Mourner's Corner
Mourner's Corner => Chat => Topic started by: deluminathor on 2007-07-24, 20:49:34
-
Od jakiego¶ czasu zastanawia³em siê nad stworzeniem tego w±tku, gdy¿ wyda³o mi siê potrzebne miejsce, gdzie mo¿na wyraziæ swoje przemy¶lenia na ró¿ne tematy filozoficzne, psychologiczne, teologiczne i inne podobne. Oto wiêc jest /wraz z pierwszym wpisem/. Je¿eli taki w±tek istnieje ju¿ w otch³ani dawnych w±tków, proszê o korektê.
Przemy¶lenie dotycz±ce dyskusji w Ksiêdze skarg i za¿aleñ nt. ¿a³oby narodowej i kryteriów jej og³aszania:
Zastanawiam siê nieco dlaczego od ZAWSZE ¶mieræ tak bardzo dziwi ludzi, szokuje i przera¿a, podczas gdy jest to jedna z najbardziej oczywistych, 'codziennych', nieuchronnych rzeczy... Byæ mo¿e ludzie staraj± wytwarzaæ wokó³ siebie ¶wiat iluzji, w które wierz±, a które pozwalaj± im w miarê normalnie funkcjonowaæ w tym ¿yciu, na tym ¶wiecie, gdy¿ realne, pozbawione 'filtrów', spojrzenie okaza³oby siê zbyt okrutne. Czy¿by prawda by³a zaiste tak przera¿aj±ca? Byæ mo¿e faktycznie nie warto pielêgnowaæ w sobie strachu przed tym, co kiedy¶ _musi_ nadej¶æ... A mo¿e ludzie s± zbyt przywi±zani do materii i swoich cia³? [osobi¶cie jestem niemal pewny, ¿e istnieje co¶ poza cia³em - nie wskutek jakiej¶ religii, lecz osobistych odczuæ i do¶wiadczeñ] Czy to dobrze, czy ¼le?...
[rozwa¿ania spowodowane w niewielkim stopniu równie¿ przez lekturê bookletu do albumu The Apostasy naszych rodzimych grajków, gdzie obok tekstów utworów znajduj± siê fragmenty ¶wiatopogl±du Nergala]
-
My¶lê, ¿e dziwi, bo jest nieznana i niepewna. Nawet ludzie wierz±cy, mimo ¿e licz± na to lepsze zycie boj± siê, to co jest po drugiej stronie. Bo tak naprawdê nie wiemy. Bo nie ma nikogo, kto tam by³ i wróci³.
Poza tym, nie wszyscy boj± siê ¶mierci. Ludzie, którzy od d³u¿szego czasu zmagaj± siê z jak±¶ chorob±, czy ludzie starsi s± na ni± gotowi, a czasem czekaj± jak na wybawienie.
Nigdy nie obcowa³am ze ¶mierci±, a¿ do niedawna.
Kiedy zmar³ mi dziadek, 2 i pó³ roku temu to by³a to pierwsza ¶mieræ w mojej rodzinie, bardzo to prze¿y³am, ale wierzê, ¿e jest mu lepiej tam po drugiej stronie, w koñcu by³ dobrym cz³owiekiem. Na pocz±tku, kiedy przychodzi³am na cmentarz, to rozmawia³am z nim w my¶lach... A i do tej pory z rodzicami odwiedzamy jego grób raz w tygodniu.
W maju zaczê³am pracowaæ jako wolontariuszka w Centrum Onkologii. Pracowa³am z lud¼mi chorymi na raka, czêsto widzia³am jak nikn± w oczach, przestaj± siê poruszaæ, a potem odchodz±... Dla nich to naturalna kolej rzeczy... Tak samo dla pielêgniarek i lekarzy... Zreszt±, zapytaj lekarza jakiego¶ ze szpitala... Oni inaczej patrz± na ¶mieræ...
Chyba trochê zb³±dzi³am... Swoim wywodem... Ale nikt nic nie napisa³...
Jak powiedzia³ Stalin:
"¦mieræ jednego cz³owieka jest tragedi±. ¦mieræ milionów to statystyka."
Je¶li chodzi o ¿a³obê narodow±, to mi³o, ¿e jest ¿a³oba, by³ wypadek, pielgrzymi... Ale na drogac codziennie ginie w Polsce tyle osób, nie wspomnê o dzieciach g³odujacych na ¶wiecie i jako¶ nikogo to nie obchodzi... A rz±d musia³ og³osiæ ¿a³obê, bo tak wypada... tyle...
-
Ludzie ¶mierci bali siê zawsze, wiadomo - nieznane budzi lêk. Ale denerwuje i martwi mnie podej¶cie do ¶mierci wspó³czesnego ¶wiata. Nasza obecna kultura masowa jest oparta na kulcie fizyczno¶ci (m³odo¶ci, zdrowia, urody i sprawno¶ci fizycznej), medycyna zasz³a tak daleko, ¿e udaje siê wyleczyæ ludzi, dla których jeszcze wiek, ba! dekadê temu nie by³oby ratunku. Przez ca³e wieki smieræ - na polu bitwy, przy porodzie, z ³ap drapie¿nika, z r±k maruderów, z niezliczonych chorób - by³a na porz±dku dziennym, ludzie byli z ni± obyci od dziecka, a jednak paradoksalnie mimo swej powszednio¶ci stan przej¶cia w za¶wiaty by³ otoczony wiêksz± dawk± szacunku i mistyki (no choæby takie ¶redniowieczne ars moriendi), motyw ¶mierci by³ w kulturze wszechobecny. Wspó³cze¶nie ¶mieræ zdarza siê na tyle rzadko, ¿e (przy wydatnej pomocy mediów i dopiero co wspomnianego kultu m³odo¶ci i urody) wyparli¶my j± ze swiadomo¶ci, nie mamy wypracowanych wzorców tego jak sobie z ni± radzic, gdy siê z ni± stykamy. Ja na przyk³ad osobi¶cie nie potrafiê sobie wyobraziæ jak bym siê zachowa³a na pogrzebie których¶ z moich dziadków (tfu, tfu), a wie¶æ, ¿e mój kolega z gimnazjum zmar³ na atak serca (mia³ jak±¶ niewykryt± wadê wrodzon±) zatrzês³a na jaki¶ czas moj± równowag± psychiczn± ('Bo¿e, przecie¿ to by³ mój rówie¶nik!').
Jasne, gdyby mysleæ o nieuchronno¶ci ¶mierci codziennie przy sniadaniu mo¿naby oszaleæ i olac ¿ycie ogólnie, ale przychodz± w ¿yciu takie chwile, gdy naprawdê trzeba w³±czyæ fakt koñca fizycznej egzystencji w swój ¶wiatopogl±d, ustosunkowaæ siê jako¶ do niego. I tak siê czasem obawiam, ¿e wiêkszo¶c ludno¶ci nie bêdzie mia³a takiej szansy, bo nawet gdy zetkn± siê ze ¶mierci±, to albo nie bed± umieli sobie z ni± poradziæ psychicznie i siê za³ami±, albo wypchn± j± na obrze¿a ¶wiadomo¶ci (Freud siê k³ania) i zbanalizuj±/strywializuj±.
Dobra, mogê tak dalej w tym duchu jeszcze d³ugo, reszty wam oszczêdzê.
-
Nasza obecna kultura masowa jest oparta na kulcie fizyczno¶ci (m³odo¶ci, zdrowia, urody i sprawno¶ci fizycznej),
¦wiêta prawda - koronnym przyk³adem ostatnich lat jest film "Pi³a", oparty na tej p³ytkiej "filozofii". Ból fizyczny/oszpecenie sta³o siê najgorszym, co mo¿e spotkaæ cz³owieka i koronnym "straszakiem" w filmach. W ogóle mass media to taka samonakrêcaj±ca siê pozytywka - kolejny temat do przemy¶leñ, ale na razie mi siê nie chce pisaæ elaboratów ;)
-
Jasne, gdyby mysleæ o nieuchronno¶ci ¶mierci codziennie przy sniadaniu mo¿naby oszaleæ i olac ¿ycie ogólnie
No patrz, a ja jeszcze nie oszala³am :mrgreen:
Dodam tylko, ¿e ¶mieræ jednostki dla niej samej jest najmniejszym problemem. Problem maj± ci, którzy zostaj± - tak naprawdê to oni musz± siê pogodziæ ze strat±. I przepraszam, ale wydaje mi siê, ¿e rozpaczanie po ¶mierci kogo¶ jest takie egoistyczne trochê. Bo to JA nie bêdê ju¿ mia³a mo¿liwo¶ci kogo¶ spotkaæ. To JA zosta³am samotna. To JA mam teraz problem ze spadkiem/dzieæmi/mieszkaniem/czymkolwiek co pozosta³o.
-
To siê nie nazywa egoizm tylko cz³owieczeñstwo, veila ;)
-
To siê nie nazywa egoizm tylko cz³owieczeñstwo, veila ;)
Ups... 8-[
-
W ogóle mass media to taka samonakrêcaj±ca siê pozytywka - kolejny temat do przemy¶leñ, ale na razie mi siê nie chce pisaæ elaboratów ;)
Nie do koñca siê z tym zgodzê. Zawsze mo¿na liczyæ na bezsensowne programy z cyklu 'dobij siê'. Po zawaleniu siê hali w Bytkowie, by³a ich ca³a masa, wszystkie po¶wiêcone bliskim ofiar. Mogli¶my poznaæ ca³± masê szczegó³ów dotycz±cych ¿ycia zmar³ych, pos³uchaæ o tym jak ciê¿kie sta³o siê ¿ycie ich rodzin i jak bezradne s± one wobec tragedii. Jaki w³a¶ciwie jest cel takich reporta¿y? Przecie¿ z tego nic nie wynika oprócz poczucia niesprawiedliwo¶ci i nieuchronno¶ci ¶mierci, a mimo wszystko ludzie uwielbiaj± ogl±daæ takie szopki w tv, sami sobie czêsto wyrz±dzaj±c w ten sposób krzywdê.
-
W ogóle mass media to taka samonakrêcaj±ca siê pozytywka - kolejny temat do przemy¶leñ, ale na razie mi siê nie chce pisaæ elaboratów ;)
Nie do koñca siê z tym zgodzê. Zawsze mo¿na liczyæ na bezsensowne programy z cyklu 'dobij siê'. Po zawaleniu siê hali w Bytkowie, by³a ich ca³a masa, wszystkie po¶wiêcone bliskim ofiar. Mogli¶my poznaæ ca³± masê szczegó³ów dotycz±cych ¿ycia zmar³ych, pos³uchaæ o tym jak ciê¿kie sta³o siê ¿ycie ich rodzin i jak bezradne s± one wobec tragedii. Jaki w³a¶ciwie jest cel takich reporta¿y? Przecie¿ z tego nic nie wynika oprócz poczucia niesprawiedliwo¶ci i nieuchronno¶ci ¶mierci, a mimo wszystko ludzie uwielbiaj± ogl±daæ takie szopki w tv, sami sobie czêsto wyrz±dzaj±c w ten sposób krzywdê.
No jasne, ¿e nie by³oby takich programów gdyby nie ludzie, którzy chc± to ogl±daæ. Mo¿e u¿y³am nie najszczê¶liwszego okre¶lenia - chodzi³o mi o podchwytywanie wszystkich pomys³ów/programów/czegokolwiek z du¿± ogl±dalno¶ci±, dziêki czemu wszêdzie dostajemy tê sam± sensacyjno-dramatyczn± papkê.
-
hmm to mi przypomina jak jakies pol roku temu miala miejsca katastrofa lotnicza gdzies poza Polska, Europa nawet chyba, niestety nie pamietam gdzie.. za to pamietam doskonale ze blyskotliwy prezenter telewizyjny rzucil wtedy: 'na szczescie w tragedii nie zginal zaden Polak'
to chyba duzo mowi na temat tego medialnego cyrku otaczajacego ten wypadek i raczej nie wymaga komentarza..
-
(...) blyskotliwy prezenter telewizyjny rzucil wtedy: 'na szczescie w tragedii nie zginal zaden Polak'
Mnie tez to urzeklo :roll: (ale takie teksty sie dosc czesto zdarzaja generalnie)
-
No w³a¶nie. Oni zawsze tak mówi±! Bo co, na ¿yciu rodaków zalezy nam bardziej? Bez sensu... :/
-
Moze to o to chodzi:
Kazdy kilogram obywatela z wyzszym wyksztalceniem szczegolnym dobrem narodu
:roll:
: 01 Sierpieñ 2007, 11:54:34
Odkrylam wczoraj, ze tak naprawde nie istnieje. Musze jeszcze sie po tym pozbierac, ale ucieszylo mnie to niezmiernie (oto co z czlowiekiem robi filozofia...)
-
Odkrylam wczoraj, ze tak naprawde nie istnieje. Musze jeszcze sie po tym pozbierac, ale ucieszylo mnie to niezmiernie (oto co z czlowiekiem robi filozofia...)
Na kó³ku filozoficznym, które mia³em przyjemno¶æ odwiedziæ parê razy w ubieg³ym roku akademickim, by³ jeden uczestnik, który twierdzi, ¿e ¶wiat nie istnieje.
Teraz to ju¿ dwie osoby. Je¿eli wiêcej Was takich bêdzie, to to zacznie byæ prawd±, a tego by¶my nie chcieli. chyba...
: 30 Sierpieñ 2007, 16:01:55
(I to mnie cieszy nawet bardziej, niz fakt, ze nauczylam sie kasowac bilety w Gdansku ;P)
A mo¿e to one skasowa³y Ciebie, skoro nie istniejesz?... :roll:
Pozostaje jeszcze kwestia obecno¶ci Twoich postów na forum. Jak Ciê traktowaæ? Jako bota? Czy ducha z za¶wiatów? Czy bezgraniczn± pustkê [np. ociekaj±c± krwist± rozpacz±]? A mo¿e wielkie Nic? Ewentualnie pozostaje kasacja konta... ale to chyba nie najlepsze rozwi±zanie [brakowa³oby Twojej, ekhm... obecno¶ci?...].
-
To jest temat na dluzsza rozmowe, to moje nieistnienie. Nie tylko moje zreszta, bo jest cos takiego, jak ludzkosc, ale nie ma czlowieka. Pojedynczy element nie istnieje. (Wielkie Nic pasuje, nawet bardziej, niz "nikt", bo "nikt" zaklada jakas podmiotowosc)
-
Na ¶wiecie ludzi coraz wiêcej, a cz³owieka coraz mniej ;)
-
(I to mnie cieszy nawet bardziej, niz fakt, ze nauczylam sie kasowac bilety w Gdansku ;P)
A co jest trudnego w kasowaniu biletów w Gdañsku? :mrgreen: I czemu ¿e¶ nie powiedzia³a, ¿e w Gdañsku by³a¶, posz³oby siê na lemoniadê ;D
-
Och, S³oneczko, jakie to trafne ;)
A ja gdzie¶ kiedy¶ przeczyta³am, ¿e naprawdê jest tak, jak wierzymy ¿e jest. I to, ¿e jeszcze niebo wisi nam nad g³owami, to zas³uga tego, ¿e dostatecznie du¿o ludzi nie wierzy w to,¿e niebo mo¿e spa¶æ nam nad g³owy... Ale jak zaczn± wierzyæ, to kto wie... Tak samo z tym nie istnieniem ¶wiata...
Kas, co do Twojego nieistnienia, to nic za tym nie przemawia... Jeste¶, piszesz, pijesz, robisz any¿ówkê (btw, kiedy bêdzie znów ten likier waniliowy? :D), wy¶miewasz, obra¿asz, jesz ¶ledzie z jogurtem... o, pardon, zagalopowa³am siê ;) 8)
Chyba, ¿e masz na my¶li "bycie" naprawdê... W takim razie ja te¿ naprawdê nie istniejê, bo co to za istnienie, nawy¿ej marna egzystencja... :roll:
P.S. Mo¿e to wydzieliæ albo przenie¶æ do rozmów filozoficznych?? :)
-
A co jest trudnego w kasowaniu biletów w Gdañsku? :mrgreen: I czemu ¿e¶ nie powiedzia³a, ¿e w Gdañsku by³a¶, posz³oby siê na lemoniadê ;D
A bo te bilety to sa 1 na 10min., 2 na 0,5h, a 3 na godzine, a ja nie wiedzialam, ze to tak :P Zreszta w Gdansku to ja bylam tyle, co z lotniska na dworzec, a i tak malo sie na jedyny pociag do domu nie spoznilam ;>
-
Jakby¶ siê spó¼ni³a, to posz³yby¶cie na lemoniadê i pewnie co¶ jeszcze ;)
-
Na pewno ;)
-
Przemknê³a przeze mnie my¶l, ¿e udawanie, i¿ nie zna siê opowiedzianego w³a¶nie dowcipu jest jak udawanie orgazmu.
-
Tjaa...
A ja tak sobie pomyslalam, ze sie starzeje: jak mialam 2 razy mniej lat, to denerwowaly mnie obrady sejmu w czasie, kiedy moglo byc cos ciekawszego. Teraz bywa, ze siedze i ogladam, jak debile zwani poslami piernicza od rzeczy. I nie nudzi mnie to. Czlowiek na starosc dziwaczeje :roll: (Szybkie badanie spoleczenstwa przeprowadzone na grupie znajomych wykazaly, ze nie jeden...)
-
Mam nadzieję, że jest to rosnący trend. Nareszcie Naród zaczyna interesować się tym, co jego pracownicy wyprawiają, gdy powinni zasuwać dla dobra pracodawcy. Dopiero dzięki tego typu kontroli możliwe jest zwolnienie najmniej wydajnych i rekrutacja na ich miejsce ludzi z większymi kompetencjami.
Niniejszym postuluję założenie internetowej bazy politycznych CV - treściwych, rzeczowych i obiektywnych informacji na temat rządzących. W szeregach jakich partii działał, jak głosował w konkretnych sprawach. Całość przedstawiona na tle historycznym wraz z podpiętymi źródłami z zasobów Sejmu i innych instytucji administracji.
Myślę, że wstępnie mechanizm wiki byłby do tego celu całkiem rozsądną platformą. Trzeba tylko stworzyć odpowiednie szablony, żeby łatwo można było organizować zgromadzone dane. Co sądzicie?
OT: 3333 post :]
: 11 Wrzesień 2007, 20:01:18
Okazuje się, że taka baza już istnieje: gover.pl (http://www.gover.pl/). Jak zwykle jestem w tyle za rzeczywistością :P Brakuje jednak bardziej szczegółowej historii poczynań danego polityka. Szukam też osób z administracji regionalnej.
EDIT: Spóźniłem się o 3 dni (http://www.autentika.pl/0,aktualnosci,o-nas.html), gover.pl dopiero co wystartował.
-
Co jest wa¿niejsze: Prawda czy Szczê¶cie?...
-
Hmmm, ujmê to tak - je¶li szczê¶cie jest zbudowane na k³amstwie, nieszczero¶ci, to czy jest to prawdziwe szczê¶cie? Chyba wa¿niejsza jest prawda.
Ale nie wiem czy akurat o to ci chodzi³o.
-
Mia³em na my¶li g³ównie dylemat czy lepiej ¿yæ w bezwzglêdnej Prawdzie czy te¿, dla osi±gniêcia Szczê¶cia, wierzyæ w co¶, co wydaje siê 'wygodne'... [aczkolwiek inne interpretacje pytania s± bardziej ni¿ dopuszczalne]
W pewnym sensie zahacza to o kwestiê religii [wiara w co¶ z³udnego, by mieæ punkt oparcia w ¿yciu] oraz raczenie siê nadziejami...
Zawsze wydawa³o mi siê, ¿e pragnê tylko Prawdy. Jednak zaczê³y mnie dotykaæ pewne w±tpliwo¶ci wobec poczucia bewnego braku perspektyw na co¶ g³êbokiego w ¿yciu. Có¿ ze smakowania ¶wiata ma³ymi kêsami, jakkolwiek smacznymi, to pozbawionymi jakiej¶ magii, czego¶ przenikaj±cego wnêtrze... Mo¿e lepiej wytworzyæ sztuczny 'mur', granicê, wewn±trz których ¿ycie by siê toczy³o [to dobre okre¶lenie], a wszystko z zewn±trz napawa³oby zachwytem i niesamowito¶ci±?... A mo¿e lepiej nie?...
-
Mia³em na my¶li g³ównie dylemat czy lepiej ¿yæ w bezwzglêdnej Prawdzie czy te¿, dla osi±gniêcia Szczê¶cia, wierzyæ w co¶, co wydaje siê 'wygodne'... [aczkolwiek inne interpretacje pytania s± bardziej ni¿ dopuszczalne]
W pewnym sensie zahacza to o kwestiê religii [wiara w co¶ z³udnego, by mieæ punkt oparcia w ¿yciu] oraz raczenie siê nadziejami...
Zawsze wydawa³o mi siê, ¿e pragnê tylko Prawdy. Jednak zaczê³y mnie dotykaæ pewne w±tpliwo¶ci wobec poczucia bewnego braku perspektyw na co¶ g³êbokiego w ¿yciu. Có¿ ze smakowania ¶wiata ma³ymi kêsami, jakkolwiek smacznymi, to pozbawionymi jakiej¶ magii, czego¶ przenikaj±cego wnêtrze... Mo¿e lepiej wytworzyæ sztuczny 'mur', granicê, wewn±trz których ¿ycie by siê toczy³o [to dobre okre¶lenie], a wszystko z zewn±trz napawa³oby zachwytem i niesamowito¶ci±?... A mo¿e lepiej nie?...
To chyba dylemat ka¿dego artysty, wiêc dobrze to o Tobie ¶wiadczy. Ja s±dzê, ¿e nie mo¿na my¶lec tak szerokimi kategoriami. Czasami trzeba poddac siê pr±dowi, zgodnie z którym niesie Ciê ¿ycie i siê w tym zapamiêtaæ. Wtedy ¿ycie prze¿ywamy zupe³nie inaczej. Znowu¿ czasami warto skupic siê na rzeczach drobnym, lub "mi³o¶ciach", które nas dotycz±. Obaj jeste¶my perkusistami, wiêc wiesz co mam na my¶li. Wiara na si³ê, na d³u¿sz± metê przysparza tylko cierpienia. Trzeba znalezc w³asn± drogê... "Fight my friend - tyrants pull. Time is up - burn your world".
-
(...) czy lepiej ¿yæ w bezwzglêdnej Prawdzie (...)
Nie ma bezwzglednej prawdy. W ogole istnienie prawdy jest conajmniej watpliwe, chyba, ze jako idei. Lepiej przestan szukac sensu tam, gdzie go nie ma...
-
zgadzam sie z przedmowczynia.. nie istnieje jedna wspolna prawda, co najwyzej 'indywidualne prawdy' zbiegajace sie czasem w niektorych aspektach..
i przychylam sie do wniosku o zaprzestanie jej poszukiwania.. czym to sie konczy, widac na przykladzie ministra Ziobro :lol:
-
Tjaa...
A ja tak sobie pomyslalam, ze sie starzeje: jak mialam 2 razy mniej lat, to denerwowaly mnie obrady sejmu w czasie, kiedy moglo byc cos ciekawszego. Teraz bywa, ze siedze i ogladam, jak debile zwani poslami piernicza od rzeczy. I nie nudzi mnie to. Czlowiek na starosc dziwaczeje :roll: (Szybkie badanie spoleczenstwa przeprowadzone na grupie znajomych wykazaly, ze nie jeden...)
To ja, niestety, nie doro¶lejê. Nadal jako¶ nie mogê tego ogl±daæ. Usypiam :P
-
Prawda jak dupa i racja... ka¿dy ma swoj± :D
Ale pofilozowaæ dobra rzecz :)
Je¶li chodzi o zycie w k³amstwie... Ja zawsze opiera³am swoje relacje z innymi lud¼mi na szczero¶ci. Powiem wiêcej - mam k³opoty z k³amstwem... Raz, ¿e nie bardzo umiem, dwa, ¿e ¼le siê z tym czujê... Czym¶ innym jest jednak przemilczanie prawdy, którego te¿ nie by³am zwolenniczk±, ale zastanawiam siê, czy nie przyznaæ mu trochê racji...
Po prostu zda³am sobie sprawê, ¿e s± sytuacje, kiedy lepiej jest nie mówiæ prawdy prosto w twarz... To znaczy moim zdaniem to jest ma³y odsetek ;)
Ale co jest wyznacznikiem? Ja sobie to wywa¿am na zasadzie "czy sama chcia³abym to wiedzieæ"...
:!: No i uwaga faceci: nawet, kiedy kobieta prosi Ciê o szczer± wypowied¼ na temat jej wygl±du/tuszy itp., to ona naprawdê wie, co chce us³yszeæ i Ty te¿ to powiniene¶ wiedzieæ... i nie zawsze jest to akurat prawda! 8) :mrgreen:
-
Powoli siê cz³owiek uczy, ¿e poza "absolutn± prawd±" s± jeszcze konwenanse. :P
-
Kobiety lubia s³yszeæ od mê¿czyzn ¿e sa piêkne bez wzglêdu na to czy s± czy nie, a szczególnie od tych najbli¿szych. Nie zawsze chcê bezwzglêdnej prawdy. W zwi±zkach tak, nienawidze k³amstwa w tego typu relacjach. Jednak je¶li na przyk³ad sobie my¶lê ¿e mog³oby podej¶æ do mnie pozaziemskie co¶ i powiedzieæ "Boga nie ma, drugiego ¿ycia te¿ nie, pójdziesz do piachu i ciê zjedz± robaki" to jednak wolê ¿yæ w nie¶wiadomo¶ci.
-
Tym bardziej, ¿e ¿ycie nale¿y smakowaæ ca³y czas, bez wzglêdu na to co bêdzie potem...
-
ale widzisz... paradoks polega an tym, ¿e pozaziemskie cosie istniej± tylko i wy³±cznie wtedy, gdy poza tym ¿yciem tu jest jeszcze jakie¶. Je¿eli nie ma, to i cosi nie ma. Tak czy siak nic nie wiemy i tym lepiej.
-
Ale patrz, gdyby taki przyszed³ to uwierzy³aby¶ w niego? Dzisiaj niemal wszystko mo¿na zmistyfikowaæ. Przekonamy siê po ¶mierci. A poniewa¿ nam do niej nie¶pieszno, to czerpmy z ¿ycia ile siê da.
-
Tak a propos samej wiary. By³o co¶ takiego na folozofii, pogl±d Pascala na op³acalno¶æ wiary ;) - "je¶li Bóg istnieje, a ty wierzysz - zyskujesz zbawienie i ¿ycie wieczne, je¶li wierzysz, ¿e Boga nie ma - nic nie tracisz. Natomiast je¶li nie wierzysz, a Bog istnieje - tracisz wszystko." Co wiêc siê op³aca? Na to wyglada, ¿e wiara ;).
-
Zawsze jak kto¶ przytacza zak³ad Pascala, to sobie my¶lê, ¿e jakbym by³a jakim¶ bogiem, to i tak bym nie chcia³a takiego go¶cia u siebie w niebie co wierzy tylko z tego powodu : >
-
"[...] Natomiast je¶li nie wierzysz, a Bog istnieje - tracisz wszystko."
A ja my¶la³em, ¿e wg chrze¶cijañstwa Bóg jest mi³osierny... :shock: A tak poza tym to chyba nie o sam± wiarê chodzi, tylko o sposób ¿ycia :] I to mi siê wydaje najbardziej prawdopodobne w kwestii religii - zosta³y stworzone, by ludzie, którzy nie maj± na tyle silnej woli [by ¿yæ nienagannie] lub czuj± siê zagubieni wobec pe³nej wolno¶ci, mieli jaki¶ zbiór regu³, wg którego powinni ¿yæ. Nie twierdzê, ¿e tak jest, lecz takie wyt³umaczenie najbardziej mnie przekonuje [od niedawna jestem agnostykiem, do niedawna bardzo silnie wierzy³em wg wiary katolickiej - tak gwoli ¶cis³o¶ci :wink:].
-
"[...] Natomiast je¶li nie wierzysz, a Bog istnieje - tracisz wszystko."
A ja my¶la³em, ¿e wg chrze¶cijañstwa Bóg jest mi³osierny... :shock: A tak poza tym to chyba nie o sam± wiarê chodzi, tylko o sposób ¿ycia :] I to mi siê wydaje najbardziej prawdopodobne w kwestii religii - zosta³y stworzone, by ludzie, którzy nie maj± na tyle silnej woli [by ¿yæ nienagannie] lub czuj± siê zagubieni wobec pe³nej wolno¶ci, mieli jaki¶ zbiór regu³, wg którego powinni ¿yæ. Nie twierdzê, ¿e tak jest, lecz takie wyt³umaczenie najbardziej mnie przekonuje [od niedawna jestem agnostykiem, do niedawna bardzo silnie wierzy³em wg wiary katolickiej - tak gwoli ¶cis³o¶ci :wink:].
Wiesz, to tylko wniosek jednego filozofa, jak jest naprawdê wie sam Bóg, je¶li jest ;). Odno¶nie bo¿ego mi³osierdzia - te¿ zawsze tak my¶la³am, ¿e je¿eli on jest, to nagradza nie za sam± ¶lep± wiarê, ale za to jaki cz³owiek by³ za ¿ycia, co on nim ¶wiadczy³y jego mysli i czyny, bo co by by³o w takim razie z lud¼mi, którzy wierzyli w inne wyznania, choæby przedchrzescijañskie?
Ja mam swój pogl±d na to sk±d i po co wziê³a siê religia, do¶æ podobny do twojego (ten fragment o regu³ach). Wzbogacony o fakt, ¿e istnieli ludzie, ktorzy wciskaj±c nie tylko te regu³y, ale i ciemne przes±dy zdobywali w³adzê nad ludzkimi umys³ami i nie¼le siê na tym bogacili ;) (Kler) - zbiorowa hipnoza w celu uzyskania korzy¶ci, ¿erowanie na strachu i niedouczeniu biedoty etc.
Doda³abym do tego jeszcze ludzki strach przed perspektyw± ¶mierci. Z tego strachu i niepewno¶ci musia³o powstaæ co¶, co dawaloby im nadziejê i pocieszenie.
Ja osobiscie samego stanu niebytu siê nie bojê, gorsze by³oby dla mnie umieranie w jaki¶ szczególnych mêkach i cierpieniu ni¿ samo nieistnienie, b±d¼ perspektywa piek³a jako niekoncz±cego siê pasma smutku i samotno¶ci, w smo³ê i p³omienie nie wierzê ;).
Zawsze jak kto¶ przytacza zak³ad Pascala, to sobie my¶lê, ¿e jakbym by³a jakim¶ bogiem, to i tak bym nie chcia³a takiego go¶cia u siebie w niebie co wierzy tylko z tego powodu : >
No, to fakt :P. Widaæ Pascal mia³ Boga za idiotê;)
-
[...] istnieli ludzie, ktorzy wciskaj±c nie tylko te regu³y, ale i ciemne przes±dy zdobywali w³adzê nad ludzkimi umys³ami i nie¼le siê na tym bogacili ;) (Kler) - zbiorowa hipnoza w celu uzyskania korzy¶ci, ¿erowanie na strachu i niedouczeniu biedoty etc. [...]
W³a¶ciwie to trwa nadal - wiêkszo¶æ kleru [przynajmniej katolickiego] jest zepsuta i zupe³nie inne pobudki nimi kieruj± podczas 'werbowania siê' na zakonników :roll: I m.in. dlatego wiele ludzi odchodzi, popadaj±c jednak w inn± skrajno¶æ jak np. ateizm albo antychrystianizm [vide Nergal :mrgreen:]. Ja osobi¶cie tak zaciêty nie jestem, lecz irytuje mnie brak zrozumienia mojego rozumowania, a raczej jego akceptacji, ze strony otoczenia.
perspektywa piek³a jako niekoncz±cego siê pasma smutku i samotno¶ci
Eeee.... a to nie jest Ziemia?... :shock:
-
perspektywa piek³a jako niekoncz±cego siê pasma smutku i samotno¶ci
Eeee.... a to nie jest Ziemia?... :shock:
Fakt, hehe, czyli nic gorszego od ¿ycia na Ziemi nas nie spotka, bo nic gorszego nie istnieje? ;). Hulaj dusza, piek³a nie ma :mrgreen:
-
Oj bez przesady :) Jak zwykle popadacie w skrajno¶ci. na ¶wiecie istnieje ca³e spektrum ró¿nych uczuæ a nie TYLKO samotno¶æ i pustka. Piek³em jest znaæ szczêscie, blisko¶æ ukochanej/ukochanego i piêkno a jednocze¶nie byæ skazanym na samotno¶æ i pustkê. Mo¿e by¶my a¿ tak nie smêcili, w koñcu nale¿ymy raczej do m³odzie¿y tego ¶wiata :)
-
Piek³em jest znaæ szczêscie, blisko¶æ ukochanej/ukochanego i piêkno a jednocze¶nie byæ skazanym na samotno¶æ i pustkê.
To mia³am na my¶li ;). W koñcu jak ktos mo¿e mówiæ, ¿e czuje siê samotny b±d¼ odczuwa pustkê, skoro nie do¶wiadczy³ szczêscia, mi³osci i blisko¶ci? ;). Nie da siê tak, podobnie jak nie mo¿e istnieæ dobro bez z³a.To dla mnie oczywiste, wiêc tego nie rozwija³am.
-
Ciekawe, ale dla ka¿dego szczê¶cie jest zupe³nie inne, st±d te¿ nie ma uniwersalnego szczê¶cia ani uniwersalnego spojrzenia, na to co jest, a co nie jest ³ask± Bo¿±. Kiedy¶ sobie zada³em pytanie, czy jako osoba wierz±ca jestem w stanie zrozumieæ Boga, choæby w czê¶ci, a co za tym idzie, wiedzieæ jak± drog± powinienem wybraæ. Okaza³o siê, ¿e nie mogê tak jak mrówka nie rozumie motywów cz³owieka, motywów Boga, a co za tym idzie niewiele o nim mogê powiedzieæ. Tylko próbowaæ.
-
Tak... te¿ mi siê wydaje, ¿e wystarczy byæ dobrym cz³owiekiem, ¿eby zas³u¿yæ na niebo... Zgadzam siê z Waszym pogl±dem na wiarê. Ale to chyba blu¼nierstwo jest, tak czy siak.
Wierzê w Boga, ale nie bardzo przekonuje mnie instytucja ko¶cio³a... Bo to jest jednak instytucja... Poza tym uwa¿am, ¿e Bóg jest jeden i ten sam, bez wzglêdu na to, jak Mu na imiê...
A niebo, piek³o na ziemii... Tak naprawdê to zale¿y od podej¶cia, a nie od tego, jakich "nieszczê¶æ" doznajemy... Czy to nie paradoksalne? Tak naprawdê swoje w³asne piek³o urz±dzamy sobie sami... Przecie¿ mo¿na siê cieszyæ ¿yciem bez wzglêdu na wszystko... Czy jestem a¿ tak wymagaj±ca, czy mo¿e tylko lubiê siê nad sob± u¿alaæ? Chyba niestety jedno i drugie. Zawsze podziwia³am optymistów - ludzi, którzy potrafi± cieszyæ siê z najmniejszej drobnostki, ba, nawet ze z³ych zdarzeñ wyj¶æ z u¶miechem. "Zawsze mo¿e byæ gorzej".
Cholera, ja naprawdê mam siê z czego cieszyæ. Tylko czemu to nie jest takie ³atwe? Heh, piêtno Polaka-martyrologa?
-
Wszystko zale¿y od nastawienia, od Twojej tzw. filozofii ¿yciowej. Ca³e ¿ycie opiera siê na dokonywaniu wyborów, a ewentualne samopoczucie zale¿y w³a¶nie od nich - i tu moim zdaniem potrzebne jest odpowiednie podej¶cie. Ja na przyk³ad wychodzê z takiego za³o¿enia: po co rozpamiêtywaæ, zastanawiaæ siê "co by by³o gdyby", wkrêcaæ sobie, ¿e dokona³o siê "z³ego" wyboru? Takie podej¶cie nie ma sensu z jednej prostej przyczyny: nie mamy drugiej szansy. Tak naprawdê nigdy nie wiadomo czy dokonali¶my "lepszego wyboru" (w ogóle nie ma takiego pojêcia), bo nigdy siê o tym nie przekonamy, nie bêdzie drugiej szansy ¿eby przeanalizowaæ, porównaæ skutki innych decyzji. Dlatego te¿ akceptujê wszystko co siê w moim ¿yciu wydarzy i staram siê zachowaæ pogodê ducha. Oczywi¶cie warto¶ciujê, nie afirmujê wszystkiego jak leci, ale te¿ nie popadam w rozpacz i czarne my¶li. W koñcu przysz³o¶æ jest otwarta :)
To mówi³a optymistka ;)
-
Poza tym uwa¿am, ¿e Bóg jest jeden i ten sam, bez wzglêdu na to, jak Mu na imiê...
Popieram, Jahwe, Allah czy jak inaczej go nazwaæ, to jeden i ten sam Bóg, tylko ludzie nie mog± doj¶æ do porozumienia w pewnych niuansach :?
Tak naprawdê swoje w³asne piek³o urz±dzamy sobie sami...
Jeden ksi±dz (!) kiedy¶ powiedzia³, ¿e piek³o jest w nas wiêc chyba co¶ podobnego mia³ na my¶li ;)
Przecie¿ mo¿na siê cieszyæ ¿yciem bez wzglêdu na wszystko... Czy jestem a¿ tak wymagaj±ca, czy mo¿e tylko lubiê siê nad sob± u¿alaæ? Chyba niestety jedno i drugie. Zawsze podziwia³am optymistów - ludzi, którzy potrafi± cieszyæ siê z najmniejszej drobnostki, ba, nawet ze z³ych zdarzeñ wyj¶æ z u¶miechem. "Zawsze mo¿e byæ gorzej".
Cholera, ja naprawdê mam siê z czego cieszyæ. Tylko czemu to nie jest takie ³atwe? Heh, piêtno Polaka-martyrologa?
Widaæ nie zawsze mo¿na :(. Trzeba umieæ. Ja nie umiem.
Mo¿e faktycznie Polakom cierpiêtnictwo tak wesz³o w krew, przez te wszystkie lata zaborów, wojen, niewoli radzieckiej, bidy, nêdzy i rozpaczy ;), ¿e teraz kolejne pokolenia nie mog± siê z tych okowów wydostac.
-
Heh, ja te¿ nie umiem, ale uczê siê...
Jasmin, mo¿e do³±czysz do naszego (moje i Kas) Klubu Samobójców?
Chyba bêdziemy wracaæ do ¶rodowych i niedzielnych spotkañ przy suchej bu³ce... Co Ty na to, Kas? :D
-
Widaæ nie zawsze mo¿na :(. Trzeba umieæ. Ja nie umiem.
Mo¿e faktycznie Polakom cierpiêtnictwo tak wesz³o w krew, przez te wszystkie lata zaborów, wojen, niewoli radzieckiej, bidy, nêdzy i rozpaczy ;), ¿e teraz kolejne pokolenia nie mog± siê z tych okowów wydostac.
Zastanawiam siê czy istnieje co¶ takiego jak cechy narodowe... Znaczy pewne wzorce zachowañ istniej±ce w narody, które wychodz± w okre¶lonych okoliczno¶ciach. W zasadzie sk³oni³a mnie do rozmy¶lañ zbli¿aj±ca siê premiera Katynia, Wajdy. Który podobno nie jest jedynie pochwa³± martyrologii. Czytaj±c o II Rzeczpospolitej cz³owiek pozbawia siê szkolnych z³udzeñ, ¿e stworzyli j± dobrzy Polacy i wychowali swoje dzieci na dobrych Polaków, a Ci szlachetni i mê¿ni zginêli na wojnie i przez komunê. A to co jest teraz to pop³uczyny po prawdziwej Polsce, bo ich nie by³o staæ na bohaterstwo. Zastanawiam siê wiêc czy Ci zupe³nie zwykli ludzie, wychowywali zwyczajnie swe zwyk³e dzieci? Na pewno tak. Sk±d wiêc takie nagromadzenie mêstwa, szlachetno¶ci i wszystkich tych dobrych cech skonfrontowanych z ³otrostwem i ¶wiñstwem. Czy tamci ludzie byli lepsi od nas, ¿e zginêli? Nie s±dzê. Ciekawi mnie wiêc czy Polaków znów by³oby staæ na taki wysi³ek gdyby by³a potrzeba? Owszem, wychowani jeste¶my na czêsto bezsensownej martyrologii, ale to wszystko ma chyba g³êbsze pod³o¿e ni¿ Pan Tadeusz czy Potop. Co¶ mo¿e w nas jest? A je¶li tak to mo¿e i narodowy pesymizm i poczucie klêski te¿ mamy gdzie¶ zakodowane.
-
Heh, ja te¿ nie umiem, ale uczê siê...
Jasmin, mo¿e do³±czysz do naszego (moje i Kas) Klubu Samobójców?
Chyba bêdziemy wracaæ do ¶rodowych i niedzielnych spotkañ przy suchej bu³ce... Co Ty na to, Kas? :D
Jak tylko Kas te¿ siê zgodzi, to bardzo chêtnie :mrgreen:
My¶lê, ¿e sa ludzie, którzy rodz± siê z depresj± ;). Ja na pewno do nich nale¿ê, pamiêtam, ¿e od najm³odszych lat lubi³am smutne bajki i smutn± muzykê (mo¿e dlatego, ¿e nas³ucha³am siê jej jeszcze w pó¼niejszym okresie prenatalnym? :roll: ). W podstawówce lubi³am pisaæ wstrz±saj±ce wypracowania (gdy nauczycielka zada³a co¶ do napisania na dowolny temat), do tego stopnia, ¿e kiedy¶ sp³odzi³am jedno o dziewczynce, która zginê³a w wypadku samochodowym, przy którym nawet nauczycielka rycza³a :lol:
Cz³owiek - depresja ;), to ja :> (co najlepsze, czasem sprawia mi to przyjemno¶æ...)
-
Heh, ja te¿ nie umiem, ale uczê siê...
Jasmin, mo¿e do³±czysz do naszego (moje i Kas) Klubu Samobójców?
Chyba bêdziemy wracaæ do ¶rodowych i niedzielnych spotkañ przy suchej bu³ce... Co Ty na to, Kas? :D
Jak tylko Kas te¿ siê zgodzi, to bardzo chêtnie :mrgreen:
Jasne, ze sie zgadzam ^^
My¶lê, ¿e sa ludzie, którzy rodz± siê z depresj± ;).
Nie. Niektorzy po prostu nie wychodza z szoku po narodzinach ;)
Coz, Nietzsche powiedzial (pewnie po kims powtorzyl, ale nie po mnie): Najlepszym jest nie narodzic sie nigdy. Druga najlepsza rzecza jest umrzec szybko.
Zastanawiam siê czy istnieje co¶ takiego jak cechy narodowe... Znaczy pewne wzorce zachowañ istniej±ce w narody, które wychodz± w okre¶lonych okoliczno¶ciach.
Oczywiscie, ze nie ma...
-
My¶lê, ¿e sa ludzie, którzy rodz± siê z depresj± ;).
Nie. Niektorzy po prostu nie wychodza z szoku po narodzinach ;)
Coz, Nietzsche powiedzial (pewnie po kims powtorzyl, ale nie po mnie): Najlepszym jest nie narodzic sie nigdy. Druga najlepsza rzecza jest umrzec szybko.
Nie wa¿ne kto to by³, wa¿ne, ¿e mia³ racjê :(
-
http://www.newgrounds.com/portal/view/339218
;p
-
Nie wiem czy ten link powy¿ej to jaka¶ aluzja do tego co napisa³am wcze¶niej :>. Nie jestem emo, nie zamierzam byæ i ogólnie uwa¿am, ¿e to g³upie, co nie przeszkadza mi w byciu ogólnie niezadowolon± z mojej egzystencji :?
-
Imho jednak wa¿niejsze jest to, co siê my¶li i czuje ni¿ to czy siê w ten sposób 'podpada' pod jak±¶ subkulturê. Zreszt± subkultury nie s± niczym z³ym, o ile przynale¿no¶æ do nich rodzi siê w³a¶nie w ten sposób, a nie na zasadzie "O, podoba mi siê ta subkultura, chcia³bym taki byæ, chcê do niej przyst±piæ. Muszê zmieniæ siebie/swoje ¿ycie, ¿eby do niej pasowaæ.". My¶lenie wg schematu "Czujê/My¶lê to i to, ale muszê uwa¿aæ, ¿eby nie czuæ/my¶leæ za du¿o, bo mnie zaczn± uto¿samiaæ z subkultur± X." wydaje mi siê identyczne jak powy¿szy przyk³ad przynale¿enia do danej grupy.
Nieco namiesza³em, wiêc w skrócie: przynale¿no¶æ do danej subkultury nie jest z³a, o ile jest konsekwencj± jakiego¶ sposobu my¶lenia/czucia, nie za¶ gdy przyczyna i skutek s± odwrotne. :wink:
-
Ja czêsto dochodze do wniosku, ¿e ¿ycie jest pe³ne smutku, cierpienia i beznadziejno¶ci, ale potrafiê siê te¿ cieszyæ z niewielkich przyjemno¶ci, gdybym nie umia³a ju¿ dawno pewnie by³abym w psychiatryku albo na cmentarzu :>. Te spostrze¿enia o beznadziejno¶ci ¿ycia, to raczej tak z realistycznego punktu widzenia, no bo spójrzmy prawdzie w oczy - ma³o ludzi jest naprawdê szczê¶liwych. Poza tym emo kojarz± mi sie lud¼mi, którzy z tego powodu, ¿e swiat jest z³y, z³y i jeszcze raz z³y tn± sobie ¿y³y i próbuj± pope³niæ samobójstwo :D, a ja tak nie robiê :P.
-
Emo robi± to g³ównie, aby zwróciæ na siebie uwagê. Przynajmniej kiedy¶ tak robili, bo teraz emo jest po prostu modne, jak niegdy¶ gothic i Baudelaire wraca razem z tym do ³ask. A Przybyszewski przewraca siê w grobie... ze ¶miechu.
Nie wydaje mi siê, aby¶ w swoim przypadku stara³a siê na si³ê zwróciæ na siebie uwagê. Tym bardziej, ¿e Twoje zdjêcie nie sugeruje "nowomodnych" konotacji. Po prostu takie spojrzenie na ¿ycie, prawda? Bycie indywidualist± ma swoje doskona³e strony, bo to w zasadzie najciekawsza "subkultura".
Zrobiæ herbatki na poprawê humoru? :mrgreen: :)
-
Po prostu takie spojrzenie na ¿ycie, prawda? Bycie indywidualist± ma swoje doskona³e strony, bo to w zasadzie najciekawsza "subkultura".
Bardzo m±drze dedukujesz, nale¿y ci siê medal za wyci±gniêcie prawid³owych wniosków :>. Zreszt± ja nigdy nie czu³am siê w pe³ni przynale¿na do ¿adnej subkultury. Nie lubiê szufladek i nie mam jakiej¶ szczególnej potrzeby przynale¿enia do grupy i identyfikowania siê z ni±. Jestem jak kot, lubiê chadzaæ w³asnymi drogami. No ale skoñczmy temat o mnie :D, bo siê offtop robi :P
Zrobiæ herbatki na poprawê humoru? :mrgreen: :)
Oj, chêtnie, dziêki za troskê :mrgreen: <wirtualna herbatka>
-
Ja tak sobie mysle, ze Ksiezyc na ludzi dziwnie wplywa :roll: I tym razem nie o sobie mowie.
-
Psychicznie czy fizycznie? Bo to drugie to na pewno, bo czêsto po nocy podczas której nie udaje mi siê d³ugo zasn±æ, okazuje siê, ¿e by³a pe³nia :P
I nie mo¿na mu odmówiæ faktu, ¿e zachwyca, gdy tak bezpruderyjnie kontrastuje z ciemnym, nocnym niebem...
-
Ja tak sobie mysle, ze Ksiezyc na ludzi dziwnie wplywa :roll: I tym razem nie o sobie mowie.
No to prawda, ponoæ wtedy "budz± siê" wariaci ;) (wiem po sobie, jako¶ tak dziwnie mi jest w czasie pe³ni :>)
-
W czasie pe³ni to mój dziadek lunatykowa³ i wchodzi³ na jedno okre¶lone drzewo.
-
Ja tak sobie mysle, ze Ksiezyc na ludzi dziwnie wplywa :roll:
Oj bardzo. Moja dziewczyna lunatykuje. Jak idê spaæ podczas pe³ni, to ca³y zestresowany, bo niegdy nic nie wiadomo... ;/
-
Psychicznie czy fizycznie?
Psychicznie. I to nie tylko pelnia, bo teraz, o ile mi wiadomo, jest przed pelnia. (Ja chyba nie mam co robic, ze prowadze obserwacje ludzkich zachowan w zwiazku z fazami Ksiezyca ;))
Btw przypomnialo mi sie, jak moja kolezanka sie skarzyla, ze na angielskim w kolko tluka gramatyke, po czym nagle stwierdzila, ze i tak ma lepiej, niz jej wspollokatorka na niemieckim, ktora miala napisac esej o wplywie ksiezyca na zachowanie zwierzat...
-
Czy próba opisu rzeczywisto¶ci lub jej zrozumienia mo¿e polegaæ tylko na metodzie znalezienia >>jakiego¶<< modelu i sprawdzenia [przemy¶lenia] czy on pasuje do owej sytuacji/fragmentu rzeczywisto¶ci, tzn. czy spe³nia warunki podobieñstwa do obserwacji, do¶wiadczeñ zwi±zanych z t± sytuacj±/fragmentem rzeczywisto¶ci? Takie znalezienie modelu odbywa³oby siê w zakresie tych dotychczas poznanych i ew. dodatkowo wymy¶lania nowych [niekoniecznie pasuj±cych do danej sytuacji/fragmentu rzeczywisto¶ci. je¿eli nie pasuj±, zosta³yby odrzucone na etapie 'sprawdzenia']. Czy mo¿e jednak jest mo¿liwe faktyczne bezpo¶rednie tworzenie modelu na podstawie tych obserwacji/do¶wiadczeñ, niejako _wyci±ganie_, _wysysanie_ go z rzeczywisto¶ci?
Innymi s³owy: czy maj±c do czynienia z jak±¶ sytuacj±/rzeczywisto¶ci± jest mo¿liwe utworzenie modelu >>na jej podstawie<<? Czy raczej ka¿dy model ma pod³o¿e czysto abstrakcyjne, a nastepnie jego zgodno¶æ z sytuacj±/rzeczywisto¶ci± jest weryfikowana?
Nie potrafiê sobie przypomnieæ ani wyobraziæ, ¿ebym siê spotka³ z bezpo¶rednim stworzeniem modelu [w tym wypadku mo¿e to oznaczaæ np. zrozumienie dzia³ania czego¶ w rzeczywisto¶ci].
Je¿eli cz³owiek potrafi jedynie tworzyæ abstrakcyjne modele, a nastêpnie próbowaæ je dopasowywaæ [porównaæ zgodno¶æ] do rzeczywisto¶ci, oznacza³oby to, ¿e pos³ugujemy siê jedynie u³omnymi, niezgodnymi do koñca z prawd± abstrakcjami. Czy¿by prawda by³a nieosi±galna?...
Nurtuj±ce jest te¿ pytanie w jaki sposób cz³owiek potrafi generowaæ nowe, nieznane mu dot±d modele. A mo¿e tak naprawde istnieje tylko ich skoñczona ilo¶æ ['modeli elementarnych'?], lecz s± np. ³±czone w skomplikowane struktury? Je¿eli by³aby to prawda, to przera¿aj±ca jest perspektywa niemo¿no¶ci opisu czego¶ nowego, dot±d nieznanego ze wzglêdu na zbyt du¿e skomplikowanie takiego bytu. Chocia¿... teoretycznie co¶ z³o¿onego mo¿na podzieliæ na mniejsze i dopiero wtedy analizowaæ :wink:. Bardziej wiêc przera¿aj±ca by³a by ¶wiadomo¶æ niemo¿no¶ci zrozumienia czego¶ z powodu braku znajomo¶ci [albo w ogóle braku istnienia!] odpowiedniego modelu [i np. niemo¿no¶ci jego wyabstrahowania, po którym nast±pi³oby sprawdzanie jego zgodno¶ci].
-
Je¿eli chodzi o porównanie , to zawsze nowe rzeczy porównujemy do tych, które ju¿ zanamy. Na przyk³ad smak melona mo¿na porównaæ do czego¶ miêdzy jab³kiem a gruszk±.
Co do modeli.. Kognitywi¶ci (http://en.wikipedia.org/wiki/Cognitive_science) ³adnie to ujêli. Oczywi¶cie to tylko jedna z teorii ale z tego, co pamiêtam wg. nich modele tworz± siê podczas do¶wiadczania ¶wiata i z czasem udoskonalaj±. Bior±c pod lupê przedmiot sk³adaj± siê na niego smak, zapach, d¼wiêk jaki wydaje, kszta³t, kolor oraz wspomnienia z nim zwi±zane. Cognitive linguistics mówi o tym, ¿e w umy¶le cz³owieka tworz± siê "Idealised Cognitive Models" (ICM) na podstawie których ludzie siê porozumiewaj±. Ka¿dy ma trochê inny model powiedzmy sto³u w g³owie jednak fakt, ¿e ka¿de z nas wie co to stó³ pozwala nam siê komunikowaæ.
Czy jeste¶my w pe³ni zdolni do¶wiadczyæ rzeczywisto¶ci... tego nawet filozofowie nie wiedz±.
-
Drummmer, chyba po¿yczê Ci moj± ksi±¿kê do metodologii... (http://pl.wikipedia.org/wiki/Metodologia) :roll:
-
To raczej "Epistemologia" J.Woleñskiego bylaby wskazana ;) (fajna jest, tylko za duzo pisania naokolo, ale chyba za objetosc mu placili ;)) W kazdym razie to nowe jednotomowe wydanie, jakby co.
-
Dlaczego mówi siê "<kto¶tam/co¶tam/cz³owiek> z
krwii i ko¶ci" - dlaczego pomija siê miêso? Przecie¿ miêso jest najsmaczniejsze... :-k
Kas: o jedno "i" za duzo: krwi powinno byc
-
Wlasnie dlatego. Wymienia sie jedynie czesci poswiecone bogom, podobnie jak w wyrazeniu "skora i kosci". Mieso, jako czesc ludzka, zostaje pominiete. (To gdzies w mitologii greckiej bylo odnosnie zwierzat ofiarnych, a ja sobie nadinterpretuje pewnie, ale calkiem sensownie :P)
-
E, nie... My¶lê, ¿e dlatego, ¿e krew i ko¶ci maj± wszyscy... A z miêsem to ju¿ tak nie jest... Jedni maj± miê¶nie, inni t³uszcz, a jeszcze inni to sama skóra i ko¶ci... :twisted:
-
Ko¶ci s± twarde i podtrzymuj± wszystko, krew jest szlachetna i utrzymuje cia³o przy ¿yciu. Miêso gnije :P
-
Dlaczego mówi siê "<kto¶tam/co¶tam/cz³owiek> z krwii i ko¶ci"?
Po to, by wyra¿enie by³o ³adn± aliteracj± (http://pl.wikipedia.org/wiki/Aliteracja) :mrgreen: a tak serio to przychylam siê do (nad)interpretacji Kasandry ;)
-
Ej! A co z moj± (nad)interpretacj±? :x
-
Ej! A co z moj± (nad)interpretacj±? :x
No, te¿ ca³kiem sensowna :mrgreen:
-
krew jest szlachetna
Zalezy. Jesli chodzi o jej pierwotna funkcje, to jak najbardziej, ale ostatnimi czasy krew sie zeszmacila i czesto zamiast przenosic tlen, przenosi rozne zarazy ;P Zreszta mnie krew nie interesuje wlasciwie, bo to nietrwala tkanka. Kosci - to jest cos (mam wreszcie ksiazke z ludzkimi rysunkami, nie bede musiala sie uczyc z wlasnych... fantazyjno-artystycznych ;>)
-
Nie jestem pewien, czy to siê tu idealnie nadaje, ale na Onecie pojawi³ siê ciekawy artyku³ (http://wiadomosci.onet.pl/1455453,2679,1,kioskart.html).
-
Tak sobie my¶lê, ¿e fajnie by³oby mieæ jaki¶ system warto¶ci, krêgos³up moralny i takie tam. Wiem, ¿e mo¿na ¿yæ bez tego, ale ciekawe, jak to jest z...
-
Tak sobie my¶lê, ¿e fajnie by³oby mieæ jaki¶ system warto¶ci, krêgos³up moralny i takie tam. Wiem, ¿e mo¿na ¿yæ bez tego, ale ciekawe, jak to jest z...
Chujowo.
-
Popieram! :shock:
-
-.^ mi tam z tym fajnie :] i nie idzie siê do piek³a.
(sorry, jestem w analitycznym nastroju ;>)
-
Przecie¿ kazdy ma chyba jakas swoj± moralno¶æ, jakie¶ swoje zasady postêpowania i swoj system wartosci :shock:
-
U mnie jest jak w wierszu ¦wietlickiego: Zawsze zdradzam; w tym szczególnie pozostajê sobie wierny. A jak zawsze, to siebie te¿. Takie to dziwne, ale mo¿liwe. A jak siebie, to nie ma zasad.
-
Life sux
-
Life sux
Eeeeeeeeeeeee tam.
-
Wiedza na temat pamiêci autobiograficznej sk³ania nas do pytania, co jest autentyczne - nasze przesz³e "ja" czy nasze wspomnienie przesz³ego "ja".
Takie pytanie na dobry sen. Co jest bardziej prawdziwe - to jak aktualnie postrzegamy dan± (zaistnia³± w przesz³o¶ci) sytuacjê, bardziej obiektywnie i z perspektywy czasu, czy te¿ to co czuli¶my i my¶leli¶my wtedy?
no, niech kto¶ sobie pofilozuje ze mn± ;] sesja nied³ugo, widaæ.
-
Bior±c pod uwagê to, ¿e i tak nie da siê zmieniæ przesz³o¶ci: to, jak teraz postrzegamy. Bo mo¿emy wyci±gn±æ jakie¶ wnioski i udawaæ, ¿e jeste¶my m±drzejsi. (Chocia¿ to pewnie zale¿y od sytuacji.)
