Mnie rowniez trudno jest wybrac najlepszy kawalek. Osobiscie uwazam, ze w ich muzyce (zwlaszcza na starszych albumach) licza sie przede wszystkim motywy i sposob ich laczenia w calosc. Od Still Life zaczyna sie (niesmialo) pisanie w tradycyjny sposob (intro, zwrotka, refren, solo itp) i powoli wypiera to co najbardziej mi sie w nich podobalo - to, ze trudno bylo odroznic gdzie sie konczy utwor a gdzie zaczyna nastepny. Wejscie do Advent, czy Nectar, czy riff za riffem na The Leper Affinity ze wymienie kilka. Mysle, ze kazdy ma swoje ulubione. Ale trzymajac sie tematu? Gdybym musial wybrac, to bylby to chyba sam Blackwater Park. Spojny i monumentalny, choc bez spiewu.