Nie ca³e, bo sk±d wtedy wziê³aby siê ta legenda. Bierze je po kawa³eczku. Sam jest najlepszym twórc±, k³amc±, gawêdziarzem. Ka¿demu co¶ daje, najczê¶ciej opowie¶æ. Lecz nie za darmo. W zamian ¿±da fragmentu twórczo¶ci danej osoby, co by to nie by³o rze¼ba, wiersz, ksi±¿ka, malunek. Jak wiadomo prawdziwy twórca wk³ada w dzie³o swoj± duszê, wiêc jej kawa³ki s± zawarte w tych przedmiotach. On siê nimi ¿ywi, poniewa¿ nie ma w³asnej duszy aby prze¿yæ musi po¿eraæ cudze. A autorom, którzy obdarzali przybysza swoimi dzie³ami zostaje pustka. Pustka, której nie mog± siê pozbyæ, nie mog± jej zape³niæ, czuj± siê jakby utracili fragment siebie, fragment duszy…
-Witaj nieznajomy. –Witaj, wiesz kim jestem? –Nie. –Przezwali mnie ¿ebrakiem, mimo, ¿e nic nie biorê za darmo. –S³ysza³em o tobie. –Tak, zwykle raczê ludzi piêknymi opowie¶ciami ale ja te¿ ju¿ jestem znudzony, wieki tu³aczki, wieki twórczo¶ci, wieki pustki. Wiesz, ¿e ona znika tylko wtedy gdy siê „po¿ywiê”? Wtedy dopiero czujê, ¿e ¿yjê, wasze sny, marzenia, urojenia daj± mi bezcenne chwile ¿ycia. Wiesz, ¿e w sumie to ja jestem martwy? Nie patrz tak na mnie, powinienem umrzeæ ju¿ ze 200 lat temu. Mam ju¿ tego do¶æ. 200 lat pó³-¶mierci wystarczy, ja chcê ¿yæ! Chcê czego¶ od ciebie, nie, nie, ja nie ¿ebrzê, nigdy nie wzi±³em niczego bez zap³aty. Ciebie nie bêdê zwodzi³ opowiastkami. Tobie powiem prawdê, opowiem ci moj± historiê, posêpn±, plugaw± i blu¼niercz± jakby to okre¶li³ jeden z ludzi, których odwiedzi³em podczas moich wêdrówek. Pewnego dnia straci³em duszê, a by³o to tak…
By³em nêdznym pomiotem, bêkartem wychowanym w dobrym domu, nic mi nie brakowa³o. Jednak czu³em ci±g³y niepokój. Czu³em, ¿e co¶ jest nie tak jak byæ powinno. By³em poet±, najgorszym chyba w historii ale poet±. By³em rze¼biarzem i malarzem, najgorszymi w historii ale.. Pisarzem te¿ by³em. Ima³em siê wszystkich sztuk, lecz nic mi nie wychodzi³o. Nie mog³em tego ¶cierpieæ, tego, ¿e jestem najgorszym twórc± jakiego zna wszech¶wiat. Chcia³em byæ mistrzem. Rozwi±zanie by³o jedno, wiêc pewnej deszczowej nocy znalaz³em siê o pó³nocy na rozstajach. Przyszed³ on, nie ¿aden w³ochaty obdartus z rogami ale elegancki pan w ¶rednim wieku z nienagannie przystrzy¿on± kozi± bródk±. Mimo wszechobecnego b³ota jego buty l¶ni³y niczym ¶wie¿o wypolerowane. Nawet mimo tego, ¿e ksiê¿yc skry³ siê za chmurami. B³yszcza³a te¿ ga³ka na jego lasce. I jego oczy… Tego nigdy nie zapomnê, bi³ z nich czerwony blask. Podpisa³em papier w³asn± krwi± i zosta³em mistrzem, jakie to by³o proste! Pe³ny natchnienia ci±gle tworzy³em i widzia³em, ¿e moje dzie³a s± dobre, ba najwspanialsze w historii! Trwa³o to jednak tylko tydzieñ, pó¼niej, co za g³upota! Pijany nadzia³em siê na sztych miecza w³asnej rze¼by. My¶la³em, ¿e umrê a jednak ocalili mnie, wyleczyli, jednak poczu³em jak przez ranê co¶ wycieka, co¶ niematerialnego. Po nastêpnym tygodniu nie mia³em ju¿ duszy. On upomnia³ siê o swoje, wyssa³ j± ze mnie i po¿ar³ tak jak teraz ja muszê robiæ z twórczo¶ci± innych, tylko czyim ja by³em tworem – Boga? Sta³em siê wiêc upiorem nawiedzaj±cym tworz±cych. Sta³em siê mistrzem bez duszy.
Teraz i ja znam ¿ebraka duszy, przyszed³ do mnie we ¶nie. On by³ szczery a ja w zamian odda³em mu wszystko, co chcia³. Zabra³ moje pomys³y, sny, marzenia. Zabra³ moj± duszê…