-
Ale w jakim sensie autentyczne? ;] Cz³owiek sobie wszystko potrafi wmówiæ, zwykle zapominamy o nieprzyjemnych/g³upich wydarzeniach lub staramy siê nadaæ im trochê inne znaczenie dla w³asnego ¶wiêtego spokoju. Moim zdaniem wspomnienia, które mamy dzi¶ s± zdeformowane, a umys³ ludzki jest selektywny i ma wykszta³cone odruchy obronne; tendencje do wyolbrzymiania sukcesów i pomniejszania pora¿ek (b±d¼ odwrotnie - zale¿nie od charakteru i nastawienia do ¿ycia). Dlatego te¿ na pewno dzi¶ oceniamy wiêkszo¶æ zdarzeñ zupe³nie inaczej - zale¿nie od tego, co sobie wkrêcali¶my. My¶lê, ¿e opinie o niektórych, silnych prze¿yciach z biegiem czasu siê trochê wypaczaj± ;] Z drugiej strony do¶wiadczenie ¿yciowe pozwala spojrzeæ na niektóre wydarzenia z innej perspektywy, ale to ju¿ jest tylko ch³odna ocena.
-
U mnie jest jak w wierszu ¦wietlickiego: Zawsze zdradzam; w tym szczególnie pozostajê sobie wierny. A jak zawsze, to siebie te¿. Takie to dziwne, ale mo¿liwe. A jak siebie, to nie ma zasad.
Ale wiesz? Co¶ w tym jest.
Cz³owiek sobie wszystko potrafi wmówiæ, zwykle zapominamy o nieprzyjemnych/g³upich wydarzeniach lub staramy siê nadaæ im trochê inne znaczenie dla w³asnego ¶wiêtego spokoju.
Zwykle? Czyli mam przynajmniej teraz jakie¶ podstawy by my¶leæ o sobie jako o sobie niezwyk³ej?
tendencje do wyolbrzymiania sukcesów i pomniejszania pora¿ek (b±d¼ odwrotnie - zale¿nie od charakteru i nastawienia do ¿ycia).
To co¶ mam chyba zjeb.. o sorry - chyba mam co¶ nie tak, ale teraz to jest to nastawienie? Czy mo¿e charakter?
Oj zmuszacie do my¶lenia :P
-
To co¶ mam chyba zjeb.. o sorry - chyba mam co¶ nie tak, ale teraz to jest to nastawienie? Czy mo¿e charakter?
Uwielbiam argumentacjê przez oburzenie ;/
-
To co¶ mam chyba zjeb.. o sorry - chyba mam co¶ nie tak, ale teraz to jest to nastawienie? Czy mo¿e charakter?
Uwielbiam argumentacjê przez oburzenie ;/
Jednak¿e moje tendencje s± niestety te odwrotne, i je¿eli to o nastawienie chodzi, to ³atwiej by³oby co¶ z tym zrobiæ, ni¿eli chodzi o charakter. Burzê siê jak nie wiem jak sobie pomóc, gdy¿ to takie... Prowadzi do za³amania r±k nad sob±, a nie podjêciem kroków.. jakichkolwiek kroków.
Nie wiem jak siê zabraæ za wmówienie sobie przeciwieñstw, znaczy no.. chyba jednak nie zawsze potrafi sobie cz³owiek wszystko wmówiæ. By wynika³o
-
To co¶ mam chyba zjeb.. o sorry - chyba mam co¶ nie tak, ale teraz to jest to nastawienie? Czy mo¿e charakter?
Uwielbiam argumentacjê przez oburzenie ;/
Jednak¿e moje tendencje s± niestety te odwrotne, i je¿eli to o nastawienie chodzi, to ³atwiej by³oby co¶ z tym zrobiæ, ni¿eli chodzi o charakter. Burzê siê jak nie wiem jak sobie pomóc, gdy¿ to takie... Prowadzi do za³amania r±k nad sob±, a nie podjêciem kroków.. jakichkolwiek kroków.
Nie wiem jak siê zabraæ za wmówienie sobie przeciwieñstw, znaczy no.. chyba jednak nie zawsze potrafi sobie cz³owiek wszystko wmówiæ. By wynika³o
Nieno, jasne, nie ka¿dy jest taki sam, ludzka psychika jest skomplikowana... Ale my¶lê, ¿e np. u osób bardzo do¶wiadczonych przez ¿ycie zdarzaj± siê wrêcz próby wmówienia sobie, ¿e wszystko jest ok i ¿yj± one niejako we w³asnym ¶wiecie. Trzeba znale¼æ jaki¶ sens, wyt³umaczyæ sobie niepowodzenia. To taki odruch obronny.
-
Ten odruch obronny dzia³a chyba mimowolnie i polega na wypieraniu do pod¶wiadomo¶ci [dok³adniej: nie¶wiadomo¶ci] tego, co mog³o by utrudniaæ albo wrêcz uniemo¿liwiaæ funkcjonowanie w ¶wiecie&¿yciu. W ¶wiadomo¶ci zostaje to, co pozwala pamiêtaæ i wyci±gn±æ trochê wniosków, jednak jest to ju¿ nieco zaburzony obraz przesz³o¶ci.
Faktycznie ciekawe dlaczego niektórzy [m.in. ja] maj± tendencjê raczej do pogarszania ni¿ polepszania wizerunku takich wspomnieñ... :-k
-
To raczej na pewno wynika z w³asnej samooceny tudzie¿ pesymistycznego nastawienia do ¿ycia. To te¿ jest taki psychiczny paradygmat, który trudno prze³amac.
-
Ten odruch obronny dzia³a chyba mimowolnie i polega na wypieraniu do pod¶wiadomo¶ci [dok³adniej: nie¶wiadomo¶ci] tego, co mog³o by utrudniaæ albo wrêcz uniemo¿liwiaæ funkcjonowanie w ¶wiecie&¿yciu. W ¶wiadomo¶ci zostaje to, co pozwala pamiêtaæ i wyci±gn±æ trochê wniosków, jednak jest to ju¿ nieco zaburzony obraz przesz³o¶ci.
Faktycznie ciekawe dlaczego niektórzy [m.in. ja] maj± tendencjê raczej do pogarszania ni¿ polepszania wizerunku takich wspomnieñ... :-k
nie stawialbym znaku rownosci pomiedzy podswiadomoscia i nieswiadomoscia.. prawda jest taka, ze bardzo czesto pomimo ze nie pamietamy juz dokladnie jak to bylo, takie wydarzenia odkladaja sie w podswiadomosci w postaci kompleksow albo jeszcze gorszych zaburzen.. chociaz czasem to faktycznie tak dziala i na niektorych po prostu nie ma sposobu bo zawsze obroca wszystko tak zeby wypasc korzystnie :]
-
Bynajmniej nie stawiam miêdzy nimi znaku równo¶ci :) Terminu 'pod¶wiadomo¶æ' (http://pl.wikipedia.org/wiki/Pod¶wiadomo¶æ) u¿y³em ze wzglêdu na fakt, ¿e w ogólnym pojêciu to s³owo funkcjonuje zamiast bardziej prawid³owego tutaj 'nie¶wiadomo¶æ' (http://pl.wikipedia.org/wiki/Nie¶wiadomo¶æ) [tzn. w jêzyku codziennym to pierwsze s³owo jest bardziej powszechne]. :wink:
-
Sk³onno¶æ do masochizmu le¿y w naturze ludzkiej: to tak podsumowuj±c ostatnie 7 dni. Kiedy¶ ludzie mieszkali sobie w jaskiniach, d³u¿ej spali i te¿ by[wa]li szczê¶liwi. Ale nie, ¼le im by³o, zachcia³o siê neolityzacji, hutnictwa, a potem rewolucji przemys³owej, rozwoju nauki i takich tam. I sobie zrobili dobrze, dziêki czemu mog± korzystaæ ze zdobyczy cywilizacji pe³n± gêb± i spaæ po 4h na dobê, bo ¿eby skorzystaæ z jednej, to trzeba z innej i taki radosny ³añcuszek siê robi, a potem jakie¶ zaczarowane (czy inne b³êdne) ko³o. (I ja wcale nie w zwi±zku z sesj± narzekam.)
-
Zrozumia³em, ¿e moja psychika i intelekt uprawiaj± koczowniczy tryb egzystencji.
-
naczy sie czesto gdzies wychodza? :mrgreen:
-
naczy sie czesto gdzies wychodza? :mrgreen:
Wêdruj± w poszukiwaniu pastwisk :mrgreen:
-
Ja mam takie przemy¶lenie z dzisiejszego windowshoppingu: kogo podnieca bielizna obszyta... hmm... nazwijmy to "futrem"? (W zasadzie refleksja wcale nie nowa, bo ju¿ kiedy¶ siê z kole¿ank± nad tym zastanawia³y¶my, ale do ¿adnych wniosków nie dosz³y¶my. Taka bielizna przekracza nasze zdolno¶ci intelektualne.)
-
Tja... o bieli¼nie - stroju pokojówki nie wspomnê... :roll:
-
Taka bielizna przekracza nasze zdolności intelektualne.
Tu tkwi Twój błąd :)
Ale powiem szczerze, że też nie rozumiem. Jedynymi miejscami, w których widziałem takową, były amerykańskie teledyski przedstawiające murzynów jadących na tylnej kanapie jakiejś limuzyny. Otoczeni byli przez jakieś murzynko-mulatki ubrane właśnie w takie paskudztwa. A fe :x
-
bielizna sama w sobie nie podnieca.. (przynajmniej na ogol..) to o jej polaczenie z zawartoscia chodzi :]
-
Niestety mnie bielizna obszyta futrem zawsze bêdzie przypominaæ ok³adkê Manowar, co tylko potêguje moje obrzydzenie w tym temacie. Z drugiej strony ludzko¶æ zna tyle zboczeñ, ¿e i futrzasta bielizna mo¿e kogo¶ podniecaæ.
-
juz samo zestawienie slow 'podniecenie' i 'manowar' jest powaznym naduzyciem :P
-
Hehe... Lol :D
Mi³o ch³opaki, ¿e tak uwa¿acie...
A kiedy¶ kto¶ wspomina³ o prezerwatywach manowar, tak? :D:D
-
domyslam sie ze w ksztalcie topora, przebijajacego sie w nieznane :>
takie moje przemyslenia
-
W kszta³cie cz³onków zespo³u :P (takie moje przemy¶lenie)
Dobra, powy¿szego nie by³o; dzi¶ jestem w nastroju "kawa, papierosy i egzystêcjalizm". I dosz³am do wniosku, ¿e najgorsze, co siê cz³owiekowi mo¿e w ¿yciu przytrafiæ, to s±siedzi, wspó³lokatorzy i znajomi uwa¿aj±cy siê za przyjació³. Tak w ramach kultu mizantropii poniek±d.
-
Po co mi matura? Przecie¿ mam prawko :P
-
^ o tak, pamietam, prawko bylo dla mnie znacznie bardziej stresujace niz matura.. wlasciwie matura nie stresowalem sie w ogole a co do prawka to dopiero ostatnio przelamalem ten rekord stresu jaki wtedy czulem.. z drugiej strony kazdy mialby takiego stresa majac takie przejscia jak ja z tym cholerstwem :P
-
Znieczulenie uczuciowe czêsto nazywa siê [b³êdnie?...] doros³o¶ci±.
-
Ja bym raczej powiedzia³, ¿e to selekcjonowanie uczuæ. Lubi³em swój stan duchowy nastolatka, ale nie s±dzê, abym móg³ tak funkcjonowaæ ca³e ¿ycie.
-
Znieczulenie uczuciowe czêsto nazywa siê [b³êdnie?...] doros³o¶ci±.
E, nie nazwa³abym tego znieczuleniem, a je¶li ju¿ siê uprzeæ, to na pewno nie pe³nym - nic dwa razy siê nie zdarza, ¿adne uczucie nie bêdzie smakowaæ tak samo jak za pierwszym razem, owiane urokiem nowo¶ci i niezwyk³o¶ci. Sztuk± moim zdaniem jest zachowanie pamiêci takich 'pierwszych razów', a przede wszystkim - nauczenie siê smakowania ¿ycia takim, jakie jest, bez popadania w przesadn± nostalgiê 'jak piêknie by³o kiedy¶'.
-
No w³a¶nie. Jakby za ka¿dym razem by³o tak samo, to by³oby bez sensu.
(...) bez popadania w przesadn± nostalgiê 'jak piêknie by³o kiedy¶'.
Przypomia³ mi siê tekst ze ¦wietlickiego, ale bêdê powa¿na. Ale to by³ bardzo dobry tekst (jak kto¶ znajdzie, to bêdzie wiedzia³, ¿e to ten ;))
-
"Nigdy nie bêdzie takiego lata...
Reprezentacja naszego kraju nie bêdzie mia³a takich wyników ju¿ nigdy, nigdy nie bêdzie takich wêdlin, takiej coca coli, takiej musztardy i takiego mleka... Nigdy nie bêdzie takiego lata" :mrgreen:
Bo czasem po prostu trzeba daæ siê ponie¶æ... i pop³yn±æ z pr±dem... go with the flow... :roll:
-
Im gorszy system, tym cz³owiek lepszy.
A mi sie wydaje, ze to w przypadku np. Chin nie zdaje egzaminu. Hmm Rosji tez (oczywiscie z tego co wiem, a jest ego niewile). Ale wydaje mi sie, ze to idealnie pasuje do Polski. I nawet abstrahuac od 'systemu', Polacy sa dla siebie zdecydowanie lepsi i wyrozumialsi jesli cos zlego wisi nad nimi (np. kleska zywiolowa). (cos jeszcze mialem napisac, ale zapomnialem [a na pewno bylo to wielce oryginalne ;]])
edit: i nich to ktos przeniesie do 'przemyslen', czy gdzies, bo nie wiem dlaczego zaczalem to akurat tutaj pisac ;P
-
warum ist die Banane krum?
-
Moje przemy¶lenie na temat mojej osoby:
Mam sobie trochê znajomych, jakie¶ ¿ycie mam, co¶ sobie czasem osi±gam, raz jest ¼le, raz dobrze, ogólna sielanka mo¿na powiedzieæ, bo w sumie raczej jest dobrze. Nie przejmujê siê klêskami za bardzo, sukcesami siê jako¶ wyj±tkowo nie cieszê, mam jakie¶ priorytety w ¿yciu, na czym¶ mi zale¿y czasami. Ale kiedy przychodzi taki zajebisty okropny kryzys, to nikogo nie ma. Ja zawsze muszê za mopa do wycierania ³ezek robiæ, a kiedy przyjdzie chwila, kiedy ja czujê, ¿e czas umieraæ i nic dalej, nic wiêcej, koniec i nawet na po¶wiêconej ziemi mnie nikt nie pochowa, to pstryk! nie ma nikogo, albo lepiej - wszyscy maj± wiêksze problemy. I takie pocieszanie przez: przestañ, czym siê martwisz, ja to dopiero mam ¼le! A mnie to gówno obchodzi. Ja chcê us³yszeæ co¶ innego. Ja chcê byæ przez chwilê w centrum uwagi. Ja i moje problemy. Bo to one s± najwa¿niejsze, z mojego punktu widzenia. Ale nie, mnie mo¿na pomin±æ, ja sobie zawsze dam radê, bo ja jestem cz³owiek twardki i silny. Bo ja nie potrzebujê pomocy, bo ja jestem od tego, ¿eby pomocy udzielaæ. I w takich momentach my¶lê, ¿e Dulski mia³ racjê. I nie pozwolê nikomu nazywaæ siê moim przyjacielem i nikogo moim przyjacielem nie nazwê. No dobra, s± dwie osoby. Dwie! To te¿ du¿o.
W³a¶nie znalaz³am to w ¶mietniku i nie rozumiem, czemu skasowane ;>
Jeszcze nikt nigdy tak trafnie nie odda³ moich my¶li - Juz, musim siê razem wódki napiæ... Dok³adnie tak my¶lê i tak siê czujê... Normalnie "wy¿al-siê.pl" jestem :> A jak ja mam problem, to "we¼ nie marud¼" :>
Po prostu jak powy¿ej :prayer:
-
W³a¶nie znalaz³am to w ¶mietniku i nie rozumiem, czemu skasowane ;>
Bo moje my¶li nadaj± siê jedynie do ¶mietnika.
-
W³a¶nie znalaz³am to w ¶mietniku i nie rozumiem, czemu skasowane ;>
Bo moje my¶li nadaj± siê jedynie do ¶mietnika.
EMO!;[ :mrgreen:
low level, wiem:D
-
W³a¶nie znalaz³am to w ¶mietniku i nie rozumiem, czemu skasowane ;>
Bo moje my¶li nadaj± siê jedynie do ¶mietnika.
No co Ty, Juz... W³a¶nie zosta³a¶ moim prywatnym guru :prayer:
-
Moje przemyślenie na temat mojej osoby:
Mam sobie trochę znajomych, jakieś życie mam, coś sobie czasem osiągam, raz jest źle, raz dobrze, ogólna sielanka można powiedzieć, bo w sumie raczej jest dobrze. Nie przejmuję się klęskami za bardzo, sukcesami się jakoś wyjątkowo nie cieszę, mam jakieś priorytety w życiu, na czymś mi zależy czasami. Ale kiedy przychodzi taki zajebisty okropny kryzys, to nikogo nie ma. Ja zawsze muszę za mopa do wycierania łezek robić, a kiedy przyjdzie chwila, kiedy ja czuję, że czas umierać i nic dalej, nic więcej, koniec i nawet na poświęconej ziemi mnie nikt nie pochowa, to pstryk! nie ma nikogo, albo lepiej - wszyscy mają większe problemy. I takie pocieszanie przez: przestań, czym się martwisz, ja to dopiero mam źle! A mnie to gówno obchodzi. Ja chcę usłyszeć coś innego. Ja chcę być przez chwilę w centrum uwagi. Ja i moje problemy. Bo to one są najważniejsze, z mojego punktu widzenia. Ale nie, mnie można pominąć, ja sobie zawsze dam radę, bo ja jestem człowiek twardki i silny. Bo ja nie potrzebuję pomocy, bo ja jestem od tego, żeby pomocy udzielać. I w takich momentach myślę, że Dulski miał rację. I nie pozwolę nikomu nazywać się moim przyjacielem i nikogo moim przyjacielem nie nazwę. No dobra, są dwie osoby. Dwie! To też dużo.
A ja mam czasem coś odwrotnego. Wszyscy dookoła szczęśliwi, z poukładanymi światopoglądami albo stuprocentowo radzący sobie ze swoimi spadkami formy psychicznej [ew. nieużywający mnie w celach naprawczych] przez co miewam poczucie nieprzydatności innym. A chciałbym od czasu do czasu posłużyć za słuchacza, powiernika i pomocnika w tych sprawach :|
Bo tak człowiek ma wrażenie, że żyje w swoim świecie złudnych problemów, a inni pływają w beztrosce i w sumie go [człowieka] nie potrzebują.
-
A ja z przyczyn egoistycznych lubiê nie byæ potrzebna.
-
Doro¶lenie [?] charakteryzuje siê tym, ¿e idea³y padaj± niczym muchy, do których nozdrzy dostaj± siê kropelki ¶rodka owadobójczego. I, podobnie jak muchy, zanim ostatecznie upadn±, s± ju¿ martwe i tak lekkie, ¿e uderzenie o jaki¶ grunt jest nieodczuwalne.
Wszystko blaknie, a jednocze¶nie przesuwa siê granica wyznaczaj±ca 'ostry kolor'. W konsekwencji blaknienie dzieje siê 'po cichu'...
A na koñcu oka¿e siê, ¿e jedynym [?] idea³em [?] jest co¶ poniek±d abstrakcyjnego, jaka¶ wy¿sza istota... Strze¿cie siê, by nie przepoczwarzyæ siê w dewotê.
-
Bez urazy, Drummmer, ale trochê jak pot³uczony gadasz. Czasem mam wra¿enie, ¿e na si³ê utrudniasz. ¯e niby im bardziej wszystko zagmatwane, tym jest g³êbsze...
Moim zdaniem idea³y nie upadaj± wraz z dorastaniem. Upadaj± w³a¶nie wszystkie bzdury, a idea³y zostaj±... Dalej nie mam pojêcia, co napisa³e¶ :shock:
Wraz z up³ywem czasu zdajê sobie sprawê, jaka kiedy¶ by³am g³upia, jak naiwnie/b³êdnie patrzy³am na ¶wiat. Ale to jest stawanie siê, a nie bycie. To jest proces, który trwa i bêdzie trwa³, mam nadziejê, do koñca ¿ycia. M±drzejemy z dnia na dzieñ. (no dobra, nie wszyscy :D)
-
Moim zdaniem idea³y nie upadaj± wraz z dorastaniem. Upadaj± w³a¶nie wszystkie bzdury, a idea³y zostaj±... Dalej nie mam pojêcia, co napisa³e¶ :shock:
Wraz z up³ywem czasu zdajê sobie sprawê, jaka kiedy¶ by³am g³upia, jak naiwnie/b³êdnie patrzy³am na ¶wiat. Ale to jest stawanie siê, a nie bycie. To jest proces, który trwa i bêdzie trwa³, mam nadziejê, do koñca ¿ycia. M±drzejemy z dnia na dzieñ. (no dobra, nie wszyscy :D)
I tu siê zgadzam. Szukasz dziury w ca³ym, drummerku ;]
-
Wobec tego romantyczny sposób patrzenia na ¶wiat [szczególnie niematerialny] jest dziecinad±.
-
Wobec czego? Sk±d ten pomys³? Rozwiñ romantyzm... :roll:
-
A na koñcu oka¿e siê, ¿e jedynym [?] idea³em [?] jest co¶ poniek±d abstrakcyjnego, jaka¶ wy¿sza istota... Strze¿cie siê, by nie przepoczwarzyæ siê w dewotê.
Ró¿ni ludzie ró¿nie ow± Wy¿sz± Istotê definiuj±, w tym aspekcie bynajmniej nie jeste¶ zdany tylko na religie. Mnie osobi¶cie wydaje siê, ¿e bez takiej Istoty nad sob± cz³owiek mo¿e siê czasem czuæ strasznie samotny i zdany tylko na siebie, a ¶wiat bez sensu. Ale to tylko moje pogl±dy, mocno zreszt± niedopracowane w wiêkszo¶ci kwestii.
Romantycy tak swoj± drog± g³êboko w Boga wierzyli, choæ przewa¿nie nie po my¶li religii, w których siê wychowali i zdarza³o im siê nazywaæ Go innymi imionami :)
Twój problem, mam wra¿enie (mo¿e mylne), zasadza siê na niechêci po¿egnania siê z dzieciêco-wczesnom³odzieñczym sposobem patrzenia na ¶wiat. Przykra prawda wygl±da tak, ¿e nigdy nie bêdziesz odczuwa³ tak samo jak rok, dwa czy piêæ lat temu, bo po prostu ca³y czas stajesz siê innym cz³owiekiem, jak to ju¿ Czarna trafnie przede mn± ujê³a. A ¿e wcze¶niejsze idea³y upadaj±, nie wytrzymawszy próby czasu, i to boli? Cena dorastania, niestety :( ka¿dy z nas to chyba przechodzi/przechodzi³/bêdzie przechodziæ.
-
pytanie czy zastepowane sa czyms lepszym :]
ale stawanie okoniem przeciwko rzeczywistosci zawsze zle sie konczy
-
pytanie czy zastepowane sa czyms lepszym :]
Tego Ci nie powiem, ale na moje ¿ycie smakowane z dawk± refleksji/przetrawione/przemy¶lane jest lepsze od bezrefleksyjnego prze¿ywania tego, co przynosi :] podej¶cie mo¿e i trudniejsze, ale w d³u¿szej perspektywie sprawdza siê, mnie przynajmniej.
-
chyba sie nie zrozumielismy
zastanawialem czy 'wczesniejsze idealy' sa zastepowane czyms lepszym a nie czy nalezy przezywac zycie z refleksja czy nie
-
Wszystko zale¿y od punktu widzenia. (Nie chce mi siê teraz tego rozwijaæ, bo mam ciasto w piekarniku ;P Ale jak kto¶ jest inteligentny, to wie o co chodzi)
-
chyba sie nie zrozumielismy
zastanawialem czy 'wczesniejsze idealy' sa zastepowane czyms lepszym a nie czy nalezy przezywac zycie z refleksja czy nie
Zak³adam, ¿e idea³y przechodz± próbê czasu i ró¿ne tam ogniowe chrzty. Czê¶æ wychodzi z nich zwyciêsko, ale jednak wiêkszo¶æ okazuje siê nieprzystawalna i nieadekwatna - te zostaj± zast±pione nowymi, bardziej wywa¿onymi i lepiej przemy¶lanymi pogl±dami. Czy lepszymi? Zale¿y od subiektywnego ogl±du, ale wydaje mi siê, ¿e gdyby codziennie budziæ siê z nostalgi± za Swoj±Osobowo¶c± 1.0 to tak g³upio trochê, ergo - lepiej za³o¿yæ, ¿e te nowe idea³y s± lepsze :] bardzo namota³am?
-
Problem w tym, że te nowe, bardziej stonowane i 'dojrzałe'[?] ideały nie mają już takiej mocy szczęściodajnej, gdyż brak im magii w znaczeniu silnego ładunku emocjonalnego. M.in. dlatego, że nie opierają się już [jak te poprzednie] na tym, co nieznane, nowych doświadczeniach. Tzn. nie wykluczam [tu: pozytywnych] zaskoczeń, lecz im dalej w życiu [czyli bardziej 'dorosło'], tym mniej takich nieprzewidywalności, mniej miłych niespodzianek, nieznanych uczuć.
Nie chodzi tylko o ludzi, ale o całokształt życia. Boję się, że kiedyś coś takiego mnie spotka nawet ze strony muzyki [dotychczas największa ostoja nieprzewidywalności i generacji wielkich emocji]. Żywię nadzieję, że nie doczekam nigdy chwili, kiedy wszelkie 'awangardy' będą brzmiały znajomo, a wszystko 'nowe' będzie jedynie przetworzonym dorobkiem przeszłości. Choć na podstawie doświadczeń myślę, że o ile taka chwila ma nadejść, to jest baaardzo odległa :)
-
lepiej za³o¿yæ, ¿e te nowe idea³y s± lepsze :] bardzo namota³am?
Wrêcz przeciwnie, ja¶niej nie mo¿na by³o ;)
im dalej w ¿yciu [czyli bardziej 'doros³o'], tym mniej takich nieprzewidywalno¶ci, mniej mi³ych niespodzianek, nieznanych uczuæ.
Wydaje Ci siê. Je¶li przyjmiesz, ¿e znasz ju¿ wszystko i nic Ciê nie zaskoczy, to tak w³a¶nie bêdzie. Nie ma nic bardziej subiektywnego, ni¿ odczuwanie [jakiekolwiek i czegokolwiek].
Ja co dzieñ budzê siê z poczuciem, ¿e zosta³o mi mniej czasu, ale nie wiem ile mniej, a jeszcze tyle rzeczy bym chcia³a zrobiæ, zobaczyæ, poczuæ, odkryæ.... i w³a¶nie czasu mi nie wystarczy.
-
im dalej w ¿yciu [czyli bardziej 'doros³o'], tym mniej takich nieprzewidywalno¶ci, mniej mi³ych niespodzianek, nieznanych uczuæ.
Wydaje Ci siê. Je¶li przyjmiesz, ¿e znasz ju¿ wszystko i nic Ciê nie zaskoczy, to tak w³a¶nie bêdzie. Nie ma nic bardziej subiektywnego, ni¿ odczuwanie [jakiekolwiek i czegokolwiek].
Ja co dzieñ budzê siê z poczuciem, ¿e zosta³o mi mniej czasu, ale nie wiem ile mniej, a jeszcze tyle rzeczy bym chcia³a zrobiæ, zobaczyæ, poczuæ, odkryæ.... i w³a¶nie czasu mi nie wystarczy.
O to to :D ¿ycie jest nieprzewidywalne w ka¿dym wieku, zalet± doros³o¶ci jest to, ¿e nowe, przetrawione i przemy¶lane idea³y/aparat pojêciowy pozwalaj± na pe³niejszy, dog³êbniejszy ogl±d wielu spraw, a wiêc ich g³êbsze odczuwanie/prze¿ycie. Jasne, w miarê ¿ycia ilo¶æ nowych i nieznanych jego aspektów nieco siê zmniejsza, ale ¶miem twierdziæ, ¿e przy odpowiednim nastawieniu ka¿dy dzieñ potrafi zaskakiwaæ, niewa¿ne czy ma siê lat siedemna¶cie czy siedemdziesi±t. Ciekawo¶æ ¶wiata i zmys³ badawczy to (dla mnie przynajmniej) podstawowe sk³adniki tego nastawienia :)
Co jaki¶ czas mnie te¿ nachodz± refleksje, ¿e ¿yjemy w czasach ostatnich, ¿e wszystko, co mo¿na by³o wymy¶liæ b±d¼ zrewolucjonizowaæ w kulturze, sztuce, obyczajach czy mentalno¶ci. I wiecie co? przypomina mi siê wypowied¼ jakiego¶ go¶cia z roku 1899: 'Wszystko co mo¿na by³o wymy¶liæ, zosta³o wynalezione' i ¶miech pusty mnie bierze.
-
im dalej w ¿yciu [czyli bardziej 'doros³o'], tym mniej takich nieprzewidywalno¶ci, mniej mi³ych niespodzianek, nieznanych uczuæ.
Wydaje Ci siê. Je¶li przyjmiesz, ¿e znasz ju¿ wszystko i nic Ciê nie zaskoczy, to tak w³a¶nie bêdzie. Nie ma nic bardziej subiektywnego, ni¿ odczuwanie [jakiekolwiek i czegokolwiek].
Ja co dzieñ budzê siê z poczuciem, ¿e zosta³o mi mniej czasu, ale nie wiem ile mniej, a jeszcze tyle rzeczy bym chcia³a zrobiæ, zobaczyæ, poczuæ, odkryæ.... i w³a¶nie czasu mi nie wystarczy.
O to to :D ¿ycie jest nieprzewidywalne w ka¿dym wieku, zalet± doros³o¶ci jest to, ¿e nowe, przetrawione i przemy¶lane idea³y/aparat pojêciowy pozwalaj± na pe³niejszy, dog³êbniejszy ogl±d wielu spraw, a wiêc ich g³êbsze odczuwanie/prze¿ycie. Jasne, w miarê ¿ycia ilo¶æ nowych i nieznanych jego aspektów nieco siê zmniejsza, ale ¶miem twierdziæ, ¿e przy odpowiednim nastawieniu ka¿dy dzieñ potrafi zaskakiwaæ, niewa¿ne czy ma siê lat siedemna¶cie czy siedemdziesi±t. Ciekawo¶æ ¶wiata i zmys³ badawczy to (dla mnie przynajmniej) podstawowe sk³adniki tego nastawienia :)
Co jaki¶ czas mnie te¿ nachodz± refleksje, ¿e ¿yjemy w czasach ostatnich, ¿e wszystko, co mo¿na by³o wymy¶liæ b±d¼ zrewolucjonizowaæ w kulturze, sztuce, obyczajach czy mentalno¶ci. I wiecie co? przypomina mi siê wypowied¼ jakiego¶ go¶cia z roku 1899: 'Wszystko co mo¿na by³o wymy¶liæ, zosta³o wynalezione' i ¶miech pusty mnie bierze.
Tak, tutaj siê zgodzê. Ale przesz³a¶ na wymiar materialny. Ja nie mówiê o ¶wiecie, o jego odkrywaniu, tworzeniu etc. Tylko o odczuwaniu, ca³kowicie niecielesnym. Mniej wiêcej o tym pisze Kasandra. Tylko, ¿e w³a¶nie mi zaczyna brakowaæ [czujê to jakby mniej ni¿ dawniej] tego, czego jej siê udaje do¶wiadczaæ [wnioskuj±c z tego, co napisa³a].
-
Tylko, ¿e w³a¶nie mi zaczyna brakowaæ [czujê to jakby mniej ni¿ dawniej] tego, czego jej siê udaje do¶wiadczaæ [wnioskuj±c z tego, co napisa³a].
Wiesz, to jest proste, jak siê ma obsesjê na punkcie ¶mierci... :roll: (inna sprawa, ¿e niekoniecznie fajne, bo w pewnym momencie zaczynam w±tpiæ w sens, bo przecie¿ i tak umrê)
Wyslano: 27 Marzec 2008, 22:14:08
Tak mi ostatnio nie daje spokoju jedna kwestia: dlaczego dziewczyny chc± mieæ przyjació³kê? Ja jako¶ nigdy nie potrzebowa³am... (pewnie dlatego, ¿e mam siostrê, nie? :P) A poza tym: co to w³a¶ciwie jest przyjació³ka? Ju¿ staro¿ytni wpadli na pomys³, ¿e kobieta nie mo¿e byæ przyjació³k±, nawet dla kobiety. (A teraz tak my¶lê, ¿e "zw³aszcza", a nie "nawet".)
-
Mo¿e po prostu chc± mieæ "kogo¶"?
Kumple kumplami, ale o spó¼nionym okresie to tylko z w³asnym facetem albo z przyjació³k± :twisted:
O, jeszcze "jak za³o¿yæ tampon?" - zapomnia³abym :D
-
Mo¿e po prostu chc± mieæ "kogo¶"?
No ale po co? (To, co napisa³a¶ dalej, zupe³nie mnie nie przekonuje)
-
Oj, Ty tego nie rozumiesz, bo jeste¶ indywidualistk±... :roll: (¿eby nie powiedzieæ, ¿e nie lubisz ludzi i jeste¶ wyobcowana :P)
-
Nie jestem. Jestem barankiem (który zjad³ ró¿ê).
I ja nie zrozumiem, czy Ty nie umiesz odpowiedzieæ?
-
Nie wiem.
¯eby mieæ z kim chodziæ na imprezy, ¿eby mieæ do kogo wpadaæ po drodze do domu z ruskim szampanem, ¿eby mieæ komu kupowaæ drobne niespodzianki, ¿eby mieæ komu opowiedzieæ ostatni tydzieñ, kiedy siê nie widzia³o, wreszcie ¿eby dzieliæ z kim¶ rado¶ci i smutki... No i o te tampony chyba jeszcze chodzi... :roll:
No ¿eby mieæ "kogo¶" - nikt nie jest samotn± wysp±... ¯eby mieæ do kogo gêbê otworzyæ... To takie ludzkie...
A w zasadzie to nie jest takie proste. Przyjació³ nie ma siê "po co¶". Ma siê ich, bo ma siê wspólne tematy, bo ma siê wspólne pasje, lubi siê podobne rzeczy, bo rozumie siê, bo chce siê z nimi rozmawiaæ, nawet milczeæ siê z nimi chce...
Zreszt±, ja nie wiem.
Nie mia³am nigdy przyjació³ki. Tylko czasem mówiê tak o Tobie, bo przy Tobie czujê, ¿e jestem sob±. Bo jednocze¶nie kurwujemy na czipsy o smaku borowików w ¶mietanie, bo robimy sesjê zdjêciow± do komiksu-o-¿elkowych-¿ó³wiach-który-nigdy-nie-powsta³, bo u¿ywamy kolorowych tuszów do rzês, bo jadamy nale¶niki z musztard±, kiedy jest ju¿ nam za s³odko... bo mamy swoje jazdy i swoje odchy³y...
Mo¿e w³a¶nie o to chodzi? :roll:
-
nalesniki z musztarda ?
nalesniki :shock:
z :shock: :shock:
m-u-s-z-t-a-r-d-a ?? :shock: :shock: :shock:
-
No.
Nale¶niki z musztard±.
Czy to nie jest przyja¼ñ? 8) :twisted:
P.S. Z keczupem nie by³y dobre... :roll:
-
To juz jest "beyond friendship" :)
-
Czarna, przekona³a¶ mnie t± musztard± :P
(A to "po co" to nieod³±czna czê¶æ mojego ¿ycia; ja zawsze szukam sensu tam, gdzie go nie ma, a m±drowaæ siê potrafi³am tylko w mojej pracy licencjackiej :roll:)
-
Nie, przekona³am Ciê, bo pisa³am prosto z mojego rozmiêkczonego serducha... :roll:
Ale koffam Ciem i tak i tak! :*
A my¶la³am, ¿e ulegniesz ruskiemu szampanowi albo tym czipsom borowikowym... :twisted:
hmm... Dlaczego my nigdy nie rozmawia³y¶my o tamponach? :P
-
Bo mamy ciekawsze tematy?
-
Jeste¶cie urocze. :mrgreen:
-
<popatruje na Veilê dwa metry za sob±> cholera, Veilu¶, chyba nie jeste¶my przyjació³kami, nigdy nie rozmawia³y¶my o tamponach :-k :lol:
-
<popatruje na Veilê dwa metry za sob±> cholera, Veilu¶, chyba nie jeste¶my przyjació³kami, nigdy nie rozmawia³y¶my o tamponach :-k :lol:
eee, na pewno? nigdy? :> no to ja nie wiem, chyba mamy problem XD (ale inne tematy dziwne siê zdarza³y chyba, co? ^ ^)
-
W³a¶nie my z Kas te¿ nigdy... :roll:
Wysz³o szyd³o z worka... :twisted:
-
Czyli jednak tampony upad³y. ¯eby jeszcze je dobiæ dodam, ¿e ja ze swoim najlepszym kumplem te¿ o tamponach nie rozmawiali¶my. ;)
-
¯eby jeszcze je dobiæ dodam, ¿e ja ze swoim najlepszym kumplem te¿ o tamponach nie rozmawiali¶my. ;)
Kumplem, nie przyjacielem. Dlatego nie rozmawia³e¶?
Ok, ok, ja te¿ nie :D
-
Dla mnie to jest akurat równoznaczne w tym wypadku. 8)
-
Ch³opaki, ale ja zaczê³am teoretyzowaæ nt. przyja¼ni damsko-damskiej (st±d te tampony). Logicznym jest zatem, ¿e siê nie liczycie :P
Aha, ja kiedy¶ z jedn± lask± rozmawia³am o tamponach. I ona jest blisk± mi osob±, wiêc pewnie przyjació³ka. Za te tampony to nawet Überfreundin ;P
-
(A to "po co" to nieod³±czna czê¶æ mojego ¿ycia; ja zawsze szukam sensu tam, gdzie go nie ma, a m±drowaæ siê potrafi³am tylko w mojej pracy licencjackiej :roll:)
Tak trzymaj! Prawdziwa filozofczyni. U¿ywasz mózgu po to, do czego on jest. :okp:
Ale koffam Ciem i tak i tak! :*
[blog]dziunia nie zdradzaj mnie z laska jakas bo ty nie lesbijka tylko ja i moja beemka sie liczy wiec nie pisz jej tak albo koniec z nami bo ja sie tak nie dam traktowac i znajde inna dziunie[/blog]
-
(A to "po co" to nieod³±czna czê¶æ mojego ¿ycia; ja zawsze szukam sensu tam, gdzie go nie ma, a m±drowaæ siê potrafi³am tylko w mojej pracy licencjackiej :roll:)
Tak trzymaj! Prawdziwa filozofczyni. U¿ywasz mózgu po to, do czego on jest. :okp:
Dziêkujê :) (Aczkolwiek nadal uwa¿am, ¿e za du¿o my¶lê... :? Dalej nie daje mi spokoju "po co mieæ kogo¶?"; przecie¿ to nie o to chodzi.)
-
Aczkolwiek nadal uwa¿am, ¿e za du¿o my¶lê... :?
Nie znam/ nie uznajê takiego pojêcia :] prawda, ¿e my¶lenie nad wieloma aspektami ¶wiata mo¿e doprowadziæ do ma³o optymistycznych wniosków, ale nawet je¶li nadmiar my¶lenia szkodzi Ci na nastrój, to na pewno mo¿e pomóc w przemy¶leniom tym, na których nieopatrznie nadmiar my¶li/wniosków wylejesz :) wiem co¶ o tem, wierz mi ;)
A sformu³owanie 'mieæ kogo¶' zawsze powodowa³o u mnie grymas niesmaku. Nikogo nie mo¿na mieæ (no chyba, ¿e interpretujemy to perwersyjnie :P), ju¿ prêdzej mo¿na z kim¶ byæ. A po co w³a¶ciwie? Ju¿ D¿andan (tj. John Donne ;)) wpad³ na to, ¿e nikt nie jest samotn± wysp± - dobrze jest mieæ ¶wiadomo¶æ, ¿e jest na tym ¶wiecie kto¶, kogo obchodzi jak siê czujesz, co my¶lisz, o czym marzysz, czego siê boisz, kto¶, kto rozumie Twój ogl±d ¶wiata albo przynajmniej siê stara i kto Ciê akceptuje, choæ nie bezkrytycznie. A czy to bêdzie przyjaciel czy druga po³owa to ju¿, mam wra¿enie, tylko kwestia natê¿enia powy¿szych (biologiê pomijam jako nieistotn± w tym wywodzie).
-
A sformu³owanie 'mieæ kogo¶' zawsze powodowa³o u mnie grymas niesmaku. Nikogo nie mo¿na mieæ (no chyba, ¿e interpretujemy to perwersyjnie :P), ju¿ prêdzej mo¿na z kim¶ byæ. A po co w³a¶ciwie? Ju¿ D¿andan (tj. John Donne ;)) wpad³ na to, ¿e nikt nie jest samotn± wysp± - dobrze jest mieæ ¶wiadomo¶æ, ¿e jest na tym ¶wiecie kto¶, kogo obchodzi jak siê czujesz, co my¶lisz, o czym marzysz, czego siê boisz, kto¶, kto rozumie Twój ogl±d ¶wiata albo przynajmniej siê stara i kto Ciê akceptuje, choæ nie bezkrytycznie. A czy to bêdzie przyjaciel czy druga po³owa to ju¿, mam wra¿enie, tylko kwestia natê¿enia powy¿szych (biologiê pomijam jako nieistotn± w tym wywodzie).
I to jest w³a¶nie ten skrót my¶lowy... :roll:
-
Ostatnio siê zastanawia³em, jak to jest z prawdziw± warto¶ci± muzyki. Z tym, ¿e kto¶ zachwyca siê nad p³yt±, jaka jest piêkna, ale tak trudna w odbiorze, ¿e tylko wybrañcy mogê to piêkno odkryæ, podczas gdy jest np. bardzo prosta kompozycyjnie, uboga d¼wiêkowo, s³aba instrumentalnie itd. I nie chodzi tu o ¿adne gusta.
We¼my muzykê sonorystyczn± (ale oczywi¶cie mo¿na siê odnie¶æ do ka¿dego gatunku i stylu). Faktycznie, jest zazwyczaj trudna w odbiorze; ka¿dy "koneser" powie, ¿e napisanie czego¶ by³o wielk± sztuk±, ale jak jest naprawdê? Byæ mo¿e kompozytor naprawdê stara³ siê przekazaæ emocje, wyraziæ przez muzykê swoje odczucia z czym¶ zwi±zane, przedstawiæ co¶, ale równie mo¿liwe, ¿e losowo nakre¶li³ kilka nut, a odebrane to zosta³o jako 7 ¶wiata cud (s³ysza³em, ¿e tak by³o m.in. z którym¶ dzie³em Pendereckiego).
No takie tam... :roll:
-
Jakkolwiek powracanie myślami do przykrych bądź smutnych zdarzeń z przeszłości może rodzić poczucie odpowiedniości takiego zachowania jako oddawania czci owym wydarzeniom [lub powiązanymi z nimi obiektom], to tak naprawdę drastycznie burzy równowagę psychiczną i powoduje dyskomfort, podczas gdy dla tamtych zdarzeń [i obiektów] wspomnienie to jest nieodczuwalne i nie niesie im żadnej korzyści/znaczenia.
Chyba, że cząstki zdarzeń i obiektów [oczywiście cząstki niematerialne] pozostają gdzieś w świecie w jakiejś formie i istnieje jakiś mechanizm przekazywania tych naszych wspomnień do owych cząstek.
-
Jakkolwiek powracanie my¶lami do przykrych b±d¼ smutnych zdarzeñ z przesz³o¶ci mo¿e rodziæ poczucie odpowiednio¶ci takiego zachowania jako oddawania czci owym wydarzeniom [lub powi±zanymi z nimi obiektom], to tak naprawdê drastycznie burzy równowagê psychiczn± i powoduje dyskomfort, podczas gdy dla tamtych zdarzeñ [i obiektów] wspomnienie to jest nieodczuwalne i nie niesie im ¿adnej korzy¶ci/znaczenia.
To mo¿e znaczyæ, ¿e jeszcze nie pogodzi³e¶ siê z tym wszystkim, nie upora³e¶, ¿e przesz³o¶æ Ci ci±¿y, z tym, ¿e na co dzieñ o tym nie pamiêtasz... To s± tak zwane niedomkniête figury... A trzeba by je domkn±æ...
A dalej nie mam pojêcia, co napisa³e¶ 8)
-
Takie przemy¶lenie wynikaj±ce z obserwacji moich kole¿anek: pozna baba faceta i ju¿ jej siê ¶lub w g³owie lêgnie, ju¿ go widzi bawi±cego ich wspólne dzieci, ju¿ razem siê starzej± i umieraj±, ona wdowa, p³acze po nim, ale zostaj± jej wnuki przecie¿, i ten Krzy¶ od ich najm³odszej córki taki do niego podobny... Kobiety to s± g³upie #-o
-
To nie jest regu³a. Ja w liceum zna³am parê, w której to facet by³ tym z lêgn±c± siê w g³owie rodzin± - do tego stopnia, ¿e dziewczyna go rzuci³a :mrgreen:
-
To nie jest regu³a.
I chwalmy Pana!
-
To nie jest regu³a. Ja w liceum zna³am parê, w której to facet by³ tym z lêgn±c± siê w g³owie rodzin± - do tego stopnia, ¿e dziewczyna go rzuci³a :mrgreen:
To siê nazywa: uczuciowi mê¿czy¼ni... (mo¿na te¿ dosadniej... :roll:) i niestety mam "szczê¶cie" do trafiania na takich :shock:
-
Bo facet powinien mieæ miê¶nie i byæ pos³uszny Kobiecie? Halo...
-
Powinien byæ nieczu³y i wra¿liwy, mieæ kupê miê¶ni i byæ intelektualist± z manierami, powinien chcieæ za³o¿yæ rodzinê i nie planowaæ nic wiêcej, ni¿ jutrzejszy wypad do kina... Nie dogodzisz... :?
-
Bo facet powinien mieæ miê¶nie i byæ pos³uszny Kobiecie? Halo...
To chyba sie wyklucza...? Nie rozumiem.
Facet powienien mieæ w³asne zdanie i szanowaæ kobiety... A miê¶nie to chyba ma ka¿dy... :roll:
Callahan, co¶ jest w tym, co piszesz... ;)
-
powinien chcieæ za³o¿yæ rodzinê i nie planowaæ nic wiêcej, ni¿ jutrzejszy wypad do kina...
To siê akurat nie wyklucza - facet mo¿e chcieæ w przysz³o¶ci za³o¿yæ rodzinê, ale nie musi na to konto wybieraæ od razu imion dla trójki dzieci czy robiæ spisu go¶ci na weselu :roll:
mieæ kupê miê¶ni i byæ intelektualist± z manierami
To te¿ nie stoi w jakiej¶ strasznej sprzeczno¶ci, acz zgadzam siê, ¿e takie okazy s± do¶æ rzadkie ;>
-
powinien chcieæ za³o¿yæ rodzinê i nie planowaæ nic wiêcej, ni¿ jutrzejszy wypad do kina...
To siê akurat nie wyklucza - facet mo¿e chcieæ w przysz³o¶ci za³o¿yæ rodzinê, ale nie musi na to konto wybieraæ od razu imion dla trójki dzieci czy robiæ spisu go¶ci na weselu :roll:
Nie przesadzasz trochê? Tak odrobinkê? Nie jestem w stanie uwierzyæ w tak skrajny przypadek, choæ bojê siê, ¿e mówisz serio...
Btw, chodzi mi o to, ¿e p³eæ piêkna ma zbyt czêsto wymagania, którym nie sposób sprostaæ i tyle. Mo¿e nie do¶wiadcza³em tego na sobie, ale mam oczy otwarte, widzê, co siê dzieje dooko³a...
-
powinien chcieæ za³o¿yæ rodzinê i nie planowaæ nic wiêcej, ni¿ jutrzejszy wypad do kina...
To siê akurat nie wyklucza - facet mo¿e chcieæ w przysz³o¶ci za³o¿yæ rodzinê, ale nie musi na to konto wybieraæ od razu imion dla trójki dzieci czy robiæ spisu go¶ci na weselu :roll:
Nie przesadzasz trochê? Tak odrobinkê? Nie jestem w stanie uwierzyæ w tak skrajny przypadek, choæ bojê siê, ¿e mówisz serio...
Odrobinkê tak ;) chodzi³o mi raczej o zasadê ani¿eli o konkretny przypadek (choæ z lekko podobnymi miewa³am do czynienia).
Btw, chodzi mi o to, ¿e p³eæ piêkna ma zbyt czêsto wymagania, którym nie sposób sprostaæ i tyle. Mo¿e nie do¶wiadcza³em tego na sobie, ale mam oczy otwarte, widzê, co siê dzieje dooko³a...
A nie uwa¿asz, ¿e p³eæ brzydka te¿ czasem miewa wygórowane wymagania co do kobiet? Ma byæ zgrabna, ³adna, m±dra, z poczuciem humoru, wra¿liwa, wyrozumia³a, nie gadaæ za du¿o, nie chodziæ na zakupy, nie plotkowaæ z przyjació³kami, bla, bla, bla. Pewnie, ¿e przesadzam, ale widywa³am ju¿ facetów, którzy taki w³a¶nie idea³ pie¶cili w sercu, a nieco mniej idealnych a sensownych lasek wokó³ siebie nie raczyli zauwa¿aæ :roll: lata wys³uchiwania przyjació³kowych zwierzeñ...
-
widywa³am ju¿ facetów, którzy taki w³a¶nie idea³ pie¶cili w sercu, a nieco mniej idealnych a sensownych lasek wokó³ siebie nie raczyli zauwa¿aæ :roll: lata wys³uchiwania przyjació³kowych zwierzeñ...
Chcia³a¶ powiedzieæ: plotkowania ;)
-
A nie uwa¿asz, ¿e p³eæ brzydka te¿ czasem miewa wygórowane wymagania co do kobiet?
Miewa, sam'em przyk³adem. Na szczê¶cie zdarza siê od czasu do czasu kto¶, kto je spe³nia :] :wink:
-
Bo facet powinien mieæ miê¶nie i byæ pos³uszny Kobiecie? Halo...
To chyba sie wyklucza...? Nie rozumiem.
To siê nie wyklucza! Kto¶ musi zakupy robiæ i przynosiæ do domu! ;P Czarna, z takim my¶leniem i nierozumieniem to Ty kur± domow± zostaniesz i bêdziesz facetowi driny na sofê przynosiæ :P
-
Bo facet powinien mieæ miê¶nie i byæ pos³uszny Kobiecie? Halo...
To chyba sie wyklucza...? Nie rozumiem.
To siê nie wyklucza! Kto¶ musi zakupy robiæ i przynosiæ do domu! ;P Czarna, z takim my¶leniem i nierozumieniem to Ty kur± domow± zostaniesz i bêdziesz facetowi driny na sofê przynosiæ :P
Z tego wyp³ywa przemy¶lenie ¶lubne nr 2: Trzeba siê w ¿yciu umieæ ustawiæ ;P
-
Dawniej ma³¿eñstwo siê bra³o dla pieniêdzy [czyli de facto ustawienia siê], a przyjemno¶ci realizowane by³y przy pomocy kochanki/kochanka. I wszyscy ¿yli d³ugo i szczê¶liwie. A dzi¶? Patrzcie Pañstwo co to siê porobi³o...
-
Dawniej ma³¿eñstwo siê bra³o dla pieniêdzy [czyli de facto ustawienia siê]
Siê? Raczej rodzice ciê ustawiali :P
-
Dawniej ma³¿eñstwo siê bra³o dla pieniêdzy [czyli de facto ustawienia siê]
Siê? Raczej rodzice ciê ustawiali :P
Ja wolê sama wybraæ, kto mi driny bêdzie przynosi³...
-
Dawniej ma³¿eñstwo siê bra³o dla pieniêdzy [czyli de facto ustawienia siê]
Siê? Raczej rodzice ciê ustawiali :P
Ja wolê sama wybraæ, kto mi driny bêdzie przynosi³...
...albo komu driny bêdziesz przynosiæ :mrgreen:
-
I kolejne przemy¶lenie: zawsze, kiedy odpala siê jakie¶ przemy¶lenie, albo dra¿liwy temat o sofie i drinach, chwilê pó¼niej uruchamia siê Klub Samotnych Zopecia³ych Serc... ;D
-
Samotnych Zapyzia³ych chyba...? (Bo w gruncie rzeczy to od paleolitu wszystko jest o dupie, wiêc nie ma co siê dziwiæ.)
-
Oj, a co z partnerskim zwi±zkiem? :P Znaczy przynoszenie sobie drinów nawzajem...? :D
Ale wracaj±c do przemy¶leñ nie tak ca³kiem samotnoopethosercowych...
Czy naprawdê warto jest czekaæ na ksiêcia/ksiê¿niczkê z bajki? Czy oni siê znajduj±? Czy lepiej trochê obni¿yæ poprzeczkê, hm? (nie mówiê: braæ, co siê pcha :roll:)
A co, je¶li pójdê na jaki¶ kompromis - zdecydujê siê byæ z kim¶ nie tak do koñca odpowiadaj±cym mojemu idea³owi (nie ma przecie¿ idea³ów :roll:), a potem spotkam kogo¶ bli¿szego idea³u?
(tak, raczej s³aba jestem w te klocki... :roll:)
-
A co, je¶li pójdê na jaki¶ kompromis - zdecydujê siê byæ z kim¶ nie tak do koñca odpowiadaj±cym mojemu idea³owi (nie ma przecie¿ idea³ów :roll:), a potem spotkam kogo¶ bli¿szego idea³u?
To tracisz punkty. Trzeba siê zastanowiæ, czego siê chce i co siê bierze. (A potem i tak wyjdzie, ¿e towar wadliwy i nie ma gdzie zareklamowaæ... :P)
-
Mi¶, Ty wiesz, ¿e mnie zawsze wychodzi wadliwy... A bojê siê, ¿e nigdy nie trafiê na ten dobry... :(
Szukanie faceta jest jak szukanie ³adnych butów w rozmiarze 42 - jak dobry krój, to nie ma numeru, a jak w dobrym rozmiarze, to kompletnie mi siê nie podoba... :roll:
-
Tak juz jest z towarami, albo sa wadliwe od pierwszego dnia "ale az tak mi to nie przeszkadza" albo niszcza sie podczas eksploatacji.
-
Sztampa moi drodzy. Przecie¿ o tym gada siê od tysiêcy lat i chyba nikt nie doszed³ do sensownych wniosków. Ale nawiasem mówi±c to cieszê siê jak dziewczyna potrafi prze³kn±æ moje wady i jest ¶wiadoma, ¿e te¿ ma w³asne. Wtedy zalety wydaj± siê sympatyczniejsze. I ¿eby nie by³o. To dzia³a w obie strony.
-
Sztampa moi drodzy. Przecie¿ o tym gada siê od tysiêcy lat i chyba nikt nie doszed³ do sensownych wniosków.
Chyba, ¿e Ty nie doszed³e¶ ;P Ja swoje wnioski mam, ale siê nie dzielê, bo chcê na nich fortunê zrobiæ ;)
-
A, piszesz ksi±¿kê "Jak pielêgnowaæ zwi±zki i meble"? To podziel siê jakim¶ wnioskiem, bo mam problem z krzes³em.
-
A, piszesz ksi±¿kê "Jak pielêgnowaæ zwi±zki i meble"? To podziel siê jakim¶ wnioskiem, bo mam problem z krzes³em.
Jestem na rozdziale "Pokochaj meblo¶ciankê", do krzese³ jeszcze nie dotar³am...
-
Jestem na rozdziale "Pokochaj meblo¶ciankê"
Mo¿na tak (http://www.ibelieveinadv.com/commons/ibdurex2.jpg).
-
i to jest ta reklama, ktorej nie rozumiem, albo raczej nie wiem, czy ja dobrze rozumiem...
-
Ale to jest proste w swojej wymowie :roll:
-
Bo to jest druga strona szafy. A ¿el to w³a¶nie do tej drugiej strony, zdaje siê :> Przynajmniej ja to tak rozumiem.
-
no dobra, to znaczy ze dobrze rozumiem... I tak wywoluje we mnie takie "no dobra..." chyba za duzo z Aru przebywam...
-
Szukanie faceta jest jak szukanie ³adnych butów w rozmiarze 42 - jak dobry krój, to nie ma numeru, a jak w dobrym rozmiarze, to kompletnie mi siê nie podoba... :roll:
A czasem niby numer dobry, a i fason ³adny, ale but nie le¿y dobrze, albo potem okazuje siê po jakim¶ czasie, ¿e trochê obciera. No i wtedy trzeba siê z butami rozstaæ i szukaæ nowych... I mimo wszystko czasem wspomina siê, jakie siê mia³o kiedy¶ fajne buty... :roll: :*
-
Ej, ale to do dupy, takie wspominanie, ¿e ach, jak to kiedy¶, a wódka ju¿ nigdy nie bêdzie tak smakowaæ. Trzeba i¶æ do przodu, w nowych butach ;)
-
Ja wiem, Mi¶, ale wiesz jak mi trudno znale¼æ dobre buty... :(
A ile ja mam takich par, w których nie chodzê, bo okaza³o siê, ¿e CO¦ jest nie tak :/
-
Czarna, a próbowa³a¶ kiedykolwiek jakie¶ buty rozchodziæ? :roll: uwierz, da siê, i to nieraz z bardzo dobrymi efektami - ja w swoich zielonych zamszowych baletkach, pocz±tkowo mocno przyciasnych, chodzi³am, a¿ siê rozci±gnê³y. Zarobi³am po ma³ym otarciu tu i ówdzie, ale te szybko siê zagoi³y, owocuj±c cudownie wygodnymi butami. Trzeba jedynie odrobiny samozaparcia i wiary w sens podjêtej strategii :]
-
Ja wiem, Mi¶, ale wiesz jak mi trudno znale¼æ dobre buty... :(
Bo pewnie z daj¶mana z przeceny. We¼ jakie¶ z bur¿uazyjnego sklepu z górnej pó³ki w koñcu, nie opier***aj siê! (Najwy¿ej te¿ siê oka¿e, ¿e nie to, ale za to jaki lans i jak woziæ siê mo¿na ;P)
-
No rochodzi³am jedne, ale ju¿ siê zdzieraj± i bêdê musia³a je nied³ugo wyrzuciæ. Ale rozchadza³am je prawie rok i trochê cierpia³am z tego powodu.
Ja teraz na to patrzê, to wygodne by³y tylko przez chwilê, teraz bol± mnie od nich stopy... :roll:
Widzisz, kochana, nie staæ mnie na lans z najwy¿szej pó³ki... Bojê siê, ¿e za du¿o by mnie to kosztowa³o (nerwów te¿), a jak znam moje stopy to i tak by³aby mo¿liwo¶æ, ¿e buty by ¼le le¿a³y... :/
-
Nie wa¿ne sk±d, wa¿ne jak siê nosz± i jakiej s± jako¶ci. But te¿ siê mo¿e ceniæ. ;)
-
Mam ¶wietne z³ote trampki... A pocz±tkowo wydawa³o mi siê, ¿e to jaki¶ syf jest.
-
Unas, wyda³o siê, jeste¶ z Daj¶mana ;P
Oj, musia³am jakiego¶ porównania u¿yæ, a to pierwsze, jakie mi do g³owy przysz³o, nie?
-
Mam ¶wietne z³ote trampki... A pocz±tkowo wydawa³o mi siê, ¿e to jaki¶ syf jest.
Bo niby b³yszcz±ce, kupione dla bajeru, a okaza³o siê, ¿e bardzo wygodne, wcale nie cisn± i mo¿na w nich chodziæ latami...?
Niestety tak to akurat mo¿e byæ tylko z butami...! :twisted:
-
Unas, wyda³o siê, jeste¶ z Daj¶mana ;P
Oj, musia³am jakiego¶ porównania u¿yæ, a to pierwsze, jakie mi do g³owy przysz³o, nie?
Wiem i jest ca³kiem niez³e. Ale wiadomo, ka¿dy but sw± sznurówkê chwali. :mrgreen:
-
Mam ¶wietne z³ote trampki... A pocz±tkowo wydawa³o mi siê, ¿e to jaki¶ syf jest.
Bo niby b³yszcz±ce, kupione dla bajeru, a okaza³o siê, ¿e bardzo wygodne, wcale nie cisn± i mo¿na w nich chodziæ latami...?
Niestety tak to akurat mo¿e byæ tylko z butami...! :twisted:
Akurat nie chodzi tylko o moje rzeczywiste buty :roll:
-
Najlepsze stumilowe buty. Albo kot w butach. Albo cholewy, bo w takich to i w do³ek z wod± wpa¶æ mo¿na. Albo wodery, wtedy w strumieñ rzeki siê rzuciæ! I ryby ³owiæ, a nu¿ siê kijankê z³apie. Wtedy ju¿ tylko utopiæ siê pozostaje.
-
Albo wodery, wtedy w strumieñ rzeki siê rzuciæ! I ryby ³owiæ
Albo p³yn±æ z pr±dem... :roll:
-
Nie wiedzia³am, ¿e mo¿na mieæ tak g³êbokie przemy¶lenia na temat butów :mrgreen: ;)
-
Słuchaj buty są różne, mają przeróżne rozmiary, zrobione są z różnego materiału, a to z gadziej skóry, a to ze sztruksu, a to z poliestru. Eleganckie lub zwykłe. Nie powinno się pomijać tego tematu, w końcu tego jest
conajmniej tyle co połowa ludzkości. :mrgreen:
djdioda: co najmniej :mrgreen:
-
No dobra, przekona³e¶ mnie. :mrgreen: W sumie sama ostatnio rozchodzi³am nowe pó³buty. Niby ³adne, zamszowe, wygodne przy mierzeniu, ale obciera³y mnie d³u¿ej ni¿ Martensy. Czasem pozory myl± ;)
-
Moja dziewczyna nie wie co siê dzieje z jej butami. Raz ta sama para jest brudnym schodzonym (ale wygodnym) adidasem innym razem zmienia siê w elegancki pó³but, tylko ¿e wtedy trochê uwiera. Czy¿by buciarska schizofrenia? :P
-
Jakby to by³o gdyby mnie by³o...? :marzenie:
-
Na pewno inaczej.
-
Jakby to by³o gdyby mnie by³o...? :marzenie:
Na pewno chøjowo.
-
Ale tam pisze, co by by³o, gdybym by³ :lol:
nie-botem
POMYLI£EM SIEEEEEEEEEEEEE
-
Jakby to by³o gdyby mnie nie by³o...? :marzenie:
O :] :P
-
Nie rozumiem kobiet prasuj±cych koszule facetom. Powa¿nie. Piszczy taka, ¿e nie ma czasu, on piszczy, ¿e ale... ale... ale... on nie umie! Taa... telewizor umie w³±czyæ, a wyprasowaæ juz nie. Jasne. No i on tak piszczy, ona rzuca, co tam robi, rosn± jej jeszcze cztery rêce i prasuje mu t± idiotyczn± koszulê. Bez sensu. A on se stoi i patrzy. Jakie¶ to g³upie.
-
W ogóle prasowanie jest g³upie...
edit: Velilominathor ;P
-
W ogóle prasowanie jest g³upie...
A to ju¿ inna sprawa :D
-
Nie rozumiem kobiet prasuj±cych koszule facetom. Powa¿nie. Piszczy taka, ¿e nie ma czasu, on piszczy, ¿e ale... ale... ale... on nie umie! Taa... telewizor umie w³±czyæ, a wyprasowaæ juz nie. Jasne. No i on tak piszczy, ona rzuca, co tam robi, rosn± jej jeszcze cztery rêce i prasuje mu t± idiotyczn± koszulê. Bez sensu. A on se stoi i patrzy. Jakie¶ to g³upie.
O to to! Jako¶ prasowanie koszul zawsze mi siê wydawa³o dziwne. Taki relikt z czasów kiedy kobieta by³a li jedynie do garów i do ³ó¿ka (bo teraz oprócz powy¿szych jest do paru innych rzeczy). Chyba, ¿e baba facetowi a facet babie prasuje, ale nie wiem kto na tym gorzej wyjdzie ;>
-
Nie wiedzia³am, ¿e mo¿na mieæ tak g³êbokie przemy¶lenia na temat butów :mrgreen: ;)
A mnie siê wydawa³o, ¿e my nie rozmawiali¶my o butach... przynajmniej nie tylko... :roll:
Zgadzam siê, prasowanie jest g³upie... :P
-
Przemy¶lenie:
Obserwuj±c ostatni ~tydzieñ z ¿ycia forum stwierdzam, ¿e wszechm±dra m±dro¶æ w mojej sygnaturze jest równie¿ prawd± dla tego miejsca.
-
Przemy¶lenie:
Obserwuj±c ostatni ~tydzieñ z ¿ycia forum stwierdzam, ¿e wszechm±dra m±dro¶æ w mojej sygnaturze jest równie¿ prawd± dla tego miejsca.
Przepraszam, ale muszê. :buhaha:
-
I dobrze. Nie wstrzymuj siê, bo to niezdrowo...
Uwolnij emocje.
Niektórzy wstrzymuj± i potem s± ró¿ne kwiatki... :roll:
-
Takie dwa przemy¶lenia:
1. Skoro s± bary sa³atkowe itp., to powinny byæ równie¿ bary szynkowe.
2. Postrzeganie ¶wiata i zwi±zana z tym ochota do ¿ycia bezpo¶rednio zale¿± od stopnia wyspania. Oczywi¶cie nie tylko.
-
1. Skoro s± bary sa³atkowe itp., to powinny byæ równie¿ bary szynkowe.
Kiedy¶ by³y tak zwane "szynki" 8) :mrgreen:
-
Przyja¼ñ – wed³ug Arystotelesa, jedna z cnót, chocia¿, w przeciwieñstwie do cnót kardynalnych, nie jest ona cnot± normatywn±. Filozof ten twierdzi tak¿e, ¿e istnieje kilka rodzajów przyja¼ni: idealna (teleia philia, bêd±ca warto¶ci± sam± w sobie), oraz takie, z których ka¿da ma spe³niaæ pewien cel (przyjemno¶æ lub u¿yteczno¶æ).
Termin ten u¿ywany jest dzi¶ w celu opisania relacji miêdzy osobami, które siê wzajemnie wspieraj± i wspó³pracuj± ze sob±. Cechuje siê z regu³y solidarno¶ci±, lojalno¶ci± i afektem.
W powszechnej definicji przyja¼ñ oznacza tak¿e altruizm, czyli bezinteresowne dzia³anie na rzecz innej osoby. Jednak wed³ug za³o¿eñ psychologii ewolucyjnej przyja¼ñ to przejaw altruizmu odwzajemnionego, a wiêc zwi±zana jest z - najczê¶ciej nie¶wiadomym - oczekiwaniem rewan¿u ze strony przyjaciela. Brak takiego rewan¿u, podobnie jak nielojalno¶æ, jest czêstym powodem zerwania przyja¼ni.
Sam akt nawi±zywania przyja¼ni ma równie¿ pod³o¿e biologiczne - jest ¶ci¶le zwi±zany z tzw. pierwszym wra¿eniem. Z badañ wynika, ¿e nie¶wiadom± decyzjê o chêci bli¿szego poznania danej osoby podejmujemy w ci±gu zaledwie 10 minut od pierwszego z ni± kontaktu.
Ma spe³niaæ cel? "przyjemno¶æ lub u¿yteczno¶æ" WTF? To jak dla mnie to wtedy to nie jest przyja¼ñ, 'dobra znajomo¶æ' prêdzej.
Czasami, jak tak sobie my¶lê, to dochodzê do wniosku, ¿e nie mam przyjació³. Bo kto to jest przyjaciel? Wg. mnie osoba ma której zawsze mo¿esz polegaæ, zaufaæ, na któr± mo¿esz zawsze liczyæ (-znam?).
"B±d¼my przyjació³mi" -no to b±d¼my a nie... do d* z tym wszystkim
-
Ma spe³niaæ cel? "przyjemno¶æ lub u¿yteczno¶æ" WTF? To jak dla mnie to wtedy to nie jest przyja¼ñ, 'dobra znajomo¶æ' prêdzej.
Czasami, jak tak sobie my¶lê, to dochodzê do wniosku, ¿e nie mam przyjació³. Bo kto to jest przyjaciel? Wg. mnie osoba ma której zawsze mo¿esz polegaæ, zaufaæ, na któr± mo¿esz zawsze liczyæ (-znam?).
"B±d¼my przyjació³mi" -no to b±d¼my a nie... do d* z tym wszystkim
Moim zdaniem Arystoteles p***... :roll: Ale mo¿e to tylko moje zdanie. Ju¿ pisa³am kiedy¶ o przyja¼ni i nie bêdê sie powtarzaæ.
A co do kultowego ju¿ tekstu przy rozstaniu lub daniu/dostaniu kosza: "zostañmy przyjació³mi", hm... có¿, dla mnie to s± zwykle puste s³owa, tak siê mówi, ¿eby nie mieæ wyrzutów sumienia... A najczê¶ciej nic z tego nie wychodzi i to z ró¿nych wzglêdów - czasem jest po prostu za wcze¶nie, za wcze¶nie po rozstaniu, ¿eby wróciæ do znajomo¶ci, ale to nie oznacza, ¿e to nie wyjdzie potem. Ja z moimi by³ymi mo¿e w przyja¼ni nie ¿yjê (jak sama zauwa¿y³a¶, przyja¼ñ to co¶ wiêcej), ale rozstawa³am siê zawsze bez z³o¶ci, pretensji itd. i by³o ok.
Wydaje mi siê, ¿e ¿eby mieæ dobry kontakt ze swoim by³ym, trzeba trochê odczekaæ, a¿ rany ju¿ przyschn±, a¿ obie strony zrozumiej±...
-
Ja mówiê, ¿e nie ma prawdziwych przyjació³... nie ma! durne dupy sie obra¿aj± na mnie za jakie¶ kurde tak b³ahe sprawy... FUK, bo powiedzia³am co¶ nie tak, bo mnie kolejna na opak zrozumia³a... O przyja¼ni z facetami to ju¿ nawet Czarna nie mówiê, gdy¿ nie istnieje co¶ takiego! A K-H to pewnie obojniak! Przyjaciel/przyjació³ka -brak mi znów, kiedy¶ mia³am wyimaginowan± i trzeba bêdzie do tego powróciæ. (Jedna siê obrazi³a za 'pierdo³ê' a druga za 'brzydala'...)
-
Ja przyjació³ nie mam. Kiedy¶ mia³em jednego, to zawiód³ mnie i nie mam i mam uraz do zawierania ró¿nych "przyja¼ni" (podobnie, jak do anga¿owania siê w jakie¶ zwi±zki uczuciowe). Jako¶ sobie radzê, chocia¿ przyznajê, ¿e przyda³aby siê taka osoba, której mo¿na by siê wygadaæ (ale musia³aby byæ nadzwyczajna - ja najprostsz± historiê potrafiê opowiadaæ 15 minut :mrgreen:)
Co do "zostañmy przyjació³mi" po zerwaniu - w ca³o¶ci zgadzam siê z Czarn± - ¿e to tylko puste s³owa, które wymawia siê, ¿eby nie czuæ wyrzutów sumienia i ¿eby nie czuæ siê g³upio, bo "co¶ przecie¿ trzeba powiedzieæ". Tylko ja w odró¿nieniu od Czarnej rozstawa³em siê z "trza¶niêciem drzwiami" - taka metafora - nie spokojnie i nie bez pretensji.
-
E, ale po zerwaniu, "zostañmy przyjació³mi"... to nie zawsze ta sama akcja! Co wy tak nagle uogólniacie? Ró¿ne s± powody zrywania i ró¿nie do tego dochodzi, czêsto to jest zostawianie -tak ³agodniej mi to brzmi. Co wy jacy¶ tacy dzisiaj?
-
Bo by³a niedziela, a po niedzieli jest poniedzia³ek, a w poniedzia³ek trzeba i¶æ do pracy, a praca jest frustruj±ca, mêcz±ca i vögle z³a.
A przyjació³ najlepiej nie mieæ, ¿ycie jest spokojniejsze, wiêcej czasu dla siebie... mo¿e nie? :P
-
"Kardyna³a Richelieu
Sekret wam dzi¶ zdradzê
Od przyjació³, Bo¿e, strze¿
Z wrogami sobie poradzê"
Najgorzej jak przyjaciele zawodz± i przeistaczaj± siê w co¶ pomiêdzy kim¶ obcym a wrogiem... Takie pomiêdzy jest straszne.
Te¿ nie mia³am nigdy prawdziwego przyjaciela, tzn. w czasie, gdy danego 'przyjaciela' mia³am, uwa¿a³am, ¿e jest tym prawdziwym. Ale zawsze potem przychodzi³y rozczarowania i zawody, co oczywi¶cie by³o bardzo bolesne. Wysnu³am smutny wniosek, ¿e osoby wra¿liwe, ideali¶ci wierz±cy w to, ¿e liczy siê prawda i tylko prawda, a ludzie s± w stanie byæ naprawdê dobrzy, osoby, które czuj± inaczej i prze¿ywaj± intensywniej ni¿ beztroska reszta - maj± gorzej w ¿yciu i paradoksalnie s± nieustannie ranione. Ludzie przychodz± i odchodz±, na kilka miesiêcy, mo¿e lat, potem ich nie ma. Jestem aktualnie na etapie, kiedy kto¶ mówi mi "Olga, ¶wiat jest chamski i z³y, ty te¿ musisz taka byæ, musisz do niego wej¶æ, ¿eby jako¶ go przetrwaæ" - tylko, ¿e nie potrafiê zdecydowaæ.
-
Ja mam przyjació³ sztuk 1, 1 wyroczniê i w sumie tyle ludzi. Czyli 2. Przyjació³kê mam naprawdê ¶wietn± i mimo, ¿e przez wiêksz± czê¶æ roku dziel± nas setki kilometrów, to jako¶ funkcjonujemy :P Wyrocznia te¿ mi teraz ujecha³a, jeszcze dalej, ale pozostaje poradni± psychodeliczn± i dalej mogê liczyæ na cenne rady i inne takie. Ja nie mam z nimi problemów.
-
Tobie to dobrze Juzefie. Gratulujê! Czêsto mi sie wydaje, ¿e mam przyjaciela. A pó¼niej deprecha, rozczarowanie... Ciê¿ki los, swój ¿ycia los na stos...
-
Neku¶na, bo trzeba trafiæ na odpowiedni± osobê.
I chyba pogodziæ siê z tym, ¿e nie mo¿na niczego od nikogo wymagaæ. Dawaæ i nie chcieæ nic w zamian...
Trzeba przyzwyczaiæ siê do nieodbieranych telefonów, do tego, ¿e kto¶ mo¿e nie mieæ dla Ciebie czasu, bo zwyczajnie ma do tego prawo...
A co do kole¿anek: nie lubiê "bab", czyli takich typowych dziewczyn, gadaj±cych o zakupach i ch³opakach oraz graj±cych w dziwne gierki i bez przerwy obra¿aj±cych siê... Hmm... staram siê trzymaæ od nich z daleka, choæ nie zawsze siê da i Kas czasem mówi, ¿e mi siê udziela :P
Z innej beczki:
Dlaczego serial ogl±dany po raz drugi ci±gle ma tê sam± fabu³ê? :P :>
-
Neku¶na, bo trzeba trafiæ na odpowiedni± osobê.
Nie raz mi siê zdawa³o, ¿e trafi³am. Mo¿e ja trafi³am a ta druga nie?
I chyba pogodziæ siê z tym, ¿e nie mo¿na niczego od nikogo wymagaæ. Dawaæ i nie chcieæ nic w zamian...
Bardziej oczywiste by nie mog³o
Trzeba przyzwyczaiæ siê do nieodbieranych telefonów, do tego, ¿e kto¶ mo¿e nie mieæ dla Ciebie czasu, bo zwyczajnie ma do tego prawo...
E? Ale o czym ty mówisz, do czego ty nawi±zujesz? Bo rozumiem nie mówisz tak ogólnie tylko do mnie do mnie. Jedna moja przyjació³ka (do której mi strasznie têskno) zerwa³a ze mn± kontakt. Tak przyzwyczai³am siê do nieodbieranych telefonów -ponad rok go nie odbiera. I sms'ów bez odpowiedzi. I zawsze rozumi³am jak mówi³a, ¿e nie ma niestety czasu. Bo wiem ¿e ma prawo, jak to mówisz.
Ja o istnieniu prawdziwej przyja¼ni to siê zastanawiam apropo dwóch takich bab. Jedna siê ¶miertelnie oprazi³a, gdy powiedzia³am do niej pierdo³o (tak po prostu 'ty pierdo³o') i uprzykrza mi ¿ycie, gorszego wroga nie mia³am, a akcja jest dla mnie bardzo niezrozumia³a. A druga baba siê obrazi³a ¶miertelnie gdy o jej facecie powiedzia³am brzydal (a gdy ten brzydal to chodzi³o o ani mru mru...). I ani jednej ani drugiej nie wyt³umaczysz nic... przyjació³eczki...
~k.: nie spiesz sie, jak piszesz ;)
-
O przyja¼ni z facetami to ju¿ nawet Czarna nie mówiê, gdy¿ nie istnieje co¶ takiego! A K-H to pewnie obojniak! [/size]
W takim razie ja, a dok³adniej to ja i mój najlepszy kumpel jeste¶my ¿ywym zaprzeczeniem tego stwierdzenia, i co teraz? :P co wiêcej, jak dot±d nasze dobrokumpelskie uk³ady przetrwa³y fakt, ¿e ja studiujê w Krakowie, a on w Poznaniu (co jest zaprzeczeniem innej tezy wysuniêtej kiedy¶ przez jedn± z forumowiczek :P). W dalszym ci±gu dogadujemy siê w pó³ s³owa, z tego samego siê ¶miejemy, na to samo psioczymy, nawet je¶li widujemy siê co parê miesiêcy.
Co do koñczenia przyja¼ni, to mnie w³a¶nie dogorywa taka jedna z podstawówki - rozjecha³y nam siê zupe³nie ¶wiaty realne i mentalne, co samo w sobie nie by³oby jeszcze takie straszne, jednak od d³u¿szego czasu to ja jestem t±, która wyci±ga rêkê i chce siê spotkaæ, a przewa¿nie jestem olewana, nie mówi±c o licznych nies³owno¶ciach i zawiedzionych obietnicach :( sytuacja jest o tyle niefajniejsza od koñczenia zwi±zku, ¿e nie ma unormowanych kulturowo scenariuszy jak zakoñczyæ tê oczywist± dla nas obu agoniê - w koñcu kultowe 'zostañmy przyjació³mi' raczej odpada...:lol:
-
co wiêcej, jak dot±d nasze dobrokumpelskie uk³ady przetrwa³y fakt, ¿e ja studiujê w Krakowie, a on w Poznaniu (co jest zaprzeczeniem innej tezy wysuniêtej kiedy¶ przez jedn± z forumowiczek :P). W dalszym ci±gu dogadujemy siê w pó³ s³owa, z tego samego siê ¶miejemy, na to samo psioczymy, nawet je¶li widujemy siê co parê miesiêcy.
I ile to trwa? Rok? Siê skoñczy... :P
-
Trzeba przyzwyczaiæ siê do nieodbieranych telefonów, do tego, ¿e kto¶ mo¿e nie mieæ dla Ciebie czasu, bo zwyczajnie ma do tego prawo...
E? Ale o czym ty mówisz, do czego ty nawi±zujesz? Bo rozumiem nie mówisz tak ogólnie tylko do mnie do mnie.
[wywód mode on - je¶li nie chce Ci siê czytaæ - przejd¼ do wniosku :P]
Nie, to by³o ogólnie. I w dodatku o mnie. Dzisiaj mia³am siê spotkaæ z kumplem. Oczywi¶cie telefon mu siê roz³adowa³, nie wzi±³ go ze sob±, w pracy mia³ wyjazd s³u¿bowy i na domiar tego zapomnia³. A ja czeka³am na niego pó³ godziny w deszczu. Dzwoni³ w³a¶nie, bo mu siê przypomnia³o i w³±czy³ komórkê i w ogóle strasznie by³ przejêty tym, ¿e na niego czeka³am... Umówili¶my siê na jutro :D
Ja go po prostu uwielbiam i nie potrafiê siê na niego gniewaæ. Zawsze mnie roz¶miesza, nawet jak dzwoniê w skrajnym dole. Ale tak, to on rzadko kiedy odbiera telefony, rzadko te¿ oddzwania... A mimo wszystko ja to ci±gnê :] Chocia¿ widujemy siê raz na kilka miesiêcy, jak dobrze pójdzie.
Mam tez kumpla, który nie odzywa³ siê przez 2 lata, jako¶ tak nam siê rozesz³o, on nie mia³ czasu i trochê siê pozmienia³o w jego zyciu, a ja nie naciska³am. I po dwóch latach zadzwoni³, spyta³, czy jestem w mie¶cie i czy pójdê z nim na piwo. I znowu mamy dobry kontakt i moge do niego zadzwoniæ, kiedy mam jaki¶ problem, wiem, ¿e mogê na niego liczyæ. A widujemy siê 2 razy w roku.
Wiêkszo¶æ moich znajomo¶ci z kobietami natomiast jest raczej powierzchowna. Ja chyba po prostu nie potrafiê z nimi rozmawiaæ. Albo to one kompletnie mnie nie rozumiej±. S± za to wyj±tki ;)
A co do przyja¼ni damsko-mêskiej, to jest ona mo¿liwa imho, pod warunkiem, ¿e obie strony nie traktuj± siê erotycznie (nie wiem, jak to uj±æ). Ja mam jednego takiego kumpla, o którym nigdy-nigdy-przenigdy-nawet-przez-u³amek-sekundy nie pomy¶la³am jak o facecie. Ale znamy siê ju¿ 11 lat i to pewnie dlatego. Generalnie dla mnie przyjaciele s± bezp³ciowi.
Poza tym, wydaje mi siê, ¿e po zwi±zku te¿ jest mo¿liwa taka przyja¼ñ, ale warunek jest w³a¶nie taki, ¿eby nic od siebie "nie chcieæ". Wtedy to ma szanse. Inaczej kto¶ bêdzie zraniony albo to siê rozleci.
A ta z kolei ostatnia przyja¼ñ w tej chwili ju¿ ledwo trzyma, widujemy siê kilka razy w roku, a poza tym nie mamy ¿adnego kontaktu. Zazwyczaj w kilka godzin spotkania uda³o nam siê obgadaæ stracone miesi±ce, ale nie wiem, co dalej z tym bêdzie. [wywód mode off]
A wniosek jest taki: ile ludzi, tyle ró¿nych znajomo¶ci i sposobów na utrzymanie ich 8)
-
Bêd±c wyspanym dostajê potê¿nego kopa energetycznego i wrêcz niepomiernie ro¶nie mi ochota do pracy, co zreszt± przek³ada siê na efektywno¶æ tej¿e. Jednocze¶nie taka rze¶ko¶æ umys³u wp³ywa na wzmo¿enie wysokopoziomowych potrzeb i mechanizmów psychiki jak np. konieczno¶æ rozmowy/kontaktu z przyjació³mi/kim¶ bli¿szym, spojrzenie na swoje ¿ycie w szerszym kontek¶cie etc. S³owem, nasilenie uczuæ - zarówno tych pozytywnych [np. przyjemno¶ci czerpanej z muzyki], jak i negatywnych [np. poczucie samotno¶ci]. Lekko mnie to zdezorientowa³o, bo ju¿ siê przyzwyczai³em do wiêkszej kontroli nad swoimi emocjami. Trzeba bêdzie siê postaraæ j± odzyskaæ jak najszybciej.
Tymczasem na jaki¶ czas problem sam siê oddali, jako ¿e ju¿ teraz czeka mnie kolejna zapewne bezsenna noc, niwecz±ca ca³y dorobek senny wypracowany przez weekend. Ahoj.
-
Bêd±c wyspanym dostajê potê¿nego kopa energetycznego i wrêcz niepomiernie ro¶nie mi ochota do pracy, co zreszt± przek³ada siê na efektywno¶æ tej¿e. Jednocze¶nie taka rze¶ko¶æ umys³u wp³ywa na wzmo¿enie wysokopoziomowych potrzeb i mechanizmów psychiki jak np. konieczno¶æ rozmowy/kontaktu z przyjació³mi/kim¶ bli¿szym, spojrzenie na swoje ¿ycie w szerszym kontek¶cie etc. S³owem, nasilenie uczuæ - zarówno tych pozytywnych [np. przyjemno¶ci czerpanej z muzyki], jak i negatywnych [np. poczucie samotno¶ci]. Lekko mnie to zdezorientowa³o, bo ju¿ siê przyzwyczai³em do wiêkszej kontroli nad swoimi emocjami. Trzeba bêdzie siê postaraæ j± odzyskaæ jak najszybciej.
Mam kolegê, który twierdzi, ¿e czê¶ci uczuæ po prostu siê wyzby³, dlatego taka samotno¶æ czy nieszczê¶liwe zakochanie jest mu kompletnie obce... [w ogóle jakiekolwiek zakochanie, tak twierdzi, ale my mu nie wierzymy oczywi¶cie :mrgreen:] Twierdzi te¿, ¿e nad innymi potrafi panowaæ, ¿e u niego rz±dzi rozum, a uczucia pozostaj± na drugim planie i pozwala im doj¶æ do g³osu dopiero, kiedy stwierdzi, ¿e mo¿e sobie na to pozwoliæ. Dla mnie jest to trochê nieludzkie. Nie umia³bym, a nawet je¶li, to chyba bym nie chcia³ panowaæ tak nad swoimi uczuciami - gdybym nie pozwala³ doj¶æ do g³osu tym z³ym, a jest ich trochê, to za cholerê nie doceni³bym jak mi dobrze, kiedy mi dobrze. I prze¿ywanie rado¶ci nie by³oby tak pe³ne, gdybym za ka¿dym razem mówi³ cierpieniu 'stop' i kierowa³ siê w tych momentach tylko rozumem. To my¶lenie przypomina mi maszynê, robota, którego obdarzono tylko szcz±tkowym rozumieniem uczuæ i sztuczn± inteligencj± [nie mam na celu nikogo teraz obra¿aæ, je¶li kto¶ czuje siê ura¿ony, to przepraszam, ten robot mi siê z ksi±¿ki wzi±³ i mi tu pasuje ;)]. A ja nie jestem robotem. ¯ycie cz³owieka to taka sinusoida - raz jest dobrze, a potem spadamy w dó³, jeste¶my wtedy s³absi, gorzej siê czujemy i w ogóle jest ¼le, ¿eby potem jako¶ wjechaæ na górê i ¿eby by³o lepiej, chocia¿ zwykle miêdzy tymi stanami wystêpuj± jakie¶ po¶rednie, obojêtne [o tej sinusoidzie to na przyk³ad Lewis mówi³ w Listach Starego Diab³a do M³odego]. Obciêcie tych dolnych partii zdaje mi siê byæ trochê nienaturalne. Trochê bardzo.
-
W 100% siê z Tob± zgadzam. A o sinusoidzie ciekawe, bo sam jaki¶ czas temu wyprodukowa³em podobn± teoriê [zak³adaj±c± w du¿ym skrócie, ¿e ¿ycie polega na stykaniu siê kontrastów], bêdê siê musia³ wspomnianym Lewisem bardziej zainteresowaæ, dziêki :)
Mam wra¿enie, ¿e Twoja wypowied¼ mia³a stan±æ w opozycji do mojej [a dok³adniej prezentowanego rzekomo w niej stanowiska]. Je¶li to prawda, to chyba nie do koñca j± zrozumia³e¶ - to mia³o byæ tylko opisanie w³asnych spostrze¿eñ, w miarê mo¿liwo¶ci pozbawione próby oceny. Pisz±c o kontroli nie mia³em na my¶li filtrowania swoich emocji tak, ¿eby przepuszczaæ tylko pozytywne, lecz kontrolê nad tym kiedy emocje mog± siê uzewnêtrzniaæ - tak by nie rujnowa³y stosunkowej stabilno¶ci na co dzieñ.
-
Mam kolegê, który twierdzi, ¿e czê¶ci uczuæ po prostu siê wyzby³, dlatego taka samotno¶æ czy nieszczê¶liwe zakochanie jest mu kompletnie obce... [w ogóle jakiekolwiek zakochanie, tak twierdzi, ale my mu nie wierzymy oczywi¶cie :mrgreen:] Twierdzi te¿, ¿e nad innymi potrafi panowaæ, ¿e u niego rz±dzi rozum, a uczucia pozostaj± na drugim planie i pozwala im doj¶æ do g³osu dopiero, kiedy stwierdzi, ¿e mo¿e sobie na to pozwoliæ.
Nawet prawie siê zgodzê z postaw± kolegi, ale rozum nale¿y zast±piæ rozs±dkiem. Bo na przyk³ad ja staram siê postêpowaæ racjonalnie i nie ulegaæ skrajnym uczuciom. Je¶li o zakochanie chodzi, to te¿ mo¿na rozs±dnie siê zakochaæ. Mo¿e niektórym siê wydaje, ¿e nie, ale to tylko taka wroga propaganda. I nie bêdzie to zwi±zek, taki racjonalny, wyprany z uczuæ i nieludzki, bo mi³o¶æ do drugiego cz³owieka mo¿na wypracowaæ i zbudawaæ, nie musi byæ tak, ¿e bomba wybucha, kocham Mariolkê. Mo¿na panowaæ nad uczuciami i pozostaæ cz³owiekiem. To prawda, ¿e s± chwile s³abo¶ci, ale generalnie jestem zbyt osob± cyniczn± na to. Kiedy¶ to mo¿e rozwinê.
-
Wy tu skrzywieni jesteście. Wszędzie gdzie mowa o uczuciach węszycie od razu sprawy damsko-męskie :shock:
Ale jak już o tym mowa to dodam jeszcze jedno swoje przemyślenie. Otóż zastanawiam się czy to nie jest tak, że poznawanie kogoś zaczynając od kontaktu 'na żywo' [w sensie: nie przez np. internet] jest z założenia kalekie. Dlaczego? Bo pierwsze wrażenie powstaje na skutek kontaktu wzrokowego [oczywiście co nieliczni będą potrafili powstrzymać swój rozum przed dokonaniem wstępnej (niekoniecznie świadomej) oceny na podstawie wyglądu, ale to będzie mniejszość], przez co cała późniejsza interakcja jest niejako skażona tym, co tak naprawdę powinno stanowić kwestię drugoplanową. I tutaj zaletę mają inne drogi poznawcze [jak choćby forum (bez aluzji)], że zaczyna się od tej lepszej strony, tj. poznania wartości intelektualnej takiej obcej jednoski, a dopiero później dochodzą walory fizyczne.
Oczywiście nie mówię tu o przypadkach, gdzie ktoś brzydki maskuje się za parawanem anonimowości. Chodzi mi o niepatologiczny proces poznawania drugiego człowieka.
-
Wy tu skrzywieni jeste¶cie. Wszêdzie gdzie mowa o uczuciach wêszycie od razu sprawy damsko-mêskie :shock:
To by³ przyk³ad, jeden z najbardziej obrazowych. A je¶li chodzi o poznawanie kogo¶ twarz± w twarz, to cz³owiek, który przepuszcza w drzwiach swój rozs±dek, nie bêdzie przywi±zywa³ zbytniej wagi do defektów wizualnych poznawanej osoby. Preferujê poznawanie ludzi "na ¿ywo". Poza tym gestykulacja i zachowanie widoczne przy takim kontakcie s± wa¿ne tak samo jak intelektualna strona. A intelekt to nie wszystko. Tak samo nie oceniam ludzi na podstawie odebranej przez nich edukacji. Jak powiedzia³a moja znajoma: staram siê nie oceniaæ ludzi, oceniam ich zachowania. Czy co¶ takiego... A prawdziwe zachowanie, nie kreowan± przez cz³owieka pozê, mo¿na ogarn±æ i poznaæ jednynie przy bezpo¶rednim kontakcie.
-
Czytam wypowiedzi i na bie¿±co odpowiadam, wiêc mo¿e siê trochê gry¼æ z tym, co ju¿ pad³o, ale tak mi ³atwiej nie pogubiæ my¶li.
W 100% siê z Tob± zgadzam. A o sinusoidzie ciekawe, bo sam jaki¶ czas temu wyprodukowa³em podobn± teoriê [zak³adaj±c± w du¿ym skrócie, ¿e ¿ycie polega na stykaniu siê kontrastów], bêdê siê musia³ wspomnianym Lewisem bardziej zainteresowaæ, dziêki :)
Ogólnie ksi±¿ka mnie przekona³a na Chrze¶cijañstwa. To chyba mówi wszystko. Nasza nauczycielka-angnostyczka, a niemal ateistka próbowa³a j± odczytaæ w wymiarze pozareligijnym, jako co¶ bardziej o wskazówkach na dobre ¿ycie, a raczej przestrogach, czego lepiej unikaæ i twierdzi³a, ¿e jej siê uda³o. Ja tego jako¶ nie widzê je¶li mówimy o ca³ej ksi±¿ce, co nie zmienia faktu, ¿e jest tam bardzo wiele ciekawych spostrze¿eñ, które s± nie tylko b³yskotliwe, ale i praktyczne. I napisane jêzykiem, który nie jest kierowany do przedszkolaków i fanek Tiny i ¯ycia na gor±co, ale w miarê przystêpnym. Warto siê nie spieszyæ przy lekturze mimo to. ;) C. S. Lewis - Listy Starego Diab³a do M³odego.
Mam wra¿enie, ¿e Twoja wypowied¼ mia³a stan±æ w opozycji do mojej [a dok³adniej prezentowanego rzekomo w niej stanowiska].
No mo¿e nie do koñca w kompletnej opozycji, po prostu niektóre aspekty prezentowanych tu przemy¶leñ mi nie podesz³y ;)
Je¶li to prawda, to chyba nie do koñca j± zrozumia³e¶ - to mia³o byæ tylko opisanie w³asnych spostrze¿eñ, w miarê mo¿liwo¶ci pozbawione próby oceny. Pisz±c o kontroli nie mia³em na my¶li filtrowania swoich emocji tak, ¿eby przepuszczaæ tylko pozytywne, lecz kontrolê nad tym kiedy emocje mog± siê uzewnêtrzniaæ - tak by nie rujnowa³y stosunkowej stabilno¶ci na co dzieñ.
No ja w³a¶nie nie wiem, czy to takie dobre jest, takie hamowanie swoich negatywnych [w sensie nie z³ych, tylko mog±cych mieæ z³y wp³yw na nasze funkcjonowanie] emocji. Czasami to tylko pogarsza sprawê. Zreszt± z pozytywnymi jest to samo - niby zbytnia euforia, rado¶æ, odurzenie wynikaj±ce z na przyk³ad zakochania mo¿e nas przytêpiaæ i odsuwaæ od spraw codziennych, ale prze¿ywanie tego nie zdarza siê czêsto, a dobrze z tego skorzystaæ ;)
Je¶li o zakochanie chodzi, to te¿ mo¿na rozs±dnie siê zakochaæ. Mo¿e niektórym siê wydaje, ¿e nie, ale to tylko taka wroga propaganda. I nie bêdzie to zwi±zek, taki racjonalny, wyprany z uczuæ i nieludzki, bo mi³o¶æ do drugiego cz³owieka mo¿na wypracowaæ i zbudawaæ, nie musi byæ tak, ¿e bomba wybucha, kocham Mariolkê.
Ja wiem, ¿e istniej± i od wieków istnia³y zwi±zki ludzi, którzy poznawali siê dopiero na ¶lubie, czêsto kochali podczas ¶lubu jeszcze kogo¶ zupe³nie innego, a dopiero potem musieli siê zakochaæ w osobie, z któr± zostali trochê wbrew swojej woli z³±czeni i jako¶ siê pokochali i stworzyli wspania³y zwi±zek. Ale to s± wyj±tki jednak. Tak, wiem generalizujê i dajê skrajny przyk³ad. Ale w tej kwestii mi siê nie chce wdawaæ w odcienie szaro¶ci, przynajmniej nie w tej chwili ;)
Mo¿na panowaæ nad uczuciami i pozostaæ cz³owiekiem. To prawda, ¿e s± chwile s³abo¶ci, ale generalnie jestem zbyt osob± cyniczn± na to. Kiedy¶ to mo¿e rozwinê.
W sumie tutaj chyba trochê siê przejecha³em, zla³o mi siê w jedno. Masz racjê, bo panowaæ nad uczuciami, a wyzbyæ siê ich, wyprzeæ to jest ró¿nica. Ale nie da siê tak do koñca, tak mi siê wydaje. Zawsze jednak jaka¶ tam odrobina uczuæ w nas siê bêdzie odzywaæ. ;)
Wy tu skrzywieni jeste¶cie. Wszêdzie gdzie mowa o uczuciach wêszycie od razu sprawy damsko-mêskie :shock:
To nie ja ;)
Ale jak ju¿ o tym mowa to dodam jeszcze jedno swoje przemy¶lenie. Otó¿ zastanawiam siê czy to nie jest tak, ¿e poznawanie kogo¶ zaczynaj±c od kontaktu 'na ¿ywo' [w sensie: nie przez np. internet] jest z za³o¿enia kalekie. Dlaczego? Bo pierwsze wra¿enie powstaje na skutek kontaktu wzrokowego [oczywi¶cie co nieliczni bêd± potrafili powstrzymaæ swój rozum przed dokonaniem wstêpnej (niekoniecznie ¶wiadomej) oceny na podstawie wygl±du, ale to bêdzie mniejszo¶æ], przez co ca³a pó¼niejsza interakcja jest niejako ska¿ona tym, co tak naprawdê powinno stanowiæ kwestiê drugoplanow±.
Ja siê kiedy¶ w jakiej¶ dyskusji z kim¶ upiera³em, ¿e staram siê sobie takiej opinii o ludziach nie wyrabiaæ, ale to wszystko pic na wodê, bo mnie moja ostatnia mi³o¶æ zainteresowa³a ze wzglêdu na dwie rzeczy - ¶mia³o¶æ i wygl±d. I chocia¿ mo¿e najpierw mnie ta ¶mia³o¶æ uderzy³a, to jednak zanim by³o rzeczywiste zainteresowanie, to wygl±d odegra³ swoj± rolê ;)
I tutaj zaletê maj± inne drogi poznawcze [jak choæby forum (bez aluzji)], ¿e zaczyna siê od tej lepszej strony, tj. poznania warto¶ci intelektualnej takiej obcej jednoski, a dopiero pó¼niej dochodz± walory fizyczne.
My¶lê mimo wszystko, ¿e nie poznajemy rzeczywistej warto¶ci intelektualnej tej osoby. Co innego rozmowa, niezobowi±zuj±ca, na dowolnie obrany temat, a co innego relacje z t± osob±, które jako¶ jednak mog± prowadziæ do bli¿szej znajomo¶ci. Mo¿na mieæ niewyobra¿alnie wysokie IQ i w zwi±zku zg³upieæ kompletnie. A przynajmniej trochê straciæ na bystro¶ci. ;)
A intelekt to nie wszystko. Tak samo nie oceniam ludzi na podstawie odebranej przez nich edukacji. Jak powiedzia³a moja znajoma: staram siê nie oceniaæ ludzi, oceniam ich zachowania. Czy co¶ takiego... A prawdziwe zachowanie, nie kreowan± przez cz³owieka pozê, mo¿na ogarn±æ i poznaæ jedynie przy bezpo¶rednim kontakcie.
Nie s±d¼, a nie bêdziesz s±dzony ;) Prawdziwego zachowania mo¿na nie poznaæ nigdy, jak kto¶ siê dobrze maskuje. Mo¿na jedynie doj¶æ, prêdzej lub pó¼niej, ¿e kto¶ gra, ¿e jednak nie jest sob± i mo¿na próbowaæ odkryæ prawdziw± jego naturê, co niekoniecznie siê musi udaæ.
Zaczynam mieæ wra¿enie, ¿e te moje odpowiedzi nie do koñca s± konkretnie zwi±zane z wypowiedziami, na które odpowiadam. Niedobrze. :mrgreen:
-
I tutaj zaletê maj± inne drogi poznawcze [jak choæby forum (bez aluzji)], ¿e zaczyna siê od tej lepszej strony, tj. poznania warto¶ci intelektualnej takiej obcej jednoski, a dopiero pó¼niej dochodz± walory fizyczne.
My¶lê mimo wszystko, ¿e nie poznajemy rzeczywistej warto¶ci intelektualnej tej osoby. Co innego rozmowa, niezobowi±zuj±ca, na dowolnie obrany temat, a co innego relacje z t± osob±, które jako¶ jednak mog± prowadziæ do bli¿szej znajomo¶ci. Mo¿na mieæ niewyobra¿alnie wysokie IQ i w zwi±zku zg³upieæ kompletnie. A przynajmniej trochê straciæ na bystro¶ci. ;)
Jasne, nie uwa¿am bynajmniej, ¿e ca³e poznanie mo¿na sprowadziæ do kontaktu nie-na-¿ywo. Pisa³em tylko o pierwszym wra¿eniu. S± teorie [nie wiem jeszcze niestety na ile sprawdzone], ¿e w ci±gu kilku pierwszych sekund kontaktu z kim¶ wyrabia siê wstêpn± opiniê na jego temat.
Prawd± jest te¿, ¿e przy kontakcie bezpo¶rednim dochodz± czynniki niewystêpuj±ce w po¶rednim, jak np. spontaniczno¶æ [w opozycji do mo¿liwo¶ci starannego przemy¶lenia odpowiedzi np. forumowej czy mailowej]. I ca³± gestykulacja, mowa cia³a etc. To co¶ ca³kiem innego. Do faktycznego poznania konieczne jest d³uuugie obcowania z dan± osob±. Niejednokrotnie po latach cz³owiek siê dowiaduje niespodziewanych rzeczy o np. przyjacio³ach :)
Zaczynam mieæ wra¿enie, ¿e te moje odpowiedzi nie do koñca s± konkretnie zwi±zane z wypowiedziami, na które odpowiadam. Niedobrze. :mrgreen:
Tylko wra¿enie :wink:
-
Je¶li o zakochanie chodzi, to te¿ mo¿na rozs±dnie siê zakochaæ. Mo¿e niektórym siê wydaje, ¿e nie, ale to tylko taka wroga propaganda. I nie bêdzie to zwi±zek, taki racjonalny, wyprany z uczuæ i nieludzki, bo mi³o¶æ do drugiego cz³owieka mo¿na wypracowaæ i zbudawaæ, nie musi byæ tak, ¿e bomba wybucha, kocham Mariolkê.
Ja wiem, ¿e istniej± i od wieków istnia³y zwi±zki ludzi, którzy poznawali siê dopiero na ¶lubie, czêsto kochali podczas ¶lubu jeszcze kogo¶ zupe³nie innego, a dopiero potem musieli siê zakochaæ w osobie, z któr± zostali trochê wbrew swojej woli z³±czeni i jako¶ siê pokochali i stworzyli wspania³y zwi±zek. Ale to s± wyj±tki jednak. Tak, wiem generalizujê i dajê skrajny przyk³ad. Ale w tej kwestii mi siê nie chce wdawaæ w odcienie szaro¶ci, przynajmniej nie w tej chwili ;)
Ale mo¿na siê z³±czyæ zgodnie z wol± i rozumem. I niekoniecznie od razu ¶lub. To ju¿ z rozs±dkiem nie ma nic wspólnego. I nie jako¶ siê pokochaæ, ale normalnie. Generalnie mam tendencjê do romantycznego wzdychania do ró¿nych obiektów, nowy pojawia siê ¶rednio co kilkaset metrów, wiêc zakochiwanie siê na ruskie "do boju! urrrrra!" by³oby conajmniej bez sensu.
A intelekt to nie wszystko. Tak samo nie oceniam ludzi na podstawie odebranej przez nich edukacji. Jak powiedzia³a moja znajoma: staram siê nie oceniaæ ludzi, oceniam ich zachowania. Czy co¶ takiego... A prawdziwe zachowanie, nie kreowan± przez cz³owieka pozê, mo¿na ogarn±æ i poznaæ jedynie przy bezpo¶rednim kontakcie.
Nie s±d¼, a nie bêdziesz s±dzony ;) Prawdziwego zachowania mo¿na nie poznaæ nigdy, jak kto¶ siê dobrze maskuje. Mo¿na jedynie doj¶æ, prêdzej lub pó¼niej, ¿e kto¶ gra, ¿e jednak nie jest sob± i mo¿na próbowaæ odkryæ prawdziw± jego naturê, co niekoniecznie siê musi udaæ.
Prawdziwe zachowanie to jakie? Zachowanie to jest w³a¶nie to, co siê widzi. A czêsto widzi sie co¶ innego, ni¿ kto¶ chce, ¿eby siê zobaczy³o.
-
<kota nie posiadaj±ca absolutnie ¿adnej kontroli nad swoimi uczuciami westchnê³a i chyba trochê pozazdro¶ci³a tym, którzy w jakim¶ stopniu umiej± siê kontrolowaæ.>
Po mnie zawsze widaæ wszelkie emocje. Ju¿ siê z tym pogodzi³am i generalnie z tego miejsca mogê tylko usmiechn±æ siê i powiedzieæ, ¿e panowie z ciemnymi w³osami i jasnymi (to jest szarymi czy niebieskimi) oczkami nieraz mnie zgubili. Nie potrafiê wyja¶niæ jak to siê dzieje - mózg siê wy³±cza i cz³owiek siê kompletnie zatraca. Wspó³czujê moim znajomym... Jak oni ze mn± wytrzymuj±?
-
Wiecie, niektórzy po prostu lubią smakować takie szaleństwo wypuszczania uczuć ze smyczy i tych złych i tych dobrych. Inaczej się wtedy patrzy na świat. Nie taki jaki jest, ale taki jaki sobie tworzymy. Oczywiście jestem zwolennikiem używania rozsądku w kontrolowaniu ich bo przeginanie w żadną stronę nie jest dobre. Ale osobiście nie czułbym się człowiekiem ani też sobą gdybym swoich uczuć nie przeżywał czasem przyciskając je wręcz do ściany. Wtedy dopiero smakuje mi życie. Rozumiem też podejście Paulusa do rozsądnego zakochania, bo to jest coś na czym można zbudować długi i bezpieczny związek, ale osobiście wolę element szaleństwa. Po prostu przeżywanie miłości (ale uwaga: takiej której jesteś pewien) z pewnym pozbawieniem się kontroli nad sobą. Do tego trzeba znaleźć właściwą osobę, ale to umie działać i czasami warto się kompletnie zapomnieć. Wtedy to już w ogóle "Love You To Death" (czy jakiś inny hicior Type o Negative) i nic nie udawać. Niech się wtedy dzieje co chce. Ja planuje swoje życie ale gdybym robił je w całości w ten sposób to mierziłoby mnie. A to tylko drobny przykład czegoś dzikiego co dodaje mu smaku tak jak każdy woli.
-
Eee, a jak cz³owiek siê rozs±dkiem kieruje, to ju¿ szaleæ nie mo¿e?
-
niedawno dosta³am smsa od nieznanego nadawcy o tre¶ci:" Cze¶æ jak jeste¶ facetem i ci siê nudzi to odpisz mi..."
musia³am j± rozczarowaæ, gdy¿ facetem nie jestem, ale "pogratulowa³am" jej sposobu zawierania nowych znajomo¶ci...jeszcze podziêkowa³a :shock: eh... :?
-
Eee, a jak cz³owiek siê rozs±dkiem kieruje, to ju¿ szaleæ nie mo¿e?
No widocznie tak. Wychodzi, ¿e jak siê kocha g³ow±, a nie czym innym, to nie jest siê tru ;)
-
Eee, a jak cz³owiek siê rozs±dkiem kieruje, to ju¿ szaleæ nie mo¿e?
No widocznie tak. Wychodzi, ¿e jak siê kocha g³ow±, a nie czym innym, to nie jest siê tru ;)
W przypadku faceta mo¿na kochaæ g³ow± na dwa sposoby.
-
Eee, a jak cz³owiek siê rozs±dkiem kieruje, to ju¿ szaleæ nie mo¿e?
No widocznie tak. Wychodzi, ¿e jak siê kocha g³ow±, a nie czym innym, to nie jest siê tru ;)
W³a¶ciwie chcia³em zostaæ cyborgiem odk±d zobaczy³em Motoko, wiêc mogê z truo¶ci zrezygnowaæ.
Pan Bóg wynalaz³ s³uchawki, bo nie go irytowa³y kolêdy. To jest moje przemy¶lenie. Poza tym mam inne ¶wi±teczne: strasznie to sztuczne wszystko. Wracam do mieszkania, a tam wspó³lokatorka "wprowadza siê w ¶wi±teczny nastrój" s³uchaj±c Kry¶ki Aguilery i Marychy Carey. Oszaleæ mo¿na. A naj¶mieszniejsze jest to, ¿e ludzie którzy przez ca³y rok afiszuj± siê ze swoj± antyreligijno¶ci±, grzecznie siadaj± przy wigilijnym stole w pracy, szkole, w¶ród znajomych, z rodzin±.
-
A naj¶mieszniejsze jest to, ¿e ludzie którzy przez ca³y rok afiszuj± siê ze swoj± antyreligijno¶ci±, grzecznie siadaj± przy wigilijnym stole w pracy, szkole, w¶ród znajomych, z rodzin±.
Dlatego nie cierpiê ca³ego tego ¶wi±tecznego teatrzyku. Ale jeszcze przez parê lat bêdê siê musia³ przemêczyæ.
A kolêdy mnie te¿ denerwuj±. I ¶wi±teczne piosenki. No, chocia¿ z drobnymi wyj±tkami ;)
-
A naj¶mieszniejsze jest to, ¿e ludzie którzy przez ca³y rok afiszuj± siê ze swoj± antyreligijno¶ci±, grzecznie siadaj± przy wigilijnym stole w pracy, szkole, w¶ród znajomych, z rodzin±.
Dlatego nie cierpiê ca³ego tego ¶wi±tecznego teatrzyku. Ale jeszcze przez parê lat bêdê siê musia³ przemêczyæ.
To siê czujê jak kto¶ naprawdê wyj±tkowy, bo tradycyjnie od kilku lat spêdzam ten czas u ojca odbudowuj±c naderwane wiêzi przy piwie i godfatherach.
-
Generalnie kolêdy nie s± do s³uchania, a do ¶piewania. Przynajmniej wed³ug mnie. A je¶li nie do ¶piewania, to do s³uchania ju¿ w ogóle nie.
-
A naj¶mieszniejsze jest to, ¿e ludzie którzy przez ca³y rok afiszuj± siê ze swoj± antyreligijno¶ci±, grzecznie siadaj± przy wigilijnym stole w pracy, szkole, w¶ród znajomych, z rodzin±.
Wiesz, ludzie 'antyreligijni' [masz tu na my¶li tylko ateistów czy agnostyków te¿?] mimo wszystko maj± prawo lubiæ spêdzaæ czas z rodzin± i zje¶æ wspóln± kolacjê, porozmawiaæ etc. Pytanie natomiast jak traktuj± symbole ¶ci¶le z religi±&wiar± zwi±zane. Ich fa³szywa manifestacja 'w tym tylko dniu' zaiste hipokryzj± jest. :?
-
A naj¶mieszniejsze jest to, ¿e ludzie którzy przez ca³y rok afiszuj± siê ze swoj± antyreligijno¶ci±, grzecznie siadaj± przy wigilijnym stole w pracy, szkole, w¶ród znajomych, z rodzin±.
Wiesz, ludzie 'antyreligijni' [masz tu na my¶li tylko ateistów czy agnostyków te¿?] mimo wszystko maj± prawo lubiæ spêdzaæ czas z rodzin± i zje¶æ wspóln± kolacjê, porozmawiaæ etc.
Wiesz, pewnie ¿e maj±, ale oni robi± id± kilka kroków dalej: chwytaj± op³atki w swe antyreligijne r±czki, ¶piewaj± kolêdy, daj± i bior± prezenty, choinkuj±, co jest elementem ¶wiêtowania.
-
Akurat prezenty i choinkowanie to NIE jest czê¶æ religijna. Op³atek mi siê nie podoba, a to jedyna religijna czê¶æ imprezy, któr± ja prze¿yæ muszê co roku - reszta jest ¶wiecka i tradycyjna.
Japoñczycy na przyk³ad te¿ ¶wiêtuj± Bo¿e Narodzenie i maj± Christmas Party podobne do naszego Sylwestra. I z samym Chrze¶cijañstwem ma to niewiele wspólnego - takie czasy. Bardzo mnie denerwuje ta hipokryzja i muszê powiedzieæ, ¿e najlepsze ¶wiêta by³y w 2006 roku, kiedy to zosta³am w ³ó¿ku, chora i spokojnie odpoczywa³am sobie przy ulubionej muzyce przegl±daj±c ró¿ne stronki w necie :)
-
Akurat prezenty i choinkowanie to NIE jest czê¶æ religijna.
Jest. Ma podstawy religijne, wywodzi siê z religijno¶ci.
-
Choinka - ustrojone drzewko, ¶wierku lub jod³y (rzadziej sosny), pierwotnie wi±zane z pogañsk± tradycj± ludow± i kultem wiecznie zielonego drzewka, a obecnie bêd±ce nieod³±czn± ozdob± w czasie ¶wi±t Bo¿ego Narodzenia. (http://pl.wikipedia.org/wiki/Choinka)
-
Choinkê wynale¼li (ustroili) Niemcy jakie¶ 150 lat temu. A prezenty? Nie widzê zwi±zku z religijno¶ci±. A ju¿ na pewno nie w WIGILIÊ. W noc trzech króli ju¿ bardziej.
-
A prezenty? Nie widzê zwi±zku z religijno¶ci±. A ju¿ na pewno nie w WIGILIÊ.
poza mn± rzecz jasna, bo ja muszê wtedy prezent dostaæ :P :mrgreen:
-
I znowu stereotyp z³ego Niemca... Oni tego nie wymy¶lili, ¿eby by³o ³adnie. To by³ kult drzewka, jak kolega trafnie zauwa¿a (cytuje wikipediê :P). To ju¿ religijno¶æ. A prezenty to by³o od jakich¶ Rzymian, czy kogo¶, co siê wymieniali w ¶wiêto prezentami, i fakt, ¿e robili to w ¶wiêto, sprawia, ¿e by³a to czê¶æ ¶wiêtowania. Nie twierdzê, ¿e wszystkie prezenty s± ¶wi±teczne, ale ¿e te wigilijne.
-
A prezenty? Nie widzê zwi±zku z religijno¶ci±. A ju¿ na pewno nie w WIGILIÊ.
poza mn± rzecz jasna, bo ja muszê wtedy prezent dostaæ :P :mrgreen:
Ja Ciê proszê wypowiadaj siê ja¶niej, w koñcu chcesz zostaæ dziennikark±...
I znowu stereotyp z³ego Niemca... Oni tego nie wymy¶lili, ¿eby by³o ³adnie. To by³ kult drzewka, jak kolega trafnie zauwa¿a (cytuje wikipediê :P). To ju¿ religijno¶æ. A prezenty to by³o od jakich¶ Rzymian, czy kogo¶, co siê wymieniali w ¶wiêto prezentami, i fakt, ¿e robili to w ¶wiêto, sprawia, ¿e by³a to czê¶æ ¶wiêtowania. Nie twierdzê, ¿e wszystkie prezenty s± ¶wi±teczne, ale ¿e te wigilijne.
¦wi±teczne - tak, bo to ¶wiêta, ale nie religijne. To siê przecie¿ nie równa. Jest ¦wiêto Niepodleg³o¶ci i te¿ nie jest religijne.
-
A prezenty? Nie widzê zwi±zku z religijno¶ci±. A ju¿ na pewno nie w WIGILIÊ.
poza mn± rzecz jasna, bo ja muszê wtedy prezent dostaæ :P :mrgreen:
Ja Ciê proszê wypowiadaj siê ja¶niej, w koñcu chcesz zostaæ dziennikark±...
dziennikarstwo nie zawsze polega na jasnym i precyzyjnym przekazywaniem swoich my¶li, wiêc... :>
poza tym wystarczy, ¿e minder wie, a reszta te¿ sie nied³ugo dowie :P ;)
-
Wydawa³o mi siê, ¿e chodzi³o o kwestiê ¶wiêta opartego o kult religijny, czyli tak zawnego Bo¿ego Narodzenia, a nie o Niepodleg³o¶æ.
To teraz jasno i czysto: uwa¿am, ¿e je¶li jest to ¶wiêto o podstawie religijnej (pogañsko-chrze¶cijañskiej), wszystko, co jest zwi±zane z tym ¶wiêtem, wszystkie formy obchodzenia, elementy sk³adaj±ce siê na ¶wiêtowanie, nie wywodz± siê z Kosmosu, nikt ich nie wymy¶li³, poniewa¿ mu siê akurat nudzi³o, i ¼ród³a zwyczajów s± religijne. Niektóre s± ju¿ zupe³nie ¶wieckie z naszego punktu widzenia, ale co¶, co wyros³o z jakiegokolwiek kultu religijnego, zawsze bêdzie mia³o zwi±zek z tym kultem religijnym, choæby mia³o to byæ tylko pochodzenie.
Eliadego by czytali... ;)
-
dziennikarstwo nie zawsze polega na jasnym i precyzyjnym przekazywaniem swoich my¶li, wiêc... :>
Eeeee?... :eee:
poza tym wystarczy, ¿e minder wie, a reszta te¿ sie nied³ugo dowie :P ;)
Jeste¶ Arktyczn±?! :shock: :swinia:
-
dziennikarstwo nie zawsze polega na jasnym i precyzyjnym przekazywaniem swoich my¶li, wiêc... :>
Eeeee?... :eee:
Tomasz Lis! (ale to podobno publicysta...)
-
ja bym powiedzia³a, ¿e to raczej przede wszystkim dziennikarz,a pó¼niej dopiero publicysta...
o ¿esz kurde...dzisiaj dzieñ bez przekleñstw...trzeba przejrzeæ wszystkie dzisiejsze posty, czy gdzie¶ nie zawini³am :> :mrgreen:
-
Najlepsi ludzie najszybciej odchodz±. A mo¿e jest ich tak ma³o, odchodz± tak szybko jak inni, ale bardziej rzuca siê to w oczy?
-
poza tym wystarczy, ¿e minder wie, a reszta te¿ sie nied³ugo dowie :P ;)
Jeste¶ Arktyczn±?! :shock: :swinia:
dobre, dobre :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
jak ktos chce wiedziec, to niech sprawdzi w nadchodzacych...;)
tego, to ja bym wam nie zrobi³a :mrgreen:
-
Wyspanie z jeszcze innego powodu jest niebezpieczne i spektakularne - jeden z objawów [w³a¶ciwie wynikajacy z tego o czym pisa³em wcze¶niej, czyli wzmocnienia wszelkich uczuæ i emocji] to POTʯNY apetyt na muzykê, wrêcz po¿±danie jej.
Ten to apetyt uniemo¿liwia mi w³a¶nie pój¶cie spaæ.
Wyslano: 2008-12-21, 00:51:15
Nowe przemy¶lenie:
Czasem bywa tak, ¿e na ¶cie¿ce edukacji m³odego cz³owieka przydarza siê nauczyciel, który choæ potrafi czego¶ nauczyæ, stosuje w tym celu metody do¶æ nieprzyjemne z puktu widzenia pedagogicznego, co ma negatywny wp³yw na psychikê rozwijaj±cego siê ucznia. Uczeñ taki narzeka lub t³umi w sobie niechêæ, ale brnie do przodu, bo musi. Teraz co intryguj±ce i dziwne: po zakoñczeniu nauki u takiego nauczyciela czêsto zdarza siê, ¿e cz³owiek taki zaczyna bagatelizowaæ pedagogiczn± stronê nauczyciela, stwierdzaj±c jednocze¶nie, ¿e ów nauczyciel by³ dobry, bo "faktycznie potrafi³ nauczyæ".
Hipoteza #1: Dzia³a mechanizm wypierania negatywnych wspomnieñ i uwypuklania tych pozytywnych do¶wiadczeñ z przesz³o¶ci.
Hipoteza #2: Uczniowie, którzy prezentuj± powy¿sze zachowanie, maj± silniejsz±, bardziej stabiln± psychikê [ni¿ np. ja mia³em], przez co metody stosowane przez owego nauczyciela nie wywieraj± na nich tak silnego wra¿enia.
-
S± ludzie, którzy uwa¿aj± siê za niesamowicie wyj±tkowych i jako¶ nadnaturalnie udanych, o czym musz± powiadomiæ ca³y ¶wiat. Ale nie poprzestaj± na powiadomieniu, musz± to jeszcze udowadniaæ za ka¿dym razem, przy ka¿dej okazji. Mo¿e s± zdolni, m±drzy, ale nie zdolniejsi i m±drzejsi od zwyk³ych zdolnych i m±drych ludzi. Dlaczego niektórzy nie potrzebuj± oklasków za to, co robi±, a inni nie mog± ¿yæ bez podkre¶lenia swojej wyj±tkowo¶ci?
-
Introwertyk/ekstrowertyk tak ju¿ jest. Jedni znaj± swoj± warto¶æ inni odnajduj± j± w oczach innych ludzi - takie ¿ycie.
Kekkai, po polsku to jest ekstrawertyk ;). Kalki i nak³adki rzecz przyczepliwa, uwa¿aj na nie ;). /aibrean
-
S± ludzie, którzy uwa¿aj± siê za niesamowicie wyj±tkowych i jako¶ nadnaturalnie udanych, o czym musz± powiadomiæ ca³y ¶wiat. Ale nie poprzestaj± na powiadomieniu, musz± to jeszcze udowadniaæ za ka¿dym razem, przy ka¿dej okazji. Mo¿e s± zdolni, m±drzy, ale nie zdolniejsi i m±drzejsi od zwyk³ych zdolnych i m±drych ludzi. Dlaczego niektórzy nie potrzebuj± oklasków za to, co robi±, a inni nie mog± ¿yæ bez podkre¶lenia swojej wyj±tkowo¶ci?
Mo¿e tak na prawdê nie s± przekonani o swojej wyj±tkowo¶ci. Mo¿e s± ma³o wyj±tkowi we wszystkim innym oprócz tego w czym s± wyj±tkowi. Mo¿e musz± ka¿demu to udowodniæ, bo siê boj±, ¿e inaczej nikt tego nie zauwa¿y.
Zreszt±, z ostatnich choæby wydarzeñ widzê, ¿e je¶li kto¶ jest naprawdê zdolny, ale tak naprawdê naprawdê, ale siê z tym nie afiszuje i nie zaznacza tego w ka¿dej wypowiedzi, to jednak nie zawsze jest zauwa¿any i nie ma z tego bezpo¶rednich korzy¶ci. Innymi s³owy, bardziej op³aca siê (tak, op³aca - bo na ile jest to dobrze widziane w¶ród normalnych ludzi to chyba wiadomo) krzyczeæ, ¿e jest siê dobrym, je¶li jest siê dobrym.
(na szczê¶cie nie mam tego problemu :roll:)
-
Mo¿e tak na prawdê nie s± przekonani o swojej wyj±tkowo¶ci. Mo¿e s± ma³o wyj±tkowi we wszystkim innym oprócz tego w czym s± wyj±tkowi. Mo¿e musz± ka¿demu to udowodniæ, bo siê boj±, ¿e inaczej nikt tego nie zauwa¿y.
Zreszt±, z ostatnich choæby wydarzeñ widzê, ¿e je¶li kto¶ jest naprawdê zdolny, ale tak naprawdê naprawdê, ale siê z tym nie afiszuje i nie zaznacza tego w ka¿dej wypowiedzi, to jednak nie zawsze jest zauwa¿any i nie ma z tego bezpo¶rednich korzy¶ci. Innymi s³owy, bardziej op³aca siê (tak, op³aca - bo na ile jest to dobrze widziane w¶ród normalnych ludzi to chyba wiadomo) krzyczeæ, ¿e jest siê dobrym, je¶li jest siê dobrym.
Wyj±tkowo¶æ, to unikalno¶æ, wyró¿nianie siê, a ludzie, których mam na my¶li nie s± wyj±tkowi, nie s± unikalni, a wyró¿niaj± siê tylko swoj± arogancj± i pró¿no¶ci±. S± przekonani o swojej wyj±tkowo¶ci, która jest jedynie wytworem ich chorego, niedowarto¶ciowanego umys³u. S± m±drzejsi i zdolniejsi od przeciêtnego przedstawiciela naszego spo³eczeñstwa, ale nie s± wybitni. To takie dookre¶lenie mojej poprzedniej wypowiedzi. I dalej: robi± rzeczy, które ju¿ setki ludzi o podobnym poziomie intelektualnym robili od wielu lat, ale, przepraszam za wyra¿enie, sraj± siê z tym, jakby to oni odkryli, ¿e mo¿na zrobiæ co¶ takiego. Mo¿liwe, ¿e bardziej siê op³aca byæ takim cz³owiekiem, ale ja, któremu nic w g³owie nie brakuje, a wiem, co wiem i wiem, jakim warto¶ciowym cz³owiekiem jestem, nie muszê na ka¿dym kroku tego podkre¶laæ. Mo¿e dlatego nie ka¿dy napotkany cz³owiek mnie docenia, ale przecie¿ nie chodzi mi o to, ¿eby mnie ludzie podziwiali (a by³oby za co, hehe...). Nie jestem w stanie zrozumieæ i zaakceptowaæ tego rodzaju przem±drza³ych, zadufanych w sobie ma³ych ajnsztajnów. Mo¿e maj± potencja³, ale to, co robi±, szalenie ich ogranicza.
-
Tak siê dzi¶ zaczê³am zastanawiaæ, ile postów mniej zosta³oby napisane na tym forum, gdyby na tydzieñ zamkn±æ Ksiêgê skarg... Tak dla eksperymentu :>
-
Jak to ile ?! Tyle ile teraz jest tam pisanych przez tydzieñ. Koniec eksperymentu :P
-
Hola, hola! Trzeba sprawdziæ empirycznie! Jestem za!
(z tym, ¿e te wpisy maj± warto¶æ terapeutyczn±... :>)
-
W³a¶nie chodzi mi o to, ¿eby sprawdziæ, czy ludzie zamiast smêciæ zaczn± w ramach "napiszê se posta na forum", zaczn± pisaæ co¶ warto¶ciowego. Chocia¿ nie powiem, posty z za¿aleniami, jak zauwa¿y³a Czarna, maj± warto¶æ terapeutyczn±: jeden z siebie co¶ wyrzuci i mu ul¿y, a drugi przeczyta, ¿e komu¶ siê nie udaje i te¿ poczuje siê lepiej (odsy³am do twórczo¶ci A. Bierce'a, has³o "dobre samopoczucie" albo jako¶ tak). W ka¿ym razie: czy zaczn± pisaæ gdzie indziej i to samo, czy gdzie indziej i co innego, czy po prostu mniej? :> A podej¶cie typu:
Jak to ile ?! Tyle ile teraz jest tam pisanych przez tydzieñ. Koniec eksperymentu :P
wydaje mi sie niew³a¶ciwe, bo to jakby zak³adaæ, ¿e gdyby ludziom odci±æ ciep³± wodê, to bêd± myæ siê w zimnej ;P
-
To samo i gdzie indziej to bêdzie spam, którego w³adze forum chyba nie lubi± :twisted: A z reszt± , ja nie mam nic przeciwko takiemu¿ eksperymentowi. Choæ za³o¿enie o ciep³ej i zimnej wodzie wydaje mi siê do¶æ logiczne... no chyba , ¿e kto¶ lubi kombinowaæ i bêdzie sobie wodê podgrzewa³ , czy te¿ zamyka³ tematy na próbê :D Nikomu siê krzywa nie stanie , w sumie.
-
Naj³atwiej jest przykleiæ komu¶ ³atkê, potraktowaæ jednowymiarowo i szybko wyrobiæ sobie zdanie na jego temat. I ten kto¶ ju¿ nigdy nie przestanie byæ tylko tym, za kogo zosta³ wziêty.
(Trudniej to napisaæ, ni¿ mi siê wydawa³o.)
-
Naj³atwiej jest przykleiæ komu¶ ³atkê, potraktowaæ jednowymiarowo i szybko wyrobiæ sobie zdanie na jego temat. I ten kto¶ ju¿ nigdy nie przestanie byæ tylko tym, za kogo zosta³ wziêty.
(Trudniej to napisaæ, ni¿ mi siê wydawa³o.)
Nawet nie wiesz Paulusie jak bardzo Ciê rozumiem. Cz³owiek to wiele wymiarów, wiele cech sk³adaj±cych siê w jedno. Czasem wystarczy nazywaæ siê tak a nie inaczej i ju¿ ma siê gêbê, której trudno siê pozbyæ. Nie warto przebywaæ z osobami, które nie zadaj± sobie trudu zapoznania siê, wys³uchania. Najgorsza jest komedia omy³ek, kiedy niedopowiedzenia sprawiaj±, ¿e kto¶ ma o Tobie mylne pojêcie. A plotki rozprzestrzeniaj± siê z prêdko¶ci± ¶wiat³a.
-
W³a¶nie, a'propos "g±b" , Ferdydurkê sobie ostatnio od¶wie¿y³em :).Racjê ma przedprzedmówca.
-
w³a¶nie siê dowiedzia³am, ¿e najlepsza przyjació³ka mojego ch³opaka wyzna³a mu mi³o¶æ.... :|
-
w³a¶nie siê dowiedzia³am, ¿e najlepsza przyjació³ka mojego ch³opaka wyzna³a mu mi³o¶æ.... :|
Kiepska sprawa... Aczkolwiek to, ¿e to jest jego najlepsza przyjació³ka nie oznacza, ¿e wybierze j±. Przecie¿ Ty jeste¶ jego dziewczyn±. Wybra³ Ciebie.
I to nasuwa pytanie czy istnieje przyja¼ñ miêdzy kobiet± a mê¿czyzn±?
-
Byleby ta przyjació³ka nie okaza³a siê jak±¶ nawiedzon±, d±¿±c± do celu po trupach desperatk± :?. Chyba wie, ¿e on jest zajêty? Ech, sytuacja nie do pozazdroszczenia.
-
Byleby ta przyjació³ka nie okaza³a siê jak±¶ nawiedzon±, d±¿±c± do celu po trupach desperatk± :?. Chyba wie, ¿e on jest zajêty? Ech, sytuacja nie do pozazdroszczenia.
Jasmin przypomnia³am¶ mi o takiej jednej. Przesz³a po moim "trupie" aby siêgn±æ po jednego kolesia. Ale ¿ycie j± za to ukara³o. Wpadli, a on obudzi³ siê kim jest i odszed³.
Czekam jak siê rozwinie sytuacja. Najwa¿niejsze jest to, co s±dzi o tym sam zainteresowany. On te¿ ma przechlapane.
-
w³a¶nie siê dowiedzia³am, ¿e najlepsza przyjació³ka mojego ch³opaka wyzna³a mu mi³o¶æ.... :|
Kiepska sprawa... Aczkolwiek to, ¿e to jest jego najlepsza przyjació³ka nie oznacza, ¿e wybierze j±. Przecie¿ Ty jeste¶ jego dziewczyn±. Wybra³ Ciebie.
I to nasuwa pytanie czy istnieje przyja¼ñ miêdzy kobiet± a mê¿czyzn±?
tzn. ja nie mam w±tpliwo¶ci...on te¿...poza tym on nawet nie pomy¶la³ o tym, ¿eby siê nad jakim¶ wyborem w ogóle zastanawiaæ, bo dla niego sytuacja jest jasna...za du¿o dla niego znaczê...a ona wie, ¿e jest zajêty, ale mimo to, mu powiedzia³a...szczerze mówi±c kiedy mi o tym napisa³, to wcale mnie to nie zdziwi³o i ca³± sytuacjê przyjê³am ze spokojem...wiedzia³am, ¿e to kiedy¶ nast±pi, choæ jej osobi¶cie nigdy nie pozna³am, ale có¿...kobieca intuicja ;)
efekt tego jest taki, ¿e on jest wkurzony, bo u¶wiadomi³ sobie, ¿e jednak przyja¿ñ pomiêdzy facetem i dziewczyn± nie jest mo¿liwa, a bardzo na to liczy³....ale pozostan± podobno przyjació³mi...tylko, ¿e ja sobie tego osobi¶cie nie wyobra¿am....i wspó³czujê obu stronom....dziwne, nawet nie mam jej tego za z³e, ¿e mu to powiedzia³a...poza tym, ani trochê nie czujê siê zagro¿ona z jej strony...chyba powinnam byæ dumna, ¿e nie tylko mi na nim zale¿y...
ale mimo wszystko dziwnie siê z tym czujê :?
-
[...] przyja¼ñ pomiêdzy facetem i dziewczyn± nie jest mo¿liwa [...]
Bzdura. Jest i dzia³a. I ¿adna strona nie chcia³aby tego zmieniaæ. I nie przeszkadza to obu stronom realizowaæ siê w swoich prywatnych zwi±zkach. Wiêc nie uogólniaj na podstawie jednego [a nawet kilku] przypadku.
-
[...] przyja¼ñ pomiêdzy facetem i dziewczyn± nie jest mo¿liwa [...]
Bzdura. Jest i dzia³a. I ¿adna strona nie chcia³aby tego zmieniaæ. I nie przeszkadza to obu stronom realizowaæ siê w swoich prywatnych zwi±zkach. Wiêc nie uogólniaj na podstawie jednego [a nawet kilku] przypadku.
I wg mnie w³a¶nie tylko dlatego, ¿e maj± owe prywatne zwi±zki jako¶ ta "przyja¼ñ" dzia³a. Znajd¼ mi przyk³ad takiej przyja¼ni miêdzy dwiema samotnymi osobami.
-
[...] przyja¼ñ pomiêdzy facetem i dziewczyn± nie jest mo¿liwa [...]
Bzdura. Jest i dzia³a. I ¿adna strona nie chcia³aby tego zmieniaæ. I nie przeszkadza to obu stronom realizowaæ siê w swoich prywatnych zwi±zkach. Wiêc nie uogólniaj na podstawie jednego [a nawet kilku] przypadku.
I wg mnie w³a¶nie tylko dlatego, ¿e maj± owe prywatne zwi±zki jako¶ ta "przyja¼ñ" dzia³a. Znajd¼ mi przyk³ad takiej przyja¼ni miêdzy dwiema samotnymi osobami.
Ja znam taki przyk³ad z mojego ¿ycia i to ju¿ siê ci±gnie od przedszkola. I przez samotno¶æ, i przez zwi±zki. Ale zaraz znajdzie siê kto¶, kto powie, ¿e to niemo¿liwe i rozpêta siê ca³a sytuacja.
Moje przemy¶lenie: je¶li nie zjem jednego ciep³ego posi³ku w ci±gu tygodnia, czujê siê ¼le. I to uczy mnie, ¿eby nie karmiæ kota wy³±cznie such± karm±.
-
[...] przyja¼ñ pomiêdzy facetem i dziewczyn± nie jest mo¿liwa [...]
Bzdura. Jest i dzia³a. I ¿adna strona nie chcia³aby tego zmieniaæ. I nie przeszkadza to obu stronom realizowaæ siê w swoich prywatnych zwi±zkach. Wiêc nie uogólniaj na podstawie jednego [a nawet kilku] przypadku.
I wg mnie w³a¶nie tylko dlatego, ¿e maj± owe prywatne zwi±zki jako¶ ta "przyja¼ñ" dzia³a. Znajd¼ mi przyk³ad takiej przyja¼ni miêdzy dwiema samotnymi osobami.
Ja znam taki przyk³ad z mojego ¿ycia i to ju¿ siê ci±gnie od przedszkola. I przez samotno¶æ, i przez zwi±zki. Ale zaraz znajdzie siê kto¶, kto powie, ¿e to niemo¿liwe i rozpêta siê ca³a sytuacja.
Nie chcê naci±gaæ tematu. Powiem tylko tyle, ¿e te¿ mam tak± przyjació³kê. Tylko jak siê g³êbiej zastanowiæ, to bym ju¿ j± siostr± nazwa³. Takie znajomo¶ci od ma³ego to dla mnie inna kategoria. Przyjaciel to nie kto¶ kogo znamy od wieków, tylko kto¶ kogo bêdziemy znaæ na wieki.
-
[...] przyja¼ñ pomiêdzy facetem i dziewczyn± nie jest mo¿liwa [...]
Bzdura. Jest i dzia³a. I ¿adna strona nie chcia³aby tego zmieniaæ. I nie przeszkadza to obu stronom realizowaæ siê w swoich prywatnych zwi±zkach. Wiêc nie uogólniaj na podstawie jednego [a nawet kilku] przypadku.
I wg mnie w³a¶nie tylko dlatego, ¿e maj± owe prywatne zwi±zki jako¶ ta "przyja¼ñ" dzia³a. Znajd¼ mi przyk³ad takiej przyja¼ni miêdzy dwiema samotnymi osobami.
Ja znam taki przyk³ad z mojego ¿ycia i to ju¿ siê ci±gnie od przedszkola. I przez samotno¶æ, i przez zwi±zki. Ale zaraz znajdzie siê kto¶, kto powie, ¿e to niemo¿liwe i rozpêta siê ca³a sytuacja.
Nie chcê naci±gaæ tematu. Powiem tylko tyle, ¿e te¿ mam tak± przyjació³kê. Tylko jak siê g³êbiej zastanowiæ, to bym ju¿ j± siostr± nazwa³. Takie znajomo¶ci od ma³ego to dla mnie inna kategoria. Przyjaciel to nie kto¶ kogo znamy od wieków, tylko kto¶ kogo bêdziemy znaæ na wieki.
Ale to, ¿e kogo¶ znamy od wieków, nie wyklucza tego, ¿e bêdziemy go znaæ na wieki. A siostr± nie chcê nazywaæ nikogo, bo to w moim przypadku synonim zgnilizny i czepialstwa.
-
[...] przyja¼ñ pomiêdzy facetem i dziewczyn± nie jest mo¿liwa [...]
Bzdura. Jest i dzia³a. I ¿adna strona nie chcia³aby tego zmieniaæ. I nie przeszkadza to obu stronom realizowaæ siê w swoich prywatnych zwi±zkach. Wiêc nie uogólniaj na podstawie jednego [a nawet kilku] przypadku.
I wg mnie w³a¶nie tylko dlatego, ¿e maj± owe prywatne zwi±zki jako¶ ta "przyja¼ñ" dzia³a. Znajd¼ mi przyk³ad takiej przyja¼ni miêdzy dwiema samotnymi osobami.
Bzdura#2. Podobnie jak Paulus, moja przyja¼ñ ¿y³a w czasie samotno¶ci z obu stron, w czasie samotno¶ci z jednej strony, w czasie samotno¶ci z drugiej strony i w czasie zwi±zków z obu stron. Nie, nie trwa³a 'od ma³ego', bo siê zaczê³a pod koniec liceum. I nie zamieni³bym tej przyja¼ni na zwi±zek z t± Kobiet±. Zreszt± zwi±zek z tego by³by ¶redni, bo gusta w wielu kwestiach baaardzo rozbie¿ne i wspólne czêste spêdzanie czasu by nie stanowi³o szczê¶cia, co nie zmienia faktu ¿e do¶æ dobrze rozumiemy wzajemnie swoje psychiki i s³u¿ymy sobie jako 'racjonalne os±dy zewnêtrzne' w skomplikowanych i szczególnych sytuacjach.
Zastanawiam siê dlaczego próbujesz to zanegowaæ, Chickenie. Czy¿by mimowolna zazdro¶æ? Ja tylko pokazujê dowód, ¿e taka przyja¼ñ JEST mo¿liwa i nie musi byæ podszyta pragnieniami zwi±zków itp.
-
[...] przyja¼ñ pomiêdzy facetem i dziewczyn± nie jest mo¿liwa [...]
Bzdura. Jest i dzia³a. I ¿adna strona nie chcia³aby tego zmieniaæ. I nie przeszkadza to obu stronom realizowaæ siê w swoich prywatnych zwi±zkach. Wiêc nie uogólniaj na podstawie jednego [a nawet kilku] przypadku.
przeczytaj jeszcze raz mojego posta...tak my¶li mój ch³opak, nie ja...ja zawsze twierdzilam co¶ przeciwnego....choæ nigdy takiego przyjaciela nie mia³am tak naprawde to wierze, ze to mo¿liwe! wierzê! i zawsze bêdê!
-
Zastanawiam siê dlaczego próbujesz to zanegowaæ, Chickenie. Czy¿by mimowolna zazdro¶æ? Ja tylko pokazujê dowód, ¿e taka przyja¼ñ JEST mo¿liwa i nie musi byæ podszyta pragnieniami zwi±zków itp.
DISCLAIMER: osoby delikatne i niezainteresowane, proszone s± o niepsucie sobie opinii o mnie i nie czytanie dalszych wypocin
Zazdro¶æ o co ?
Tak naprawdê to pewnie trzeba by tutaj wy¶æ od definicji przyja¼ni i koniec koñców doszliby¶my do wniosku, ¿e rozmowa nie ma sensu, bo w samych za³o¿eniach mamy ró¿nice i nijak nie mo¿na siê porozumieæ, ale! bazuj±c na najbardziej ogólnej definicji przyja¼ni (nacisk na BEZINTERESOWNO¦Æ) itepe itede. twierdzê, ¿e nie jest mo¿liwa przyja¼ñ miêdzy przeciwnymi p³ciami.
Odpowiadaj±c na pierwsze pytanie, nie, nie zazdroszczê, ¿e Ty masz przyjació³kê kobietê. Ja mam kobiety kole¿anki - mi wystarczy. Twierdz±c, ¿e to jest mo¿liwe negujesz mêsko¶æ naszych protoplastów, wieki ewolucji iiiii... zaraz dojdziemy do tego, ¿e my jednak w odró¿nieniu od zwierz±t jeste¶my lud¼mi i wyró¿nia nas w³a¶nie "ludzko¶æ", a ludzko¶æ to w³a¶nie mo¿liwa bezinteresowno¶æ w kontaktach z innymi (chocia¿, jak mi siê teraz Samolubny Gen przypomina, to ka¿de dzia³anie jest jednak interesowne.
I ju¿ docieraj±c do koñca tych bezsk³adnych zdañ. Wbrew temu co napisa³em, uwa¿am, ¿e bezinteresowno¶æ jest mo¿liwa, ale tylko w przypadku relacji mê¿czyzna-mê¿czyzna (byæ mo¿e kobieta-kobieta). A to dlatego, ¿e dzisiejszy cz³owiek, zabi³ ju¿ praktycznie ka¿dy instynkt, ale popêd seksualny i konieczno¶æ reprodukcji - NIE. I dlatego relacje p³ci przeciwnych zawsze bêd± mia³y za t³o popêd.
I ju¿ naprawdê na koniec. Sytuacja kiedy oboje ma partnerów, s± dzieci i w ogóle Samolubny Gen jest "na¿arty", taka przyja¼ñ (kobieta-mê¿czyzna) to nie przyja¼ñ. To post-reprodukcyjny kaprys. A jak nie ma dzieci, to pre. Grunt, ¿e prawdziwa przyja¼ñ wymaga wyrzeczeñ. A taka jak ta wy¿ej, to wygodne uk³adanie siê z lub bez powodów.
Jak bym nazwa³ relacjê ludzk±, gdzie dwoje ludzi przeciwnych p³ci twierdzi ¿e s± przyjació³mi ? Za¿y³o¶æ.
Wyprzedzaj±c pytanie i ostr± jazdê. Nikogo nie chcê obraziæ. Nie mam monopolu na racjê. Moje pogl±dy nie rzutuj± na relacje z innymi.
-
I ju¿ docieraj±c do koñca tych bezsk³adnych zdañ. Wbrew temu co napisa³em, uwa¿am, ¿e bezinteresowno¶æ jest mo¿liwa, ale tylko w przypadku relacji mê¿czyzna-mê¿czyzna (byæ mo¿e kobieta-kobieta). A to dlatego, ¿e dzisiejszy cz³owiek, zabi³ ju¿ praktycznie ka¿dy instynkt, ale popêd seksualny i konieczno¶æ reprodukcji - NIE. I dlatego relacje p³ci przeciwnych zawsze bêd± mia³y za t³o popêd.
I tu panu wytknê. Jeeeej, popêd? Ale to jest prymitywne, ja jestem cz³owiek wychowany mózgiem na salonach i my¶lê, ¿e nie ka¿da znajomo¶æ z osob± p³ci przeciwnej bêdzie na tle popêdu. Czasami ceni siê kogo¶ za co¶ zupe³nie innego, i z innego powodu. Cz³owiek jest tak skomplikowan± wie¿± z tak ró¿nych klocków, ¿e nie samym popêdem ¿yje. Jestem przeciw robieniu ze mnie zwierzêcia. A teraz bijcie ;P Poza tym je¶li widzi siê ludzi kategoriami "kobieta/mê¿czyzna", a nie "cz³owiek", to trudno... :roll:
btw - nie czujê tej konieczno¶ci reprodukcji, to jaka¶ propaganda 8|
-
T³umaczenie wszelakich s³abo¶ci popêdem od zawsze mnie wkurza³o. Jeste¶my lud¼mi cywilizowanymi, od czego mamy mózgi? Potem siê taki cz³owiek, który zdradzi³, bêdzie t³umaczy³ "odczu³em silny popêd...", a co mnie to obchodzi? Masz mózg to my¶l o konsekwencjach! Dobrze pisze Paulus.
btw - nie czujê tej konieczno¶ci reprodukcji, to jaka¶ propaganda
Podpisujê siê! To propaganda wyznawców skrajnego biologizmu i nie wiadomo czego jeszcze. Fuj.
Co do Konieczno¶ci reprodukcji, to bardzo popularny obecnie seks z zabezpieczeniem daje takie mo¿liwo¶ci reprodukcyjne :lol:. Ciekawe czemu ludzie tyle metod antykoncepcji wymy¶lili i stosuj±, na pewno po to, ¿eby rozprzestrzeniaæ swe geny :lol:
-
No i ja siê odezwê, ¿e te¿ siê nie zgadzam z tym popêdem i tego, co z niego u Chickena wynik³o. Mam przyjació³kê, wzajemnie nazywamy siê bratnimi duszami i w ogóle nawet zdarza nam siê byæ wrednym wobec siebie, wrzeszczeæ na siebie [ale dot±d tylko je¶li jest to uzasadnione ;)] i ju¿ bywa³o ró¿nie, ale ca³y czas jeste¶my bliskimi przyjació³mi. Ona mia³a ch³opaka, rozsta³a siê z nim, d³u¿szy czas cierpia³a, teraz jest z kim¶ innym. Ja z wyj±tkiem jednego momentu, dwóch miesiêcy, jestem ca³y czas sam. Znamy siê nieca³e dwa lata. I nigdy nie my¶la³em o niej inaczej, ni¿ o przyjació³ce, niemal siostrze. I tak jak kto¶ ju¿ napisa³ - niezgodno¶æ gustów i niektórych pogl±dów, ró¿nice w charakterach... to wyklucza bycie ze sob± w innym stopniu za¿y³o¶ci jak przyja¼ñ.
-
Heh, te¿ nad tym kiedy¶ rozprawia³am. Co prawda za bardzo nie mam siê co wypowiadaæ co do popêdów (jako, ¿e mnie to ma³o dotyczy), lecz w teorii Lizarda jest pewna nie¶cis³o¶æ - zak³ada, ¿e osobnik czuje poci±g do dowolnej jednostki p³ci przeciwnej - a chyba jednak cz³owiek jest bardziej wymagaj±cy - mo¿e mu to z wiekami cywilizacji przysz³o, ¿e nie z ka¿d±/ka¿dym chce siê reprodukowaæ. Dlatego te¿ osoba nieatrakcyjna (nie tylko, ¿e fizycznie, równie dobrze mo¿e byæ nieatrakcyjna "psychicznie" ze wzglêdu na choæby wspomniane pogl±dy, zachowanie, gusta itd.) mo¿e byæ rozpatrywana nie jako potencjalny partner do reprodukcji tylko jako cz³owiek sam w sobie - i tym samym mo¿e zaj¶æ co¶ co nazywamy "przyja¼ni±".
Bo trzeba chyba przyznaæ, ¿e je¿eli dla jednej osoby ta druga jest "atrakcyjna" (czyli przeciwieñstwo zdefiniowanej wcze¶niej osoby nieatrakcyjnej ;)) to ciê¿ko o t± "bezinteresowno¶æ" kontaktów. Chyba.
-
[...] przyja¼ñ pomiêdzy facetem i dziewczyn± nie jest mo¿liwa [...]
Bzdura. Jest i dzia³a. I ¿adna strona nie chcia³aby tego zmieniaæ. I nie przeszkadza to obu stronom realizowaæ siê w swoich prywatnych zwi±zkach. Wiêc nie uogólniaj na podstawie jednego [a nawet kilku] przypadku.
przeczytaj jeszcze raz mojego posta...tak my¶li mój ch³opak, nie ja...ja zawsze twierdzilam co¶ przeciwnego....choæ nigdy takiego przyjaciela nie mia³am tak naprawde to wierze, ze to mo¿liwe! wierzê! i zawsze bêdê!
Popieram Ciê nevaeh Chcia³abym przyjaciela, z babami siê nie da przyja¼niæ tak samo jak z facetami- to wszystko przez poci±g seksualny... ile straci³am "przyjació³ek" bo mia³y jakie¶ obsesje (czy co¶) i by³y zazdrosne, ¿e rozmawiam z ich kolegami itp. a panowie? Jak ciê jaki¶ lubi to bardzo prawdopodobne jest to, ¿e chodzi mu naprawdê to tylko o jedno :(
Jestem zazdrosna praktycznie o ka¿± przyja¼ñ innych jak± jestem w stanie zaobserwowaæ -to chore, ale lekarstwa nie mogê znale¼æ, wiem jakie jest to lekarstwo i wiem, ¿e nie dostanie siê go nawet na receptê :(
-
[...] przyja¼ñ pomiêdzy facetem i dziewczyn± nie jest mo¿liwa [...]
Bzdura. Jest i dzia³a. I ¿adna strona nie chcia³aby tego zmieniaæ. I nie przeszkadza to obu stronom realizowaæ siê w swoich prywatnych zwi±zkach. Wiêc nie uogólniaj na podstawie jednego [a nawet kilku] przypadku.
przeczytaj jeszcze raz mojego posta...tak my¶li mój ch³opak, nie ja...ja zawsze twierdzilam co¶ przeciwnego....choæ nigdy takiego przyjaciela nie mia³am tak naprawde to wierze, ze to mo¿liwe! wierzê! i zawsze bêdê!
Popieram Ciê nevaeh Chcia³abym przyjaciela, z babami siê nie da przyja¼niæ tak samo jak z facetami- to wszystko przez poci±g seksualny... ile straci³am "przyjació³ek" bo mia³y jakie¶ obsesje (czy co¶) i by³y zazdrosne, ¿e rozmawiam z ich kolegami itp. a panowie? Jak ciê jaki¶ lubi to bardzo prawdopodobne jest to, ¿e chodzi mu naprawdê to tylko o jedno :(
Jestem zazdrosna praktycznie o ka¿± przyja¼ñ innych jak± jestem w stanie zaobserwowaæ -to chore, ale lekarstwa nie mogê znale¼æ, wiem jakie jest to lekarstwo i wiem, ¿e nie dostanie siê go nawet na receptê :(
Ja siê cieszê ¿e Aru ma zupe³nie inny gust ode mnie. Nigdy nie k³ócimy siê o facetów XD jeden mój kumpel jest aseksualny, wiêc te¿ da siê z nim pogadaæ o wszystkim trzymaj±c na nim nogi i drapi±c za uchem :)
S± te¿ ludzie, którzy absolutnie nie nadaj± siê na mojego partnera i z nimi te¿ ca³kiem niez³e relacje mam :) Da siê.
-
Tak naprawdê to pewnie trzeba by tutaj wy¶æ od definicji przyja¼ni i koniec koñców doszliby¶my do wniosku, ¿e rozmowa nie ma sensu, bo w samych za³o¿eniach mamy ró¿nice i nijak nie mo¿na siê porozumieæ,
Bardzo prawdopodobne :)
Tak naprawdê to pewnie trzeba by tutaj wy¶æ od definicji przyja¼ni i koniec koñców doszliby¶my do wniosku, ¿e rozmowa Wbrew temu co napisa³em, uwa¿am, ¿e bezinteresowno¶æ jest mo¿liwa, ale tylko w przypadku relacji mê¿czyzna-mê¿czyzna (byæ mo¿e kobieta-kobieta).
A co z homosiami? :mrgreen:
A to dlatego, ¿e dzisiejszy cz³owiek, zabi³ ju¿ praktycznie ka¿dy instynkt, ale popêd seksualny i konieczno¶æ reprodukcji - NIE. I dlatego relacje p³ci przeciwnych zawsze bêd± mia³y za t³o popêd.
Przyznajê racjê, ¿e ca³kowite wyeliminowanie popêdu w relacji miêdzyp³ciowej jest prawdopodobnie niemo¿liwe. Co nie zmienia faktu, ¿e jednym z filarów cz³owieczeñstwa jest kontrolowanie popêdów i instynktów.
I ju¿ naprawdê na koniec. Sytuacja kiedy oboje ma partnerów, s± dzieci i w ogóle Samolubny Gen jest "na¿arty", taka przyja¼ñ (kobieta-mê¿czyzna) to nie przyja¼ñ. To post-reprodukcyjny kaprys. A jak nie ma dzieci, to pre. Grunt, ¿e prawdziwa przyja¼ñ wymaga wyrzeczeñ. A taka jak ta wy¿ej, to wygodne uk³adanie siê z lub bez powodów.
Wracamy do definicji przyja¼ni. Je¿eli pojmujesz j± jako CZYSTO bezinteresown± relacjê, to fakt - to nie przyja¼ñ. Co jednak wówczas z przyja¼ni± facet-facet albo Kobieta-Kobieta, je¿eli w pewnym momencie pojawia siê element interesowno¶ci ["stary, po¿ycz mi trochê kasy, oddam Ci za tydzieñ"]? Ponadto jak zdefiniujesz interesowno¶æ? Bo imho chêæ przebywania z >>przyjacielem<< ma na celu zaspokojenie potrzeb i zachcianek dotycz±cych czy to rozrywki czy to rozmowy, wymiany do¶wiadczeñ. Spotykasz siê z przyjacielem, bo siê przy nim dobrze czujesz. Wiêc pewien interes jest. Choæ wg tego co napisa³e¶ wnioskujê, ¿e interesowno¶æ postrzegasz g³ównie jako proces wynikaj±cy z popedów/instynktów.
@ Paulus i Jasmin:
Mo¿na nie lubiæ popêdu, mo¿na udawaæ, ¿e siê go nie ma, ale ka¿dy zdrowy [tj. nieobjety patologi±] cz³owiek go posiada w wiêkszym czy mniejszym stopniu. To wynika, jak s³usznie Chicken zauwa¿y³, z ewolucji i przystosowania gatunku. Grunt [i podstawa cz³owieczeñstwa], to odpowiednio go kontrolowaæw wy¿szych warstwach intelektu.
[...] chyba jednak cz³owiek jest bardziej wymagaj±cy - mo¿e mu to z wiekami cywilizacji przysz³o, ¿e nie z ka¿d±/ka¿dym chce siê reprodukowaæ. Dlatego te¿ osoba nieatrakcyjna (nie tylko, ¿e fizycznie, równie dobrze mo¿e byæ nieatrakcyjna "psychicznie" ze wzglêdu na choæby wspomniane pogl±dy, zachowanie, gusta itd.) mo¿e byæ rozpatrywana nie jako potencjalny partner do reprodukcji [...]
Moim zdaniem [ale nie mam ¿adnych dowodów na te w³asne przemy¶lenia, wiec to tylko niezgrabna hipoteza] zale¿y to w duuu¿ej mierze od aktualnego stanu hormonalnego [zarówno w przypadku Kobiet, jak i mê¿czyzn]. S± chwile, kiedy siê zwraca uwagê niemal tylko na cechy wy¿sze [intelekt, zachowanie, elokwencja itp.], ale s± te¿ takie, ¿e ka¿dy co ³adniejszy 'okaz' spostrze¿ony na ulicy rozbudza fantazje. Na tym cz³owiek polega, ¿e na fantazjach poprzestanie [albo je st³umi].
Bo trzeba chyba przyznaæ, ¿e je¿eli dla jednej osoby ta druga jest "atrakcyjna" (czyli przeciwieñstwo zdefiniowanej wcze¶niej osoby nieatrakcyjnej ;)) to ciê¿ko o t± "bezinteresowno¶æ" kontaktów. Chyba.
Chyba nie :) Opisana przeze mnie powy¿ej przyjació³ka jest dla mnie osobi¶cie atrakcyjna, a jednocze¶nie, jak ju¿ pisa³em, w kwestiach 'na codzieñ' by¶my siê totalnie nie dogadywali.
Podsumowuj±c: uwa¿am, ¿e to, ¿e przyjació³ka potencjalnie mog³aby nawet byæ kim¶ wiêcej [choæ w przypadku mojej przyja¼ni to by nie wypali³o z racji tych 'codziennych' ró¿nic], nie oznacza ¿e tak od razu musi siê staæ. Cz³owiek w³a¶nie dlatego jest cz³owiekiem, ¿e potrafi [bardziej lub mniej, czasem niestety w ogóle, ale to patologia] siê KONTROLOWAÆ. Przyja¼ñ lekko podszyt± popêdem [ale naprawdê lekko] nadal definiujê jako przyja¼ñ. Je¿eli to 'lekko' zaczyna rosn±æ, wtedy przyja¼ñ zaczyna byæ kaleka i traci swoje imiê, jak to mia³o miejsce w opisywanych tu przez niektórych przypadkach.
-
@ Paulus i Jasmin:
Mo¿na nie lubiæ popêdu, mo¿na udawaæ, ¿e siê go nie ma, ale ka¿dy zdrowy [tj. nieobjety patologi±] cz³owiek go posiada w wiêkszym czy mniejszym stopniu. To wynika, jak s³usznie Chicken zauwa¿y³, z ewolucji i przystosowania gatunku. Grunt [i podstawa cz³owieczeñstwa], to odpowiednio go kontrolowaæw wy¿szych warstwach intelektu.
Nigdzie nie napisa³am, ¿e negujê istnienie popêdu ;). Po prostu uwa¿am, ¿e jest on zdecydowanie przereklamowany (o ile mo¿na tak to uj±æ). Osobi¶cie nigdy nie odczuwa³am pragnienia posiadania potomstwa, nie lubiê dzieci (ju¿ s³yszê wzdychanie ¿eñskiej czê¶ci forum "no wiesz??? nie lubisz dzieci???" i widzê mêskie miny pe³ne niedowierzania :mrgreen:), ale tak mam i jest mi z tym faktem bardzo dobrze. (A i nie piszcie mi, ¿e kiedy¶ zmieniê zdanie, bo jestem ¶wiadoma tego, ¿e tak mo¿e siê staæ, ale te¿ nikt nie ma 100% pewno¶ci, ¿e wydarzy siê to na pewno :P.)
Wracaj±c do tematyki zwi±zków, wg psychologii mi³o¶ci ka¿dy udany zwi±zek w zaawansowanej fazie powinien opieraæ siê na przyja¼ni. Co¶ nie co¶ o tym pisa³ Wojciszke, ju¿ dok³adnie nie pamiêtam, ale zainteresowanych odsy³am do jego ksi±¿ki "Psychologia mi³o¶ci".
-
@ Paulus i Jasmin:
Mo¿na nie lubiæ popêdu, mo¿na udawaæ, ¿e siê go nie ma, ale ka¿dy zdrowy [tj. nieobjety patologi±] cz³owiek go posiada w wiêkszym czy mniejszym stopniu. To wynika, jak s³usznie Chicken zauwa¿y³, z ewolucji i przystosowania gatunku. Grunt [i podstawa cz³owieczeñstwa], to odpowiednio go kontrolowaæw wy¿szych warstwach intelektu.
Nie wierzê w ewolucjê, nie wierzê Freudowi i ogólnie mam taki ¶wiatopogl±d, ¿e i tak mnie nikt nie zrozumie. Wierzê w niemieck± sentymentalno¶æ i ogrom morza Ba³tyk. Mój intelekt jest jednolit± platform± nierozwarstwion±.
Nigdzie nie napisa³am, ¿e negujê istnienie popêdu ;). Po prostu uwa¿am, ¿e jest on zdecydowanie przereklamowany (o ile mo¿na tak to uj±æ).
Te¿ nigdy nie napisa³em. Mo¿na to tak uj±æ.
-
jeden mój kumpel jest aseksualny, wiêc te¿ da siê z nim pogadaæ o wszystkim trzymaj±c na nim nogi i drapi±c za uchem :)
³aaaa³ 8)
-
hmm...moja lodówka wydaje siê z siebie identycznie d¿wiêki jak... tutaj (http://profile.myspace.com/index.cfm?fuseaction=user.viewProfile&friendID=167121984) chodzi mi o sam pocz±tek :mrgreen: :P
-
Bardzo krótko wracaj±c do tematu popêdu, bo nie sposób odpowiedzieæ na wszystko. Popêd nie jest uniwersaln± wymówk± dla ka¿dego dzia³ania, jest jedynie (bardzo czêsto nieu¶wiadomionym) najmocniejszym stymulantem naszego zachowania. I choæ czêsto dzia³ania wydaj± siê nijak powi±zane, z d±¿eniem do tego co pozwoli³o wszystkim tu nam zgromadzonym wymieniæ siê pogl±dami, czyli reprodukcji. Ka¿dy z nas ma sob± jakie¶ 12 000 lat nieprzerwanego kopulowania + miliony lat ewolucji.
Nie chcê zabieraæ mi³o¶ci i przyja¼ni "szlachetno¶ci" i "czysto¶ci", ale nie przeginajmy tego w drug± stronê.
Podtrzymujê moje zdanie, ¿e uda³o nam siê stety lub niestety wyeliminowaæ niemal wszystkie instynky i popêdy, ale seksualnego nie, i nigdy nie nast±pi jego wyparcie. W zwi±ku z tym, zawsze bêdzie on t³em wszelkich relacji p³ci przeciwnych (a uwzglêdniêdniaj±c homosiów ;-) - p³ci po¿±danej) mniej lub bardziej u¶wiadomionym o mniejszym lub wiêkszym wp³ywie na te relacjê, ale zawsze bêdzie. A nawet minimalna jego ilo¶æ powoduje wcze¶niej lub pó¼niej my¶li o wspó³¿yciu z t± osob±, chyba, ¿e "uda" nam siê w miêdzy czasie "znale¼æ kogo¶ innego", co doprowadzi do odrzucenia innych potencjalnych partnerów, tak, ¿e byæ mo¿e w³a¶nie wtedy owy popêd nie bêdzie istnia³ w relacji kobieta-mê¿czyzna, ale doprowadzi to równie¿ do braku dalszego zainteresowania t± znajomo¶ci±, b±d¼ przekszta³ci j± w rutynê i co¶, czego nikt z nas nie nazwa³by przyja¼ni±.
-
(a uwzglêdniêdniaj±c homosiów ;-) - p³ci po¿±danej)
<Smerf Maruda>Nie cierpiê sformu³owania "homosie" </Smerf Maruda> :> :P
-
(a uwzglêdniêdniaj±c homosiów ;-) - p³ci po¿±danej)
Nie cierpiê sformu³owania "homosie" :>:P
Ja tylko nawi±zujê do deluminatora - s³uchacza Jego Królewskiej Mo¶ci ;-)
-
(a uwzglêdniêdniaj±c homosiów ;-) - p³ci po¿±danej)
Nie cierpiê sformu³owania "homosie" :>:P
Ja tylko nawi±zujê do deluminatora - s³uchacza Jego Królewskiej Mo¶ci ;-)
To nie by³o do ciebie, to tak ogólnie :mrgreen:
-
W zwi±ku z tym, zawsze bêdzie on t³em wszelkich relacji p³ci przeciwnych (a uwzglêdniêdniaj±c homosiów ;-) - p³ci po¿±danej) mniej lub bardziej u¶wiadomionym o mniejszym lub wiêkszym wp³ywie na te relacjê, ale zawsze bêdzie. A nawet minimalna jego ilo¶æ powoduje wcze¶niej lub pó¼niej my¶li o wspó³¿yciu z t± osob±, chyba, ¿e "uda" nam siê w miêdzy czasie "znale¼æ kogo¶ innego", co doprowadzi do odrzucenia innych potencjalnych partnerów, tak, ¿e byæ mo¿e w³a¶nie wtedy owy popêd nie bêdzie istnia³ w relacji kobieta-mê¿czyzna, ale doprowadzi to równie¿ do braku dalszego zainteresowania t± znajomo¶ci±, b±d¼ przekszta³ci j± w rutynê i co¶, czego nikt z nas nie nazwa³by przyja¼ni±.
Nie, nie i jeszcze raz nie! :evil:
Jak to ju¿ zauwa¿y³a veila - jest pewna nie¶cis³o¶æ w Twoim rozumowaniu, a mianowicie zak³adasz, ¿e ka¿dy mê¿czyzna po¿±da pod¶wiadomie, popêdowo ka¿dej kobiety i odwrotnie (czy jak± tam p³eæ lubi :P). A przecie¿ to nieprawda! Istnieje znaczna wybredno¶æ w tym temacie. Twoja teoria jest trafna tylko je¶li dwie osoby s± dla siebie atrakcyjne... A wcale nie musi tak byæ... :shock:
-
W zwi±ku z tym, zawsze bêdzie on t³em wszelkich relacji p³ci przeciwnych (a uwzglêdniêdniaj±c homosiów ;-) - p³ci po¿±danej) mniej lub bardziej u¶wiadomionym o mniejszym lub wiêkszym wp³ywie na te relacjê, ale zawsze bêdzie. A nawet minimalna jego ilo¶æ powoduje wcze¶niej lub pó¼niej my¶li o wspó³¿yciu z t± osob±, chyba, ¿e "uda" nam siê w miêdzy czasie "znale¼æ kogo¶ innego", co doprowadzi do odrzucenia innych potencjalnych partnerów, tak, ¿e byæ mo¿e w³a¶nie wtedy owy popêd nie bêdzie istnia³ w relacji kobieta-mê¿czyzna, ale doprowadzi to równie¿ do braku dalszego zainteresowania t± znajomo¶ci±, b±d¼ przekszta³ci j± w rutynê i co¶, czego nikt z nas nie nazwa³by przyja¼ni±.
Nie, nie i jeszcze raz nie! :evil:
Jak to ju¿ zauwa¿y³a veila - jest pewna nie¶cis³o¶æ w Twoim rozumowaniu, a mianowicie zak³adasz, ¿e ka¿dy mê¿czyzna po¿±da pod¶wiadomie, popêdowo ka¿dej kobiety i odwrotnie (czy jak± tam p³eæ lubi :P). A przecie¿ to nieprawda! Istnieje znaczna wybredno¶æ w tym temacie. Twoja teoria jest trafna tylko je¶li dwie osoby s± dla siebie atrakcyjne... A wcale nie musi tak byæ... :shock:
Po¿±da ka¿dej. Ale lepsze jest wrogiem dobrego, wiêc maj±c jednocze¶nie kilka kobiet do wyboru automatycznie wybiera najlepsz±, przez co nawet nie odczuwa, ¿e po¿±da³ tamte. Pozostawiony z najwiêkszym pasztetem na bezludnej wyspie w koñcu zrobili by dziecko.
Jak to mówi± "przyjació³ka to dziewczyna, która ma w sobie to co¶, ¿e nie chcesz z ni± pój¶æ do ³ó¿ka" :P
-
A bo Ty mówisz o samych mê¿czyznach?! :twisted: To ja nie mogê siê za mê¿czyzn wypowiadaæ :lol:
I wed³ug Twojej teorii to powiedzenie powinno brzmieæ odwrotnie: przyjaciel to facet, który ma w sobie to co¶, ¿e nie chcesz z nim pój¶æ do ³ó¿ka i to by siê mog³o dopiero zgadzaæ... :mrgreen:
-
ehh...ale burzê rozpêta³am na forum...ja ju¿ nic nie dodam poza tym, ze nadal uwa¿am, ze przyja¼ñ takowa jest mo¿liwa...
-
Ka¿dy z nas ma sob± jakie¶ 12 000 lat nieprzerwanego kopulowania + miliony lat ewolucji.
D¿ast no³ ³ej. Mów za siebie. Enter_the_Chicken najstarszym cz³owiekiem ¶wiata.
W zwi±ku z tym, zawsze bêdzie on t³em wszelkich relacji p³ci przeciwnych (a uwzglêdniêdniaj±c homosiów ;-) - p³ci po¿±danej) mniej lub bardziej u¶wiadomionym o mniejszym lub wiêkszym wp³ywie na te relacjê, ale zawsze bêdzie. A nawet minimalna jego ilo¶æ powoduje wcze¶niej lub pó¼niej my¶li o wspó³¿yciu z t± osob±, chyba, ¿e "uda" nam siê w miêdzy czasie "znale¼æ kogo¶ innego", co doprowadzi do odrzucenia innych potencjalnych partnerów, tak, ¿e byæ mo¿e w³a¶nie wtedy owy popêd nie bêdzie istnia³ w relacji kobieta-mê¿czyzna, ale doprowadzi to równie¿ do braku dalszego zainteresowania t± znajomo¶ci±, b±d¼ przekszta³ci j± w rutynê i co¶, czego nikt z nas nie nazwa³by przyja¼ni±.
Nie, nie i jeszcze raz nie! :evil:
Jak to ju¿ zauwa¿y³a veila - jest pewna nie¶cis³o¶æ w Twoim rozumowaniu, a mianowicie zak³adasz, ¿e ka¿dy mê¿czyzna po¿±da pod¶wiadomie, popêdowo ka¿dej kobiety i odwrotnie (czy jak± tam p³eæ lubi :P). A przecie¿ to nieprawda! Istnieje znaczna wybredno¶æ w tym temacie. Twoja teoria jest trafna tylko je¶li dwie osoby s± dla siebie atrakcyjne... A wcale nie musi tak byæ... :shock:
Po¿±da ka¿dej. Ale lepsze jest wrogiem dobrego, wiêc maj±c jednocze¶nie kilka kobiet do wyboru automatycznie wybiera najlepsz±, przez co nawet nie odczuwa, ¿e po¿±da³ tamte. Pozostawiony z najwiêkszym pasztetem na bezludnej wyspie w koñcu zrobili by dziecko.
Aha, jasne....
S± powa¿ne dziury w tym rozumowaniu. Ale ja wiem, ¿e mam racjê, wiêc tylko ¿yczê szczê¶liwej drogi. Ale te¿ przedstawiony powy¿ej tok my¶lenia jest niezbitym argumentem potwierdzaj±cym upadek kultury i cz³owieczeñstwa z definicji. Cieszê siê, ¿e nie jestem wszyscy. Czujê siê ostoj± umieraj±cej cywilizacji.
-
ehh...ale burzê rozpêta³am na forum...ja ju¿ nic nie dodam poza tym, ze nadal uwa¿am, ze przyja¼ñ takowa jest mo¿liwa...
bo jest mozliwa.
Swiadkiem takich przyjazni bylem jak i uczestnikiem po prostu.
-
ehh...ale burzê rozpêta³am na forum...ja ju¿ nic nie dodam poza tym, ze nadal uwa¿am, ze przyja¼ñ takowa jest mo¿liwa...
bo jest mozliwa.
Swiadkiem takich przyjazni bylem jak i uczestnikiem po prostu.
TROLL MODE ON :D
"by³e¶" ???? :P :P :P to co to ? tymczasowe przyja¼nie :P
(proszê nie traktowaæ tego serio)
-
Po¿±da ka¿dej. Ale lepsze jest wrogiem dobrego, wiêc maj±c jednocze¶nie kilka kobiet do wyboru automatycznie wybiera najlepsz±, przez co nawet nie odczuwa, ¿e po¿±da³ tamte. Pozostawiony z najwiêkszym pasztetem na bezludnej wyspie w koñcu zrobili by dziecko.
A mo¿e w³a¶nie to nie jest tak, ¿e wyj¶ciowo po¿±da ka¿dej, tylko dopiero jak jest "skazany" na tê najmniej atrakcyjn±, to zaczyna widzieæ nagle jej plusy (nie ma w pobli¿u lepszego obiektu, który móg³by podnie¶æ poprzeczkê jego wymagañ) i dopiero wtedy zaczyna rodziæ siê to po¿±danie. Jak to mówi± z braku laku to i kit dobry...
Ale to tylko domys³y, nie wiem jak to jest. Ja podobnie jak Paulus czujê siê, czytaj±c te skrajnie biologiczne teorie, jaka¶ inna i jest mi z tym dobrze. A i dodam tylko, ¿e nie nale¿y uogólniaæ, bo ka¿dy cz³owiek ma inny charakter, temperament, potrzeby i w ogóle.
-
Szczerze, to równie¿ czujê siê obco w stosunku do tej teorii, aczkolwiek zosta³em przekonany o jej s³uszno¶ci. Polecam ksi±¿kê Jay Ingram "P³on±cy dom", która najpierw poka¿e czym jest mózg i jak funkcjonuje, nastêpnie Bogdan Wojciszke "Psychologia Mi³o¶ci" i zaraz po "Samolubny gen" Richarda Dawkinsa. Jest oczywi¶cie wiele pozycji pobocznych, ale to jest najszybsza droga by skonfronotwaæ swoje pojêcie o mi³o¶ci (przyja¼ni i innych relacjach miêdzyludzkich) z podej¶ciem psychologicznym i biologicznym.
Podkre¶lam: zosta³em przekonany, czujê siê lekko z boku, ale zgodnie z zasad± "A tuo lare íncipe" przeanalizowa³em swoj± osobê dok³anie i nie mogê powiedzieæ, ¿e jestem "czysty" i przyk³adem na b³êdno¶æ tej teorii.
Wyprzedzaj±c Wasze odpowiedzi: nie, nie jestem przekonany dlatego, ¿e mnie ta regu³a nie omija.
-
Po¿±da ka¿dej. Ale lepsze jest wrogiem dobrego, wiêc maj±c jednocze¶nie kilka kobiet do wyboru automatycznie wybiera najlepsz±, przez co nawet nie odczuwa, ¿e po¿±da³ tamte. Pozostawiony z najwiêkszym pasztetem na bezludnej wyspie w koñcu zrobili by dziecko.
A mo¿e w³a¶nie to nie jest tak, ¿e wyj¶ciowo po¿±da ka¿dej, tylko dopiero jak jest "skazany" na tê najmniej atrakcyjn±, to zaczyna widzieæ nagle jej plusy (nie ma w pobli¿u lepszego obiektu, który móg³by podnie¶æ poprzeczkê jego wymagañ) i dopiero wtedy zaczyna rodziæ siê to po¿±danie. Jak to mówi± z braku laku to i kit dobry...
Zawsze my¶la³am, ¿e to siê nazywa desperacja i nie jest stanem normalnym -_-' Znaczy: jak jest wszystko jedno i wszelkie wymagania id± w odstawkê. (Paulus co¶ wspomina³ o upadku cz³owieczeñstwa... bardzo na miejscu to by³o imho)
-
A co to jest cz³owieczeñstwo ? ¦miem twierdziæ, ¿e upadkiem cz³owieczeñstwa jest "nauka". Jego upadkiem jest równie¿ nasza kultura. Polecam zainteresowanie siê szamanizmem (niestety dzisiaj kojarz±cym siê jedynie z jakim¶ afrykaninem tañcz±cym na górze i wo³aj±cym o deszcz).
Pojêcie upadku cz³owieczeñstwa zdecydowanie bardziej pasuje do wyparcia wszystkich jego potrzeb, odebrania mu wolnej woli i stworzenia "systemu prawa".
A wracaj±c do desperacji. Odpowied¼ jest prosta i krótka: Twój mózg nie pozwoli Ci o tym my¶leæ jako o akcie desperacji. Wcze¶niej znajdzie Ci 100 powodów, dla których to jest w³a¶nie TA osoba. Co nie znaczy, ¿e gdyby sytuacja uleg³a zmianie (wiêcej kobiet na mê¿czyzn/kobiet na horyzoncie) nie nast±pi³ by jaki¶ resentyment (nie kojarzyæ z sentymentem).
-
Polecam zainteresowanie siê szamanizmem (niestety dzisiaj kojarz±cym siê jedynie z jakim¶ afrykaninem tañcz±cym na górze i wo³aj±cym o deszcz).
A ja nie polecam.
Polecam za to Ksi±¿eczkê o cz³owieku Ingardena, odcinek Stargate SG-1 The Broca Divide, Dopuszczalne ryzyko Robina Cooka, Mieæ czy byæ Ericha Fromma, trochê Szekspira i poranny d¿oging.
-
To mo¿e os³awion± "Ucieczkê od wolno¶ci" Fromma ? Albo Edelman "... O materii umys³u" i ¿eby ju¿ odcz³owieczyæ siê do koñca "Siedem grzechów pamiêci" (autora nie pamiêtam, a ksi±¿ê komu¶ po¿yczy³em - ¿eby dowiedzieæ siê jak wszystko musi byæ piêknie wyg³adzone w naszej g³owie, ¿eby¶my mogli normalnie funkcjonowaæ... bez emocji.
W UD za du¿o ¶niegu na d¿oging -> idê w³a¶nie na basen.
-
W UD za du¿o ¶niegu na d¿oging -> idê w³a¶nie na basen.
Ja siê ¶niegu nie bojê. A co do "bezludnej wyspy" - jak w "Kobiecie z wydm" Abe Kobo.
-
A co to jest cz³owieczeñstwo ? ¦miem twierdziæ, ¿e upadkiem cz³owieczeñstwa jest "nauka". Jego upadkiem jest równie¿ nasza kultura.
Dla mnie kultura jest istot± cz³owieczeñstwa. Tym, co nas czyni lud¼mi i odró¿nia od zwierz±t (tak, nie tylko umiejêtno¶æ my¶lenia, Homo i sapiens sapiens w nazwie gatunkowej)
Pojêcie upadku cz³owieczeñstwa zdecydowanie bardziej pasuje do wyparcia wszystkich jego potrzeb, odebrania mu wolnej woli i stworzenia "systemu prawa".
My¶lê, ¿e tu na pocz±tku chodzi³o bardziej o ochronê jednostki (czy wrêcz gatunku, ¿e pozwolê sobie nawi±zaæ do w±tku biologicznego, ale to mi siê k³óci z tym, co bêdzie dalej, wiêc mo¿e lepiej nie), ni¿ o ubezw³asnowolnienie, na zasadzie "w kupie ra¼niej" ;) Przesada wziê³a siê z chêci posiadania w³adzy, a ta, jak wiadomo, demoralizuje, poza tym wiadomo, ¿e jak cz³owiek ma ¶rodki i wybór: zrobiæ dobrze sobie albo zrobiæ dobrze wiêkszej liczbie ludzi, z tym, ¿e jemu ju¿ nie bêdzie wtedy a¿ tak dobrze, jak w przypadku wyboru opcji nr 1, to jasne, ¿e woli, ¿eby jemu by³o dobrze. Organizowanie siê w grupy i ustalanie jakich¶ zasad wspó³¿ycia spo³ecznego wynika³o imho z tego, ¿e ile¶ jednostek mia³o w interesie chroniæ w³asne 4 litery, no ewentualnie swoje i rodziny, ale nie s±siada. A ¿e okaza³o siê, ¿e jednak z ¿ycia w zgodzie i wspó³dzia³ania z s±siadem s± korzy¶ci, to mo¿na by³o z paru rzeczy zrezygnowaæ, osi±gn±æ jaki¶ kompromis i ¿yæ w lepszych warunkach, choæby pod wzglêdem bezpieczeñstwa (jedna z podstawowych potrzeb cz³owieka, zdaje siê). Mimo to jednak w wielu wypadkach, zw³aszcza skrajnych, egoizm i troska wy³±cznie o siebie przewa¿a (ale to zdrowy odruch, jak mi siê wydaje; o wypadkach skrajnych mówiê).
Zreszt± jakby kto¶ chcia³ dr±¿yæ temat, to polecam (jak ju¿ polecamy sobie ;P) historiê filozofii spo³ecznej i politycznej, z uwzglêdnieniem twórczo¶ci Locke'a, Hobbesa, Rousseau, Moore'a i jeszcze paru innych. (I Bunt Mas Ortegi y Gasseta, tam jest o upadku [jako¶ci] kultury)
-
....choæ nigdy takiego przyjaciela nie mia³am tak naprawde
cofam to, jednak mam takiego przyjaciela...o czy, kto¶ mi niedawno u¶wiadomi³...
-
przyjaciel o którym siê nie pamiêta..? :?
-
przyjaciel o którym siê nie pamiêta..? :?
nie :P
po prostu nie by³am pewna, czy mo¿na nadal nazwaæ kogo¶ przyjacielem, skoro nie widzia³o siê go od ponad 2 lat i spotka³o sie z nim mo¿e z 3-4 razy w ¿yciu...
poza tym, to, ¿e ja go traktowa³am jak przyjaciela, nie znaczy³o, ze on równie¿ tak musia³...ale ostatecznie wszelkie w±tpliwo¶ci zosta³y rozwiane niedawno...czyli tak: mogê powiedzieæ, ¿e mam przyjaciela...;)
-
skoro nie widzia³o siê go od ponad 2 lat i spotka³o sie z nim mo¿e z 3-4 razy w ¿yciu...
B³e, te¿ mi przyjaciel :lol:
-
skoro nie widzia³o siê go od ponad 2 lat i spotka³o sie z nim mo¿e z 3-4 razy w ¿yciu...
B³e, te¿ mi przyjaciel :lol:
hmm...mo¿e siê wydawaæ to dziwne, ale tak...jest moim przyjacielem, cholernie go polubi³am od pierwszego spotkania i w sumie ju¿ za tym pierwszym razem spêdzili¶my mnóstwo czasu...prawie ca³y dzieñ...i od razu wiedzia³am, ze nadajemy na tej samej fali, wiêc jednak jest to mo¿liwe, bo z nikim oprócz ch³opaka tak jeszcze nie mia³am...
-
A moja najlepsza przyjació³ka jest kobiet±. Nie odczuwam potrzeby przyja¼ni z mê¿czyzn±. Owszem, zdarzy³o siê... popsu³o siê, jak se babê znalaz³, bo ona jest o wszystko zazdrosna.
Uwaga! Teraz bêdzie niesprawiedliwe uogólnienie.
Kobiety s± têpe. Chce taka byæ dla faceta wszystkim i siê obra¿a, jak ma poza ni± jakie¶ inne zainteresowania, jakich¶ znajomych, nie daj Bo¿e przyjació³... a potem jak ju¿ ma, co chcia³a, to stwierdza, ¿e facet jest nudny i go zostawia (o ile jest na tyle bystra, ¿eby to zauwa¿yæ). Baby to g³upie s±... takie moje przemy¶lenie (roz¿alone nieco, ale oparte na obserwacjach).
Dobra, trochê siê w tej materii zmieni³o, ale... niesmak pozosta³.
-
Uwaga! Teraz bêdzie niesprawiedliwe uogólnienie.
Kobiety s± têpe. Chce taka byæ dla faceta wszystkim i siê obra¿a, jak ma poza ni± jakie¶ inne zainteresowania, jakich¶ znajomych, nie daj Bo¿e przyjació³... a potem jak ju¿ ma, co chcia³a, to stwierdza, ¿e facet jest nudny i go zostawia (o ile jest na tyle bystra, ¿eby to zauwa¿yæ). Baby to g³upie s±... takie moje przemy¶lenie (roz¿alone nieco, ale oparte na obserwacjach).
Dobra, trochê siê w tej materii zmieni³o, ale... niesmak pozosta³.
To mo¿e do dzia³u "dra¿liwe tematy"? :lol: :mrgreen:
-
A moja najlepsza przyjació³ka jest kobiet±. Nie odczuwam potrzeby przyja¼ni z mê¿czyzn±. Owszem, zdarzy³o siê... popsu³o siê, jak se babê znalaz³, bo ona jest o wszystko zazdrosna.
Kopernik te¿ by³a kobiet±! :twisted:
A z facetami tak zawsze jest - mam kumpla tak d³ugo, jak jest sam... A potem kobieta zabiera mu czas/¿ycie i jest cholernie zazdrosna o przyjació³kê... Ale ju¿ siê przyzwyczai³am... 8)
Uwaga! Teraz bêdzie niesprawiedliwe uogólnienie.
Kobiety s± têpe. Chce taka byæ dla faceta wszystkim i siê obra¿a, jak ma poza ni± jakie¶ inne zainteresowania, jakich¶ znajomych, nie daj Bo¿e przyjació³... a potem jak ju¿ ma, co chcia³a, to stwierdza, ¿e facet jest nudny i go zostawia (o ile jest na tyle bystra, ¿eby to zauwa¿yæ). Baby to g³upie s±... takie moje przemy¶lenie (roz¿alone nieco, ale oparte na obserwacjach).
W³a¶nie te¿ nie rozumiem, czemu one tego chc±... Mnie to denerwuje... Ja bym nie chcia³a byæ dla nikogo ca³ym ¶wiatem... To g³upie jest i niezdrowe... Ja bym chcia³a byæ co najwy¿ej lepsz± po³ow± czyjego¶ ¶wiata ;) Facet musi mieæ przecie¿ jakie¶ ¿ycie - szko³ê, pracê, przyjació³, zainteresowania... No i ja te¿... :roll:
Ale ja znam takich go¶ci... A potem jak siê mi³o¶æ koñczy, to facet nie wie, co ma ze sob± zrobiæ... I szuka kolejnej uzale¿niaj±cej "mi³o¶ci"... :shock:
-
Uwaga! Teraz bêdzie niesprawiedliwe uogólnienie.
Kobiety s± têpe. Chce taka byæ dla faceta wszystkim i siê obra¿a, jak ma poza ni± jakie¶ inne zainteresowania, jakich¶ znajomych, nie daj Bo¿e przyjació³... a potem jak ju¿ ma, co chcia³a, to stwierdza, ¿e facet jest nudny i go zostawia (o ile jest na tyle bystra, ¿eby to zauwa¿yæ). Baby to g³upie s±... takie moje przemy¶lenie (roz¿alone nieco, ale oparte na obserwacjach).
W³a¶nie te¿ nie rozumiem, czemu one tego chc±... Mnie to denerwuje... Ja bym nie chcia³a byæ dla nikogo ca³ym ¶wiatem... To g³upie jest i niezdrowe... Ja bym chcia³a byæ co najwy¿ej lepsz± po³ow± czyjego¶ ¶wiata ;) Facet musi mieæ przecie¿ jakie¶ ¿ycie - szko³ê, pracê, przyjació³, zainteresowania... No i ja te¿... :roll:
Ale ja znam takich go¶ci... A potem jak siê mi³o¶æ koñczy, to facet nie wie, co ma ze sob± zrobiæ... I szuka kolejnej uzale¿niaj±cej "mi³o¶ci"... :shock:
=D>
sama prawda
-
Uwaga! Teraz bêdzie niesprawiedliwe uogólnienie.
Kobiety s± têpe. Chce taka byæ dla faceta wszystkim i siê obra¿a, jak ma poza ni± jakie¶ inne zainteresowania, jakich¶ znajomych, nie daj Bo¿e przyjació³... a potem jak ju¿ ma, co chcia³a, to stwierdza, ¿e facet jest nudny i go zostawia (o ile jest na tyle bystra, ¿eby to zauwa¿yæ). Baby to g³upie s±... takie moje przemy¶lenie (roz¿alone nieco, ale oparte na obserwacjach).
W³a¶nie te¿ nie rozumiem, czemu one tego chc±... Mnie to denerwuje... Ja bym nie chcia³a byæ dla nikogo ca³ym ¶wiatem... To g³upie jest i niezdrowe... Ja bym chcia³a byæ co najwy¿ej lepsz± po³ow± czyjego¶ ¶wiata ;) Facet musi mieæ przecie¿ jakie¶ ¿ycie - szko³ê, pracê, przyjació³, zainteresowania... No i ja te¿... :roll:
Ale ja znam takich go¶ci... A potem jak siê mi³o¶æ koñczy, to facet nie wie, co ma ze sob± zrobiæ... I szuka kolejnej uzale¿niaj±cej "mi³o¶ci"... :shock:
=D>
sama prawda
tak by³o ze mna, to byl blad. Duzo przecierpialem przez takie zachowanie. Dlatego "nie widzenie swiata" po za swoja druga polowa jest idiotyzmem, najzwyklejszym idiotyzmem.
-
Uwaga! Teraz bêdzie niesprawiedliwe uogólnienie.
Kobiety s± têpe. Chce taka byæ dla faceta wszystkim i siê obra¿a, jak ma poza ni± jakie¶ inne zainteresowania, jakich¶ znajomych, nie daj Bo¿e przyjació³... a potem jak ju¿ ma, co chcia³a, to stwierdza, ¿e facet jest nudny i go zostawia (o ile jest na tyle bystra, ¿eby to zauwa¿yæ). Baby to g³upie s±... takie moje przemy¶lenie (roz¿alone nieco, ale oparte na obserwacjach).
W³a¶nie te¿ nie rozumiem, czemu one tego chc±... Mnie to denerwuje... Ja bym nie chcia³a byæ dla nikogo ca³ym ¶wiatem... To g³upie jest i niezdrowe... Ja bym chcia³a byæ co najwy¿ej lepsz± po³ow± czyjego¶ ¶wiata ;) Facet musi mieæ przecie¿ jakie¶ ¿ycie - szko³ê, pracê, przyjació³, zainteresowania... No i ja te¿... :roll:
Ale ja znam takich go¶ci... A potem jak siê mi³o¶æ koñczy, to facet nie wie, co ma ze sob± zrobiæ... I szuka kolejnej uzale¿niaj±cej "mi³o¶ci"... :shock:
=D>
sama prawda
tak by³o ze mna, to byl blad. Duzo przecierpialem przez takie zachowanie. Dlatego "nie widzenie swiata" po za swoja druga polowa jest idiotyzmem, najzwyklejszym idiotyzmem.
ano jest :P
-
Jak siê tak pisze na zimno, jak wy, to zawsze jest siê takim m±dral±.
A jak przychodzi do dzia³ania, to i tak zaledwie ma³y procent postêpuje tak, jak deklarowa³ wcze¶niej :roll:
-
A ja my¶lê, ¿e nie ma co siê wym±drzaæ g³upio, tylko ¿yæ i siê nie wym±drzaæ g³upio. Tym bardziej g³upio, ¿e to robiê.
-
A ja siê z tym zgodzê. Praktyka zawsze przynosi inne owoce ni¿ zapowiedzi. To niestety w sprawach mi³osnych jest regu³a.
-
có¿...pozostaje uczyæ siê na b³êdach...;)
-
có¿...pozostaje uczyæ siê na b³êdach...;)
Najlepiej na cudzych :P
Jak siê tak pisze na zimno, jak wy, to zawsze jest siê takim m±dral±.
Ja nigdy nie piszê na zimno, mi zawsze gor±ca krew zalewa mózg (a wiadomo, co siê dzieje z bia³kiem w wysokich temperaturach.. :()
A ¿yæ na razie nie mogê, muszê siê pozbieraæ U_U
-
có¿...pozostaje uczyæ siê na b³êdach...;)
Najlepiej na cudzych :P
tak siê nie da chyba...albo mo¿e da, ale nie bêdzie to efektywne...niestety to, co prze¿yje siê na w³asnej skórze jest najlepszym "nauczycielem"....bardziej przekona ciê to, co spotka³o ciê osobi¶cie ni¿ historyjki opowiedziane przez znajomego/znajom±...smutne, ale prawdziwe :?
-
A masz czas samej pope³niæ wszystkie b³êdy? ;P
-
A masz czas samej pope³niæ wszystkie b³êdy? ;P
Ka¿dy ma swój czas. Wiadomo, ¿e nie zd±¿ysz prze¿yæ wszystkiego, ale mimo to, te wydarzenia, które Ci sie przytrafi³y najbardziej utkwi± Ci w pamiêci i bêd± stanowiæ cenn± lekcjê. Nic innego Ci tego nie da. To tak jak teoria i praktyka. Je¶li czego¶ sama nie spróbujesz to niê bedziesz wiedziæ jak to naprawde jest. Poza tym czasem te same wydarzenia, mog± ró¿nie wp³ywaæ na ró¿ne osoby. To zale¿y od indywidualnego podej¶cia.
ale to tylko moje zdanie ;)
-
A masz czas samej pope³niæ wszystkie b³êdy? ;P
Ka¿dy ma swój czas. Wiadomo, ¿e nie zd±¿ysz prze¿yæ wszystkiego, ale mimo to, te wydarzenia, które Ci sie przytrafi³y najbardziej utkwi± Ci w pamiêci i bêd± stanowiæ cenn± lekcjê. Nic innego Ci tego nie da. To tak jak teoria i praktyka. Je¶li czego¶ sama nie spróbujesz to niê bedziesz wiedziæ jak to naprawde jest. Poza tym czasem te same wydarzenia, mog± ró¿nie wp³ywaæ na ró¿ne osoby. To zale¿y od indywidualnego podej¶cia.
ale to tylko moje zdanie ;)
Dziwne podej¶cie, dobrze, ¿e podkre¶lasz, ¿e to tylko Twoje zdanie. Moim zdaniem cz³owiek ma zbyt ma³o czasu, ¿eby uczyæ siê na swoich b³êdach, poza tym po co¶ ma swój rozum i instynkt. Nie bêdê przecie¿ wcinaæ muchomorów, ¿eby sprawdziæ, czy rzeczywi¶cie s± truj±ce, i nauczyæ siê na w³asnym b³êdzie, ¿e s±. (Chocia¿ mo¿e nie s±, a to tylko taka propaganda?) Oczywi¶cie, pewne b³êdy sam pope³ni, ale nie musi ca³ego ¿ycia prze¿ywaæ metod± prób i b³êdów... M±dro¶æ polega na umiejêtno¶ci wykorzystania nabytej wiedzy w praktyczny sposób. Po co wiêc mia³by nabywaæ jak± czê¶æ wiedzy opanowanej przez przodków (brzmi patetycznie ;P ), je¶li nie porowadzi³oby to do niczego po¿ytecznego? Tyle razy mówi siê, ¿e uczysz siê w jakim¶ celu, ¿e wszystko mo¿e siê przydaæ, bo przecie¿ chodzi o to, ¿eby byæ takim ¿yciowym MacGyverem i umieæ poradziæ sobie w ka¿dej zaistnia³ej sytuacji, nawet je¶li jest zupe³nie nowa i nigdy jeszcze siê z tak± nie zetknêli¶my.
-
A masz czas samej pope³niæ wszystkie b³êdy? ;P
Ka¿dy ma swój czas. Wiadomo, ¿e nie zd±¿ysz prze¿yæ wszystkiego, ale mimo to, te wydarzenia, które Ci sie przytrafi³y najbardziej utkwi± Ci w pamiêci i bêd± stanowiæ cenn± lekcjê. Nic innego Ci tego nie da. To tak jak teoria i praktyka. Je¶li czego¶ sama nie spróbujesz to niê bedziesz wiedziæ jak to naprawde jest. Poza tym czasem te same wydarzenia, mog± ró¿nie wp³ywaæ na ró¿ne osoby. To zale¿y od indywidualnego podej¶cia.
ale to tylko moje zdanie ;)
Dziwne podej¶cie, dobrze, ¿e podkre¶lasz, ¿e to tylko Twoje zdanie. Moim zdaniem cz³owiek ma zbyt ma³o czasu, ¿eby uczyæ siê na swoich b³êdach, poza tym po co¶ ma swój rozum i instynkt. Nie bêdê przecie¿ wcinaæ muchomorów, ¿eby sprawdziæ, czy rzeczywi¶cie s± truj±ce, i nauczyæ siê na w³asnym b³êdzie, ¿e s±. (Chocia¿ mo¿e nie s±, a to tylko taka propaganda?) Oczywi¶cie, pewne b³êdy sam pope³ni, ale nie musi ca³ego ¿ycia prze¿ywaæ metod± prób i b³êdów... M±dro¶æ polega na umiejêtno¶ci wykorzystania nabytej wiedzy w praktyczny sposób. Po co wiêc mia³by nabywaæ jak± czê¶æ wiedzy opanowanej przez przodków (brzmi patetycznie ;P ), je¶li nie porowadzi³oby to do niczego po¿ytecznego? Tyle razy mówi siê, ¿e uczysz siê w jakim¶ celu, ¿e wszystko mo¿e siê przydaæ, bo przecie¿ chodzi o to, ¿eby byæ takim ¿yciowym MacGyverem i umieæ poradziæ sobie w ka¿dej zaistnia³ej sytuacji, nawet je¶li jest zupe³nie nowa i nigdy jeszcze siê z tak± nie zetknêli¶my.
moja wcze¶niejsza wypowied¼ dotyczy³a wy³±cznie spraw damsko-mêskich, a mianowicie wcze¶niejszego opisywanego problemu, a nie wcinania muchomorów :lol: :P
np.je¶li kolega powe ci"nie zakochuj siê w tej dziewczynie, bo nie jest tego warta", no tak, spoko...mo¿esz byæ ostro¿ny, ale ciekawe, czy bêdziesz potrafi³ rozkazywaæ swojemu sercu, ¿eby jednak tego nie robi³o...przekonasz siê o tym sam, je¶li siê zakochasz i oka¿e siê, ze rzeczywi¶cie jest tak, jak mówi³ kolega...chodzi³o mi mniej wiêcej o tak± sytuacjê ;)
i nie napisa³am, ¿e ka¿dy ma czas, zeby pope³niæ te wszystkie b³êdy...ja nigdzie nie wyczyta³am tego ze swojej wypowiedzi, no, ale moze inni widz± wiêcej ;)
mój bl±d powinnam zaznaczyæ czego to dotyczy, ale je¶li piszemy co¶ w jednym temacie, to ju¿ nie moja wina, je¶li kto¶ przejdzie do innego i podepnie pod to moj± wypowied¼ ;)
-
Nie rozumiem jak to jest w koñcu z t± mi³o¶ci±... je¶li kto¶ mi mówi, ¿e jest za wcze¶nie na mi³o¶æ, albo, ¿e mia³ ciê¿kie prze¿ycia i jest ostro¿ny, ¿e uwa¿a i¿ powiedzenie "kocham ciê" niesie za sob± zbyt wiele konsekwencji i wyzwañ, co ja mam sobie wtedy my¶leæ? Powinnam od takiego kogo¶ uciekaæ, czy mo¿e daæ szansê? Czy warto? Sama ³atwo siê nie zakochujê... ale je¶li nagle spotykam kogo¶, kto sprawia, ¿e czujê siê fantastycznie, ¿e chcê z tym kim¶ spêdzaæ ca³y czas, ¿e dzia³a na mnie pozytywnie i mnóstwo innych wspania³ych rzeczy*, które zawsze kojarzy³y mi siê w³a¶nie z uczuciem mi³o¶ci, to czym to jest naprawdê, jak nie mi³o¶ci±?... niech mnie kto¶ o¶wieci, czym jest w koncu prawdziwa mi³o¶æ, bo ja ju¿ czujê siê totalnie g³upia i sko³owana...
Poza tym je¶li ta osoba ma podobne odczucia jak ja, te¿ jest jej wspaniale i ¿e ka¿dy mój widok, spojrzenie, dotyk jest dla niej czym¶ cudownym i w ogóle, ale mi³o¶ci siê wypiera, to czy tak naprawdê faktycznie nie kocha, czy tylko boi siê do tego przyznaæ (nawet przed samym sob±), bo to mog³oby siê wi±zaæ z jakimi¶, jak to wcze¶niej nazwa³am "konsekwencjami"...?
Nie bêdê opisywaæ wszystkiego, bo jest tego baaardzo du¿o, poza tym nie lubie siê uzewnêtrzniaæ.
-
Don't waste your time on someone who doesn't have courage to love you.
Tylko to mi siê na my¶l nasunê³o. Cytat po¿yczony od mojej znajomej, sk±d ona go wziê³a - nie wiem. Ale podoba mi siê, bardzo ¿yciowy.
-
Nie rozumiem jak to jest w koñcu z t± mi³o¶ci±... je¶li kto¶ mi mówi, ¿e jest za wcze¶nie na mi³o¶æ, albo, ¿e mia³ ciê¿kie prze¿ycia i jest ostro¿ny, ¿e uwa¿a i¿ powiedzenie "kocham ciê" niesie za sob± zbyt wiele konsekwencji i wyzwañ, co ja mam sobie wtedy my¶leæ? Powinnam od takiego kogo¶ uciekaæ, czy mo¿e daæ szansê?
Czekaæ.
I wyra¼nie odró¿niaæ zakochanie od mi³o¶ci, bo to dwie ca³kowicie ró¿ne uczucia, choæ na zewn±trz/z pozoru wygl±daj± podobnie.
I jest jeszcze co¶ takiego, ¿e pora¿ki przesz³o¶ci ucz± ostro¿no¶ci, dystansu i ograniczonego zaufania - przeciwdzia³aj± spontanicznemu zakochaniu siê na rzecz odpowiedzialnego i dojrza³ego uczucia [co nie oznacza bynajmniej braku 'szaleñstwa' i 'magii']. A takie uczucie wymaga czasu i opiera siê o prawdziwe poznanie tej drugiej osoby, zamiast z³udnego, czêsto mimowolnego wytwarzania sobie wyobra¿eñ na jej temat, które s± raczej odbiciem tego 'jak by siê chcia³o tê osobê widzieæ' zamiast 'jak± ona jest w rzeczywisto¶ci'. Takie z³udne wyobra¿enia czêsto nie wytrzymuj± pó¼niejszego zderzenia z rzeczywisto¶ci± [kiedy ju¿ dochodzi do jej u¶wiadomienia] i skutkuj± klêsk±.
Napisane na podstawie w³asnych do¶wiadczeñ :)
Oczywi¶cie nie namawiam do czekania w nieskoñczono¶æ. Tak jak Kas pisze - mimo wszystko sprawy takie wymagaj± podjêcia pewnego ryzyka i odwagi.
-
Dziêki, pocieszy³o mnie to trochê... sama nie chcê dawaæ jaki¶ nie wiadomo jakich obietnic, nie chcê te¿ byæ postrzegana jako kto¶, kim nie jestem. Nigdy naprawdê nikogo nie kocha³am i nie by³am w ¿adnym powa¿nym zwi±zku wiêc czasem jestem w rozterce... Mam tylko nadziejê, ze faktycznie warto bêdzie czekaæ i ¿e siê doczekam w koñcu... no ale to tylko czas mo¿e pokazaæ.
-
Nie rozumiem jak to jest w koñcu z t± mi³o¶ci±... je¶li kto¶ mi mówi, ¿e jest za wcze¶nie na mi³o¶æ, albo, ¿e mia³ ciê¿kie prze¿ycia i jest ostro¿ny, ¿e uwa¿a i¿ powiedzenie "kocham ciê" niesie za sob± zbyt wiele konsekwencji i wyzwañ, co ja mam sobie wtedy my¶leæ? Powinnam od takiego kogo¶ uciekaæ, czy mo¿e daæ szansê? Czy warto? Sama ³atwo siê nie zakochujê... ale je¶li nagle spotykam kogo¶, kto sprawia, ¿e czujê siê fantastycznie, ¿e chcê z tym kim¶ spêdzaæ ca³y czas, ¿e dzia³a na mnie pozytywnie i mnóstwo innych wspania³ych rzeczy*, które zawsze kojarzy³y mi siê w³a¶nie z uczuciem mi³o¶ci, to czym to jest naprawdê, jak nie mi³o¶ci±?... niech mnie kto¶ o¶wieci, czym jest w koncu prawdziwa mi³o¶æ, bo ja ju¿ czujê siê totalnie g³upia i sko³owana...
Poza tym je¶li ta osoba ma podobne odczucia jak ja, te¿ jest jej wspaniale i ¿e ka¿dy mój widok, spojrzenie, dotyk jest dla niej czym¶ cudownym i w ogóle, ale mi³o¶ci siê wypiera, to czy tak naprawdê faktycznie nie kocha, czy tylko boi siê do tego przyznaæ (nawet przed samym sob±), bo to mog³oby siê wi±zaæ z jakimi¶, jak to wcze¶niej nazwa³am "konsekwencjami"...?
Nie bêdê opisywaæ wszystkiego, bo jest tego baaardzo du¿o, poza tym nie lubie siê uzewnêtrzniaæ.
a mo¿e jest nie¶mia³y, albo nieco za wcze¶nie na to...nie wiem, ile go znasz, ale ja bym poczeka³a jeszcze na te wyznania ;)
ale to tylko moje zdanie ;)
-
Po co komu, w sumie m³odym wieku druga osoba? ¯eby mieæ kogo kochaæ? Ca³owaæ? Czuæ, ¿e siê ¿yje? E... po to by:
Mieæ kogo szanowaæ, kim siê opiekowaæ, o kogo siê troszczyæ i nawet martwiæ.
Z czym siê to kojarzy? Z w³asnym dzieckiem.
Czyli æwiczy siê para do posiadania dzieci i odpowiedniego siê nimi zajêcia.
A jak siê takiej parze nie powiedzie? Rozejd± siê? I dziecko zostanie z jednym rodzicem? Drugi rodzic chce by temu dziecku by³o dobrze, ¿eby mia³ wszystko co potrzebuje itd.
A para jak siê rozejdzie, nazwijmy to 'pokojowo'? Te¿ siê chyba jedna osoba drug± przejmuje (e: trzymaj siê, pa -mhm to to), ¿eby by³o mu dobrze i chce pomóc je¿eli mo¿e (je¿eli stosunek tej osoby by³ tj opisany wy¿ej).
Tak wiem: po*eba³o mnie? A nawet je¿eli? To co? Kicha!
-
a mo¿e jest nie¶mia³y, albo nieco za wcze¶nie na to...nie wiem, ile go znasz, ale ja bym poczeka³a jeszcze na te wyznania ;)
ale to tylko moje zdanie ;)
znamy sie pol roku, zeszlismy siê miesiac temu po trzymiesiêcznej przerwie spowodowan± seri± niefortunnych zdarzeñ...
no tak, do wyznañ mi³osnych nie jest gotowy, ale jako¶ do tekstów typu "chcê mieæ z tob± dziecko" dojrza³. Nie pojmujê faceta!
-
a mo¿e jest nie¶mia³y, albo nieco za wcze¶nie na to...nie wiem, ile go znasz, ale ja bym poczeka³a jeszcze na te wyznania ;)
ale to tylko moje zdanie ;)
znamy sie pol roku, zeszlismy siê miesiac temu po trzymiesiêcznej przerwie spowodowan± seri± niefortunnych zdarzeñ...
no tak, do wyznañ mi³osnych nie jest gotowy, ale jako¶ do tekstów typu "chcê mieæ z tob± dziecko" dojrza³. Nie pojmujê faceta!
:shock: eeee....dziwny nieco muszê przyznaæ :?
-
My¶li przysz³o¶ciowo? :shock: XD
***
Jestem na etapie "Marno¶æ nad marno¶ciami, wszystko marno¶æ". Nie poddajê siê temu tak do koñca, ale naprawdê mam problem z okre¶leniem sobie jakich¶ wy¿szych rzeczy, czego¶, co ma jak±¶ warto¶æ. Na razie mniemam, ¿e to chwilowe i ¿e mi przejdzie, mam nadziejê, ¿e siê nie mylê.
Poza tym zapyta³em siebie kim jestem... Bolesne, bo nie potrafi³em sobie na to odpowiedzieæ i doszed³em do wniosku, ¿e nikim. Co tylko przybli¿y³o mnie do depresyjnego stanu.
I na dodatek próbowa³em siê ratowaæ muzyk±, która mo¿e i na pocz±tku mnie rozbawi³a, ale potem wywo³a³a melancholiê, têsknotê za tym, co by³o dobre, ale ju¿ dawno siê skoñczy³o i w konsekwencji smutek.
Tak jak powy¿ej postêpowaæ nie nale¿y. Mog³o by to do za¿aleñ i¶æ, ale skoro ju¿ tak rozmy¶lam, to i tu siê nadaje. Ogólnie to nie nale¿y siê braæ za generalne porz±dki i g³êbokie analizy je¶li jest siê w kiepskiej kondycji psychicznej i fizycznej i nie ma siê si³y na takie rzeczy. Bo sobie mo¿na zaszkodziæ.
-
Jestem na etapie "Marno¶æ nad marno¶ciami, wszystko marno¶æ".
Polecam kwa³ek o wdziêcznej nazwie z ostatniej p³yty Marduka - Rom 5:12 :D:D
-
Ogólnie to nie nale¿y siê braæ za generalne porz±dki i g³êbokie analizy je¶li jest siê w kiepskiej kondycji psychicznej i fizycznej i nie ma siê si³y na takie rzeczy.
Czasem nie ma co traciæ czasu na analizowanie, trzeba po prostu co¶ ze sob± zrobiæ. Generalny porz±dek na przyk³ad, ale nie, ¿e wszystko na raz, tylko po kawa³ku. Da siê, a jak siê udaje, to cieszy bardziej (a jak siê nie udaje, to przecie¿ wiadomo by³o, ¿e tak siê skoñczy :P)
Przepraszam, to euforia, do jutra mi przejdzie ;>
-
Wiesz Jasmin, jest tyle uczuæ, rozbie¿nych i ró¿nych, a wszystkie nazywa siê mi³o¶æ. A teraz siê j± dopiero dzieli na matczyn± i inne takie bzdety. Mia³ ciê¿kie prze¿ycia i mówi o jaki¶ konsekwencjach -musisz daæ mu ten czas, nie trzeba powtarzaæ s³owa kocham je¿eli daje siê to odczuæ.
Mówisz, ¿e sama siê ³atwo zakochujesz -znaczy, ¿e ci to uczucie mija? No widzisz -to wszystko to tylko s³owa, a wa¿ne jest co siê czuje i czy siê to okazuje ;)
-
Mówisz, ¿e sama siê ³atwo zakochujesz -znaczy, ¿e ci to uczucie mija? No widzisz -to wszystko to tylko s³owa, a wa¿ne jest co siê czuje i czy siê to okazuje ;)
Nie, ¼le przeczyta³a¶, napisa³am, ¿e ja siê te¿ nie³atwo zakochujê :P:
Sama ³atwo siê nie zakochujê...
Masz racjê, ¿e licz± siê czyny, nie s³owa, jednak trochê cz³owieka boli, gdy kto¶ mu mówi, sorry, ale ciê nie kocham...
-
Mówisz, ¿e sama siê ³atwo zakochujesz -znaczy, ¿e ci to uczucie mija? No widzisz -to wszystko to tylko s³owa, a wa¿ne jest co siê czuje i czy siê to okazuje ;)
Nie, ¼le przeczyta³a¶, napisa³am, ¿e ja siê te¿ nie³atwo zakochujê :P:
Sama ³atwo siê nie zakochujê...
Masz racjê, ¿e licz± siê czyny, nie s³owa, jednak trochê cz³owieka boli, gdy kto¶ komu¶ mówi, sorry, ale ciê nie kocham...
Sorry, mój b³±d -oczy zmêczone, soczewki za s³abe, spaæ siê nie da siê czyta i pisze -ale mog³am siê bardziej przy³o¿yæ skoro odpisujê.
Ale powiedzia³, ¿e nie kocha, czy, ¿e jest za wcze¶nie by tak mówiæ? ;>
Ciê¿ko siê mówi o uczuciach, za ma³o jest s³ów i odpowiednich okre¶lników, ¿adne uczucie nie jest takie samo. Nasuwa mi siê teraz takie g³upie pytanie dzieci, kogo kochaj± najbardziej...
-
Sorry, mój b³±d -oczy zmêczone, soczewki za s³abe, spaæ siê nie da siê czyta i pisze -ale mog³am siê bardziej przy³o¿yæ skoro odpisujê.
Nic nie szkodzi ;)
Ale powiedzia³, ¿e nie kocha, czy, ¿e jest za wcze¶nie by tak mówiæ? ;>
Chyba chcia³ tak po prostu powiedzieæ "nie kocham ciê", ale chyba w porê siê zorientowa³ jak to zabrzmi i zaczê³o siê t³umaczenie ciê¿kimi prze¿yciami, zbyt wczesn± por± na takie wyznania itd. itp.
Powiedzia³ te¿, ¿e stara siê panowaæ nad emocjami i uczuciami... i to mnie trochê przera¿a, bo tacy ludzie zwykle zamykaj± siê w swojej skorupie, ¿eby nie zostaæ ponownie zranionym... tylko ja jestem taka g³upia, ¿e mimo ran i rozczarowañ wci±¿ chcê co¶ poczuæ i zaufaæ.
-
Nie jeste¶ g³upia. Ciê¿ko powiedzieæ co on my¶li, ale zamykanie siê w sobie jest z³e. A zazwyczaj b³êdne jest domy¶lanie siê co kto my¶li. Ale naciskanie powodujê szybsze zamkniêcie siê. Tyle bo siê ju¿ po³o¿ê (nie jedna babcia ma zdrowsze ode mnie oczy /; )
-
Chyba chcia³ tak po prostu powiedzieæ "nie kocham ciê", ale chyba w porê siê zorientowa³ jak to zabrzmi i zaczê³o siê t³umaczenie ciê¿kimi prze¿yciami, zbyt wczesn± por± na takie wyznania itd. itp.
Powiedzia³ te¿, ¿e stara siê panowaæ nad emocjami i uczuciami... i to mnie trochê przera¿a, bo tacy ludzie zwykle zamykaj± siê w swojej skorupie, ¿eby nie zostaæ ponownie zranionym... tylko ja jestem taka g³upia, ¿e mimo ran i rozczarowañ wci±¿ chcê co¶ poczuæ i zaufaæ.
Lepiej nie próbowaæ siê domy¶laæ: "co poeta mia³ na my¶li", bo nigdy z tego nie wychodzi nic dobrego... :roll: Ale wiesz... kiedy s³ysza³am takie s³owa: "to za wcze¶nie, nie chcê siê anga¿owaæ", to wierzy³am... Ale potem odpu¶ci³am... I nic z tego nie by³o... Chyba nawet ¿a³owa³am, ¿e da³am sobie spokój... :?
A co do wiary... Trzeba wierzyæ i ufaæ... Ale mo¿e nie anga¿uj siê w to zbyt g³êboko... Czas przyniesie rozwi±zanie... Bêdzie dobrze :*
-
Chyba chcia³ tak po prostu powiedzieæ "nie kocham ciê", ale chyba w porê siê zorientowa³ jak to zabrzmi i zaczê³o siê t³umaczenie ciê¿kimi prze¿yciami, zbyt wczesn± por± na takie wyznania itd. itp.
Powiedzia³ te¿, ¿e stara siê panowaæ nad emocjami i uczuciami... i to mnie trochê przera¿a, bo tacy ludzie zwykle zamykaj± siê w swojej skorupie, ¿eby nie zostaæ ponownie zranionym... tylko ja jestem taka g³upia, ¿e mimo ran i rozczarowañ wci±¿ chcê co¶ poczuæ i zaufaæ.
Lepiej nie próbowaæ siê domy¶laæ: "co poeta mia³ na my¶li", bo nigdy z tego nie wychodzi nic dobrego... :roll: Ale wiesz... kiedy s³ysza³am takie s³owa: "to za wcze¶nie, nie chcê siê anga¿owaæ", to wierzy³am... Ale potem odpu¶ci³am... I nic z tego nie by³o... Chyba nawet ¿a³owa³am, ¿e da³am sobie spokój... :?
A co do wiary... Trzeba wierzyæ i ufaæ... Ale mo¿e nie anga¿uj siê w to zbyt g³êboko... Czas przyniesie rozwi±zanie... Bêdzie dobrze :*
W³a¶nie tak my¶lê sobie, ¿e mo¿e zbyt szybko siê zaanga¿owa³am. Postanowi³am ju¿ trochê odpu¶ciæ. Na pewno naciskaæ nie bêdê, to zbyt upokarzaj±ce, poza tym czêsto przynosi wrêcz odwrotne skutki. Je¶li nic z tego nie wyjdzie to trudno (nie pierwsze i pewnie nie ostatnie rozczarowanie). No ale trzeba próbowaæ. Dziêki wam za wsparcie :*
-
Weryfikacja i modyfikacja g³êboko zakorzenionych fragmentów ¶wiatopogl±du i przekonañ potrafi do¶æ silnie irytowaæ, boleæ i ¶ci±gaæ w dó³ :x
-
Weryfikacja i modyfikacja g³êboko zakorzenionych fragmentów ¶wiatopogl±du i przekonañ potrafi do¶æ silnie irytowaæ, boleæ i ¶ci±gaæ w dó³ :x
Stary, mo¿e po prostu id¼ spaæ?! :shock:
-
Weryfikacja i modyfikacja g³êboko zakorzenionych fragmentów ¶wiatopogl±du i przekonañ potrafi do¶æ silnie irytowaæ, boleæ i ¶ci±gaæ w dó³ :x
Stary, mo¿e po prostu id¼ spaæ?! :shock:
Nie, to nie jest co¶, co przechodzi, przynajmniej nie u mnie. Ka¿da w±tpliwo¶æ czy niezrozumia³o¶æ zwi±zana z nieb³ahostkami musi zostaæ przemy¶lana, zrozumiana, rozwi±zana i wkomponowana w nowy porz±dek.
I w³a¶nie siê na takow± natkn±³em. I bêdzie mierziæ dopóki jej nie przetrawiê. Problem w tym, ¿e nie wiem z której strony ugry¼æ, gdzie s± przekonania, gdzie schematy, gdzie prawda, gdzie racjonalizm, bo o paskudnym zadziorze umys³owo-ideologicznym tu mowa. Plus, ¿e rozwi±zanie zazwyczaj przynosi ulgê i collapses into a higher form of order.
A mo¿e powinienem wyluzowaæ?... :roll: G³upi. Zawsze g³upi...
-
A mo¿e powinienem wyluzowaæ?... :roll:
No, najlepiej. W ogóle, z tego, co piszesz, wynika, ¿e cierpisz straszn± nieelastyczno¶æ umys³ow± - z tym co¶ zrób...
-
W dodatku piszesz o tym w taki sposób, ¿e nie obeznana osoba mog³aby Ciê wzi±æ za nadêtego buca. No offence, ale spróbuj sobie ¿ycie i my¶lenie upro¶ciæ trochê.
-
Ta, na przyk³adzie pewnie by wysz³o, ¿e chodzi o co¶ normalnego :>
-
Bo to sposób my¶lenia przesi±kniêty informatyk±, mam wra¿enie. Nie ma, ¿e luz, ¿e przecierpiê i jako¶ minie albo ¿e olewam, bo i tak nie mam wp³ywu, tu wszystko ma swoje miejsce:
Ka¿da w±tpliwo¶æ czy niezrozumia³o¶æ zwi±zana z nieb³ahostkami musi zostaæ przemy¶lana, zrozumiana, rozwi±zana i wkomponowana w nowy porz±dek.
Bardzo to oczywi¶cie elegancko rozwi±zane je¶li idzie o ekonomiê umys³u, ale czy uszczê¶liwia i pomaga w ¿yciu, tu bym dyskutowa³a. Czasem warto pewnym rzeczom albo pozwoliæ toczyæ siê samym (ale to wykluczasz, z tego, co widzê), albo poszukaæ, czy kto¶ na przestrzeni dziejów nie mia³ przypadkiem podobnego problemu (literatura/filozofia naprawdê pomaga przy takich zagwozdkach, wiem z w³asnego podwórka, choæ jako¶ nigdy nie chcia³e¶ w to uwierzyæ). Pozdrawiam i ¿yczê prze¿ycia.
-
Ka¿da w±tpliwo¶æ czy niezrozumia³o¶æ zwi±zana z nieb³ahostkami musi zostaæ przemy¶lana, zrozumiana, rozwi±zana i wkomponowana w nowy porz±dek.
Mam podobny problem(?). Tyle, ¿e z moich analiz i przemy¶leñ zwykle rodz± siê nowe problemy i nowe w±tpliwo¶ci... Tak wiêc proponujê wyluzowanie...
-
Czasem warto (...) poszukaæ, czy kto¶ na przestrzeni dziejów nie mia³ przypadkiem podobnego problemu (literatura/filozofia naprawdê pomaga przy takich zagwozdkach...)
Ale to wyklucza indywidualne podej¶cie i mo¿liwo¶æ odkrycia czego¶ oryginalnego ;> (Za to stwarza mo¿liwo¶æ odkrycia Ameryki, w której ludzie ju¿ mieszkali :P)
-
Czasem warto (...) poszukaæ, czy kto¶ na przestrzeni dziejów nie mia³ przypadkiem podobnego problemu (literatura/filozofia naprawdê pomaga przy takich zagwozdkach...)
Ale to wyklucza indywidualne podej¶cie i mo¿liwo¶æ odkrycia czego¶ oryginalnego ;> (Za to stwarza mo¿liwo¶æ odkrycia Ameryki, w której ludzie ju¿ mieszkali :P)
E, chyba nie jeste¶my na tyle zadufani w sobie, ¿eby uwa¿aæ, ¿e naprawdê mo¿emy mieæ jakie¶ problemy, których nikt wcze¶niej nie mia³ i nie opisa³ na X sposobów? :> Ok, sorry, z³o¶liwy pesymizm przeze mnie przemawia.
-
Ja zawsze sobie pozostawiam jaki¶ tam procent dowolno¶ci i ba³aganu, ¿eby nie wyj¶æ na umys³owego pedanta, bo bym daleko nie zajecha³ w ten sposób. Wydawaæ by siê mog³o, ¿e osi±gn±³bym wiêcej i w ogóle bardziej bym siê móg³ skupiæ na po¿ytecznych rzeczach, ale to za bardzo wyczerpuj±ce, wymagaj±ce za wiele pracy... Je¶li jest co¶, czego bym siê chcia³ pozbyæ to lenistwo... Ale takie podej¶cie, ¿e wszystko musi byæ przemy¶lane, zanalizowane, wsadzone do odpowiedniej szufladki i dok³adnie opisane... Nieeee, nie da³bym rady. I czy to nie jest nudne? ¯ycie z pewn± doz± dowolno¶ci i niespodziewanych wypadków bywa czêsto bardziej kolorowe.
-
Czasem warto (...) poszukaæ, czy kto¶ na przestrzeni dziejów nie mia³ przypadkiem podobnego problemu (literatura/filozofia naprawdê pomaga przy takich zagwozdkach...)
Ale to wyklucza indywidualne podej¶cie i mo¿liwo¶æ odkrycia czego¶ oryginalnego ;> (Za to stwarza mo¿liwo¶æ odkrycia Ameryki, w której ludzie ju¿ mieszkali :P)
E, chyba nie jeste¶my na tyle zadufani w sobie, ¿eby uwa¿aæ, ¿e naprawdê mo¿emy mieæ jakie¶ problemy, których nikt wcze¶niej nie mia³ i nie opisa³ na X sposobów? :> Ok, sorry, z³o¶liwy pesymizm przeze mnie przemawia.
A po prze³o¿eniu na polski to nie chodzi Ci czasem o to, o czym ja pisa³am? :? (wyja¶niam: Ameryka, gdzie ludzie ju¿ mieszkali, to ¿adne odkrycie. Na przysz³o¶æ bêdê zaznaczaæ, gdzie u¿ywam frazeologizmów i ironii, chocia¿ to ostatnie jest przez ;> zaznaczone...)
-
Czasem warto (...) poszukaæ, czy kto¶ na przestrzeni dziejów nie mia³ przypadkiem podobnego problemu (literatura/filozofia naprawdê pomaga przy takich zagwozdkach...)
Ale to wyklucza indywidualne podej¶cie i mo¿liwo¶æ odkrycia czego¶ oryginalnego ;> (Za to stwarza mo¿liwo¶æ odkrycia Ameryki, w której ludzie ju¿ mieszkali :P)
E, chyba nie jeste¶my na tyle zadufani w sobie, ¿eby uwa¿aæ, ¿e naprawdê mo¿emy mieæ jakie¶ problemy, których nikt wcze¶niej nie mia³ i nie opisa³ na X sposobów? :> Ok, sorry, z³o¶liwy pesymizm przeze mnie przemawia.
A po prze³o¿eniu na polski to nie chodzi Ci czasem o to, o czym ja pisa³am? :? (wyja¶niam: Ameryka, gdzie ludzie ju¿ mieszkali, to ¿adne odkrycie. Na przysz³o¶æ bêdê zaznaczaæ, gdzie u¿ywam frazeologizmów i ironii, chocia¿ to ostatnie jest przez ;> zaznaczone...)
Pardon, nie doczyta³am. My bad, gdzie¿bym ¶mia³a podbieraæ Ci p³êtê... ;>.
-
Mam takie przemy¶lenie, i z nim zwi±zane postanowienie, bo przemy¶lenie jest o tym, ¿e za du¿o mówiê i czasami/czêsto/zawsze brakuje w tym sensu, wiêc ¿eby byæ lepszym cz³owiekiem, ¿eby to zmieniæ, postanawiam bardziej i d³u¿ej zastanawiaæ siê nad tym, co chcê wypowiedzieæ i wypowiadaæ siê ilo¶ciowo mniej, a jako¶ciowo wiêcej, czyli ograniczyæ siê do niezbêdnego minimum.
-
Mam takie przemy¶lenie, i z nim zwi±zane postanowienie, bo przemy¶lenie jest o tym, ¿e za du¿o mówiê i czasami/czêsto/zawsze brakuje w tym sensu, wiêc ¿eby byæ lepszym cz³owiekiem, ¿eby to zmieniæ, postanawiam bardziej i d³u¿ej zastanawiaæ siê nad tym, co chcê wypowiedzieæ i wypowiadaæ siê ilo¶ciowo mniej, a jako¶ciowo wiêcej, czyli ograniczyæ siê do niezbêdnego minimum.
Muah, od blisko dekady próbujê i jako¶ ci±gle mi nie wychodzi :mrgreen:.
-
Zloty... mmm, a¿ bym Mikela zacytowa³a, ¿e a¿ was wszystkich normalnie kocham jak was wszystkich widzê ^^
-
Mam do³a i znów prze¶laduj± mnie my¶li o tym jak okropne s± czasy, w których ¿yjemy... zdominowani przez technologiê, oziêbli, egoistyczni i tak do bólu samotni w¶ród t³umów ludzi... je¶li istnieje piek³o, to w³a¶nie w nim jeste¶my...
-
Mam takie przemy¶lenie, i z nim zwi±zane postanowienie, bo przemy¶lenie jest o tym, ¿e za du¿o mówiê i czasami/czêsto/zawsze brakuje w tym sensu, wiêc ¿eby byæ lepszym cz³owiekiem, ¿eby to zmieniæ, postanawiam bardziej i d³u¿ej zastanawiaæ siê nad tym, co chcê wypowiedzieæ i wypowiadaæ siê ilo¶ciowo mniej, a jako¶ciowo wiêcej, czyli ograniczyæ siê do niezbêdnego minimum.
Muah, od blisko dekady próbujê i jako¶ ci±gle mi nie wychodzi :mrgreen:.
To masz s³ab± siln± wolê, bo mi siê udaje. Je¶li pamiêtam.
Mam jeszcze przemy¶lenia dotycz±ce skali Kardaszewa, ale to tylko dlatego, ¿e Asimova czytam. My to jeszcze na stopniu ujemnym jeste¶my. I obawiam siê, ¿e nigdy siê nasza cywilizacja wy¿ej nie doci±gnie, bo jak kole¿anka Jasmin wy¿ej zauwa¿y³a - ja te¿ mam do³a. (Tak, tutaj zosta³ zastosowany skrót my¶lowy, ironia i kilka innych zabiegów tekst umilaj±cych.)
-
hmm...od jakichs 2 tyg. ko³o stacji benzynowej, która zawsze mijam po drodze do mieszkania stoi taka czarna limuzyna, a kilka dni temu pojawi³a sie obok tabliczka z napisem :"teren zagrozenia wybuchem"....tyle, ze nadal normalnie wszyscy tankuja itd.
zastanawiam sie kiedy ta limuzyne usuna i co w niej takiego jest :?
-
Stacje beznynowe to zazwyczaj obiekty zagro¿one po¿arem, eksplozj± i takimi tam. Nie s±dzê, ¿eby to z powodu limuzyny ustawiono tê tabliczkê, o ile mi wiadomo, takowe wisz± na wiêkszo¶ci stacji, a wszyscy i tak normalnie tam tankuj±.
-
Stacje beznynowe to zazwyczaj obiekty zagro¿one po¿arem, eksplozj± i takimi tam. Nie s±dzê, ¿eby to z powodu limuzyny ustawiono tê tabliczkê, o ile mi wiadomo, takowe wisz± na wiêkszo¶ci stacji, a wszyscy i tak normalnie tam tankuj±.
ale ta tabliczka jest PRZY tej limuzynie, wiêc to raczej z jej powodu siê tam pojawi³a...widaæ, ¿e kto¶ wbi³ ten "znak" na trawniku tu¿ przy niej i to na przypadek nie wygl±da...aha...i tam by³o jednak napisane "obszar zagro¿enia wybuchem", a nie teren jednak....o ile to ma znaczenie...i wcze¶niej jej NIE BY£O...i czemu tam tyle czasu stoi ta limuzyna i nkt sie po ni± nie upomina, he? :?
-
Moze to tak dla picu? Ja te¿ mogê tak± tabliczkê wbiæ gdzie b±d¼. O, albo "pole minowe" postawiæ przy jakim¶ skwerku, ogrodziæ go i na 100-200-300% ludzie trawê zadepcz±, bo bêd± chcieli sprawdziæ, czy na pewno... :P
-
w³a¶nie mi kole¿anka powiedzia³a, ze ona tam stoi chyba dla reklamy....tylko po jasn± cholerê, kto¶ ustawil przy niej ten znak??? kto¶, kto to umie¶ci³ go tam, zrobi³ im niez³±....ANTYREKLAMÊ... :?
-
Moim zdaniem szkoda sobie g³owê/dupê zawracaæ... :roll:
-
Moim zdaniem szkoda sobie g³owê/dupê zawracaæ... :roll:
na pocz±tku te¿ tak my¶la³am, ale jednak ciekawo¶æ zwyciê¿y³a...no, ale za parê dni naprawdê g***o mnie to bêdzie obchodziæ, bo jak siê przeprowadzê to pewnie o tym zapomnê :P
-
Ja mam takie przemy¶lenie, w zwi±zku z postem Callahana w ¿alowni (http://opeth.pl/forum/index.php?topic=221.msg68665#msg68665), ¿e wszyscy prze¿ywali bunt przeciwko Ko¶cio³owi w wieku 16-20 lat, a ja dopiero teraz... Jakie¶ zapó¼nienie rozwojowe, czy co? (No, ale ja przynajmniej mam podstawne argumenty, a nie taki "nie bo nie", "nie, bo za mroczna na to jestem" czy co¶tam... Niewa¿ne, w ka¿dym razie u³omnie trochê siê z tym czujê :roll:)
-
Ja mam takie przemy¶lenie, w zwi±zku z postem Callahana w ¿alowni (http://opeth.pl/forum/index.php?topic=221.msg68665#msg68665), ¿e wszyscy prze¿ywali bunt przeciwko Ko¶cio³owi w wieku 16-20 lat, a ja dopiero teraz...
No niekoniecznie. Ja np. nigdy nie prze¿ywa³em buntu przeciwko ko¶cio³owi, ale mo¿e dlatego, ¿e mi synowi cz³onka PZPR nie wolno by³o chodziæ do ko¶cio³a, a do pierwszej komunii przyst±pi³em w mie¶cie oddalonym o dobre 120 km, rok pó¼niej wspólnie z moim bratem - nikogo tam nie znali¶my i by³o tak trochê dziwnie. Ale có¿, takie to by³y czasy, w³a¶ciwie ju¿ zamierzch³e. A dzisiaj wszystko wydaje siê wygl±daæ inaczej... :wink:
-
Ja mam takie przemy¶lenie, w zwi±zku z postem Callahana w ¿alowni (http://opeth.pl/forum/index.php?topic=221.msg68665#msg68665), ¿e wszyscy prze¿ywali bunt przeciwko Ko¶cio³owi w wieku 16-20 lat, a ja dopiero teraz... Jakie¶ zapó¼nienie rozwojowe, czy co? (No, ale ja przynajmniej mam podstawne argumenty, a nie taki "nie bo nie", "nie, bo za mroczna na to jestem" czy co¶tam... Niewa¿ne, w ka¿dym razie u³omnie trochê siê z tym czujê :roll:)
Ja od zawsze przezywam okres buntu przeciw Ko¶cio³owi (nigdy nie lubi³am chodzic na msze i zawsze krecilam na to nosem), a nastu ani 20 lat ju¿ nie mam... Nie chodzê na msze mimo usilnych pró¶b pobo¿nej babci, ani nic z tych rzeczy. Na ¶wiêcenie idê, bo mnie mama prosi, z racji tego, ¿e nie ma kto i¶æ. Dla niej to robiê, bo mnie prosi, ale osobi¶cie nie ma to dla mnie ¿adnego znaczenia, podobnie jak ¶wieta. Jako¶ to prze¿yjê jak co roku i znow wszystko wróci do normy.
I te¿ mam swoje argumenty. Po prostu nie zgadzam siê z wieloma tezami i rzeczami g³oszonymi bad¼ zabranianymi przez Ko¶ció³. Ot co.
-
Zaczynaj±c od tego, ¿e nie ma nawet jednego dowodu pisanego, ¿e Jezus ¿y³, poprzez lekturê licznych opracowañ nt. religii i szamanizmu, i tego jak funkcjonuje mózg, a koñcz±c na tym co g³osi ko¶ció³, mam od niego wolne ju¿ od chyba 6 lat. I nie ma, ¿e "wypada", ¿e "babcia, ciotka", itp. - nic mnie do ko¶cio³a na mszê, czy choæby do g³upiego prze¿egnanie siê na spotkaniu rodzinnym nie zmusi.
Eris!
-
Zaczynaj±c od tego, ¿e nie ma nawet jednego dowodu pisanego, ¿e Jezus ¿y³
Jako archeolog-in-making muszê powiedzieæ, ¿e na paleolit i szamanów te¿ nie ma dowodów pisanych... Po drugie, nie wszystko, co siê napisze, staje siê prawd± przez sam fakt zapisania, to takie do¶æ archaiczne pojmowanie pisma (:P)
-
Zaczynaj±c od tego, ¿e nie ma nawet jednego dowodu pisanego, ¿e Jezus ¿y³
Jako archeolog-in-making muszê powiedzieæ, ¿e na paleolit i szamanów te¿ nie ma dowodów pisanych... Po drugie, nie wszystko, co siê napisze, staje siê prawd± przez sam fakt zapisania, to takie do¶æ archaiczne pojmowanie pisma (:P)
Szamani ¿yj± równie¿ dzisiaj, na Syberii m.in. Chodzi³o mi o szamanizm, o którym mo¿na poczytaæ w pracach ludzi, którzy pisali je na podstawie w³asnych do¶wiadczeñ, a takich jest sporo. A pisz±c, ¿e nie ma nawet jednego dowodu pisanego na istnienie Jezusa, chodzi³o mi o to, ¿e nie ma pewno¶ci co do jego istnienia w ogóle. Móg³ byæ postaci± legendarn± po prostu, tudzie¿ "wymy¶lon± na potrzeby". Pismo to naj³atwiejszy ¶rodek to utrwalenia czego¶ (przynajmniej je¶li chodzi o rozpatrywany tutaj okres).
-
Najgorsze jest to, ¿e jak powiesz, ¿e jeste¶ niewierz±cy, to wielu katolików najchêtniej by ciê zjad³o. Pamiêtam pewne zajêcia jak jeszcze studiowa³am pedagogikê. Jako¶ tak zesz³o na tematy wiary i moralno¶ci. Oczywi¶cie pan prowadz±cy by³ g³êboko wierz±cy, wiêkszo¶æ grupy ze zdewocia³± kole¿ank± na czele równie¿. Z ich wypowiedzi podsumowuj±cej ateistów wynik³o, ¿e tak naprawdê s± to ludzie bez jakiejkolwiek moralno¶ci, etyki, sumienia etc., a oczywi¶cie tylko ludzie wierz±cy posiadaj± wy¿ej wymienione zalety. Ju¿ nawet nie chcia³o mi siê odzywaæ i tak by mnie po¿arli... Ich wypowiedzi wzgledem ludzi niewierz±cych by³y generalnie tak negatywne, ¿e a¿ mi siê zrobi³o autentycznie przykro. (tak naprawdê to siê wewnêtrznie gotowa³am :twisted: )
A i bardzo podobaj± mi siê wypowiedzi pana Pata Condella nt. religii, instytucji religijnych, boga etc. :twisted:
-
Zaczynaj±c od tego, ¿e nie ma nawet jednego dowodu pisanego, ¿e Jezus ¿y³
Jako archeolog-in-making muszê powiedzieæ, ¿e na paleolit i szamanów te¿ nie ma dowodów pisanych... Po drugie, nie wszystko, co siê napisze, staje siê prawd± przez sam fakt zapisania, to takie do¶æ archaiczne pojmowanie pisma (:P)
Szamani ¿yj± równie¿ dzisiaj, na Syberii m.in.
No przecie¿ wiem ;P
pisz±c, ¿e nie ma nawet jednego dowodu pisanego na istnienie Jezusa, chodzi³o mi o to, ¿e nie ma pewno¶ci co do jego istnienia w ogóle
Przesz³o¶ci, podobnie jak przysz³o¶ci, nie mo¿emy byæ pewni w 100% Np. Sokratesa te¿ móg³ sobie Platon wymy¶liæ. Zreszt± Jezus ma z Ko¶cio³em niewiele wspólnego imo, tyle, ¿e siê nim zas³aniaj±.
Z ich wypowiedzi podsumowuj±cej ateistów wynik³o, ¿e tak naprawdê s± to ludzie bez jakiejkolwiek moralno¶ci, etyki, sumienia etc., a oczywi¶cie tylko ludzie wierz±cy posiadaj± wy¿ej wymienione zalety.
I tak dobrze, ¿e by³ podzia³ atei¶ci - wierz±cy, bo to nierzadko ostrzej wygl±da, jak za Kontrreformacji niemal.
-
ja w niedziele przez przypadek wyl±dowa³am w ko¶ciele na mszy dla studentów...i tak dziwnie siê czu³am, bo nie by³am w ko¶ciele od baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo dawna.....ogólnie nie przepadam za chodzeniem tam....trudno to opisac, ale mialam wrazenie jakby to bylo po prostu tylko miejsce, w ktorym sie ludzie zbieraja, tak jak w klubie czy innym miejscu, tylko troche inaczej...dziwnie mi bylo sluchajac tego wszystkiego (znaczy sie tych historyjek o ukrzyzowaniu itd.), przypomnialy mi sie czasy podstawowki kiedy jeszcze bylam zmuszana do chodzenia do kosciola...pozniej tez chodzilam w liceum, ale raz w miesiacu i to dlatego, ze byly spotkania przygotowujace do bierzmowania...poza jednym jedynym przypadkiem, kiedy pamietam, ze kazdego ranka pod±¿aj±c do liceum zawsze z siostr± wstêpowalysmy na 5 min. do ko¶ciola bernardynow i naprawde to lubilam, nie na jakas msze czy cos..tylko tak sobie, po prostu lubilam to miejsce...nie wiem czemu...do tej pory kojarzy mi sie z liceum...i to by bylo tyle mojej przygody z kosciolem...;)
-
Najgorsze jest to, ¿e jak powiesz, ¿e jeste¶ niewierz±cy, to wielu katolików najchêtniej by ciê zjad³o. Pamiêtam pewne zajêcia jak jeszcze studiowa³am pedagogikê. Jako¶ tak zesz³o na tematy wiary i moralno¶ci. Oczywi¶cie pan prowadz±cy by³ g³êboko wierz±cy, wiêkszo¶æ grupy ze zdewocia³± kole¿ank± na czele równie¿. (...)
Nie czaje, dlaczego w tym kraju synonimem cz³owieka wierz±cego jest kto¶, kto nale¿y do ko¶cio³a (g³ownie katolickiego)... ? Co ma jedno do drugiego ;/?
Na ¶wiêcenie idê, bo mnie mama prosi, z racji tego, ¿e nie ma kto i¶æ. Dla niej to robiê, bo mnie prosi, ale osobi¶cie nie ma to dla mnie ¿adnego znaczenia
E tam, ¶wiêcenie pisanek tez nie ma za wiele wspólnego z ko¶cio³em, przed którym tak siê rzekomo buntujesz ;] Zwyczaj jak zwyczaj. Czasem fajnie jest utopiæ te¿ marzannê ze znajomymi :D (ale potem mo¿na mieæ kaca :P) Niektóre zwyczaje s± po prostu fajne;p Chocia¿ akurat ten ze ¶wiêceniem jedzenia w koszyku jest lipny moim zdaniem.
-
Na ¶wiêcenie idê, bo mnie mama prosi, z racji tego, ¿e nie ma kto i¶æ. Dla niej to robiê, bo mnie prosi, ale osobi¶cie nie ma to dla mnie ¿adnego znaczenia
E tam, ¶wiêcenie pisanek tez nie ma za wiele wspólnego z ko¶cio³em, przed którym tak siê rzekomo buntujesz ;] Zwyczaj jak zwyczaj. Czasem fajnie jest utopiæ te¿ marzannê ze znajomymi :D (ale potem mo¿na mieæ kaca :P) Niektóre zwyczaje s± po prostu fajne;p Chocia¿ akurat ten ze ¶wiêceniem jedzenia w koszyku jest lipny moim zdaniem.
Przepraszam bardzo! Ja nic nie robiê "rzekomo". I nie buntujê siê przeciw niczemu dla samej zasady buntowania siê. To nie tak, ¿e ja uwa¿am siê za wielkiego buntownika tylko dlatego, ¿e nie uznajê jaki¶ tam zwyczajów, na dodatek przejêtych od pogan. Niestety wiara we mnie ¿adna, z pogl±dami g³oszonymi przez Ko¶ció³ na temat aborcji, antykoncepcji etc. kompletnie siê nie zgadzam... ale to ju¿ zaczyna zakrawaæ o dra¿liwe tematy... Generalnie nigdy nie by³am religijn± osob± i religiê traktujê g³ównie jako ciekawostkê stworzon± przez cz³owieka. Wg mnie to cz³owiek stworzy³ boga na swoje podobieñstwo, a nie odwrotnie...
Przy czym dla mnie ka¿dy mo¿e sobie wierzyæ w co tam chce. Nie przeszkadza mi to, dopóki mnie czego¶ nie narzuca.
Nie obchodzi mnie jak± genezê ma zwyczaj chodzenia ze ¶wiêconk±, przyj±³ siê jako chrze¶cijañski i sobie funkcjonuje, tak jak i choinka bo¿onarodzeniowa. Dla mnie mo¿e byæ przejêty sk±dkolwiek, nie robi mi to ró¿nicy. Nie ma dla mnie znaczenia po prostu, ale skoro dla mojej rodziny ma to proszê, nie umrê od tego.
Co do twierdzenia "wierz±cy = chodzi do ko¶cio³a", przykro mi, ¿e u¿y³am tak rani±cego uogólnienia, jednak by³ to zwyczajny skrót my¶lowy, gdy¿ w moim po¶cie nie skupia³am siê na tym czy zawsze wierz±cy musi nale¿eæ do ko¶cio³a (g³ównie katolickiego) i na dodatek praktykowaæ wiarê. Pisz±c wierz±cy mia³am na my¶li chrze¶cijan tylko i wy³±cznie, g³ównie tych praktykuj±cych w³a¶nie. Tak siê niestety w Polszy przyjê³o, ¿e Polak-katolik i te sprawy....
-
Nawi±zuj±c do rozgraniczenia "wierz±cy, ale bez ko¶cio³a" i "wierz±cy w ko¶ciele", czyli generalnie na katoli, o których pisa³a Jasmin i osoby, które wierz±, ale w swoim zaciszu (taka generalizacja, bo chodzi mi generalnie o wszystkie osoby, które wierz± w jak±kolwiek formê Boga / wyznaj± jak±kolwiek formê religii), posiadaj± jedn± cechê wspóln±: wierz± w co¶ urojonego. Kwestia jest tylko typu w jaki papierek to pakuj±. Czy bêdzie to "ko¶cielny obrz±dek", czy "g³êboko przemy¶lana sprawa", czy "w³asne do¶wiadczenia / w³asna wizja", pope³niaj± ten sam b³±d: wierz± w co¶ co nie istnieje. Boga nie ma. Brzmi sucho i ma³o argumentów, ale nie chcê mi siê pisaæ. Ja rozumiem potrzebê jego istnienia w g³owach wielu osób i to, ¿e nawet je¶li wyrw± siê ze szponów ko¶cio³a, to jednak wierz± w Boga, bo doszli do tej wiary w³asnymi ¶cie¿kami. Jakie by te ¶cie¿ki nie by³y, s± b³êdne. Boga nie ma.
-
Cóż ja od siebie mogę tylko dodać, że przyszły Kościół będzie kształtować właśnie to pokolenie, które nie uznaje kochania się przed ślubem, bądź używania gumek za grzech, a jeśli wierzy to ma na to silniejsze podstawy niż przyzwyczajenie. Bo przyzwyczajenie się w tym pokoleniu bojkotuje. Kościół to ludzie, a nie instytucja ale sama instytucja zmieni się pod wpływem ludzi.
Możecie się ze mną nie zgodzić, tym chętniej podyskutuję. :)
Ja rozumiem potrzebę jego istnienia w głowach wielu osób i to, że nawet jeśli wyrwą się ze szponów kościoła, to jednak wierzą w Boga, bo doszli do tej wiary własnymi ścieżkami. Jakie by te ścieżki nie były, są błędne. Boga nie ma.
Wybacz Stary, ale nie jest to fakt obiektywny. Więc ja ze swojej strony odmawiam ateistom prawa do wyrażania poczucia wyższości z tego powodu. Pogląd to pogląd, a fakt to fakt.
-
Có¿ ja od siebie mogê tylko dodaæ, ¿e przysz³y Ko¶ció³ bêdzie kszta³towaæ w³a¶nie to pokolenie, które nie uznaje kochania siê przed ¶lubem, b±d¼ u¿ywania gumek za grzech, a je¶li wierzy to ma na to silniejsze podstawy ni¿ przyzwyczajenie. Bo przyzwyczajenie siê w tym pokoleniu bojkotuje. Ko¶ció³ to ludzie, a nie instytucja ale sama instytucja zmieni siê pod wp³ywem ludzi.
Mo¿ecie siê ze mn± nie zgodziæ, tym chêtniej podyskutujê. :)
Zgadzam siê. Powstaje tylko kilka pytañ:
1. Ile tych osób jest procentowo ?
2. Czy s± to nadal osoby, które bêd± uprawiaæ krucjatê na niewierz±cych, czy mo¿e skoro oni to tak "dog³êbnie przemy¶leli i wierz± bo maj± silniejsze podstawy" to pozwol± innym samym decydowaæ o swoich pogl±dach (w tym swoim dzieciom) ?
3. Czy z tego samego powodu (dog³êbne przemy¶lenie) nie stanie siê tak, ¿e bêd± te osoby naciskaæ na ideê, a nie na formê ?
-
Akurat w reformowaniu nie liczy siê ilo¶æ, a jako¶æ. Stawia³bym na te kilka-kilkana¶cie procent wierz±cej inteligencji. Dodam ¿e naszemu pokoleniu raczej obce s± wszelkie religijne radykalizmy. To bêdzie raczej mocno tomistyczny katolicyzm racjonalny. Có¿, ka¿da forma rodzi siê z jakiej¶ idei.
-
Zaczynaj±c od tego, ¿e nie ma nawet jednego dowodu pisanego, ¿e Jezus ¿y³
Lol :) Nawet je¶li nie uznawaæ Biblii za wiarygodne ¼ród³o ¶wiadcz±ce o istnieniu postaci historycznych, Jezus pojawia siê u wielu ówczesnych historyków, m. in. u Tacyta i Flawiusza czy jak im tam by³o, nie chce mi siê szukaæ. Samego istnienia Jezusa historycy nie kwestionuj±, jak± otoczkê nadaje siê jego ¿yciu i ¶mierci to ju¿ inna sprawa.
Unas, tomistyczny katolicyzm to trochê mas³o ma¶lane, bo tomizm jest oficjaln± filozofi± KK ;)
No to siê poczepia³am merytorycznie :P
EDIT:
Co do religii, przesta³am praktykowaæ ju¿ kawa³ek czasu temu i jako¶ mi nie têskno na razie, mo¿e mi siê odmieni. Póki co najbli¿szy moim przekonaniom jest agnostycyzm. I nie widzê du¿ej ró¿nicy miêdzy skrajnie religijn± osob± wmawiaj±c± wszystkim doko³a, ¿e pójd± do piek³a, bo nie wierz± w Boga, a takimi jak Lizard, którzy siê oburzaj± na religiê i jej wyznawców, bo Boga nie ma i koniec kropka, a kto twierdzi inaczej, ten siê nie zna ;) Zreszt±, po co siê rozpisywaæ, Unas to ¶wietnie uj±³ - to s± pogl±dy, a nie fakty.
-
Bo ja wiem... w sumie ju¿ w tej chwili wiele osób uwa¿aj±cych siê za cz³onków ko¶cio³a tak czy siak stosuje antykoncepcjê czy uprawia seks przed ¶lubem... Po prostu taka swojego rodzaju niewinna, zdrowa hipokryzja ;)
-
Zaczynaj±c od tego, ¿e nie ma nawet jednego dowodu pisanego, ¿e Jezus ¿y³
Lol :) Nawet je¶li nie uznawaæ Biblii za wiarygodne ¼ród³o ¶wiadcz±ce o istnieniu postaci historycznych, Jezus pojawia siê u wielu ówczesnych historyków, m. in. u Tacyta i Flawiusza czy jak im tam by³o, nie chce mi siê szukaæ. Samego istnienia Jezusa historycy nie kwestionuj±, jak± otoczkê nadaje siê jego ¿yciu i ¶mierci to ju¿ inna sprawa.
A i owszem kwestionuj±. Nie studiujê historii, wiêc nie zaargumentujê dok³adnie, natomiast mia³em okazjê przys³uchiwaæ siê rozmowie historyków na KULu - mojego przyjaciela i tamtejsi wyk³adowcy (ksiê¿a zarazem) i owszem - nie ma dowodu z punktu widzenia historii. Jutro mogê siê tutaj rozpisaæ, bo owy przyjaciel przybêdzie w moje strony, to napiszê o co dok³adnie chodzi.
Sprawdzi³em na szybko¶ci o co w ogólnikach chodzi.
1. Nie ma ¿adnej relacji z okresu kiedy Jezus ¿y³.
2.
Józef Flawiusz w swojej ksiêdze Dawne dzieje Izraela wspomina o Jezusie jako o bracie Jakuba Sprawiedliwego, przywódcy chrze¶cijan w Jerozolimie. Zwo³a³ sêdziów Sehedrynu i stawi³ przed nim Jakuba, brata Jezusa zwanego Chrystusem, oraz kilku innych. Oskar¿y³ ich o przekroczenie Prawa i wyda³ ich na ukamienowanie (XX.9.1) Tekst przewa¿nie uwa¿any jest za autentyczny.[potrzebne ¼ród³o] Wed³ug egzegetów stwierdzenie którego zwano Chrystusem (Mesjaszem) zosta³o wstawiono pó¼niej jako wtrêt i nie pochodzi od autora co tym samym podwa¿a ca³± relacje. [11]
Inny fragment w Staro¿ytno¶ciach ¿ydowskich zwany Testimonium Flavianum jest dzi¶ czêsto uwa¿any za sfa³szowany przez pó¼niejszych kopistów chrze¶cijañskich w III lub IV wieku. Nie wiadomo czy zosta³ wstawiony na miejsce innego fragmentu mówi±cego o Jezusie, czy te¿ zosta³ po prostu dopisany. Niektórzy za pierwotn± wersjê Testimonium uwa¿aj± tzw. wersjê arabsk± odkryt± przez profesora Pinesa w kronikach Agapiosa pochodz±cych z X wieku: W tym czasie ¿y³ pewien mêdrzec zwany Jezusem. By³ to cz³owiek dobry i sprawiedliwy. Wielu ¯ydów i ludzi innych narodowo¶ci sta³o siê jego uczniami. Pi³at skaza³ go na ukrzy¿owanie i ¶mieræ. Lecz jego uczniowie nie przestali w niego wierzyæ. Mówili, ¿e ¿yje i ukaza³ im siê trzy dni po ukrzy¿owaniu. On byæ mo¿e by³ tym Mesjaszem odno¶nie którego prorocy przepowiadali wielkie, cudowne rzeczy.
Swetoniusz, w ¯ywotach cezarów pisze, ¿e oko³o 49 roku cesarz Klaudiusz, panuj±cy w latach 41-54, wypêdzi³ z Rzymu ¯ydów, którzy nieustannie wichrzyli pod¿egani przez jakiego¶ "Chrestosa". Wspominaj± o tym wygnaniu ¯ydów Dzieje Apostolskie, r. 18, 2. Czy relacja Swetoniusza odnosi siê do Jezusa, nie jest ca³kowicie pewne (zapisane przez Swetoniusza imiê "Chrestos" nie musi byæ to¿same z greckim tytu³em "Christos" – Mesjasz). Okoliczno¶ci powstania gminy chrze¶cijañskiej w Rzymie bli¿ej nie znamy.
Pliniusz M³odszy w li¶cie do cesarza Trajana, pisze o chrze¶cijanach w Azji Mniejszej. Pliniusz pisze jedynie, ¿e modlili siê oni do "Chrystusa", nie podaje za¶ imienia Jezus.
Tacyt, w Rocznikach (Annales), roku 115, omawiaj±c prze¶ladowania chrze¶cijan za cesarza Nerona podaje: Atoli ani pod wp³ywem zabiegów ludzkich, ani darowizn, albo ofiar b³agalnych na rzecz bogów nie ustepowa³a hañbi±ca pog³oska, lecz wierzono, ¿e po¿ar (Rzymu) by³ nakazany. Aby wiêc j± usun±æ, podstawi³ Neron winowajców i dotkn±³ najbardziej wyszukanymi ka¼niami tych, których znienawidzono dla ich sromot, a których gmin chrze¶cijanami nazywa³. Pocz±tek tej nazwie da³ Chrystus, który za panowania Tyberiusza skazany by³ na ¶mieræ przez prokuratora Poncjusza Pi³ata; a przyt³umiony na razie zgubny zabobon znowu wybuchn±³, nie tylko w Judei, gdzie siê to z³o wylêg³o, lecz tak¿e w stolicy, dok±d wszystko, co potworne albo sromotne, zewsz±d nap³ywa i licznych znajduje zwolenników (Annales, 15, 44). Niektórzy pow±tpiewaj± w autentyczno¶æ tego fragmentu ze wzglêdu na u¿ycie nazwy "chrze¶cijanie", rzadko stosowanej przez samych wyznawców Chrystusa – znajdujemy j± jednak w Biblii: "w Antiochii te¿ po raz pierwszy nazwano uczniów chrze¶cijanami" (Dz. Ap. 11, 26), "Je¿eli za¶ [cierpi] jako chrze¶cijanin, niech siê nie wstydzi, ale niech wychwala Boga w tym imieniu" (I List Piotra 4,16 – cyt. za Bibli± Tysi±clecia) – nie by³ to wiêc termin obcy czasom opisywanym przez Tacyta.
Archiwa rzymskie oraz wielu rzymskich i ¿ydowskich historyków tamtego okresu, milcz± na temat Jezusa, choæ notuj± bardzo wiele drobnych wydarzeñ. S± to m.in.:
Filon z Aleksandrii, który opisywa³ ró¿ne sekty ¿ydowskie z tamtego okresu,
Plutarch, autor ¯ywotów s³awnych mê¿ów z okresu ¿ycia Jezusa,
Justus z Tyberiady, historyk ¿ydowski z Galilei, ¿y³ w I w. n.e.
Nale¿y jednak dodaæ, ¿e tematyka zachowanych dzie³ tych historyków nie zawsze czyni mo¿liwym wspomnienie o Jezusie. Przyk³adowo "¯ywoty s³awnych mê¿ów" Plutarcha stawiaj± sobie za cel "ukazanie ¿ywotów bohaterów greckich i rzymskich poprzez ich zestawienie w pary dobierane wed³ug mo¿liwie najwiêkszego podobieñstwa charakteru lub przebiegu kariery" (Encyklopedia Britannica, t. XXXII, Poznañ 2003). (http://pl.wikipedia.org/wiki/Jezus#Dokumenty_niechrze.C5.9Bcija.C5.84skie)
-
Przepraszam bardzo! Ja nic nie robiê "rzekomo". I nie buntujê siê przeciw niczemu dla samej zasady buntowania siê. Mam po prostu swoje pogl±dy i tyle.
Nie obchodzi mnie jak± genezê ma ten zwyczaj, przyj±³ siê jako chrze¶cijañski i sobie funkcjonuje, tak jak i choinka bo¿onarodzeniowa. Dla mnie mo¿e byæ przejêty sk±dkolwiek, nie robi mi to ró¿nicy. Nie ma dla mnie znaczenia po prostu, ale skoro dla mojej rodziny ma to proszê, nie umrê od tego.
Spoko, musia³em siê czepiæ tych rzeczy dla zasady ;]
Co do twierdzenia "wierz±cy = chodzi do ko¶cio³a", przykro mi, ¿e u¿y³am tak rani±cego ciê uogólnienia,
A tam od razu rani±cego :D Raczej jest to dla mnie "ciekawe" i tyle. "Ciekawe", ¿e ca³y czas takie uogólnienie jest i sobie funkcjonuje. Dlatego tylko podchwyci³em i dlatego da³em znak zapytania ;]
Wybacz, ¿e u¿y³em s³ówka 'rzekomo', które najwidoczniej Ciebie urazi³o, nie chcia³em, ¿eby tak zabrzmia³o :-)
A teraz moje przemy¶lenie z zupe³nie innej beczki. Pewnie to, o czym napisze jest, dla wiêkszo¶ci z Was oczywiste, ale ja dopiero niedawno sobie z tego zda³em sprawê. Otó¿ chodzi o (generalizuj±c) sposób sprzedawania towaru w dzisiejszym ¶wiecie. Towaru lub jakiej¶ us³ugi. Wiem, ¿e to niezbyt dobre podej¶cie, ale jednak spróbujê zacz±æ wyja¶niaæ o co mi chodzi pos³uguj±c siê przyk³adem.
Jest sobie instruktor gry na gitarze, który powiedzmy mo¿e po¶wiêciæ 20 godzin tygodniowo na udzielanie lekcji. zbiera za to ca³kiem niez³± kasê, jednak jak ju¿ wspomnia³em, ka¿dorazowo zarabia pieni±dze równie¿ kosztem swojego wolnego czasu. Dochodzi do wniosku, ¿e jest w tym co robi naprawdê dobry, ma wiêcej chêtnych ni¿ wolnego czasu. I teraz przechodzimy do sedna sprawy: Za darmo udostêpnia swoje lekcje w internecie. Na ich nagranie po¶wiêca dajmy na to (góra) 1 miesi±c, przy okazji montuj±c wersjê DVD. Poniewa¿ jego produkt jest bardzo dobry, z ka¿dym dniem zyskuje popularno¶æ. Tworzy swoje profile na popularnych serwisach (youtube, myspace itp.) oraz profesjonaln± i funkcjonaln± stronê internetow±. Na tej¿e stronie umieszcza widoczny link do wp³acenia darowizny na jego rzecz. Powstaje samo-nakrêcaj±cy siê mechanizm przynosz±cy niewspó³mierne (w porównaniu do metody "klasycznej" czyli dawania normalnie lekcji) zyski. Coraz wiêcej osób odwiedza jego stronê, jest coraz bardziej popularny, wiêcej osób wie, ¿e mo¿e do niego zapisaæ siê na lekcje, wiêcej osób ma szansê kupiæ DVD. Poniewa¿ jako¶æ us³ugi jest bardzo wysoka, zyski z darowizn MUSZ¡ byæ ogromne (inaczej ca³y ten interes by nie istnia³, to dzia³a wiêc musi siê op³acaæ). Przyk³adowo, filmik który jest w sieci przez 2 lata obejrza³o prawie milion osób, u¶redniaj±c i bior±c pesymistyczny przypadek, niech ka¿dego dnia jego materia³ (a wiêc równie¿ i stronê internetow±) odwiedzi 1000 osób z ca³ego ¶wiata. niech tylko 1% z nich wp³aci 10 dolarów.. Jest jeszcze kilka innych aspektów jak np. to, ¿e normalnie musi p³aciæ bardzo wysoki podatek od tego co zarobi³ normalnie, a od darowizny o ile siê orientuje jest du¿o mniejszy o ile w ógole, zale¿y to przecie¿ od kraju a dzia³aj±c w ten sposób ma siê zasiêg globalny. My¶lê, ze uchwycili¶cie sens tego, o co mi chodzi.
Podsumowuj±c, dzisiejsze czasy stwarzaj± (w skali globalnej, bo sama idea dawania darmowych próbek nie jest nowa) ogromne mo¿liwo¶ci zarabiania pieniêdzy, tylko trzeba mieæ dobry pomys³ i tak jak w rzeczywisto¶ci (tego nie da siê unikn±æ ;)) - trzeba byæ w czym¶ dobrym i mieæ trochê fantazji. Niech mi kto¶ tylko jaki¶ pomys³ podrzuci i bêdê siê byczy³ nad morzem, a konto samo siê bêdzie powiêkszaæ :p.
Chcia³bym jeszcze wróciæ do poprzedniego tematu:
Nawi±zuj±c do rozgraniczenia "wierz±cy, ale bez ko¶cio³a" i "wierz±cy w ko¶ciele", czyli generalnie na katoli, o których pisa³a Jasmin i osoby, które wierz±, ale w swoim zaciszu (taka generalizacja, bo chodzi mi generalnie o wszystkie osoby, które wierz± w jak±kolwiek formê Boga / wyznaj± jak±kolwiek formê religii), posiadaj± jedn± cechê wspóln±: wierz± w co¶ urojonego. Kwestia jest tylko typu w jaki papierek to pakuj±. Czy bêdzie to "ko¶cielny obrz±dek", czy "g³êboko przemy¶lana sprawa", czy "w³asne do¶wiadczenia / w³asna wizja", pope³niaj± ten sam b³±d: wierz± w co¶ co nie istnieje. Boga nie ma. Brzmi sucho i ma³o argumentów, ale nie chcê mi siê pisaæ. Ja rozumiem potrzebê jego istnienia w g³owach wielu osób i to, ¿e nawet je¶li wyrw± siê ze szponów ko¶cio³a, to jednak wierz± w Boga, bo doszli do tej wiary w³asnymi ¶cie¿kami. Jakie by te ¶cie¿ki nie by³y, s± b³êdne. Boga nie ma.
Z ca³ym szacunkiem, ale spróbuj dopu¶ciæ do swoje g³owy fakt, ¿e nie pozjada³e¶ wszystkich rozumów (ja te¿ nie ;]). Dla mnie G£UPOT¡ od strony, nazwijmy to "¶cis³ej" , jest stwierdzenie ¿e Boga nie ma. Krótko: UDOWODNIJ TO. Nie zrozum mnie ¼le, nie chce nikogo przekonaæ, ¿e Bóg jest czy go nie ma, nie w tym rzecz. To co napisa³em znaczy tylko i wy³±cznie dok³adnie to co napisa³em. Czyli UDOWODNIJ, ¿e nie ma. Tak naprawdê nie chcê, ¿eby¶ tego robi³, bo nie o to mi chodzi. Nie mam zamiaru dyskutowaæ nad tym czy Bóg jest czy Boga nie ma, jedyne co chce dodaæ, to fakt, ¿e wydajê mi siê, ¿e nie rozró¿niasz jednej zasadniczej sprawy. Otó¿ nie powiedzia³em, ¿e wiara w Boga oznacza wiarê w to, ¿e Bóg ma wp³yw na ¿ycie cz³owieka, ludzi, planety, cokolwiek. Tego nie wiem i to jest oddzielna sprawa.
-
Najpierw ad boga/Boga:
Dopuszczam tak± my¶l, ale chcia³em napisaæ to dobitnie, nawet kosztem tego, ¿e kto¶ zarzuci mi zupe³ne ignorowanie cudzych argumentów. Równie¿ nie chcê dyskutowaæ nad tym czy jest czy go nie ma. Prêdzej czy pó¼niej my¶lê, ¿e dojdziesz do tego, ¿e jednak nie ma. Nie ma to byæ traktowanie z góry, ale wydaje siê, ¿e wprowadzi³e¶ rozgraniczenie wierz±cy/chodz±cy do ko¶cio³a, w³a¶nie po to by siê oddzieliæ od tych drugich, a to wg mnie doprowadzi do tego, ¿e kiedy¶ stwierdzisz, ¿e boga nie ma. Brzmi to strasznie, tak jakbym Cie uwa¿a³ za g³upszego i mówi³, ¿e kiedy¶ zm±drzejsz. Nie to mam na my¶li. Na my¶li mam to, ¿e taka kolej rzeczy, to samo przychodzi.
Nie chcê dawaæ nawet namiastek dowodów, czy te¿ "dowodów" (typu: "43123545 bilionów lat ¶wietlnych st±d istnieje banan ss±cy marchewkê przez s³omkê z krowich uszu - udowodnij, ¿e tak nie jest") na nie istnienie. W boga siê wierzy co z definicji wyklucza dowody na jego istnienie (gdy¿ inaczej nie by³a by to wiara lecz wiedza i boga by siê uznawa³o lub nie (jak papie¿a)). Natomiast logika nie daje podstaw by stwierdziæ, ¿e bóg istnieje. No i brzytwa Ockhama.
Natomiast ad sprzeda¿y produktu:
"Poniewa¿ jako¶æ us³ugi jest bardzo wysoka,"
To zdanie jest kluczowe. A je¶li nie jest ? Ile jest miejsc dla osób ¶wiadcz±cych wysok± jako¶æ us³ug ?
Opisana przez Ciebie strategia to szansa dla najlepszych, ale przeciêtnym pozostaje "manufaktura".
I odno¶nie kalibru b³êdu u wierz±cych/chodz±cych do ko¶cio³a.
Wg mnie to jak z kuponami na totolotka.
Mieæ 100, to 100 razy wiêksza szansa na wygran±, ale nadal bliska zeru.
Byæ ¶wiadomym swojej wiary to byæ 100 razy m±drzejszym od przeciêtnego katola, ale to nadal jest tkwienie w b³êdzie.
-
Atei¶ci s± s³odcy :serduszka: Jakbym s³ysza³a nawiedzonego katolika ;)
-
Najpierw ad boga/Boga:
Dopuszczam tak± my¶l, ale chcia³em napisaæ to dobitnie, nawet kosztem tego, ¿e kto¶ zarzuci mi zupe³ne ignorowanie cudzych argumentów. Równie¿ nie chcê dyskutowaæ nad tym czy jest czy go nie ma. Prêdzej czy pó¼niej my¶lê, ¿e dojdziesz do tego, ¿e jednak nie ma. Nie ma to byæ traktowanie z góry, ale wydaje siê, ¿e wprowadzi³e¶ rozgraniczenie wierz±cy/chodz±cy do ko¶cio³a, w³a¶nie po to by siê oddzieliæ od tych drugich, a to wg mnie doprowadzi do tego, ¿e kiedy¶ stwierdzisz, ¿e boga nie ma. Brzmi to strasznie, tak jakbym Cie uwa¿a³ za g³upszego i mówi³, ¿e kiedy¶ zm±drzejsz. Nie to mam na my¶li. Na my¶li mam to, ¿e taka kolej rzeczy, to samo przychodzi.
Wierz mi lub nie, ale rozumiem o co Ci chodzi ;] Jednak dalej uprê siê przy tym, ¿e nie do koñca mnie zrozumia³e¶. Konkretnie, chodzi mi o to, ¿e wiara w takie (ok nazwijmy to ju¿ - urojone) rzeczy jest spraw± ca³kiem z³o¿on±. Dlatego jeszcze raz przeczytaj, co napisa³em na koñcu czyli o sposobie w jaki siê wierzy w tego ca³ego Boga, poniewa¿ to robi ró¿nicê. ;) Pije do zdania, ¿e prêdzej czy pó¼niej stwierdzê, ¿e Boga nie ma. Otó¿ piszesz to w kontek¶cie jakby nieco ograniczonym. Ja powiedzmy mogê wierzyæ w Boga z punktu ca³kowicie innego, przyk³adowo po to, aby nie zwariowaæ zadaj±c sobie pytania, na które odpowiedzi za cholerê nie ogarniam. Uprzedzaj±c: TAK - mam tutaj na my¶li takie w³a¶nie totalnie ma³o istotne tak naprawdê sprawy. Odrzucenie wiary w Boga wcale nie bêdzie czym¶ maj±cym wp³yw. Nie wiem, teraz nie jestem w stanie opisaæ s³owami dok³adnie tego, co mam na my¶li. Czujê, ¿e dalej jest to niejasne, ale to jedynie z mojej winy, bo jestem ograniczony, równie¿ je¿eli chodzi o zdolno¶ci "pisarskie" :D Dodam tylko, ¿e to wszystko co napisa³em, to jedynie czepianie siê s³ówek, które ma na celu tylko i wy³±cznie lekkie rozszerzenie (a tak naprawdê pomniejszenie, a mo¿e nawet zawê¿enie, zale¿y z której strony barykady siê patrzy;]) pojêcia 'wiary w Boga/boga' ;] .
Nie chcê dawaæ nawet namiastek dowodów, czy te¿ "dowodów" (typu: "43123545 bilionów lat ¶wietlnych st±d istnieje banan ss±cy marchewkê przez s³omkê z krowich uszu - udowodnij, ¿e tak nie jest") na nie istnienie. W boga siê wierzy co z definicji wyklucza dowody na jego istnienie (gdy¿ inaczej nie by³a by to wiara lecz wiedza i boga by siê uznawa³o lub nie (jak papie¿a)). Natomiast logika nie daje podstaw by stwierdziæ, ¿e bóg istnieje. No i brzytwa Ockhama.
No to w³a¶nie zasady logiki nie pozwalaj± stwierdziæ jednoznacznie jak jest naprawdê, ale teraz znowu siê jedynie czepiam, z powodów opisanych ju¿ powy¿ej. Jeszcze co do logiki, skoro mówisz, ¿e w Boga nie wierzysz, to nie mozesz sie powo³ywac na to, ¿e z definicji wykluczasz dowody na jego istnienie ;] Je¿eli w niego nie wierzysz a stwierdzasz jednoznacznie, ¿e go nie ma to jak sam napisa³e¶, pos³ugujesz siê wiedz± :D. Ale do cholery, ta dyskusja jest bezcelowa :D Ju¿ wiêkszo¶æ sobie wyja¶nili¶my. A to, ¿e "brzytwa Ockhama", to siê zgadzam i co wiêcej, wcale nie jest to sprzeczne z tym co wcze¶niej napisa³em. Tylko ja patrze na "te" sprawy zupe³nie z innej strony ni¿ Ty. Czyja jest lepsza nigdy siê nie dowiemy ;) I co wiêcej, wszystko co tak usilnie próbuje tutaj wypisaæ ju¿ zosta³o napisane: czyli z punktu widzenia logiki nie mo¿na z ca³± pewno¶ci± stwierdziæ, ¿e Boga nie ma. I TYLE :D. Nic wiêcej. Dok³adnie tyle ;p
Natomiast ad sprzeda¿y produktu:
"Poniewa¿ jako¶æ us³ugi jest bardzo wysoka,"
To zdanie jest kluczowe. A je¶li nie jest ? Ile jest miejsc dla osób ¶wiadcz±cych wysok± jako¶æ us³ug ?
Opisana przez Ciebie strategia to szansa dla najlepszych, ale przeciêtnym pozostaje "manufaktura".
No tak, dok³adnie, dlatego _teraz_ jest jeszcze dobry czas na to, potem znowu powstanie wy¶cig szczurów, tylko ¿e na jeszcze wiêksz± skalê...
-
To ja te¿ krótko i zwiê¼le, bo istotnie zaczynamy tañczyæ wokó³ tego samego ogniska. Maj±c na my¶li "ró¿ne ¶cie¿ki" i powody wiary w boga, upro¶ci³em to do jednego zdania, ¿e co by to nie by³o, to jest b³êdne. "Wiara jest tak naturalna dla cz³owieka, jak nienaturalna jest dla niego nauka". Ten cytat jest bezb³êdny. Przychodzi taki moment, kiedy nie ma ju¿ pytañ, bo i odpowiedzi nie maj± znaczenia. Agnostycyzm w moim mniemaniu powoduje g³ównie jednak g³êboko zakorzeniona wiara ¶rodowiska w jakim siê wychowali¶my, która nie pozwala nam na wiêksz± radykalizacjê pogl±dów.
Dla zainteresowanych mam matematyczny dowód na istnienie boga. Jest zawarty w ksi±¿ce "Wszechwiedza" Zbigniewa Jacyna-Onyszkiewicza. (52 strony)
Je¶li kto¶ naprawdê bardzo pragnie to mogê przeskanowaæ i wrzuciæ.
To w ramach ciekawostki.
-
Dla zainteresowanych mam matematyczny dowód na istnienie boga. Jest zawarty w ksi±¿ce "Wszechwiedza" Zbigniewa Jacyna-Onyszkiewicza. (52 strony)
Je¶li kto¶ naprawdê bardzo pragnie to mogê przeskanowaæ i wrzuciæ.
To w ramach ciekawostki.
Ja jestem zainteresowana. Jaki¶ Onyszkiewicz zrobi³ btw zbiór zadañ do logiki z którego teoretycznie korzysta³am, mo¿e to ten sam. Bóg to alef nieskoñczono¶æ ;)
-
To ja te¿ krótko i zwiê¼le, bo istotnie zaczynamy tañczyæ wokó³ tego samego ogniska.
No tak, my¶lê, ¿e ka¿dy ju¿ przedstawi³ swoje pogl±dy oraz przemy¶lenia. Pora na szczê¶liwy EOT :P
Tylko jedna sprawa jeszcze w kwestii wyja¶nienia:Agnostycyzm w moim mniemaniu powoduje g³ównie jednak g³êboko zakorzeniona wiara ¶rodowiska w jakim siê wychowali¶my, która nie pozwala nam na wiêksz± radykalizacjê pogl±dów.
NIE jestem agnostykiem!! :) Jestem TEIST¡ [pod tym pojêciem rozumiem, ¿e bóg istnieje]. Natomiast, w pewnym sensie jestem "agnostykiem" w sprawie o której ju¿ pisa³em, czyli "czy Bóg ma wp³yw na to co robimy, na nasz± rzeczywisto¶æ". Chocia¿ aktualnie w tej kwestii jestem bardziej sk³onny ku stwierdzeniu ¿e Bóg NIE MA takiego wp³ywu, wiêc (w tej kwestii) jestem takim "ateist±". Uff mam nadziejê ¿e to zdanie jest jeszcze w miarê po Polsku :)
EDIT: Wybaczcie, jestem ignorantem w sprawie definicji pogl±dów, st±d ten dopisek w nawiasie kwadratowym. Natomiast ju¿ kiedy¶ zastanawia³em siê, czy jest jaki¶ pogl±d który najbli¿ej odzwierciedla moje przemy¶lenia. I... chyba nareszczie znalaz³em :D Otó¿, jak na razie najbli¿szy w swych za³o¿eniach jest dla mnie deizm. I jego definicja mo¿e byæ kluczem do rozsrzyfrowania moich powy¿szych postów :d
Parê cytatów:
Deizm to pogl±d religijny zak³adaj±cy istnienie jakiej¶ nieokre¶lonej dok³adnie duchowej si³y sprawczej, która stworzy³a ¶wiat materialny i prawa nim rz±dz±ce, jednak nie ingeruje ona obecnie bezpo¶rednio w jego dzia³anie.
Dei¶ci odrzucaj± w ca³o¶ci prawdy wszystkich religii instytucjonalnych
Przeczy bosko¶ci Chrystusa, potrzebie istnienia Ko¶cio³a, tezie o dominacji chrze¶cijañstwa nad innymi wyznaniami.
Dei¶ci s± swoistymi agnostykami poznawczymi, gdy¿ twierdz±, ¿e bezpo¶rednie poznanie owej si³y sprawczej nie jest mo¿liwe i mo¿na j± poznawaæ jedynie po¶rednio, poprzez odkrywanie naukowych praw rz±dz±cych materi±. S± oni jednak zwykle ca³kowicie przekonani co do samego istnienia owej si³y sprawczej i dlatego nie mo¿na ich nazwaæ agnostykami religijnymi.
To tyle ode mnie w kwestii wyja¶nienia :)
-
Natomiast logika nie daje podstaw by stwierdziæ, ¿e bóg istnieje.
Lizard, je¶li koniecznie chcesz tak "dowodowo" do tego podchodziæ, to przyjmij sobie, ¿e istnienie Boga jest hipotez±. Hipotez±, której nie da siê ani dowie¶æ, ani obaliæ. Ka¿da hipoteza jaka istnieje i nie jest jeszcze rozwi±zana czeka na dowód, b±d¼ te¿ obalenie. Nie mo¿esz wiêc sobie powiedzieæ, ¿e istnienie boga jest bzdur± tylko dlatego, ¿e nie mo¿na dowie¶æ jego istnienia (zw³aszcza, ¿e to hipoteza niemo¿liwa do zweryfikowania ;)) To jest czysta logika, która sama w sobie nie daje podstaw do niczego, a jedynie jest narzêdziem pozwalaj±cym na dowodzenie pewnych rzeczy na podstawie faktów. :P Reasumuj±c: logicznie rzecz bior±c, nie da siê jednoznacznie stwierdziæ, ¿e bóg istnieje, b±d¼ te¿ nie istnieje.
Co nie zmienia faktu, ¿e wierzyæ sobie mo¿esz w co chcesz(z tym, ¿e Twoje pogl±dy s± w tym przypadku tak samo "dobre" z logicznego punktu widzenia jak ka¿de inne), tak tylko chcia³am zebraæ to do kupy.
-
Jej, ja tylko powiedzia³am, ¿e mi siê nie podoba instytucja Ko¶cio³a (znaczy pomys³y organów administracyjnych, u¶ci¶laj±c; ju¿ pal sze¶æ to, co kiedy¶ siê dzia³o, tym nie zamierzam t³umaczyæ mojej niechêci), do wiêkszo¶ci wyznawców nic nie mam. A do Boga to ju¿ naprawdê nic.
A tu wysz³o co¶ takiego: KK jest z³y, bo Bóg/bóg nie istnieje (albo ja zgubi³am w±tek :roll:)
Hmm... tak mi siê przypomnia³o, niekoniecznie w ¶cis³ym zwi±zku tematem, ale poniek±d: jak Bóg chce kogo¶ ukaraæ, to najpierw mu rozum odbiera. Ostatnio jest to jedyny rodzaj boskiej interwencji, w jaki wierzê :>
-
Do babci:
Ale w³a¶nie chodzi o to, ¿e Bóg jest tutaj nadliczbowym bytem i z logicznego punktu widzenia, nie mia³ prawa w pierwszej kolejno¶ci w ogóle byæ poddanym udowadnianiu jego istnienia b±d¼ obalaniu.
-
Widzê, ¿e ortodoksyjni atei¶ci, podobnie jak ortodoksyjni wierz±cy, maj± pokrêtn±, bezsensown± i niezrozumia³± odpowied¼ na wszystko :mrgreen: Nadliczbowy byt :mrgreen: Nie da siê nic udowodniæ -> nie mo¿na autorytarnie i z ca³± pewno¶ci± niczego stwierdziæ, nie ma tu ¿adnej wielkiej filozofii ;]
Kas, niewa¿ne od czego siê zaczê³o, wa¿ne o czym ludzie zapragnêli porozmawiaæ ;)
-
Kas, niewa¿ne od czego siê zaczê³o, wa¿ne o czym ludzie zapragnêli porozmawiaæ ;)
Wiem, to no¶ny temat ;)
-
Ych, ale¿ dyskusj± siê zrodzi³a.
Osobi¶cie nie lubiê ortodoksji w ¿adnej postaci. Fanatyzm to zdecydowanie najwiêksze z³o tego ¶wiata.
Sama chcia³abym wiedzieæ na pewno czy B/bóg istnieje czy nie... no ale tego dowiemy siê zapewne wszyscy, ka¿dy w swoim czasie.
-
Od razu siê przyznam, ¿e nie chcia³o mi siê czytaæ wszystkiego. Stosunku do religii katolickiej nie mam, bo je¶li by popatrzeæ na mnie przez pryzmat pokoleñ, by³bym protestantem. Historia jest d³uga i zawi³a, ale generalnie jestem dzieckiem niechrzczonym, z ko¶cio³ami maj±cym niewiele wspólnego. To by³ wstêp.
Wierzê w to, ¿e Jezus istnia³, bo przecie¿ 2000 lat to wcale nie jest tak du¿o, ¿eby móc a¿ tak sfa³szowaæ historiê. To tylko 2000 lat... Je¿eli ktokolwiek z was kiedykolwiek przeczyta³ Bibliê (taka gruba ksi±¿ka o Moj¿eszu, Hiobie i kilku innych postaciach, nie modlitewnik i nie katechizm) bêdzie wiedzia³, ¿e Ko¶ció³ Katolicki ma niewiele wspólnego z Jezusem. Poza tym humanista powinien przeczytaæ, tak jak powinien przeczytaæ Dostojewskiego, Freuda, zobaczyæ t± babkê, co j± Leonardo namalowa³, to jest obowi±zek humanisty. Jeszcze kilka rzeczy jest jego obowi±zkiem, ale Herbert powiedzia³, ¿e uczy³ siê ¶piewaæ od Dawida i to chyba co¶ znaczy, i nie mia³ na my¶li Davida Bowie.
Ale wracaj±c do tematu: takie pi³owanie, czy Jezus by³, czy go nie by³o, jest ¶mieszne, bo je¶li go nie by³o, to sobie daj cz³owieku... co¶tam, a je¶li by³, to dobrze. Mo¿na te¿ dyskutowaæ, czy Achilles by³, czy Troja by³a, Budda, Konfucjusz, pierwsza Olimpiada (ta legendarna), Rzym w 753 przed Chrystusem (hehe, je¶li nie by³o Jezusa, to siada nasza rachuba czasu, ok³amujemy siê ka¿dego dnia, wiêc lepiej przyj±æ, ¿e jednak by³ :P ), Piast Ko³odziej, Archipoeta i stryjeczny pradziad babci, który uciek³ do Niderlandów i pop³yn±³ do Ameryki...
Sama chcia³abym wiedzieæ na pewno czy B/bóg istnieje czy nie... no ale tego dowiemy siê zapewne wszyscy, ka¿dy w swoim czasie.
Je¶li chodzi o dowiadywanie siê po ¶mierci, to uwa¿am, ¿e nici z tego, bo po ¶mierci to siê cz³owiek niczego nie dowie, a dowiedzieæ siê musi kiedy ¿yje, bo tylko wtedy cokolwiek do g³owy dociera. Ja przyk³adowo mam pewno¶æ, ¿e Bóg istnieje.
Teraz nikt nie musi czytaæ, togo, co zosta³o napisane przeze mnie, bo to be³koto, którego ju¿ nie rozumiem. Podczas pisania lepiej brzmia³o...
-
Sama chcia³abym wiedzieæ na pewno czy B/bóg istnieje czy nie... no ale tego dowiemy siê zapewne wszyscy, ka¿dy w swoim czasie.
Je¶li chodzi o dowiadywanie siê po ¶mierci, to uwa¿am, ¿e nici z tego, bo po ¶mierci to siê cz³owiek niczego nie dowie, a dowiedzieæ siê musi kiedy ¿yje, bo tylko wtedy cokolwiek do g³owy dociera.
Za ¿ycia to raczej nie ma szans siê dowiedzieæ, bo jak? Mia³am na my¶li poznanie ponad zmys³owe i ponad rozumem, bo skoro za³o¿ymy istnienie duszy, która jako istota niematerialna (tego te¿ nie wiadomo na pewno, ale za³ó¿my, ¿e niematerialna) raczej mózgu mieæ nie bêdzie, a tylko ona zostanie cz³owiekowi po ¶mierci, to musi w jaki¶ sposób funkcjonowaæ.
No ale ja tam nic nie wiem, otwarcie siê do tego przyznajê.
Wiem, ¿e nic nie wiem i tyle...
Tak naprawdê dyskusja na ten temat jest bezcelowa...
Te¿ uwa¿am, ¿e Stary i Nowy Testament prawdziwy humanista winien przeczytaæ. Podobnie Koran, Torê czy Wedy.
Jedno wiem, z takim Bogiem jak ten ze Starego Testamentu, nie chcia³abym mieæ do czynienia :lol:
-
Te¿ uwa¿am, ¿e Stary i Nowy Testament prawdziwy humanista winien przeczytaæ. Podobnie Koran, Torê czy Wedy.
Torê mo¿e przeczytaæ przy okazji czytania Starego Testamentu. Mo¿e chodzi³o Ci o Talmud? Ale nie polecam... Haha, ale jestem pierdo³± oczytan±, lol...
Jedno wiem, z takim Bogiem jak ten ze Starego Testamentu, nie chcia³abym mieæ do czynienia :lol:
Dlaczego? Bo mo¿e moja protestancka Biblia mówi inaczej ni¿ na katechezach katolickich, albo jak ucz± w szkole ¶redniej na lekcjach polskiego, ale mówi:
[Bóg] Wymierza sprawiedliwo¶æ skrzywdzonym,
Daje chleb g³odnym,
Pan oswobadza wiê¼niów,
Pan otwiera oczy ¶lepych,
Pan podnosi zgnêbionych,
Pan kocha sprawiedliwych.
Pan strze¿e przychodniów, sierotê, wdowê wspomaga,
Lecz drogê bezbo¿nych zatraca.
Ps 146:7-9
Spoko, je¶li jeste¶ bezbo¿na, to rzeczywi¶cie nie chce siê mieæ z takim Bogiem mieæ do czynienia.
To jest stereotyp z tym Bogiem gro¼nym i Bogiem mi³osiernym w Starym i Nowym testamencie. Bóg jest ca³y czas ten sam.
-
Stereotypy czy nie, mia³am na my¶li fakt, ¿e Stary Testament pe³en jest przera¼liwych historyjek, w których Bóg srogo karze grzeszników, wystawia na ciêzkie próby swoich wyznawców, chocia¿by próba wiary Abrahama... z³o¿yæ w ofierze syna. (Hyh, skoro Bóg taki wszechmog±cy i wie wszystko, to czemu nie wiedzia³ jaka jest wiara Abrahama? :> :P) Biedak i jego syn pewnie niez³ej traumy do¶wiadczyli dziêki swojemu mi³osiernemu Bogu...
Hm, a dlaczego Abraham zgodzi³ siê na tak± próbê? Wygl±da na to, ¿e ze strachu:
Nie podno¶ rêki na ch³opca i nie czyñ mu nic z³ego! Teraz pozna³em, ¿e boisz siê Boga, bo nie odmówi³e¶ Mi nawet twego jedynego syna.
Zastraszanie ludzi... to te¿ mi do mojego wyobra¿enia Boga nie pasuje...
Nie jestem znawczyni± Starego Testamentu, mówiê jakie s± moje mo¿e do¶æ powierzchowne odczucia. Mo¿e siê mylê...
-
Stereotypy czy nie, mia³am na my¶li fakt, ¿e Stary Testament pe³en jest przera¼liwych historyjek, w których Bóg srogo karze grzeszników, wystawia na ciêzkie próby swoich wyznawców, chocia¿by próba wiary Abrahama... z³o¿yæ w ofierze syna. (Hyh, skoro Bóg taki wszechmog±cy i wie wszystko, to czemu nie wiedzia³ jaka jest wiara Abrahama? :> :P) Biedak i jego syn pewnie niez³ej traumy do¶wiadczyli dziêki swojemu mi³osiernemu Bogu...
Hm, a dlaczego Abraham zgodzi³ siê na tak± próbê? Wygl±da na to, ¿e ze strachu:
Nie podno¶ rêki na ch³opca i nie czyñ mu nic z³ego! Teraz pozna³em, ¿e boisz siê Boga, bo nie odmówi³e¶ Mi nawet twego jedynego syna.
Zastraszanie ludzi... to te¿ mi do mojego wyobra¿enia Boga nie pasuje...
Nie jestem znawczyni± Starego Testamentu, mówiê jakie s± moje mo¿e do¶æ powierzchowne odczucia. Mo¿e siê mylê...
Teologiem nie jestem, ale to bardzo ³atwo rozwi±zaæ. Abraham nie ba³ siê Boga panicznie. By³ bogobojny (http://sjp.pwn.pl/lista.php?co=bogobojny), co nie znaczy, ¿e obgryza³ paznokcie w strachu przed gniewem Boga. Poza tym pamiêtaæ trzeba o tym, ¿e to, co czytamy jest t³umaczeniem, wiêc mo¿esz zapytaæ kogo¶, jakie s³owo by³o u¿yte w jêzyku oryginalnym. A przypadek Abrahama i jego syna by³ takim zacz±tkiem, proroctwem jakby, o tym, co siê mia³o staæ pó¼niej z Jezusem, ¿e to syn Boga, którego ¿ycie zosta³o na ofiarê za ludzi, ¿eby sobie oni mogli wyobraziæ, co prze¿y³ Bóg, je¶li Abraham prze¿y³ traumê. Co do wszechwiedzy Boga, to przypominam o wolnej woli. Poza tym napisane jest, ¿e Bóg nazwa³ Abrahama swoim przyjacielem, a przyjaciele raczej nie umieraj± ze strachu przed sob±. My¶lê, ¿e Abraham nie musia³ wcale lecieæ z synem na ofiarê, móg³ powiedzieæ: "Panie Bo¿e, ta opcja odpada" i nie poniós³by konsekwencji. Jego potomkowie nie byliby narodem wybranym tylko. A co powiedzieæ o Józefie starotestamentowym, któremu Bóg b³ogos³awi³ i dlatego wiod³o mu siê nienajgorzej, doszed³ do wysokiego stanowiska i by³ obrzydliwie bogaty? Abraham te¿ biedakiem nie by³. Zostaæ ksiêdzem?
-
Dobra ok, ale fragment, który przytoczy³am,a dok³adnie drugie zdanie, wskazuje na to, ¿e Abraham nie odmówi³ Bogu w³a¶nie ze wzglêdu na to, ¿e siê Go boi (ok, nazwijmy to "bogobojno¶ci±", nie mówiê, ¿e musia³ siê trz±sc ze strachu, ale jednak lêk odczuwa³) Wygl±da na to, ¿e chyba nie by³o opcji "sorry Bo¿e, ale tak to ja siê nie bawiê", bo wtedy Bóg móg³by siê zdenerwowaæ i mog³o by siê zrobiæ niefajnie... czyli to nie by³a taka do koñca przyja¼ñ... tzn. przyja¼ñ istnia³a, do momentu kiedy Abraham siê Bogu nie przeciwstawia³... :roll:
No tak, wolna wola, ok, ale skoro Bóg jest wszechmog±cy, to chyba mo¿e przewidzieæ ludzkie posuniêcia...
-
Mo¿e nie odmówi³ mu dlatego, ¿e mu ufa³, a nie ze strachu? Po prostu wierzy³, ¿e Bóg nie wymy¶li³ nic g³upiego, wiêc mo¿na go s³uchaæ (jakkolwiek z punktu widzenia rozs±dnego cz³owieka i¶æ z synem na górê, ¿eby go zabiæ, jest g³upie). Tak, to kwestia wiary, a wiara nie jest racjonalna. Chocia¿ w³a¶ciwie jest. (S³ów mi chwilowo zabrak³o, ¿eby to wyja¶niæ, pó¼niej spróbujê ;))
-
Mo¿e nie odmówi³ mu dlatego, ¿e mu ufa³, a nie ze strachu? Po prostu wierzy³, ¿e Bóg nie wymy¶li³ nic g³upiego, wiêc mo¿na go s³uchaæ
O, to ju¿ bardziej do mnie przemawia. :>
-
No tak, wolna wola, ok, ale skoro Bóg jest wszechmog±cy, to chyba mo¿e przewidzieæ ludzkie posuniêcia...
Jak mówi moja kole¿anka: Pan Bóg to nie czarodziej.
Je¶li zak³adamy, ¿e Bóg jest wszechmog±cy, to pewnie, ¿e mo¿e przewidzieæ ludzkie posuniêcia. Ale zawsze jest kilka opcji, które cz³owiek mo¿e wybieraæ, wiêc Bóg mo¿e przewidzieæ masê ludzkich posuniêæ w ka¿dej sytuacji. Przypu¶æmy. Ostateczny wybór nale¿y do cz³owieka. Bo je¶li nie, to po co Bóg stwarza³ Adama i jego ¿onê, je¶li doskonale zdawa³ sobie sprawê z tego, ¿e zostanie przez nich zdradzony? Po co obdarza³ Salomona m±dro¶ci± i ca³ym ¶wiec±cym szajsem, je¶li wiedzia³, ¿e ch³opak i tak siê stoczy? Mo¿na go by³o u¶mierciæ, póki by³ dobry i mi³y, a tak sobie jeszcze nagrabi³ przez wszystkie lata niegodziwo¶ci.
Wygl±da na to, ¿e chyba nie by³o opcji "sorry Bo¿e, ale tak to ja siê nie bawiê", bo wtedy Bóg móg³by siê zdenerwowaæ i mog³o by siê zrobiæ niefajnie... czyli to nie by³a taka do koñca przyja¼ñ... tzn. przyja¼ñ istnia³a, do momentu kiedy Abraham siê Bogu nie przeciwstawia³... :roll:
Przyjacielem Boga, to nazwano Abrahama po ca³ej hecy, wiêc to by³o co¶, na co zas³u¿y³, poza tym tak nazwany zosta³ dopiero w Li¶cie ¶w. Jakuba (2:23), a akcja z synem opisana jest w Ksiêdze Pierwszej Moj¿eszowej (rozdzia³ 22). Czyli ranga, nazwijmy to, przysz³a du¿o pó¼niej na pi¶mie, ni¿ Abraham ¿y³, i wziête pod uwagê zosta³o ca³e jego ¿ycie. No i jeszcze tak: Bóg szuka³ najlepszego szczepu na naród wybrany, wiêc mia³ chyba prawo przetestowaæ, kto siê najlepiej nadaje, ¿eby wyodrêbniæ najlepsz± rasê, tak jak to siê robi w ka¿dej selekcyjnej hodowli. Co do "denerwuj±cego siê Boga" -
Mi³osierny i ³askawy jest Pan,
Cierpliwy i pe³en dobroci,
Nie prawuje siê ustawicznie,
Nie gniewa siê na wieki,
Nie postêpuje z nami wed³ug grzechów naszych
Ani nie odp³aca nam wed³ug win naszych,
i tam dalej jeszcze, o tym, ¿e wybacza i lituje siê...
Ojej, a Psalmy to znowu Stary Testament i Z³owrogi Bóg... Aj waj...
Mo¿e nie odmówi³ mu dlatego, ¿e mu ufa³, a nie ze strachu?
To raczej oczywiste, je¶li by³ bogobojny. Czasami siê przecie¿ mówi, jak kto¶ co¶ zrobi, ¿e siê ten kto¶ Boga nie boi, co nie znaczy, ¿e cz³owiek, który by tego nie zrobi³, boi siê Boga w sposób typowy dla strachu przed czym¶. Abraham raczej obawia³ siê zawie¶æ zaufanie, którym obdarzy³ go Bóg.
Je¶li mocno be³koczê, upraszczam i mieszam, niech kto¶ mnie zdzieli po g³owie, bo dzisiaj mia³em ciê¿ki dzieñ pe³en cyferek, kawy, biegania po mie¶cie, czytania, marudzenia dziewczyny i innych przypad³o¶ci przesilennowiosennych. ;)
-
Mo¿e nie odmówi³ mu dlatego, ¿e mu ufa³, a nie ze strachu?
To raczej oczywiste, je¶li by³ bogobojny.
No ok, ale mamy jêzyk nie tyle ubogi, co pe³en wieloznacznych pojêæ, wiêc sam widzisz, ¿e trzeba to przek³adaæ na ludzk± mowê ;) Przy czym wieloznaczno¶æ pewnych pojêæ zosta³a zapomniana albo w inny sposób porzucona i w jêzyku codziennym u¿ywa siê terminu w jednym tylko znaczeniu, a potem wychodzi, ¿e to znaczy wiêcej i nagle czego¶ zrozumieæ nie mo¿na ;)
Heh, te¿ be³kot jaki¶ wyprodukowa³am... ale ja siê znów nie wyspa³am i teraz te¿ siê nie wy¶piê, bo rano muszê wstaæ obejrzeæ powtórkê dzisiejszego odcinka SG, który przegapi³am, bo posz³am po kuskus i ¿elki U_U
-
Sama chcia³abym wiedzieæ na pewno czy B/bóg istnieje czy nie... no ale tego dowiemy siê zapewne wszyscy, ka¿dy w swoim czasie.
Je¶li chodzi o dowiadywanie siê po ¶mierci, to uwa¿am, ¿e nici z tego, bo po ¶mierci to siê cz³owiek niczego nie dowie, a dowiedzieæ siê musi kiedy ¿yje, bo tylko wtedy cokolwiek do g³owy dociera.
Za ¿ycia to raczej nie ma szans siê dowiedzieæ, bo jak? Mia³am na my¶li poznanie ponad zmys³owe i ponad rozumem, bo skoro za³o¿ymy istnienie duszy, która jako istota niematerialna (tego te¿ nie wiadomo na pewno, ale za³ó¿my, ¿e niematerialna) raczej mózgu mieæ nie bêdzie, a tylko ona zostanie cz³owiekowi po ¶mierci, to musi w jaki¶ sposób funkcjonowaæ.
No ale ja tam nic nie wiem, otwarcie siê do tego przyznajê.
Wiem, ¿e nic nie wiem i tyle...
Tak naprawdê dyskusja na ten temat jest bezcelowa...
Je¶li przyj±æ Bibliê za punkt odniesienia, to w³a¶nie ona mo¿e byæ narzêdziem poznania Boga teoretycznie, a co do duszy niematerialnej i nie¶miertelnej, to gdzie¶ tam jest napisane w Starym Testamencie, mnie to zdziwi³o nawet raz, ¿e cz³owiek jak umrze, to ju¿ nie ¿yje i na ¶mieræ. Sobie my¶lê, ¿e cz³owiek nie ma duszy i to jest tylko propaganda ukradziona z pogañskich religijnych wierzeñ. I jeszcze wytknê Ci nieprecyzyjne sformu³owanie, bo powinna¶ napisaæ, ¿e "tylko ona zostanie z cz³owieka po ¶mierci", co nie ma sensu, bo ja na przyk³ad nie ¿yczê sobie, ¿eby co¶ takiego mnie spotka³o, ¿e sobie umrê, a tu dusza wychodzi i pó¼niej lata sobie beztrosko w¶ród ob³oczków. To idiotyczne.
Generalnie to wierzê w ascendencjê, czy co¶ takiego, co osi±gn±³ doktor Jackson z SG-1... ;) Kas, ogl±daj powtórkê, bo fajny odcinek by³, swoj± drog±.
-
Sobie my¶lê, ¿e cz³owiek nie ma duszy i to jest tylko propaganda ukradziona z pogañskich religijnych wierzeñ.
No tak, prawda, w koñcu cz³eki maj± zmartwychwstaæ w Dzieñ S±du Ostatecznego, cia³o ma powstaæ z grobu, to na co mu jaka¶ dusza :roll:
Ja te¿ sobie nie ¿yczê latania w ob³oczkach z harf± i aureol± :-|.
-
Pamiêtam nasz± dyskusjê sprzed kilku miesiêcy dotycz±c± bodaj¿e ¶lubu ko¶cielnego. I jak sobie przypomnê co ja tam wypisywa³em, o co ja tam walczy³em i w ogóle ca³± dyskusjê, to jest mi po prostu g³upio.
Ostatnio wiele rzeczy, wiele ró¿nych, do¶æ skrajnych czynników wp³ywa³o na mnie, wielu ludzi o skrajnych i mniej skrajnych, ale oryginalnych pogl±dach spotka³em. I krótko mówi±c wszystko to doprowadzi³o do tego, ¿e miotam siê w tych kwestiach wiary i niewiary, nie znajdujê nic i ogólnie w±tpiê we wszystko.
By³ moment "po co mi to w ogóle? Nie ma Boga, wiara to opium dla ludu, olaæ ca³e to zamieszanie i wzi±æ swoje ¿ycie jakie jest, mieæ te kilkadziesi±t mniej lub bardziej pewnych lat i sobie jakimi¶ wymys³ami g³owy nie zawracaæ". Co z tego wysz³o? Otó¿ to, ¿e ja tej "si³y wy¿szej" odrzuciæ nie potrafiê. Doszed³em do wniosku, ¿e piêknie wyt³umaczony przez Taczifa Deizm to jest takie "minimum", ¿e ni¿ej nie jestem wstanie zej¶æ w tej chwili i ju¿. Bo o ile te wszystkie nielogiczno¶ci, zawi³o¶ci i w±tpliwo¶ci wyp³ywaj±ce z wiary mnie od niej oddalaj±, to jaka¶ forma bytu "ponad cz³owiekiem" wg mnie jest i ju¿.
Moja rodzina to tacy antykleryka³owie, którzy z ko¶cio³em nie chc± mieæ nic wspólnego. Ja w sumie nie zastanawia³em siê nad wiar±, chodzi³em na religiê i w sumie to mia³em to w nosie, mo¿e i wierzy³em w Boga Wmówionego, czy te¿ Boga z Przyzwyczajenia , a¿ w koñcu wzi±³em siê za Bibliê i przeczyta³em. Zajê³o mi to chyba dwa lata, z przerwami i powrotami. Poza tym sta³y kontakt z kole¿ank± protestantk±. Te dwa czynniki wykreowa³y Boga z Czytania i Boga z G³oszenia. I nie by³ on taki z³y. W sumie to wystarczy³ na d³ugo i dobrze mi siê z nim ¿y³o. Wszystko by by³o ok, ale w tej koncepcji namiesza³ mi pan Jezus Chrystus, którego istnienia i relacji z Bogiem, jednocze¶nie bycia Bogiem i nim nie bycia kompletnie nie rozumia³em i nadal zreszt± nie rozumiem. Tak wiêc by³ Bóg, którego obraz pokrywa³ siê z tym Bogiem Biblijnym i by³a Nauka Chrystusa - cz³owieka, nad którym lepiej siê nie zastanawiaæ, bo mo¿na zw±tpiæ. Kwestia tego, ¿e o ile by³o te¿ kilkoro znajomych, których modlitwy jêzykami by³em ¶wiadkiem oraz nawet jedno spotkanie z prorokiem i proroctwo, to moja wiara by³a ca³y czas jak grochem o ¶cianê, tyle, ¿e ja tego ha³asu uderzania o p³ask± powierzchniê stara³em siê nie s³yszeæ, liczy³em, ¿e groszek gdzie¶ jednak dolatuje. Potem kolega, do¶æ stanowczy katolik nagle zw±tpi³ i stwierdzi³, ¿e Boga nie ma, chyba, ¿e taki Bóg Zegarmistrz, co to nakrêci³ i tylko sobie patrzy, jak zegarek tyka, ale on go ju¿ nie tyka. Rozmowa z nim i z jego wujkiem, który wytoczy³ ciê¿k± artyleriê racjonalnego my¶lenia, od którego ja ca³y czas tak ucieka³em [choæ jaki¶ z³o¶liwy chochlik w mojej g³owie i tak siê tym zajmowa³] i zbija³ moje argumenty i stara³ siê mi udowodniæ, ¿e ta wiara jest g³upia, ¿e zamykam oczy, by nie widzieæ tego, co nie pasuje mi do koncepcji. Od tej pory w³a¶nie równia pochy³a, a¿ do Deizmu i teraz oprócz niego nic nie jest dla mnie pewne. Jakie¶ wnioski? W wieku, w którym jestem, jestem po prostu za g³upi i za czêsto mi siê to wszystko zmienia, by siedzieæ przy jednym postanowieniu. Z ateisty trudno jest zrobiæ nagle wierz±cego cz³owieka. Je¶li chodzi o Bibliê - nie negujê tego, co w niej wyczyta³em, mo¿e to byæ wszystko prawd±. Nakazy i zakazy tam zawarte, te nie dotycz±ce bezpo¶rednio relacji Cz³owiek-Bóg s± w wiêkszo¶ci nadal aktualne i przydatne i warto siê ich trzymaæ. Co z moj± wiar±? Nie szukam gor±czkowo i nie panikujê. Wierzê [;)], ¿e mam ca³e ¿ycie przed sob± i jeszcze mo¿e mi siê wiele razy pozmieniaæ. Nie wykluczam opcji, ¿e spotkam Chrystusa i poka¿e mi on jedyn± s³uszn± drogê. Ale jak na razie, chocia¿ bardzo chcia³em, ani nie spotka³em J.C., ani nie przenios³em ¿adnej góry, nawet w najlepszych momentach.
Bardzo pouczaj±ca by³a ta dyskusja, jedna z lepszych, jakie tu widzia³em. Wiele rzeczy, które do tej pory by³y dla mnie znane, ale nie skonkretyzowane ³adnie zosta³o ubrane w s³owa, co trochê przyczyni³o siê do uporz±dkowania mojego ba³aganu w g³owie. No i dowiedzia³em siê te¿, ¿e za¶lepionym wojownikiem mo¿na byæ nie tylko w obozie tych "wierz±cych" ;-)
-
Cz³owiek ma woln± wolê, Bóg rz±dzi przypadkiem.
Przysz³o¶æ cz³owieka jest drzewem decyzji, Bóg widzi je ca³e. Czy to co¶ zmienia?
Kim jest cz³owiek bez wspomnieñ? Czy cz³owiek bez cia³a jest cz³owiekiem? Czy dusza ma wspomnienia? Czasem my¶lê, ¿e wspomnienia kszta³tuj± cz³owieka, bo czy op³aca siê co¶ robiæ, a potem tego nie pamiêtaæ? Zak³adaj±c powiedzmy, ¿e nie mamy ¿adnych skutków, ¿e nikt inny tego nie pamiêta - to jak ¶niæ i nie pamiêtaæ snu, nie wiedzieæ nawet ¿e siê ¶ni³o.
Jest zwierzê i jest anio³. Cz³owiek jest tym czym¶ pomiêdzy. D±¿y do wielko¶ci hamowany fizycznymi potrzebami. Niektórzy twierdz±, ¿e to piêkne.
Filozofia ofiary. J.C. by³ ostatni± krw± ofiar± z³o¿on± Bogu, aby¶my nie musieli ju¿ po¶wiêcaæ rzeczy materialnych.
Gramy w PRAWDA/FA£SZ 8)
Btw, trafia do mnie w±tek z Abrahamem, dziêki.
-
Filozofia ofiary. J.C. by³ ostatni± krw± ofiar± z³o¿on± Bogu, aby¶my nie musieli ju¿ po¶wiêcaæ rzeczy materialnych.
Nie do koñca o to chodzi³o, ale nie chce mi siê m±drowaæ dzisiaj. Idê spaæ. Jedyny sens dni ¶wi±tecznych tkwi w mo¿liwo¶ci odespania dnia powszedniego.
-
I te¿ mam swoje argumenty. Po prostu nie zgadzam siê z wieloma tezami i rzeczami g³oszonymi bad¼ zabranianymi przez Ko¶ció³. Ot co.
Ja te¿ siê nie zgadzam. Ale w Boga wierzê, nie w Ko¶ció³.
Eris!
Tu jestem. S³ucham Ciê, Skarbie? ;)
A dalej mi siê nie chce czytaæ... <ziewa>
-
Ja te¿ siê nie zgadzam. Ale w Boga wierzê, nie w Ko¶ció³.
Klik (http://i43.tinypic.com/n1v09h.jpg) - tak mi siê przypomnia³a propaganda apostazji.pl ;) No offence oczywi¶cie, wrzucam to tylko w celach humorystycznych :)
-
hehe wystêpujemy z ko¶cio³a? bo w sumie to faktycznie pieprzymy te statystyki ;p
A jakie powinno teraz byæ ¶wiêto? bo mam problem siê na necie odnale¼æ. Jakie¶ pogañskie prawda?
-
czczenie barana, zaj±ca i koguta - brzmi jak najbardziej pogañsko ;)
-
a opowiadasz ;P czczenie s³oñca, ale to ka¿da niedziela, a teraz to jakie¶ co¶ wiosennego.
Podczas soboru nicejskiego w 325 roku ustalono, ¿e bêdzie siê j± obchodziæ w pierwsz± niedzielê po pierwszej wiosennej pe³ni Ksiê¿yca.
Wiosna astronomiczna rozpoczyna siê w momencie równonocy wiosennej i trwa do momentu przesilenia letniego, co w przybli¿eniu oznacza na pó³kuli pó³nocnej okres pomiêdzy 21 marca a 22 czerwca (czasami daty te wypadaj± dzieñ wcze¶niej lub dzieñ pó¼niej, a w roku przestêpnym mog± byæ dodatkowo cofniête o jeden dzieñ). Podczas wiosny astronomicznej dzienna pora dnia jest d³u¿sza od pory nocnej, a ponadto z ka¿d± kolejn± dob± dnia przybywa, a nocy ubywa.
Wiêc zapewne poganie jako¶ ¶wiêtowali wiosnê. Wiêkszo¶æ, a mo¿e nawet wszystkie, chrze¶cijañskie ¶wiêta to przeinaczone ¶wiêta pogañskie, ale pytam, czy wie kto¶ co¶ wiêcej.
-
czczenie barana, zaj±ca i koguta - brzmi jak najbardziej pogañsko ;)
Od razu koguta! :P Kurczaczka i jajeczka :twisted:
-
czczenie barana, zaj±ca i koguta - brzmi jak najbardziej pogañsko ;)
Od razu koguta! :P Kurczaczka i jajeczka :twisted:
tym sposobem wreszcie w forumowych przemy¶leniach dotykamy wa¿kiego problemu pierwszeñstwa jajka i kurczaka :P
ale przyznasz, ¿e kogut brzmi dostojniej? ;)
-
czczenie barana, zaj±ca i koguta - brzmi jak najbardziej pogañsko ;)
Od razu koguta! :P Kurczaczka i jajeczka :twisted:
tym sposobem wreszcie w forumowych przemy¶leniach dotykamy wa¿kiego problemu pierwszeñstwa jajka i kurczaka :P
ale przyznasz, ¿e kogut brzmi dostojniej? ;)
Ano brzmi. I wygl±da :mrgreen:. Nie przeczê :P.
W sumie to nie chodzi³o mi o pierwszeñstwo jajko czy kura, ale o sam± symbolikê jajka - nowe ¿ycie, nowy pocz±tek ;)
-
Ja te¿ siê nie zgadzam. Ale w Boga wierzê, nie w Ko¶ció³.
Klik (http://i43.tinypic.com/n1v09h.jpg) - tak mi siê przypomnia³a propaganda apostazji.pl ;) No offence oczywi¶cie, wrzucam to tylko w celach humorystycznych :)
Ha ha :mrgreen:
To narazicho :D
-
W ¿yciu codziennym najgorsze s± takie ma³e ko³ki psychiczne wytwarzane przez b³ahe sprawy. Taka kwestia zostanie nierozwi±zana [wiêc nie zamkniêta] i czêsto siê zdarza, ¿e powstaje sprzê¿enie zwrotne, które tak± sprawê wynosi do rangi nurtuj±cego problemu i tworzy siê groteskowy [tzn. o podstawach nieadekwatnie b³ahych do reakcji/efektu] dó³/agresja. To jest chore, trzeba tego unikaæ, a najlepiej z tym walczyæ.
Disclaimer: Napisane na podstawie w³asnych obserwacji i do¶wiadczeñ, nie udowodnione, bez podstaw teoretycznych. Traktowaæ jako ostrze¿enie lub punkt do przemy¶leñ.
-
Tak sobie my¶lê, ¿e jedn± z najwiêkszych tragedii jest wiedzieæ, czego siê chce. Bo jak cz³owiek tego nie wie, to co¶tam po drodze mo¿e mu siê spodobaæ i zatrzyma siê przy tym na d³u¿ej i mo¿e to bêdzie to, czego chce. A jak wie, czego chce, to nie ma tak ³atwo, bo musi to znale¼æ, a czasem nawet, jak znajdzie, to nie mo¿e mieæ.
(no, ja ca³y czas o sobie...)
-
(no, ja ca³y czas o sobie...)
no jak ka¿dy tu z nas przecie¿ ;)
-
(no, ja ca³y czas o sobie...)
no jak ka¿dy tu z nas przecie¿ ;)
nie zawsze, ja czasem o bytach mno¿onych ponad potrzebê :>
-
(no, ja ca³y czas o sobie...)
no jak ka¿dy tu z nas przecie¿ ;)
nie zawsze, ja czasem o bytach mno¿onych ponad potrzebê :>
wtedy najlepiej ogoliæ siê [wzglêdnie wydepilowaæ] brzytw± Ockhama (http://pl.wikipedia.org/wiki/Brzytwa_Ockhama) :P
-
(no, ja ca³y czas o sobie...)
no jak ka¿dy tu z nas przecie¿ ;)
nie zawsze, ja czasem o bytach mno¿onych ponad potrzebê :>
wtedy najlepiej ogoliæ siê [wzglêdnie wydepilowaæ] brzytw± Ockhama (http://pl.wikipedia.org/wiki/Brzytwa_Ockhama) :P
Dobre dla ton±cych (http://opeth.pl/forum/index.php?topic=735.msg67265#msg67265) :P
-
Niedawno przysz³a mi my¶l, takie spojrzenie na ¶wiat jako najwiêksze hospicjum, gdzie nikt nie zostaje uleczony, a wszyscy wcze¶niej czy pó¼niej umieraj±.
-
Czyli w du¿ym skrócie: ¿ycie jest ¶mierteln± chorob± :P (Bo hospicjum, o ile mi wiadomo, to miejsce, gdzie przebywaj± ¶miertelnie chorzy.)
Tak a propos umierania, to wczoraj mia³am ciekaw± rozmowê o tym, ¿e nie wolno nam decydowaæ o swoim ¿yciu ani ¶mierci, ¿e wszyscy krzycz± o prawie do godnego ¿ycia i ¿e ¿ycie jest ¶wiêto¶ci±, a z drugiej strony ka¿dy wie, ¿e prze¿yæ pod respiratorem i kroplówk± X lat jako ro¶lina to egzystencja bez godno¶ci, ale nie masz prawa do godnej ¶mierci, bo umrzesz, jak Bóg/los [niepotrzebne skre¶liæ] bêdzie chcia³, bo ¿aden drugi cz³owiek nie ma prawa do decydowania o cudzym ¿yciu i ¶mierci i ty o swoich te¿ nie, ale nie przeszkadza to w podtrzymywaniu funkcji ¿yciowych nieprzytomnego, nie¶wiadomego i sparali¿owanego cz³owieka, a to przecie¿ wynik czyjej¶ decyzji o ¿yciu/¶mierci tego¿.
I w koñcu nasuwa siê pytanie: czy ¿ycie samo w sobie jest warto¶ci±, czy te¿ ¿ycie to podmiot podlegaj±cy warto¶ciowaniu. I dalej: je¶li to pierwsze, to przecie¿ s± ró¿ne systemy warto¶ci, ka¿dy ceni co innego; a je¶li to drugie, to co decyduje o warto¶ci ¿ycia: jego d³ugo¶æ czy jednak co¶ wiêcej? Bo patrz±c na slogany obroñców ¿ycia, wygl±da³oby na to, ¿e jednak d³ugo¶æ... (chocia¿ w±tpiê, bo starszych ludzi nikt nie szanuje i mimo zakazu eutanazji nie podejmuje siê te¿ leczenia, bo przecie¿ i tak umr±. Z tym, ¿e ka¿dy przecie¿ kiedy¶ umrze.)
-
Moim zdaniem powinno siê ratowaæ ¿ycie, ale nie za wszelk± cenê. Nie za cenê godno¶ci cz³owieka. Je¶li kto¶ jest zdrowy psychicznie, w pe³ni w³adz umys³owych - powinien posiadaæ prawo do samostanowienia. To w przypadku ¶miertelnie, nieuleczalnie i zaawansowanie chorych. Je¶li za¶ chodzi o osobê nieprzytomn± od X lat, to ¶mieræ w jego przypadku by³aby czym¶ naturalnym, ale bliscy po konsultacji z lekarzem, jako najbardziej kompetentni, powinni zdecydowaæ. Generalnie ludzie mogliby wyraziæ swoj± wolê przed wypadkiem niespodziewanym, tak jak o organach, transfuzjach, testamentach i innych sprawach. Póki jest siê ¶wiadomym, powinno napisaæ deklaracjê i mieæ z g³owy, a w razie wypadku oby³oby siê bez zbêdnych dywagacji i fa³szywej moralno¶ci. Rozumiem te¿ fakt, ¿e lekarz mo¿e ze wzglêdu na swoje warto¶ci moralne nie zgodziæ siê na eutanazjê. Ale znajdzie siê inny, który siê podejmie. ¯ycie jest warto¶ci±, ale ile jest warte powinien zdecydowaæ w³a¶ciciel jako najbardziej zainteresowany.
-
Paulus, zgadzam siê w 99%. Bo co z tymi przypadkami, gdzie kto¶ po X lat ¶pi±czki siê budzi? :-k
I druga rzecz: co to znaczy zdrowy psychicznie?
Przypuszczam, ¿e przeciêtny nastolatek-samobójca próbuje siê skoñczyæ, bo nie potrafi sobie poradziæ z bólem psychicznym z jakiego¶ powodu. Nie jest to jeszcze [najczê¶ciej] choroba psychiczna [bo wystêpuje na skutek jakiego¶ zdarzenia i emocji z nim zwi±zanych albo kumulacji takowych]. I rozumiem, ¿e wg Ciebie takiej osobie nale¿y pomóc raczej ni¿ pozwoliæ samodecydowaæ.
Czym to siê ró¿ni od starej osoby cierpi±cej ból, ale fizyczny? Ona te¿ mo¿e byæ zdrowa psychicznie, ale z bólem poradziæ sobie nie mo¿e. Dlaczego taka osoba bardziej 'zas³uguje' na samo¶mieræ?
Pytam, bo sam nie potrafiê na to odpowiedzieæ...
-
Przypuszczam, ¿e przeciêtny nastolatek-samobójca próbuje siê skoñczyæ, bo nie potrafi sobie poradziæ z bólem psychicznym z jakiego¶ powodu. Nie jest to jeszcze [najczê¶ciej] choroba psychiczna [bo wystêpuje na skutek jakiego¶ zdarzenia i emocji z nim zwi±zanych albo kumulacji takowych]. I rozumiem, ¿e wg Ciebie takiej osobie nale¿y pomóc raczej ni¿ pozwoliæ samodecydowaæ.
Czym to siê ró¿ni od starej osoby cierpi±cej ból, ale fizyczny? Ona te¿ mo¿e byæ zdrowa psychicznie, ale z bólem poradziæ sobie nie mo¿e. Dlaczego taka osoba bardziej 'zas³uguje' na samo¶mieræ?
Mam podzielone zdania, je¶li chodzi o nastolatków-samobójców. Jest ich kilka rodzajów. Pominê wszystkie emo-dzieci, psychicznych rozpuszczonych gówniarzy i przejdê od razu do tej powa¿nej kategorii. Je¶li chodzi o nastolatków, to po pierwsze: mówimy o godnej ¶mierci dla ¶miertelnie i nieuleczalnie chorych, w pe³ni ¶wiadomych siebie. Nastolatek pope³niaj±cy samobójstwo to przewa¿nie zaniedbane dziecko. D³ugo mo¿na o tym dyskutowaæ, miêdzy innymi o sposobie w jaki ratuje siê takich ludzi (szczególnie o reakcjach ratuj±cych), ale generalnie chodzi mi o to, ¿e cz³owiek ma³oletni, który nie dobi³ nawet do 20, nie bêdzie mia³ tak rozwiniêtej ¶wiadomo¶ci, jak cz³owiek doros³y, stary i schorowany. Trzeba jeszcze zdefiniowaæ doros³o¶æ. Niektórzy s± doro¶li ju¿ w wieku 10 lat, niektórzy maj± 70 i nie s±. Samobójstwo nie jest rozwi±zaniem problemów, jest ucieczk± od nich. Rozumiem, ¿e mo¿na czuæ siê przyt³oczonym... Poza tym decyzja takiego nastolatka czêsto nie jest podjêta rozwa¿nie i jest wykluczeniem rozpatrywania innych wyj¶æ. I ludzie d³ugotrwale ¶miertelnie chorzy s± czêsto lud¼mi maj±cymi za sob± d³ugotrwa³e i bezskuteczne leczenie, a wiêkszo¶æ tych nastolatków psychiatry na oczy nie widzia³a, a powinna.
Przepraszam za nieuporz±dkowany ci±g zdañ.
-
I druga rzecz: co to znaczy zdrowy psychicznie?
Przypuszczam, ¿e przeciêtny nastolatek-samobójca próbuje siê skoñczyæ, bo nie potrafi sobie poradziæ z bólem psychicznym z jakiego¶ powodu. Nie jest to jeszcze [najczê¶ciej] choroba psychiczna [bo wystêpuje na skutek jakiego¶ zdarzenia i emocji z nim zwi±zanych albo kumulacji takowych]. I rozumiem, ¿e wg Ciebie takiej osobie nale¿y pomóc raczej ni¿ pozwoliæ samodecydowaæ.
Nastolatki podejmuj±cym próby samobójcze nale¿y pomagaæ, bo po to w³a¶nie podejmuj± oni te próby - w ich wydaniu to w koñcu nic innego jak wo³anie o pomoc, pro¶ba o odrobinê uwagi. Pomijam tu oczywi¶cie jednostki przedwcze¶nie dojrza³e czy g³êboko sproblemowane, ale ogólnie rzecz bior±c chyba ¿aden przeciêtny nastolatek nie mo¿e w pe³ni ¶wiadomie podj±æ decyzji o zakoñczeniu swojej egzystencji. Odwie¶æ, u¶wiadomiæ, porozmawiaæ - tak powinny wygl±daæ ¶rodki zaradcze w takich wypadkach.
Co do ludzi starszych albo nieodwo³alnie chorych - tutaj na dwoje babka wró¿y³a. Bywa, ¿e osoba starsza lub przewlekle chora, mimo braku bólu fizycznego czuje siê zaniedbywana albo odwrotnie, czuje siê dla innych niepotrzebnym ciê¿arem, i dlatego prosi o eutanazjê. Wydaje mi siê, ¿e w takich przypadkach warto post±piæ jak z nastolatkami - postaraæ siê wyperswadowaæ to ostateczne rozwi±zanie, poszukaæ innego wyj¶cia, pokazaæ co¶, dla czego jednak warto dalej istnieæ. Namówiæ, by jednak spróbowali ¿yæ, by dali ¿yciu tê ostatni± szansê. Oczywi¶cie je¶li mimo prób pomocy i starañ dana osoba dalej bêdzie chcia³a odej¶æ, to powinno siê jej pozwoliæ - jak to Paulus bardzo ³adnie uj±³:
¯ycie jest warto¶ci±, ale ile jest warte powinien zdecydowaæ w³a¶ciciel jako najbardziej zainteresowany.
Natomiast w przypadku ludzi nieuleczalnie chorych, cierpi±cych przewlek³y, nieuleczalny ból uodparniaj±cy siê na ¶rodki przeciwbólowe sprawa jest jasna - je¶li ju¿ naprawdê nie da siê nic zrobiæ, je¶li zawiod³a medycyna konwencjonalna, ludowa, wsparcie bliskich i co tam jeszcze, to uwa¿am, ¿e nie mamy prawa skazywaæ kogo¶ na cierpienie wbrew jego woli.
-
My¶lê, ¿e najrozs±dniejsze by³oby:
Póki jest siê ¶wiadomym, powinno napisaæ deklaracjê i mieæ z g³owy, a w razie wypadku oby³oby siê bez zbêdnych dywagacji i fa³szywej moralno¶ci.
Natomiast w przypadku ludzi nieuleczalnie chorych, cierpi±cych przewlek³y, nieuleczalny ból uodparniaj±cy siê na ¶rodki przeciwbólowe sprawa jest jasna - (...) nie mamy prawa skazywaæ kogo¶ na cierpienie wbrew jego woli.
Ej, ale nawet bez bólu to jest dla mnie jasne. Nawet, je¶li tego cz³owieka nie boli, ale wie, ¿e umrze, ¿e to ca³e "leczenie" jest w tym momecie na nic, i je¶li chce zakoñczyæ ¿ycie wcze¶niej, to nic nikomu do tego.
Z drugiej strony, je¶li taki kto¶ chce byæ jak najd³u¿ej podtrzymywany przy ¿yciu, to te¿ ma do tego prawo.
Aha, a jeszcze jedno mi do g³owy przysz³o: a co z paso¿ytami spo³ecznymi, którzy nie p³ac± podatków, w tym sk³adek na leczenie?
-
Natomiast w przypadku ludzi nieuleczalnie chorych, cierpi±cych przewlek³y, nieuleczalny ból uodparniaj±cy siê na ¶rodki przeciwbólowe sprawa jest jasna - (...) nie mamy prawa skazywaæ kogo¶ na cierpienie wbrew jego woli.
Ej, ale nawet bez bólu to jest dla mnie jasne. Nawet, je¶li tego cz³owieka nie boli, ale wie, ¿e umrze, ¿e to ca³e "leczenie" jest w tym momecie na nic, i je¶li chce zakoñczyæ ¿ycie wcze¶niej, to nic nikomu do tego.
Ano, niby nic, ale - uwaga, zabrzmi to teraz strasznie utylitarnie - póki egzystencja nie sprawia komu¶ bólu, a jedynie chce j± zakoñczyæ, bo bezsensownym zdaje siê mu jej przed³u¿anie, to zadaniem reszty ¶wiata jest odwiedzenie go od tego. Dlaczego? Bo ju¿ John Donne wpad³ na to, ¿e ¶mieræ ka¿dego cz³owieka zuba¿a nas wszystkich, wiêc akt eutanazji jest w tym wypadku egoizmem, pozbawianiem ¶wiata swojego weñ wk³adu, swojego punktu widzenia, swojej wiedzy, swojej historii. Jasne, je¶li kto¶ siê uprze, ¿e ma raka czy inne ¶miertelnie nieuleczalne drañstwo i chce umrzeæ, bo i tak ju¿ siê z tego nie wyli¿e, to powinien mieæ tak± mo¿liwo¶æ, bo to w koñcu jego ¿ycie. Ale umrzeæ to najprostsze rozwi±zanie. ¯yæ na przekór beznadziei, zostawiæ po sobie ile tylko siê da - to ju¿ wyzwanie. Có¿, do jego podejmowania nikt nikogo zmuszaæ nie powinien. Ale nak³aniaæ do pozostania przy ¿yciu powinno siê do ostatniej chwili.
-
Natomiast w przypadku ludzi nieuleczalnie chorych, cierpi±cych przewlek³y, nieuleczalny ból uodparniaj±cy siê na ¶rodki przeciwbólowe sprawa jest jasna - (...) nie mamy prawa skazywaæ kogo¶ na cierpienie wbrew jego woli.
Ej, ale nawet bez bólu to jest dla mnie jasne. Nawet, je¶li tego cz³owieka nie boli, ale wie, ¿e umrze, ¿e to ca³e "leczenie" jest w tym momecie na nic, i je¶li chce zakoñczyæ ¿ycie wcze¶niej, to nic nikomu do tego.
Ano, niby nic, ale - uwaga, zabrzmi to teraz strasznie utylitarnie - póki egzystencja nie sprawia komu¶ bólu, a jedynie chce j± zakoñczyæ, bo bezsensownym zdaje siê mu jej przed³u¿anie, to zadaniem reszty ¶wiata jest odwiedzenie go od tego.
Chodzi mi o przypadek, kiedy delikwent jest umieraj±cy, a mimo to pakowane s± w niego rozmaite chemikalia, choæ ka¿dy wie, ¿e to daremne i za tydzieñ nast±pi koniec. Mo¿e w±troba mu nie boli, ale psychika tak.
ju¿ John Donne wpad³ na to, ¿e ¶mieræ ka¿dego cz³owieka zuba¿a nas wszystkich, wiêc akt eutanazji jest w tym wypadku egoizmem, pozbawianiem ¶wiata swojego weñ wk³adu, swojego punktu widzenia, swojej wiedzy, swojej historii.
W takim razie jeste¶my ju¿ w czarnej d..., na takim minusie, ¿e nic, tylko usi±¶æ i p³akaæ. Nie ka¿dy chce mieæ wk³ad w cywilizacjê i przynosiæ po¿ytek ludzko¶ci i to te¿ nale¿y uwzglêdniæ. A tak zupe³nie powa¿nie: egoizmem jest te¿ chêæ zatrzymania sobie kogo¶ i kazania mu ¿yæ wbrew jego woli. Ja zak³adam, ¿e ca³y czas mówimy o cz³owieku w pe³ni w³adz umys³owych, wiêc proszê bez tego odwodzenia od, nasz podmiot liryczny rozwa¿y³ ju¿ wszelkie za i przeciw i stwierdzi³, ¿e jednak chce umrzeæ. Pytanie jest: czy ma do tego prawo? Bo jak do tej pory, to zrozumia³am, ¿e tak, ale w³a¶ciwie nie (a¿ chcia³oby siê za królem Julianem poprosiæ "Morys, wyt³umacz").
-
eee....k***a maæ! no takiego popie****nego dnia to ju¿ dawno nie mia³am...a praktycznie to zacz±³ siê wczoraj i siê jeszcze nie skoñczy³...dzisiaj poczu³am siê jak w filmie...typowy scenariusz...bohater w podró¿y, nagle trafia do jakiego¶ dziwnego miejsca, niespodziewanie zaczyna siê wichura, burza,czy cu¶ tam jeszcze, co zmusza bohatera do szukania schronienia w okolicznym miasteczku (czy czym¶ tam)...i oczywi¶cie zaczynaj± dziaæ siê dziwne rzeczy...dobra, wiem, ze od wczoraj jeszcze nie spa³am, ale na halucynacje i urojenia jeszcze za wcze¶nie przecie¿ :?
-
Natomiast w przypadku ludzi nieuleczalnie chorych, cierpi±cych przewlek³y, nieuleczalny ból uodparniaj±cy siê na ¶rodki przeciwbólowe sprawa jest jasna - (...) nie mamy prawa skazywaæ kogo¶ na cierpienie wbrew jego woli.
Ej, ale nawet bez bólu to jest dla mnie jasne. Nawet, je¶li tego cz³owieka nie boli, ale wie, ¿e umrze, ¿e to ca³e "leczenie" jest w tym momecie na nic, i je¶li chce zakoñczyæ ¿ycie wcze¶niej, to nic nikomu do tego.
Ano, niby nic, ale - uwaga, zabrzmi to teraz strasznie utylitarnie - póki egzystencja nie sprawia komu¶ bólu, a jedynie chce j± zakoñczyæ, bo bezsensownym zdaje siê mu jej przed³u¿anie, to zadaniem reszty ¶wiata jest odwiedzenie go od tego.
Chodzi mi o przypadek, kiedy delikwent jest umieraj±cy, a mimo to pakowane s± w niego rozmaite chemikalia, choæ ka¿dy wie, ¿e to daremne i za tydzieñ nast±pi koniec. Mo¿e w±troba mu nie boli, ale psychika tak.
Tote¿ mówiê, ¿e jak siê taki delikwent uprze i nie bêdzie mia³ ochoty jeszcze jaki¶ czas powzbogacaæ ¶wiata swoj± obecno¶ci±, to nikt nie ma prawa go na si³ê zatrzymywaæ na tym ¶wiecie przez pakowanie weñ chemikaliów. Wyra¿a taki kto¶ swoj± zdecydowan± i w pe³ni w³adz umys³owych wolê umarcia (na pi¶mie najlepiej, w obecno¶ci notariusza czy innego kogo¶ o mocy prawnej) i ma mieæ prawo do zabiegu, który mu umo¿liwi bezbolesne, szybkie zej¶cie. Z tym, ¿e jak mówi³am, zadaniem postronnych jest próbowaæ go za wszelk± cenê odwie¶æ od tej ostateczno¶ci. Bo a nu¿ siê rozmy¶li?
-
zadaniem postronnych jest próbowaæ go za wszelk± cenê odwie¶æ od tej ostateczno¶ci. Bo a nu¿ siê rozmy¶li?
Zadaniem postronnych jest zaj±æ siê w³asnym ¿yciem i zrobienie z nim czego¶, ¿eby wzbogaca³o ¶wiat, jak ju¿ im tak zale¿y, a nie odwodzenie kogo¶ od podjêtych przezeñ decyzji i na pewno nie za wszelk± cenê, co ju¿ by³o na pocz±tku powiedziane i z czym siê zgadzam:
Moim zdaniem powinno siê ratowaæ ¿ycie, ale nie za wszelk± cenê. Nie za cenê godno¶ci cz³owieka.
-
zadaniem postronnych jest próbowaæ go za wszelk± cenê odwie¶æ od tej ostateczno¶ci. Bo a nu¿ siê rozmy¶li?
Zadaniem postronnych jest zaj±æ siê w³asnym ¿yciem i zrobienie z nim czego¶, ¿eby wzbogaca³o ¶wiat, jak ju¿ im tak zale¿y, a nie odwodzenie kogo¶ od podjêtych przezeñ decyzji i na pewno nie za wszelk± cenê, co ju¿ by³o na pocz±tku powiedziane i z czym siê zgadzam:
Moim zdaniem powinno siê ratowaæ ¿ycie, ale nie za wszelk± cenê. Nie za cenê godno¶ci cz³owieka.
Ja tylko mówiê, ¿e nale¿y próbowaæ perswadowaæ, bo niby taki kto¶ wszystko przemy¶la³ i podj±³ decyzjê, a mo¿e jednak w którym¶ momencie siê oka¿e, ¿e kto¶ inny dostrzeg³ argument za zostaniem przy ¿yciu, który choremu umkn±³. Kilka rozmów z lud¼mi, uargumentowanie swojego wyboru, a w ostateczno¶ci wys³anie przekonywaczy do diab³a i pozostanie przy swojej decyzji o eutanazji. Innymi s³owy: chcesz, to proszê bardzo, umieraj sobie, ale najpierw wyja¶nij czemu i wys³uchaj kontrargumentów, przecie¿ nic ciê to nie kosztuje, a mo¿e pomóc. Gdzie tu gwa³cenie czyjej¶ godno¶ci?
-
mo¿e jednak w którym¶ momencie siê oka¿e, ¿e kto¶ inny dostrzeg³ argument za zostaniem przy ¿yciu, który choremu umkn±³.
Tak jakby to mia³o odwróciæ chorobê...
Gdzie tu gwa³cenie czyjej¶ godno¶ci?
W traktowaniu kogo¶ jak mniej m±drego i mniej bystrego od siebie. Taki kto¶ prêdzej we¼mie pod uwagê wszystkie mo¿liwo¶ci, ni¿ osoba postronna. I to ca³e uzasadnianie; to akurat jest proste, po rozwa¿eniu wszystkich "za" i "przeciw" zdecydowa³ siê na mniejsze cierpienie. To jest sytuacja wyj±tkowa, wiêc raz mo¿e potraktowaæ kogo¶ wyj±tkowo i pozwoliæ mu na decydowanie o sobie i bycie dla siebie najwa¿niejsz± osob± na ¶wiecie? W ¿yciu nie chodzi o po¶wiêcanie siê dla innych, zw³aszcza w sytuacji, kiedy nie ma siê na to si³y.
Z mojej strony to wygl±da tak: X chce ¿yæ, ale wie, ¿e nied³ugo umrze i ¿e to ¿ycie przed ¶mierci± to nie bêdzie prawdziwe ¿ycie, bêdzie ciê¿arem nie tyle dla bliskich, co dla siebie. Nie bêdzie móg³ w zasadzie nic, bêdzie sam ze sob±, bo nie ma szansy na to, ¿e kto¶ zrozumie, co on prze¿ywa. Mo¿e wiêc uznaæ, ¿e on wie najlepiej, co jest dla niego dobre?
Owszem, mo¿na kazaæ mu uczyæ siê umieraæ, ale po co, kiedy to siê na nic nigdy nie przyda?
-
Czy ja komu¶ odbieram prawo decyzji? Nikogo nie proszê o po¶wiêcanie siê, chodzi mi jedynie o to, by upewniæ siê, ¿e ta decyzja jest dog³êbnie przemy¶lana, ¿e nie wynika z chwilowego za³amania i powiewów pó³nocnego wiatru. Bo szczerze w±tpiê, ¿e na taki krok zdecydowa³by siê kto¶ otoczony przyjació³mi i rodzin±, którzy dawaliby mu odczuæ, jak wiele warta jest dla nich jego obecno¶æ.
-
Bo szczerze w±tpiê, ¿e na taki krok zdecydowa³by siê kto¶ otoczony przyjació³mi i rodzin±, którzy dawaliby mu odczuæ, jak wiele warta jest dla nich jego obecno¶æ.
My¶lê, ¿e to nie ma akurat tak du¿ego znaczenia, bo z drugiej strony mo¿na twierdziæ, ¿e liczy siê nie obecno¶æ kochanej osoby, ale jej dobro. Owszem, mo¿na kogo¶ potrzebowaæ tylko dlatego, ¿e jest, ale je¶li to bycie dla tej osoby jest problemem, i nie mówiê tu o chwilowych problemach, ale o sytuacji naprawdê beznadziejnej, to trzeba zaakceptowaæ jej decyzjê i pozwoliæ umrzeæ, w³a¶nie dlatego, ¿e siê kocha. Je¶li widzisz, jak kto¶, kogo kochasz cierpi, to zrobisz wszystko, ¿eby mu w tym cierpieniu ul¿yæ; je¶li zostaje ju¿ tylko jedno wyj¶cie, z którego ta osoba chce skorzystaæ, to pozostaje przyj±æ to. Dla "g³ównego bohatera" te¿ nie jest ³atwo, to nie jest tak "to ja sobie umrê".
Aha, jeszcze co¶: cz³owiek poza rozmaitymi potrzebami fizjologicznymi i spo³ecznymi ma te¿ potrzebê samorealizacji. My¶lê, ¿e brak perspektyw na jej zaspokojenie ma wa¿ny wp³yw na podjêcie decyzji o zakoñczeniu ¿ycia, bo taka pusta egzystencja szybko staje siê niezno¶na, a tej pustki nie wype³ni rodzina ani przyjaciele.
A teraz idê sobie "W stronê morza" obejrzeæ (te¿ w temacie).
-
W temacie to polecam Inwazjê barbarzyñców, je¶li jeszcze tego nie zrobi³a¶ ;).
Ech, przysz³o mi do g³owy, ¿e teoretyzowaæ to sobie mo¿emy do woli, a w ka¿dym przypadku wygl±da to zapewne trochê inaczej. Powtórzê - nikogo na si³ê zatrzymywaæ na tym ¶wiecie nie my¶lê, chodzi mi jedynie o upewnienie siê, czy to na pewno przemy¶lana, nieodwo³alna decyzja.
-
chodzi mi jedynie o upewnienie siê, czy to na pewno przemy¶lana, nieodwo³alna decyzja.
A upewnienie siê w przypadku, kiedy taki cz³owiek decyduje siê pozostaæ przy ¿yciu? :> Je¶li siê upewniamy, to w ka¿dej sytuacji.
-
Dlaczego w ¶wiecie musi byæ utrzymywane swoiste status quo? Dlaczego po ¶wietnej koñcówce poprzedniego dnia i jednocze¶nie pocz±tku tego (bo jakby nie patrzeæ mamy ju¿ poniedzia³ek) najprawdopodobniej jutrzejszy dzieñ bêdzie dupny? Dlaczego wszystko w ¶wiecie musi automatycznie siê wyrównywaæ? Dlaczego po czym¶ cudownym musi przyj¶æ co¶ s³abego/zwyczajnego? W³a¶nie - mo¿e po prostu te chwile wielkiego szczê¶cia wypaczaj± nam trochê obraz "normalnego ¿ycia" i dlatego ka¿de chwile nastêpuj±ce po tych "piêknych" wydaj± siê z³e, a s± w rzeczywisto¶ci normalnymi, tyle tylko, ¿e my odbieramy je s³abo?
Naprawdê bardzo zdziwi³bym siê, gdyby jutrzejszy dzieñ by³ udany, bo szczególnie ostatnio mia³em tak du¿o sytuacji "dzieñ bardzo udany-dzieñ beznadziejny-normalny-normalny-normalny", ¿e prawie nie wierzê w to, ¿e jutrzejszy dzieñ mo¿e byæ udany.
Teoretycznie plusem jest to, ¿e po fatalnym dniu przewa¿nie nastêpny jest lepszy (chocia¿by w niewielkim stopniu), ale jednym z bardziej nieprzyjemnych uczuæ, jakie przysz³o mi do¶wiadczaæ, to obudzenie siê w dobrym nastroju i po piêciu sekundach przypomnienie sobie, czego zrobi³em poprzedniego dnia. To poczucie b³ogo¶ci z którym siê budzê i pozostajê przez te piêæ sekund jest jedn± z gorszych rzeczy, jaka mo¿e mnie spotkaæ.
Wiem, rozumiem, ¿e gdyby ci±gle spotyka³y nas dobre rzeczy, gdyby nie te z³e chwile, to nie docenialiby¶my rado¶ci, która pojawia siê od czasu do czasu, ale wiadomo, ¿e jak ju¿ ta rado¶æ, szczê¶cie nadejd±, to cz³owiek nie chcia³by ich wypu¶ciæ z r±k, a musi nast±piæ brutalne zderzenie z rzeczywisto¶ci±.
Druga sprawa: dlaczego czasem tak trudno jest zrobiæ nawet najprostsz± rzecz? Cz³owiek wszystko zaplanuje, nosi siê ju¿ baaaardzo d³ugo z zamiarem zrobienia czego¶, a gdy ma ku temu okazjê, boi siê to zrobiæ i tego nie robi. Z jednej strony jest to znak, ¿e siê bojê, bo tak bardzo mi zale¿y, z drugiej strony jest frustracja (to jest od jakiego¶ czasu jedno z popularniejszych s³ów w moim prywatnym s³owniku), ¿e nie wykorzystuje siê nadarzaj±cych siê okazji i takie przekonanie, ¿e ta niewykorzystana okazja mog³a byæ ostatni± tak dogodn± i ¿e w³a¶nie wszystko, na czym tak bardzo zale¿y przelecia³o ko³o nosa.
Z jednej strony poczucie, ¿e "muszê to w koñcu zrobiæ, bo czasu coraz mniej", z drugiej strony takie mimowolne odk³adanie tego spowodowane strachem. (przed rozpoczêciem, przed dzia³aniem, przed skutkiem-reakcj±). Zastanawiam siê, czy taki w pewnym stopniu parali¿uj±cy strach w koñcu minie sam (czy jak niektórzy mówi± - jak pod¶wiadomie ju¿ nie bêdziesz siê blokowa³, to to zrobisz), czy po prostu trzeba bêdzie siê ostro prze³amaæ.
Trzecia sprawa: czas biegnie za szybko :(
-
Widać, że sesja idzie, bo nagle drastycznie skoczyła ilość nowych postów :mrgreen:
-
CO WY MACIE Z T¡ SESJ¡:|||| ;[
(sry, ¼le reaguje na to s³owo) ;P
-
Emocjonuj± siê, jakby o ¶wiñskiej grypie nie s³yszeli, c'nie? :P
-
Nie my¶lê o sesji nie my¶lê o sesji Nie my¶lê o sesji nie my¶lê o sesji
-
Nie my¶lê o sesji nie my¶lê o sesji Nie my¶lê o sesji nie my¶lê o sesji
Te¿ bym chcia³a nie my¶leæ, ale od cholery roboty mam! :P
-
Gdyby cz³owiek nie musia³ je¶æ i spaæ, oszczêdza³by baaaaaardzo du¿o czasu.
-
Gdyby cz³owiek nie musia³ je¶æ i spaæ, oszczêdza³by baaaaaardzo du¿o czasu.
Z ca³ym szacunkiem, ale to chyba najg³upsze gdybanie jakie mo¿na wymy¶liæ. To jak powiedzieæ: ... nie wiem, nie jestem w stanie wymy¶liæ równego absurdu, ale mo¿e chocia¿ tyle: gdyby cz³owiek chodzi³ wszêdzie na piechotê oszczêdzi³by baaardzo du¿o pieniêdzy na transport. Niestety nie oddaje to wszystkich p³aszczyzn gdybania ¼ród³owego.
Przepraszam... jest podkur**** przez ojca. Nie zmienia to faktu, ¿e my¶lê to co wy¿ej napisa³em, jedynie tyle, ¿e napisa³bym to delikatniej.
-
Gdyby cz³owiek nie musia³ je¶æ i spaæ, oszczêdza³by baaaaaardzo du¿o czasu.
Z ca³ym szacunkiem, ale to chyba najg³upsze gdybanie jakie mo¿na wymy¶liæ. To jak powiedzieæ: ... nie wiem, nie jestem w stanie wymy¶liæ równego absurdu, ale mo¿e chocia¿ tyle: gdyby cz³owiek chodzi³ wszêdzie na piechotê oszczêdzi³by baaardzo du¿o pieniêdzy na transport. Niestety nie oddaje to wszystkich p³aszczyzn gdybania ¼ród³owego.
Przepraszam... jest podkur**** przez ojca. Nie zmienia to faktu, ¿e my¶lê to co wy¿ej napisa³em, jedynie tyle, ¿e napisa³bym to delikatniej.
To by³ prawie buddyzm zen :P Poza tym ka¿dy jest podkur**** przez ojca, a nie sypie ¿ó³tymi literkami, co jest zupe³nym brakiem szacunku dla widz±cych inaczej, o co rzeczywi¶cie mo¿na siê obraziæ. Generalnie chodzi mi o to, ¿e cz³owiek ma tak ma³o czasu na cokolwiek, bo ja na przyk³ad je¶æ nie lubiê, nigdy mnie nie ci±gnê³o, zawsze jem byle co, np. kawê :P I denerwuje mnie jeszcze zmêczenie, które ogarnia cz³owieka i jest nieuniknione. Ograniczam sen do niezbêdnego minimum, a i tak wiem, ¿e kiedy¶ przez to oszalejê. Ale mam zbyt wiele do zrobienia, ¿eby marnowaæ czas na tak± prozê ¿ycia. To by by³o w d³u¿szym skrócie.
-
Powiedzia³bym, ¿e powiniene¶ wiêc w pierwszej kolejno¶ci przestaæ czytaæ to forum, skroblowaæ na last i w ogóle pozbyæ siê internetu a korzystaæ jedynie z Internetu.
Jedzenie i spanie to nic w porównaniu z marnotrastwem czasu w sieci. Del kiedy¶ zamie¶ci³ stosown± flaszkê.
-
[...] Ale mam zbyt wiele do zrobienia, ¿eby marnowaæ czas na tak± prozê ¿ycia. To by by³o w d³u¿szym skrócie.
To zakrawa g³êboko o kwestiê celu ¿ycia.
Je¶li przyj±æ podej¶cie hedonistyczne [od stosunkowo niedawnego czasu stosowane przeze mnie], to nadrzêdnym celem jest zadowolenie z jak najwiêkszej ilo¶ci czasu swojego tu [na ¶wiecie] przebywania. Problem jest taki, ¿e dla cz³owieka zafascynowanego tym ¶wiatem atraktorów [z których mnóstwo generuje masê przyjemno¶ci] wybieraæ takie, które tej przyjemno¶ci dostarczaj± najwiêcej [przy najmniejszym koszcie. chyba ¿e ponoszenie tego kosztu te¿ sprawia przyjemno¶æ - vide np. zwi±zki ludzkie :P] i nie rozmy¶laæ nadmiernie nad tym 'co by by³o gdybym post±pi³ inaczej, czy czasem nie by³o by lepiej', bo to w kontek¶cie emocjonalnym zwyczajnie nie ma sensu [znowu: chyba ¿e komu¶ taki emocjonalny masochizm sprawia przyjemno¶æ :P] - jedyne do czego takie rozmy¶lania mog± siê przydaæ, to wyci±gniêcie wniosków, ¿eby maksymalizowaæ samosatysfakcjê w przysz³ych wyborach [tzn. wybieraæ lepiej].
Tak rzecz ujmuj±c jedzenie i spanie nie s± niczym z³ym [oczywi¶cie spogl±daj±c z mojej subiektywnej perspektywy], skoro uwielbiam degustowaæ ró¿ne smaki, poznawaæ nowe potrawy, a i delektowaæ siê znanymi; podobnie jak uwielbiam le¿eæ w pó³¶nie rodz±cym niekiedy ciekawe [pó³-narkotyczne] wizje, gdy nie muszê wcze¶nie wstawaæ. Podobnie: zg³êbiam te dziedziny nauki, których poznawanie sprawia mi przyjemno¶æ, jak i lubiê czasem 'marnowaæ czas' z przyjació³mi. I nie widzê miêdzy tymi czterema przytoczonymi czynno¶ciami specjalnej ró¿nicy poza tym, ¿e nauka mo¿e ew. zaowocowaæ czym¶ trwalszym ni¿ mój ¿ywot, co jednak nie daje jej wy³±czno¶ci na mój czas, bo gdybym tylko ni± siê zaj±³ [a ju¿ tak bywa³o], to stopniowo jej atrakcyjno¶æ maleje i zaczyna brakowaæ tych innych atraktorów. Harmonia. S³owo klucz. Nie stagnacja. S³owo antyklucz.
-
Jedzenie i spanie to nic w porównaniu z marnotrastwem czasu w sieci.
Mi w weekendy (kiedy mogê przespaæ ca³e boskie 8h w ci±gu doby, bo kiedy¶ trzeba) sen i jedzenie (wtedy gotujê sobie, a potem muszê pozmywaæ) zajmuj± ok 11h. Doba ma 24, rachunek jest prosty: zostaje 13 na wszystko inne, w tym sprz±tanie, pies (je¶æ musi, jest puchaty i trzeba go czesaæ, trzeba z nim wyj¶æ), zakupy, nauka, ¿ycie prywatne i sieæ. To w weekend, w ci±gu tygodnia, ¿eby siê wyrobiæ ze wszystkim, po prostu ¶piê krócej i jem zupê z proszku.
Jako¶ nie mam chêci dorabiaæ do tego jakiej¶ filozofii... ani tym bardziej czasu na to nie mam. No dobra, czasem my¶lê, ¿e albo sen i jedzenie to strata czasu, albo doba jest za krótka :P
To zakrawa g³êboko o kwestiê celu ¿ycia.
Nie, ¿ebym siê czepia³a, ale wydaje mi siê, ¿e ten zwrot nie jest poprawny.
-
Jedzenie i spanie to nic w porównaniu z marnotrastwem czasu w sieci.
Mi w weekendy (kiedy mogê przespaæ ca³e boskie 8h w ci±gu doby, bo kiedy¶ trzeba) sen i jedzenie (wtedy gotujê sobie, a potem muszê pozmywaæ) zajmuj± ok 11h. Doba ma 24, rachunek jest prosty: zostaje 13 na wszystko inne, w tym sprz±tanie, pies (je¶æ musi, jest puchaty i trzeba go czesaæ, trzeba z nim wyj¶æ), zakupy, nauka, ¿ycie prywatne i sieæ. To w weekend, w ci±gu tygodnia, ¿eby siê wyrobiæ ze wszystkim, po prostu ¶piê krócej i jem zupê z proszku.
Jako¶ nie mam chêci dorabiaæ do tego jakiej¶ filozofii... ani tym bardziej czasu na to nie mam. No dobra, czasem my¶lê, ¿e albo sen i jedzenie to strata czasu, albo doba jest za krótka :P
Ka¿dy mierzy w³asn± miar±.. czyt. mi wychodzi, ¿e jednak najwiêcej straconego czasu w sieci :/ Nawet jak mieszka³em sam w KRK, to te¿ by³a to sieæ. Pora siê zacz±æ leczyæ.
-
Powiedzia³bym, ¿e powiniene¶ wiêc w pierwszej kolejno¶ci przestaæ czytaæ to forum, skroblowaæ na last i w ogóle pozbyæ siê internetu a korzystaæ jedynie z Internetu.
A przyjemno¶ci? Te¿ trzeba sobie zapewniæ rozrywkê, ¿eby ¿ycie by³o ³adniejsze. To o forum ;) Last siê skrobluje sam, zagl±dam tam raz na ruski rok i nawet w³a¶ciwie nie wiem, co tam ostatnio straszy. W³a¶ciwie mogê zrezygnowaæ z pi³ki w pi±tki, bo id±c tropem rezygnowania z internetu, mogê zrezygnowaæ ze wszystkiego, co ma³o po¿yteczne i zupe³nie niepotrzebne w prowadzeniu prostego i skromnego ¿ycia, które zdaniem niektórych daje szczê¶cie.
-
Najzdrowiej wobec tego by³oby znale¼æ przyjemno¶æ w jedzeniu i w spaniu.... chyba.
-
A ja siê zgadzam, ¿e net czas zabiera strasznie. Czasem robiê sobie tydzieñ/dwa tygodnie/miesi±c bez forum, lasta, RYMu i innych forów które przegl±dam tymczasowo i nagle okazuje siê, ¿e nawet mam czas ksi±¿ki czytaæ.
-
A ja tam jestem uzale¿niona od spania (8-10 godzin snu, ¿ebym siê czu³a komfortowo choæ nie zawsze siê da tyle spaæ :/) i od s³uchania muzyki (i, je¶li s³ucham przy kompie, siedzenia w necie). Mo¿na by powiedzieæ, ze na tym drugim trawiê zbyt du¿o czasu, który mo¿na lepiej wykorzystaæ. Tylko, ¿e ja lubiê tak "marnowaæ" czas.
-
Jakbym siê mia³ zacz±æ zastanawiaæ, na co tracê ile czasu, a co móg³bym zamiast tego zrobiæ, to lepiej ¿ebym od razu skoczy³ z okna.
-
Ale masz szczê¶cie, ¿e mieszkasz powy¿ej parteru... Z drugiej strony ¿al, ¿e a¿ tak marnujesz czas, ¿e strach o tym my¶leæ :P
-
Najzdrowiej wobec tego by³oby znale¼æ przyjemno¶æ w jedzeniu i w spaniu.... chyba.
Ja nie przejawiam takiego my¶lenia. Ja ¿yjê w swoim ¶wiecie i nie pozwalam na u³atwienia, dziêki którym idea ulegnie zniszczeniu. Znajdujê przyjemno¶æ w jedzeniu sma¿onego chleba w jajku, a reszty nie lubiê. Nie lubiê spaæ, bo nie mam na to czasu. Spanie jest dobre, kiedy ¶pi siê nieczêsto. Wtedy mo¿na to doceniæ.
Poddajê siê, nie wiem, o co mi chodzi. To znaczy wiem, ale nie wiem, co zrobiæ, ¿eby inni wiedzieli.
-
napisz wierszopiosenke ;D
-
Najzdrowiej wobec tego by³oby znale¼æ przyjemno¶æ w jedzeniu i w spaniu.... chyba.
Ja nie przejawiam takiego my¶lenia. Ja ¿yjê w swoim ¶wiecie i nie pozwalam na u³atwienia, dziêki którym idea ulegnie zniszczeniu. Znajdujê przyjemno¶æ w jedzeniu sma¿onego chleba w jajku, a reszty nie lubiê. Nie lubiê spaæ, bo nie mam na to czasu. Spanie jest dobre, kiedy ¶pi siê nieczêsto. Wtedy mo¿na to doceniæ.
Poddajê siê, nie wiem, o co mi chodzi. To znaczy wiem, ale nie wiem, co zrobiæ, ¿eby inni wiedzieli.
Czy¿by chodzi³o Ci o docenianie ma³ych skrawków ¿ycia na zasadzie przeciwieñstw ? Gdyby nie jedno, drugie nigdy nie by³oby tym samym. Zaczyna siê doceniaæ to co nieprzyjemne,bo jakby nie patrzeæ jest potrzebne i bez tego nie by³o by czego¶ co sprawia nam prawdziw± rado¶æ. Mo¿liwe jest sterowanie swoimi my¶lami tak aby czerpaæ z ¿ycia maximum przyjemno¶ci, których wiêkszo¶æ ludzi nie dostrzega( je¶li ju¿ o przyjemno¶ciach mowa).Co do spania to jak najbardziej siê zgadzam ^^ i ile¿ czasu zostaje wtedy na obcowanie z rzeczywistym ¶wiatem :]
-
szit! i znow wyszed³ problem damsko-meskiej przyja¼ni...ju¿ sie boje tej rozmowy :?
-
Dzi¶ na zajêciach dostali¶my zadanie napisania w³asnego nekrologu. Dziwnie by³o pisaæ o sobie w trzeciej osobie, a jeszcze dziwniej podsumowywaæ swoje krótkie ¿ycie w poszukiwaniu jakich¶ znacz±cych osi±gniêæ, o których warto by w tego typu notce wspomnieæ. Wnioski oczywi¶cie by³y standardowe - niczego istotnego w ¿yciu nie dokona³am, nijak siê ¶wiatu nie przyda³am, ba! przez dwadzie¶cia jeden lat swojego ¿ycia zu¿y³am potworne ilo¶ci zasobów naturalnych i do³o¿y³am spor± cegie³kê do jego zanieczyszczenia. Nie zostawiam rodziny nieutulonej w ¿alu, no mo¿e poza dziadkami i cioci±, tych paru przyjació³, którzy pomy¶leliby o mnie cieplej te¿ raczej szybko o mnie zapomni, taka kolej rzeczy. Zapewne uciesz± ciê ci, którzy mnie nie lubili lub wrêcz nie znosili, ale ci rzecz jasna ¿a³owaæ mnie raczej nie bêd±. Podsumowuj±c - dwadzie¶cia jeden lat prze¿y³am w zasadzie bez sensu, równie dobrze mog³oby mnie w ogóle nie byæ. Wiem, ¿e brzmi to jak smêtne pitolenie emonastolatki, ale pisz±c ten nekrolog naprawdê ciê¿ko mi by³o znale¼æ cokolwiek, o czym mo¿naby napisaæ, pomin±wszy czysto faktograficzne informacje typu urodzi³a siê, mieszka³a, studiowa³a, umar³a. Przysz³o mi do g³owy, ¿e trzeba wzi±æ dupê w troki i zaj±æ siê zostawianiem czego¶ po sobie, ale tu te¿ pora¿kowato - raczej nie stworzê w ¿yciu literatury, któr± warto bêdzie czytaæ; do pracy naukowej siê nie nadajê, co niedawno sobie u¶wiadomi³am; w bycie czyj±kolwiek inspiracj± w jakiejkolwiek dziedzinie przesta³am wierzyæ jeszcze w liceum. W zasadzie jedyne, co mog³oby po mnie zostaæ na tym ¶wiecie, to moje dzieci, je¶li kiedykolwiek siê ich dorobiê - przynajmniej moje geny by nie przepad³y.
Inna sprawa, ¿e gdy kto¶ kiedy¶ napisze mi nekrolog, bêdzie on o kim¶ zupe³nie innym ni¿ ja taka, jak± siê postrzegam. Pomin±wszy ju¿ konwencjê "o zmar³ych dobrze albo wcale" taki nekrolog nie bêdzie mówi³ o 'mnie', ale o 'czyjej¶ wizji mnie', a ja nawet nie bêdê ju¿ w stanie jej sprostowaæ. Bez sensu i niesprawiedliwie. Zamierzam w najbli¿szym czasie napisaæ sobie porz±dny nekrolog i daæ rodzinie, na wypadek gdybym zginê³a gdzie¶ tragicznie.
-
Normalnie umar³ w butach (http://obcyjezykpolski.interia.pl/?md=archive&id=185)... :roll:
-
Normalnie umar³ w butach (http://obcyjezykpolski.interia.pl/?md=archive&id=185)... :roll:
Die with your boots on! :supz: Czemu nie?
-
Bêd±c przy nekrologach i umieraniu - mam nadziejê ¿e utonê w g³êbokim oceanie, daleko od brzegu, zw³oki nie zostan± odnalezione, wszyscy o mnie zapomn± i nie bêd± siê bawiæ na miom pogrzebie. Generalnie chyba tylko kilka osób zasmuci³oby siê z tego powodu. I to nie ja.
-
Je¶li ju¿ temat "¿ycia po ¶mierci w umys³ach innych" zaczêli¶my, to ja powiem tak: mam gdzie¶, czy kto¶ bêdzie o mnie pamiêta³, czy moje geny przetrwaj± (w ogóle mi na tym nie zale¿y i nie zale¿a³o nigdy), czy zrobiê co¶ wielkiego dla ludzko¶ci, która nie jest nic warta, bo to najwiêkszy paso¿yt na tym ¶wiecie ( i ja te¿ jestem czê¶ci± tego wielkiego paso¿ytniczego organizmu, zdajê sobie z tego sprawê). Ja siê na ten ¶wiat nie prosi³am. Ale skoro ju¿ tu jestem to zamierzam po¿yæ i w miarê dobrze siê bawiæ (zobaczyæ kawa³ek ¶wiata, cieszyæ siê tym co mam, tym, ¿e istnieje co¶ takiego jak muzyka i czasem ¶wieci s³oñce).
Proszê, mo¿ecie jechaæ po mnie równo :P. Nic sobie z tego nie robiê :] :> :mrgreen:
EDIT: Oczywi¶cie szanujê i podziwiam wszystkich tych, którzy co¶ dla ludzko¶ci zrobili
-
Ja te¿ nie chcê zostawiæ po sobie niczego wielkiego, tym bardziej moich genów. Nie czujê siê paso¿ytem, nie obarczam sumienia win± za marnowanie surowców, wody, czegokolwiek. Nie mam te¿ zamiaru dobrze siê bawiæ, ani siê cieszyæ. I nie mo¿ecie jechaæ po mnie równo, bo trzeba pamiêtaæ o tym, ¿e jest siê cz³owiekiem i to zobowi±zuje do pewnych zachowañ, a na pewne nie zezwala.
-
[...] dla ludzko¶ci, która nie jest nic warta, bo to najwiêkszy paso¿yt na tym ¶wiecie ( i ja te¿ jestem czê¶ci± tego wielkiego paso¿ytniczego organizmu, zdajê sobie z tego sprawê). [...]
Zalecam wstrzemiê¼liwo¶æ od uogólnieñ i od traktowania zbiorów jednostek jako mas. Osobi¶cie bardzo siê staram nie nadu¿ywaæ tego typu generalizacji, bo zauwa¿y³em, ¿e prowadz± one czêsto do bezu¿ytecznych wniosków i rozsypuj± analizê. Dla przyk³adu: bior±c pod uwagê, ¿e wiêkszo¶æ ludzko¶ci stanowi± jednostki przeciêtne, zwyk³e, szare, zastosowanie uogólnienia mo¿e doprowadziæ do stwierdzenia, ¿e taka u¶redniona masa jest ma³o kreatywna. Tymczasem to w³a¶nie jednostki maj± najwiêksze znaczenie [jako¶æ, a nie ilo¶æ czy '¶rednio¶æ' siê liczy], co widaæ w tym jak wygl±da postêp [np. technologiczny] - jedna osoba lub grupa jednostek ponadprzeciêtnych kreatywnie co¶ proponuje, nastêpnie jest to przez nieco mniej kreatywne jednostki [które tego nie wymy¶li³y, ale rozumiej±] wprowadzane w ¿ycie by ca³a reszta ludzi [jednostki przeciêtne, które nie musz± rozumieæ sposobu dzia³ania, ale rozumiej± jak z tego konsumpcyjnie korzystaæ] mog³a mieæ z tego po¿ytek. Podobnie dzieje siê w innych dziedzinach.
W ogóle mam takie osobiste odczucie, ¿e cz³owiek jako jednostka czêsto okazuje siê fascynuj±cy [niemal ka¿dy], natomiast rozpatrywany jako element spo³eczeñstwa - odra¿aj±cy. :-k
-
[...] dla ludzko¶ci, która nie jest nic warta, bo to najwiêkszy paso¿yt na tym ¶wiecie ( i ja te¿ jestem czê¶ci± tego wielkiego paso¿ytniczego organizmu, zdajê sobie z tego sprawê). [...]
Zalecam wstrzemiê¼liwo¶æ od uogólnieñ i od traktowania zbiorów jednostek jako mas.
W sumie mo¿e siê trochê zagalopowa³am, ale ogl±da³am ostatnio taki reporta¿ i dosz³am do wniosku, ¿e wiêkszo¶æ ludzi to bezmózgie ameby... A mo¿e nie wiêkszo¶æ, tylko po prostu kretynizm zawsze wyp³ywa najbardziej na powierzchniê? :roll:
-
[...] dla ludzko¶ci, która nie jest nic warta, bo to najwiêkszy paso¿yt na tym ¶wiecie ( i ja te¿ jestem czê¶ci± tego wielkiego paso¿ytniczego organizmu, zdajê sobie z tego sprawê). [...]
Zalecam wstrzemiê¼liwo¶æ od uogólnieñ i od traktowania zbiorów jednostek jako mas.
W sumie mo¿e siê trochê zagalopowa³am, ale ogl±da³am ostatnio taki reporta¿ i dosz³am do wniosku, ¿e wiêkszo¶æ ludzi to bezmózgie ameby... A mo¿e nie wiêkszo¶æ, tylko po prostu kretynizm zawsze wyp³ywa najbardziej na powierzchniê? :roll:
fakt kretynów nie brakuje ale imo s± kretynami bo wychowuj± siê w¶ród innych kretynów. i nie chodzi mi tu o inteligencjê tylko jakie¶ zasady i kulturê bycia
-
a juz tak fajnie by³o mi w tym akademiku...fajnych s±siadów mam/znaczy myslalam, ze mam/....dlaczego zawsze jak chce dobrze, to wychodzi na odwrót? obok mieszka 3 chlopaków...2 wg mnie to totalne drechy /przynajmniej w kwestii muzyki/...ale postanowilam im dac szanse, zwlaszcza temu jednemu i nie oceniac ludzi po muzyce, jakiej sluchaja....naprawde go nawet polubilam...tylko, ze bardziej skumalam sie z z tym trzecim...sluchamy podobnej muzy, oboje lubimy horrory, zaczelismy wiecej czasu spedzac razem, wiec duzo czasu spedzam u nich w pokoju, chyba niekiedy nawet wiecej niz u siebie....czasem nawet do rana ogladamy razem filmy...ale od jakiegos czasu tamci dziwnie na mnie patrza, wiec postanowilam zapytac tego jednego o co im chodzi...spytalam, czy moze wyjsc na chwile...i zapytalam, co do mnie maja...on powiedzial, ze do tej pory bylo ok, ale teraz....jak wstaje rano to im czesc nawet nie mowie....ja wyba³uszy³am oczy i chcia³am zapytaæ, wyt³umaczyæ t± sytuacje, zaczê³am nawet, a on w po³owie mojego zdania odwróci³ siê i poszed³ sobie...zawo³a³am nawet za nim, ale nawet sie nie odwróci³...posz³am do biblioteki wypozyczyc ksiazke...po drodze spotkalam tego trzeciego sasiada i opowiedzialam mu o wszystkim..powiedzia³, ze on sam sie z nimi za bardzo nie potrafi dogadac i zebym to ola³a....ale ja nie potrafie,jeszcze nikt mnie tak chamsko nie potraktowa³....gdy wrócilismy do akademika posz³am i powiedzia³am mu, ze myslalam, ze jest normalnym czlowiekiem, ale tym, co zrobil pokazal tylko jakim jest chamem i prostakiem...spojrzal tylko na mnie i zapyta³:co¶ jeszcze?
musialam stamtad wyjsc, bo myslalam, ze mnie szlag trafi...nigdy nie spodziewalam sie czegos takiego od osoby, ktora na taka nie wygladala, i ktora lubilam...ja nawet nie wiem, co takiego zrobilam...ze niby im czesc rano nie mowie? zawsze jak sie mijamy na korytarzu to sie witalam....wiec o co chodzi??? i jak mam teraz przebywac w tym samym pomieszczeniu, co ten czlowiek....no chyba, ze mam zrezygnowac ze spotkan z sasiadem, ale tylko dlatego, zeby nie widziec tamtego....a ciezko mi z tego zrezygnowac, bo sasiad jest pierwszym czlowiekiem, z ktorym WRESZCIE da sie pogadac i spedzic milo czas, co ulatwia to, ze mieszkamy pare metrow od siebie....juz nie wiem, co myslec o tej sytuacji...ale cholernie mnie zdolowala, bo nie widze swojej winy, a nie wiem, co dalej robic...jeszcze przez to pozarlam sie z chlopakiem, bo glupia chcialam zasiegnac obiektywnej opinii i opowiedziec mu o wszystkim....no i wg niego powinnam chodzic za tanmtym, zeby sie dowiedziec, o co mu chodzi...czemu mam robic cos ponizej mojej godnosci??? zeby sie osmieszyc jeszcze bardziej???
a niby to z dziewczynami nie mo¿na siê dogadaæ :?
-
Jaki kszta³t ma cieñ w±tpliwo¶ci?
-
To zale¿y z której strony pada ¶wiat³o na t± w±tpliwo¶æ.
-
Jaki kszta³t ma cieñ w±tpliwo¶ci?
cieñ w±tpliwo¶ci jest jak widmo brockenu.
-
Jaki kszta³t ma cieñ w±tpliwo¶ci?
Czasami najprostsze odpowiedzi s± najlepsze, wiêc mo¿e... chu*jowy?
A tak z moich prywatnych przemy¶leñ. W zapachu psiej karmy jest co¶ perwersyjnie apetycznego D: To znaczy ja bym siê nie skusi³, ale ¿e pies, to rozumiem.
-
W zapachu psiej karmy jest co¶ perwersyjnie apetycznego D: To znaczy ja bym siê nie skusi³, ale ¿e pies, to rozumiem.
Mo¿e dodaj± viagry. A potem ludzie maj± k³opot, bo trzeba szczeniaki rozdaæ po znajomych.
-
Jaki kszta³t ma cieñ w±tpliwo¶ci?
Czasami najprostsze odpowiedzi s± najlepsze, wiêc mo¿e... chu*jowy?
A tak z moich prywatnych przemy¶leñ. W zapachu psiej karmy jest co¶ perwersyjnie apetycznego D: To znaczy ja bym siê nie skusi³, ale ¿e pies, to rozumiem.
Perwersyjne zapachy cz.II? Co¶ mi ¶wita, ¿e kiedy¶ ju¿ porusza³am ten temat. BTW ka¿dy zapach mo¿e byæ perwersyjny :) (powiedzia³a Kekkai XD)
-
Bo ka¿dy zapach mo¿e byæ fetyszem, czy nie tak? <:
-
A tak z moich prywatnych przemy¶leñ. W zapachu psiej karmy jest co¶ perwersyjnie apetycznego D: To znaczy ja bym siê nie skusi³, ale ¿e pies, to rozumiem.
No w koñcu psia karma to ¿are³ko, jej zapach budzi jakie¶ pierwotne instynkty :P, a ¿e jako cywilizowany cz³owiek masz pewne bariery (np. nigdy nie wiadomo co oni tam naprawdê miel± :P), to siê nie skusisz. Cz³owiek ma ponoæ sze¶æ razy wiêcej kubków smakowych ni¿ pies ale psi wêch jest o wiele lepszy ni¿ ludzki, st±d mo¿e taki aromat, ¿eby pobudziæ apetyt zwierzêcia?
Co do tego co napisa³a Kekkai- ró¿ne s± skrzywienia :mrgreen:
-
Sucha karma jest zla, tzn twarda i s³ona :P
-
No w koñcu psia karma to ¿are³ko, jej zapach budzi jakie¶ pierwotne instynkty :P, a ¿e jako cywilizowany cz³owiek masz pewne bariery (np. nigdy nie wiadomo co oni tam naprawdê miel± :P), to siê nie skusisz. Cz³owiek ma ponoæ sze¶æ razy wiêcej kubków smakowych ni¿ pies ale psi wêch jest o wiele lepszy ni¿ ludzki, st±d mo¿e taki aromat, ¿eby pobudziæ apetyt zwierzêcia?
To dobre wyt³umaczenie :) Ale wiesz, chodzi bardziej o zdolno¶ci empatii z psem, mogê zrozumieæ, ¿e piesowi ten zapach siê podoba, bo ja w nim wyczu³em jakie¶ analogie zapachu ludzkich potraw, mimo, ¿e jest dla mnie raczej odtr±caj±cy.
Sucha karma jest zla, tzn twarda i s³ona :P
X-DDD
-
Robili kiedy¶ w Brainicu eksperyment taki, ¿e jeden kole¶ ¿ar³ przez tydzieñ psi± karmê, a drugi (pan Tickle :D) jad³ fastfoody. Okaza³o siê, ¿e psia karma jest zdrowsza ni¿ makdonaldy, mimo ¿e i tak zawiera du¿o soli i t³uszczu. Ale kurczak sma¿ony w g³êbokim oleju jeszcze wiêcej. W efekcie przytyli obaj, ale bardziej ten od fastfoodów :)
-
wychodzi na to ¿e ta karma ma dla was bardziej apetyczny zapach ni¿ dla mojego psa bo nie chce tego je¶æ zazwyczaj :P
-
http://zwyciezca.interia.pl/felietony-paulo-coelho/news/spelnianie-marzen,1376511
-
kara¶, gdzie zgubi³e¶ w³osy?!
-
tu i tam. nie s± mi ju¿ potrzebne
-
¯yje na ¶wiecie, który nie jest dla mnie. Mój ca³y ¶wiat ostatnio mi siê po prostu zawali³. Z dnia na dzieñ, bez ¿adnego ostrze¿enia. Dlaczego to, na czym nam najbardziej zale¿y na pewno stracimy? A to wszystko, co mogliby¶my po¶wiêciæ bêdzie przy nas trwa³o. Nie potrafiê i po czê¶ci pewnie nie chcê przystosowaæ siê do takiego ¶wiata. A jednostki, które siê nie przystosowuj± s± eliminowane krok po kroku.
Gdy przed czterema miesi±cami siê uda³o my¶la³em, ¿e z³apa³em Boga za nogi (teraz chyba ju¿ w Boga nie wierzê, prze¿ywam jaki¶ ewidentny kryzys wiary, w nic nie wierzê), ¿e to bêdzie trwa³o. Mimo tego, ¿e by³o ciê¿ko i ¼le potrafili¶my to przezwyciê¿yæ , wspólnie pracowaæ nad tym, co uk³ada³o siê nie tak, jak powinno. Z czasem przynios³o to efekty. Bardzo, bardzo dobre efekty. Prze¿y³em najlepsze dni swojego ¿ycia, nie podejrzewa³em, ¿e mo¿e byæ a¿ tak dobrze, ¿e mogê byæ a¿ tak szczê¶liwy. Têsknota doskwiera³a strasznie, ale by³ te¿ ten promyk nadziei, ¿e ju¿ nied³ugo, za parê tygodni/dni/godzin bêdziemy ze sob± nie oddaleni o minimum 200 km. Po 3 czy 4 dniach, zupe³nie nagle, wszystko siê zawali³o.
Zosta³y mi odebrane marzenia, przysz³o¶æ, plany. Podejmowane s± próby odebrania mi przesz³o¶ci i piêknych wspomnieñ przez negowanie tego, co by³o. Dobrze wiem, ¿e to co us³ysza³em by³o tak ukierunkowane, ¿eby daæ mi do zrozumienia, ¿e to ju¿ NA PEWNO koniec, a nie dlatego, ¿e to, co us³ysza³em jest prawd±. Inna sprawa, ¿e nigdy nie wiadomo, czy bêdzie siê rozmawia³o z zapatrzon± w siebie egoistk±, która wszystkich innych traktuje jak gorszych, kobiet± przekonan± o swojej warto¶ci, ale jednocze¶nie mi³±, okazuj±c± wsparcie, sympatyczn±, normaln±, czy kruch±, delikatn± istot±, która kieruje siê uczuciami i której trzeba pomóc i wesprzeæ.
To nie by³ „po prostu kto¶”. Dla niej zrobi³bym wszystko. Po¶wiêci³bym wszystko. Kocha³em ca³ym sercem, kocham ca³ym sercem i bêdê zawsze kocha³. Wiem, ¿e pewnie z czasem nabiorê do tego dystansu, ale w moim sercu ona zawsze bêdzie zajmowaæ du¿o miejsca. I to nie jest kwestia tego, ¿e to ¶wie¿a sprawa. Tak po prostu bêdzie. Ona tego nie rozumie, traktuje to inaczej. Gdyby ma³o by³o tego, ¿e mnie w ¶rodku rozrywa, ona mnie jeszcze rani mówi±c przykre rzeczy, neguj±c warto¶æ tego, co by³o.
Bardzo boli to, ¿e prze¿yli¶my tyle piêknych chwil, a ona do tego podchodzi, jak do czego¶ zwyczajnego. Mimo tego, ¿e wiem, ¿e i ona uwa¿a³a te chwile za piêkne i cudowne. Boli to, ¿e ja je rozpamiêtujê, têskniê za nimi, a ona przechodzi obok tego. Pewnych rzeczy nie da siê udawaæ, wiem jak ona siê w tych chwilach czu³a, wiem, ¿e czu³a co¶ podobnego do mnie. Wydaje mi siê to niemo¿liwe, ¿eby teraz obok tego przechodziæ obojêtnie (a mo¿e ¿yjê swoimi idea³ami? a mo¿e tylko zak³ada maskê? ¿eby jej by³o ³atwiej, ¿eby mi by³o ³atwiej?). Boli to, ¿e one siê ju¿ nie powtórz±. Boli to, ¿e jak siê spotykamy, to nie mogê jej z³apaæ za rêkê, przytuliæ, poca³owaæ. Bol± piêkne wspomnienia. Dobrze, ¿e one s± – ale na razie to jest taka ¶wie¿ynka, ¿e po prostu bol±. Boli to, ¿e wszystko mi siê z ni± kojarzy, z naszymi wspólnymi chwilami. Z tym, co minê³o i nie wróci. I nie chodzi o to, ¿e nie chcia³bym o tym pamiêtaæ, albo ¿e sta³o siê co¶ takiego, ¿e wszystko, co kojarzy siê z ni± jest w jaki¶ sposób z³e.
Wieczorami w ¶rodku mnie po prostu rozrywa na strzêpy. W ci±gu dnia udaje mi siê nosiæ maskê, jest ciê¿ko, ale dajê radê, wieczorami wszystko po prostu pêka. Jestem z tym sam. Straci³em tê osobê, która by³a moim jedynym przyjacielem. I dla której ja by³em równie¿ przyjacielem. Nikt mnie nie zrozumie, nikt nie bêdzie w nieskoñczono¶æ s³ucha³ tego, jak siê nad sob± u¿alam, zostajê z tym sam.
Ona potrzebuje kogo¶ silnego psychicznie. Ona ma problemy i potrzebuje kogo¶, kto nie bêdzie mia³ problemów, kto bêdzie j± wspiera³ zawsze, wszêdzie, kto bêdzie dla niej oparciem. Ona potrzebuje kogo¶, kto nie bêdzie mia³ pesymistycznych my¶l, kto nie bêdzie skupia³ siê na tym, co mo¿e siê nie udaæ (po to, ¿eby poznaæ przyczyny tego, co mo¿e siê nie udaæ i próbowaæ je wyeliminowaæ, ¿eby by³o jak najlepiej), kto zawsze bêdzie optymist±, bêdzie zara¿a³ j± swoim dobrym humorem i nigdy nie bêdzie mia³ gorszego dnia. Ona potrzebuje kogo¶, kto nie istnieje.
By³em oparciem. By³em wsparciem, dawa³em tyle, ile mog³em. Czêsto okazywa³o siê, ¿e w zasadzie nie ma znaczenia, czy co¶ robiê, mówiê, czy nie, bo i tak nic nie pomagam. Ale za ka¿dym razem pociesza³em, wspiera³em, podbudowywa³em, próbowa³em pomóc odzyskaæ poczucie równowagi, poczucia w³asnej warto¶ci. Ona doskonale zdawa³a sobie sprawê z tego, ¿e tak by³o, gdyby o tym pomy¶la³a bez negatywnego nastawienia, doskonale zda³aby sobie sprawê z tego, jak czêsto by³em dla niej oparciem, jak czêsto próbowa³em wszystkimi sposobami wyci±gn±æ j± z do³a.
I co s³yszê? Traktowa³a mnie, jak pocieszyciela. B³êdem by³a to, ¿e zgodzi³a siê ze mn± zwi±zaæ. Jak by³a ze mn±, by³a na ziemi. Teraz jest sama i jest w niebie, ma piêkne perspektywy, piêkne widoki, ale st±pa po cienkiej linii i pewnie nied³ugo spadnie i sama siebie zniszczy. Teraz, jak jest sama, jest dobrze, bardzo dobrze, nawet za dobrze, tak dobrze, ze boi siê, ¿e co¶ siê schrzani (cytat z tej zapatrzonej w siebie egoistki) Boli to, jak siê s³yszy takie rzeczy.
Chcia³bym dowiedzieæ siê, co jest prawd±, co by³o prawd±, porozmawiaæ z ni± w normalnym nastroju (moim i jej). Dowiedzieæ siê, co naprawdê s±dzi o tym, co by³o, czy naprawdê tak lekko traktuje wszystko, co prze¿yli¶my, czy naprawdê jest jej tak dobrze, tak swobodnie siê czuje, czy naprawdê nie jest jej choæ w czê¶ci tak ciê¿ko, jak ciê¿ko jest mi. Dwa dni po rozstaniu podczas rozmowy ze mn± powiedzia³a „nie wiem, czy za jaki¶ miesi±c to ja nie bêdê siê zwija³a z bólu i p³aka³a ca³ymi nocami”. Mam nadziejê, ¿e tak bêdzie. Mam nadziejê, ¿e bêdzie jej ciê¿ko.
By³ kto¶ trzeci. Dowiedzia³em siê o tym, ¿e kogo¶ kocha³a, ¿e jest kto¶, kto jest dla niej wa¿ny, z kim nie mo¿e byæ. To by³ okropny cios, wszystko nam siê zawali³o, ale potrafili¶my to odbudowaæ, ja potrafi³em siê wewnêtrznie odbudowaæ po potê¿nym ciosie, jaki na mnie spad³. Wszystko w imiê mi³o¶ci. Us³ysza³em parê dni przed rozstaniem, ¿e zmieni³a do mnie stosunek, parê dni po rozstaniu us³ysza³em, ¿e jeszcze przed rozstaniem na swoim blogu napisa³a, ¿e kocha i czuje siê kochana, ¿e jest piêknie. Wierzy³em, ¿e to mo¿e trwaæ, ¿e bêdzie piêknie, mo¿emy przezwyciê¿yæ wszystko.
Przemog³em siê. Ograniczy³em swoj± chêæ kontroli jej i chorobliw± zazdro¶æ. Dziêki jej pracy w koñcu przezwyciê¿y³em moj± nieufno¶æ. Na (jak siê okazuje) parê dni przed rozstaniem w koñcu zaufa³em jej w 100%. Ca³kowicie, bezgranicznie jej zaufa³em. Nie zawiod³a mnie (tak mi siê wydaje), ale w du¿ej mierze przez moje problemy, które rodz± mi siê w mojej chorej psychice wynik³y nieporozumienia, nie da³a rady.
Powiedzia³a, ¿e nie da mi drugiej szansy. ¯e nie chce siê przekonywaæ, ¿e mog³oby byæ lepiej (skoro zdajê sobie sprawê ze swoich b³êdów, z moich problemów, to mogê je kontrolowaæ i walczyæ z nimi). Obserwowa³a przez cztery miesi±ce, kiedy byli¶my razem i dosz³a do wniosku, ¿e nie da rady. Nie pasujemy do siebie, ona nie chce mnie raniæ (nie wynios³a zbyt dobrego wzorca rodziny/mi³o¶ci z domu). Tylko, ¿e na cztery miesi±ce bycia ze sob± codziennie widywaæ siê mogli¶my tylko przez jeden miesi±c. Pozosta³e trzy to cholerne wakacje, w czasie których widzieli¶my siê ³±cznie tylko parêna¶cie dni. Byli¶my na wspólnej wycieczce, pozna³em jej rodzinê, ona przyjecha³a do mnie pod koniec wakacji, pozna³a moj± rodzinê. By³o cudownie. Dlaczego nagle nie wytrzyma³a i podjê³a tak± decyzjê? Dlaczego nie pozwoli³a mi pokazaæ, ¿e mimo pocz±tkowych b³êdów (wynikaj±cych z niezrozumienia, têsknoty, pragnienia blisko¶ci i bycia ze sob± przez 24 godziny na dobê – co wynika³o z têsknoty i tego, ¿e w czasie wakacji widzieli¶my siê tak ma³o) mog³oby byæ naprawdê dobrze?
Ró¿nili¶my siê, ale i mieli¶my wiele wspólnego. Ka¿dy siê ró¿ni, w ka¿dym zwi±zku zdarzaj± siê k³ótnie, nieporozumienia. Stwierdzi³a, ¿e jeste¶my zbyt toksyczni dla siebie, oboje jeste¶my zbyt nerwowi. Ja potrzebowa³em poczucia blisko¶ci – tego, ¿e w ka¿dej chwili mogê do niej pój¶æ, przytuliæ, poca³owaæ, porozmawiaæ. Ona potrzebowa³a wiêcej swobody.
Nawet ciê¿ko mi jakie¶ w miarê sensowne s³owa dobieraæ, ¿eby wyraziæ to, co czujê.
Mo¿ecie mnie uznawaæ za wariata/dziwaka itd., ale ¿a³ujê tego, ¿e nie zapowiada siê na ¿adn± du¿± wojnê. Wtedy przynajmniej mo¿na by by³o umrzeæ w miarê sensownie, my¶l±c o swoich idea³ach. Wtedy taka ¶mieræ oprócz oczywistego plusa, ¿e by³aby tym, czego pragnê mia³aby swój sens. Najprawdopodobniej do niczego by siê ona nie przyczyni³a, ale mo¿na by by³o przynajmniej przed sob± t³umaczyæ, ¿e ma ona sens i jest wa¿na.
Mam do¶æ s³uchania truizmów, tekstów, ¿e bêdzie dobrze, ¿e mam siê wzi±æ w gar¶æ, ¿e widocznie „nie by³o warto”, ¿e „to nie by³o to”. Sk±d kto¶ mo¿e wiedzieæ, czy „to by³o to”, czy nie?! Nikt nie wie, jak samotny siê czujê, straci³em jedyn± osobê, z któr± potrafi³em maksymalnie szczerze i bez dystansu rozmawiaæ, kochaæ, po¶wiêcaæ siê dla niej, zmieniaæ siê dla niej. Brakuje tylko jednej osoby, a ¶wiat jest bezludny. ¯eby to odzyskaæ móg³bym po¶wiêciæ wszystko. Wygl±da jednak na to, ¿e nie ma najmniejszych szans, ¿eby to odzyskaæ. W takim razie przynajmniej chcia³bym umrzeæ w miarê godnie. Nie chcê ¿yæ, jad±c poci±giem marzê o tym, ¿eby co¶ siê sta³o, przechodz±c przez ulicê nie patrzê, czy nie jedzie samochód, ale nic siê nie dzieje. Ci±gle tak samo, nic siê nie zmienia. Nie mogê nic prze³kn±æ, koñczê na jednym ma³ym zimnym posi³ku dziennie. Nie obchodzi mnie to, czy co¶ mi siê stanie, czy nie.
Po napisaniu wygl±da to wszystko tak zwyczajnie, sztucznie, jak setki innych, ckliwych historyjek... Z pocz±tku nie chcia³em pisaæ wiêcej szczegó³ów, ale zostawi³em tak, jak mi z palców posz³o. Do napisania zosta³o jeszcze wiele, ale ju¿ wystarczy tego emocjonalnego ekshibicjonizmu.
Mam nadziejê, ¿e odwa¿ê siê pój¶æ do psychologa i walczyæ z moimi problemami. ¬le siê czujê ze swoj± osob±, ¼le siê czujê z tym, co mam w g³owie, co mi do niej przychodzi, ¼le siê czujê ze swoimi my¶lami, przyzwyczajeniami, wadami. Nie mogê niektórych rzeczy powstrzymaæ. Z niektórych zdajê sobie dopiero teraz sprawê, a skoro zdajê sobie z nich sprawê, to mogê nad nimi panowaæ. Tylko po co? Skoro nie ma ju¿ tego, dla kogo móg³bym i chcia³bym to robiæ...
Nienawidzê ¶wiata, nienawidzê siebie, nienawidzê ludzi. A was wykorzystujê (najzwyczajniej wykorzystujê) tu dlatego, ¿e nikogo osobi¶cie nie znam, a w Internecie napisaæ mo¿na wszystko. Nie znacie mnie, ja nie znam was, nie znacie mojego imienia, nazwiska, nie wiecie, jak wygl±dam. Wam, wszechwiedz±cym obywatelom ¶wiata mog± siê wydawaæ te wynurzenia ¶miesznymi, dziecinnymi – nie obchodzi mnie to. Mo¿ecie pomy¶leæ, ¿e siê czego¶ naæpa³em, ¿e przesadzam, ¿e mam jakie¶ problemy, ¿e nie powinienem czego¶ takiego pisaæ – nie obchodzi mnie to. Mo¿ecie pomy¶leæ „pff, kolejne jakie¶ mi³osne rozterki, przecie¿ to ka¿dy prze¿ywa, trochê dystansu! przejdzie ci to!” – nie obchodzi mnie to. Mo¿ecie my¶leæ, ¿e nie mam dumy, honoru, ¿e jestem g³upi, bo trzeba by³o samemu odej¶æ, wiedz±c o tym i o tamtym – nie obchodzi mnie to.
Na koniec cytat, który kiedy¶ jej zadedykujê:
Anna Maria Jopek - Mo¿liwe
Mo¿liwe, ¿e jeste¶ tu tylko na chwilê
I ka¿dy Twój dzieñ wydaje ci siê b³ahy,
Lekki, niewa¿ny
Mo¿liwe, ¿e nie chcesz zaufaæ mi³o¶ci
A ¿ycie bez niej wydaje Ci siê ³atwe,
Wolne, rozwa¿ne
A to nasza ostatnia broñ
I wiele wygramy ni±
Mo¿liwe, ¿e warto ¶wiat zmieniæ na lepsze
I nie czekaj, by kto¶ pomóg³ w tym Ci
Kochaj i wo³aj na wietrze
¯e to nasza ostatnia broñ
I wiele wygramy ni±
Bo to nasza ostatnia broñ
I wiele wygramy ni±
edit: usun±³em i chcia³em poci±æ, ale chyba a¿ takich prywatnych spraw, które musia³bym usun±æ tu nie ma
-
Przyk³ad absurdalno¶ci porz±dku ¶wiata. Mo¿e co¶ w tym jest z truizmu, ale nie jeste¶ pierwszy (nie odbierz jako: "ka¿dy tak ma, kolejne mi³osne rozterki", etc.). Przynajmniej mnie taka my¶l trochê rozpogadza/³a czasami. Tak, jakby w egzystencjalizmie pojawia³ siê element obecno¶ci prze¿yæ innych ludzi, istniej±cy tylko w ¶wiadomo¶ci/wyobra¼ni jednostki, daj±cy odczucie wspólnoty i w rezultacie zmniejszaj±cy poczucie samotno¶ci (zmniejszaj±cy, wyeliminowaæ siê nie da; nie bez powodu nawi±zanie do egzystencjalizmu).
Przemy¶lenie ogólne: przejebane.
-
"Poci±g odjecha³ ju¿ dawno... mój los znikn±³ mi z oczu... wszystko po¿era mój ogieñ,
Moja historia jest krótka... moja nadzieja to nic... wszystko po¿era ten ogieñ,
bo nie ma ze mn± nikogo... jestem sam."
True Bracie, a¿ mnie zszokowa³o jak bliskie s± mi to s³owa. Nie piszê, ¿e bêdzie lepiej, bo cholera jedna wie jak bêdzie. I wszystkiemu musisz stawiæ czo³a sam. No nie ma innej drogi. Ale przynajmniej wiedz, ¿e ja tego nie uwa¿am za banalne. Wrêcz przeciwnie. To co mówisz ja sam uwa¿am za najwa¿niejsze. Sytuacjê, s³owa, znaczenie. Wszystko.
Bo po jak± inn± cholerê ¿yæ?
"Codziennie przeszywa mnie miecz, codziennie uderza mnie kula, nie mogê przestaæ krzyczeæ, ja nie chcê przestaæ krzyczeæ..."
I am speechless Bracie, po prostu b±d¼ silny tyle ile mo¿esz.
-
Czytaj±c Twoj± wypowied¼ dochodzê do wniosku, ¿e przed wakacjami poznali¶my dziewczyny o bardzo podobnych charakterach.
Mimo, ¿e w moim przypadku jeszcze nie byli¶my par±, chod¼ wszystkie znaki na niebie pokazywa³y, ¿e wszystko jest na bardzo dobrej drodze. D³ugie rozmowy niekiedy do 4 rano, wysy³anie smsów z rana na dzieñ dobry tylko by sie przywitaæ jak i smsy na dobranoc, pomimo wcze¶niejszych d³ugich rozmów i po¿egnañ na gg. Wysy³anie smsów po wspólnych wyj¶ciach, ¿e jak zwykle ¶wietnie siê bawi³a ze mn±, z podziêkowaniami za wieczór itp. Dawa³em znaæ ¿e mi zale¿y, jednocze¶nie by³y sygna³y, ¿e nie jest to nieodwzajemnione, jednocze¶nie nie chcia³em popêdzaæ jej. Dawa³em czas bo by³a po 5 letnim zwi±zku.
Potem przysz³y wakacje, roz³±ka - ponad 200 km. Znalaz³a innego i zaczê³a negowaæ to co by³o, ¿e nie by³o konkretów, ¿e nie wiedzia³a ¿e mi zale¿y itp. Ile wieczorów przecierpia³em, ile razy my¶la³em jak Ty. Wci±¿ zale¿y mi na niej i boli ¶wiadomo¶æ, ¿e teraz w³a¶nie siedzi we Wroc³awiu u swego faceta.
Przemy¶lenie ogólne: przejebane.
-
Blek, czyta³em Twoje s³owa i mia³em wra¿enie jakbym czyta³ w³asne sprzed paru lat. Okoliczno¶ci mo¿e nieco inne, ale odczucia [tak, te rozrywaj±ce, pal±ce, eksploduj±ce w ¶rodku] - identyczne. Z jednej strony mi okropnie ¿al, ¿e tak teraz cierpisz [jedyne czego nie potrafiê znie¶æ na tym ¶wiecie, to patrzenia na cudz± krzywdê i cierpienie]. Z drugiej za¶ moje w³asne prze¿ycia i do¶wiadczenie ka¿± mi podpowiedzieæ Ci, ¿e najgorsze i najg³upsze co mo¿esz teraz zrobiæ to poddaæ siê i splugawiæ [a wiem (nie tylko z Twojej wypowiedzi), ¿e i takie my¶li Ciê atakuj±]. Teraz widzisz ciemno¶æ i mg³ê. I wydaje Ci siê, ¿e tylko to zosta³o dooko³a. Pamiêtasz ostatni± scenê filmu Mg³a? Tak, jeste¶ w³a¶nie tak± postaci±. Postaci±, w rêce której wa¿y siê los spustu - czy zostanie poci±gniêty. W filmie zosta³. Powoduj±c katastrofaln± katastrofê. Mg³a o¶lepia, ca³kowicie. Zanim sk³oni Ciê ona do jakiegokolwiek dzia³ania - POCZEKAJ. Poczekaj, bo mg³a nie trwa wiecznie, z czasem opada. Opadnie i Twoja. Wiêcej - nie pozwól wydarzeniu pozostaæ Twoim wrogiem na ca³e ¿ycie. Skoro ju¿ siê sta³o, to _wykorzystaj je_, wyci±gnij z niego jak najwiêcej wniosków, do¶wiadczeñ, mo¿e nauczek, ostro¿no¶ci (oczywi¶cie z umiarem, by¶ w tych my¶lach bezblaskowych nie uton±³). Z czasem stopniowo zaczniesz widzieæ jak cenne do¶wiadczenie Ciê spotka³o, o ile bogatszym cz³owiekiem siê sta³e¶ (i staniesz, o ile tylko nie zeskoczysz z tego w±skiego fragmentu liny ¿ycia).
W najbli¿szym czasie bêdziesz potrzebowa³ Przyjació³. Znajomi te¿ mog± byæ (w takich chwilach okazuje siê, ¿e niektórzy s± bli¿si ni¿ siê nam wydawa³o). Nie musisz im nawet opowiadaæ wszystkiego. Wa¿ne, ¿eby byli obok. Bo kto¶ musi Ci sprzedaæ kuksañca otrze¼wiaj±cego z Twojego zamglonego spojrzenia. Ponadto Przyjaciele s± najlepszymi psychologami.
Byæ mo¿e zadajesz sobie teraz pytanie czy jeszcze kiedy¶ bêdziesz potrafi³ komu¶ zaufaæ, TAK zaufaæ, kogo¶ kochaæ, TAK kochaæ. Tak, bêdziesz potrafi³. I nie musisz mi wierzyæ, przekonasz siê sam. Ja siê przekona³em.
-
Teraz widzisz ciemno¶æ i mg³ê. I wydaje Ci siê, ¿e tylko to zosta³o dooko³a. Pamiêtasz ostatni± scenê filmu Mg³a? Tak, jeste¶ w³a¶nie tak± postaci±. Postaci±, w rêce której wa¿y siê los spustu - czy zostanie poci±gniêty. W filmie zosta³. Powoduj±c katastrofaln± katastrofê. Mg³a o¶lepia, ca³kowicie. Zanim sk³oni Ciê ona do jakiegokolwiek dzia³ania - POCZEKAJ. Poczekaj, bo mg³a nie trwa wiecznie, z czasem opada. Opadnie i Twoja. Wiêcej - nie pozwól wydarzeniu pozostaæ Twoim wrogiem na ca³e ¿ycie. Skoro ju¿ siê sta³o, to _wykorzystaj je_, wyci±gnij z niego jak najwiêcej wniosków, do¶wiadczeñ, mo¿e nauczek, ostro¿no¶ci (oczywi¶cie z umiarem, by¶ w tych my¶lach bezblaskowych nie uton±³). Z czasem stopniowo zaczniesz widzieæ jak cenne do¶wiadczenie Ciê spotka³o, o ile bogatszym cz³owiekiem siê sta³e¶ (i staniesz, o ile tylko nie zeskoczysz z tego w±skiego fragmentu liny ¿ycia).
Bardzo dobre porównanie i bardzo s³uszna rada.
Blek, przepraszam Ciê za ten straszliwy bana³, ale powtórzê za Miko³ajem - to minie. Wszystko w koñcu mija. Teraz uwa¿aj, je¶li potrzebujesz pociechy i zapewnienia, ¿e bêdzie dobrze, wzglêdnie nie dzia³a na Ciebie cudzy przyk³ad, to mo¿e nie czytaj dalej.
Otó¿ z w³asnego nie³atwego do¶wiadczenia mogê z ca³± moc± potwierdziæ, ¿e mo¿e byæ i bêdzie dobrze. Nie, nie zostawi³ mnie facet, to by³o co¶ du¿o gorszego (je¶li¶ ciekawy szczegó³ów, zg³o¶ siê PMk±), no i by³am wtedy dzieckiem. Nabawi³am siê nerwicy, nabawi³am siê bezsenno¶ci, to by³a i jest najgorsza trauma mojego dotychczasowego ¿ycia, wychodzi³am z niej dobre kilka lat. Ale wysz³am. Mimo jak najgorszych po temu warunków wysz³am zwyciêsko z tego totalnego kryzysu, uda³o mi siê zaufaæ ludziom, nawi±zaæ g³êbokie wiêzi, odbudowaæ system warto¶ci i tak dalej. Mam normalne, sensowne ¿ycie, którym siê cieszê, zainteresowania, plany na przysz³o¶æ. I tylko z rzadka co¶ - jaka¶ scena w filmie/ksi±¿ce/na ulicy, czyja¶ gestykulacja czy rysy twarz, cokolwiek, przypominaj± mi rzeczy, o których nie my¶lê na co dzieñ, których wolê nie pamiêtaæ. Tamto ju¿ dawno siê zagoi³o, ale blizny zosta³y. I tak, dobrze my¶lisz, czasem bol±. Czasem na tyle d³ugo, by trzeba siê zaszyæ gdzie¶ bez ludzi i podleczyæ na duszy. Nie zdziw siê wiêc, gdy i Tobie zostanie to pojawiaj±ce siê od czasu do czasu uczucie, ¿e co¶ bezpowrotnie ulotni³o Ci siê z ¿ycia, ¿e w pewne rzeczy nie potrafisz uwierzyæ tak bezwarunkowo jak kiedy¶. Z tym da siê ¿yæ, i to zupe³nie zacnie, pod warunkiem, ¿e nie pozwolisz, aby te rzadkie uk³ucia sta³y siê u Ciebie norm±.
Mam nadziejê, ¿e powy¿sze nie dobi³o Ciê jeszcze bardziej -.-.
-
Prze¿y³em najlepsze dni swojego ¿ycia, nie podejrzewa³em, ¿e mo¿e byæ a¿ tak dobrze, ¿e mogê byæ a¿ tak szczê¶liwy.
jak kurz opadnie to mo¿e to docenisz. raz na wozie, raz pod wozem :P
-
A was wykorzystujê (najzwyczajniej wykorzystujê) tu dlatego, ¿e nikogo osobi¶cie nie znam, a w Internecie napisaæ mo¿na wszystko.
Bullshit. Ja znam Ciê osobi¶cie, wiem jak wygl±dasz, wiem kim jeste¶. Zdaje siê ¿e nie wyci±gn±³e¶ wniosków i problemy wróci³y. Nie dziwiê siê temu, co siê sta³o.
Wam, wszechwiedz±cym obywatelom ¶wiata mog± siê wydawaæ te wynurzenia ¶miesznymi, dziecinnymi – nie obchodzi mnie to. Mo¿ecie pomy¶leæ, ¿e siê czego¶ naæpa³em, ¿e przesadzam, ¿e mam jakie¶ problemy, ¿e nie powinienem czego¶ takiego pisaæ – nie obchodzi mnie to. Mo¿ecie pomy¶leæ „pff, kolejne jakie¶ mi³osne rozterki, przecie¿ to ka¿dy prze¿ywa, trochê dystansu! przejdzie ci to!” – nie obchodzi mnie to. Mo¿ecie my¶leæ, ¿e nie mam dumy, honoru, ¿e jestem g³upi, bo trzeba by³o samemu odej¶æ, wiedz±c o tym i o tamtym – nie obchodzi mnie to.
I po kiego grzmota nas atakujesz zanim ktokolwiek zd±¿y³ siê wypowiedzieæ? Wcale siê nie dziwiê, ¿e nie masz przyjació³, w koñcu ¿eby ich zdobyæ trzeba siê nimi zainteresowaæ, a Ciebie nic nie obchodzi.
W necie mo¿esz wszystko napisaæ, owszem, ale skoro siê ju¿ decydujesz, to z ca³ym szacunkiem jakie¶ zasady netykiety ciê obowi±zuj±. Jak chcia³e¶ siê wy¿aliæ, mog³e¶ wy¿yæ siê na kartce papieru przy pomocy d³ugopisu. Nie mam nic przeciwko wylewaniu ¿ali, od tego jest forum, ale atakowanie wszystkich tylko dlatego, ¿e kto¶ siê Tob± zabawi³ tak samo jak i Ty to robi³e¶ kiedy¶, jest nie na miejscu.
-
Wow, Sol, Unas, metjar, deluminathor, aibrean - wielkie dziêki za wsparcie, za te s³owa. Szczerze mówi±c spodziewa³em siê raczej, ¿e mój post pozostanie bez odzewu, a tu mi³a niespodzianka. Nie zdo³owali¶cie mnie bardziej, bo raczej siê nie da, nie pocieszyli¶cie te¿ za bardzo, bo w takiej sytuacji, gdy nie widzi siê ¿adnych perspektyw, gdy brakuje sensownych widoków na przysz³o¶æ ciê¿ko wzi±æ do siebie czyje¶ rady, nawet je¶li wynikaj± one z do¶wiadczenia.
Jakby nie patrzeæ prze¿ywam kryzys, jakiego nigdy jeszcze nie przechodzi³em, wszystko kojarzy mi siê z ni±, z nami. Strasznie mnie boli to, ¿e nic podobnego z ni± siê ju¿ nie powtórzy, bo jasno mi da³a do zrozumienia, ¿e nigdy do siebie nie wrócimy. (a to jest jedyna rzecz na razie, w sprawie której mia³bym si³ê dzia³aæ) Kolega próbowa³ mnie pocieszaæ, ¿e to wszystko wróci, ¿e muszê byæ cierpliwy, dawaæ ciep³o, poczucie blisko¶ci, jednocze¶nie na nic nie nalegaæ, tylko czekaæ, "wype³niæ wszystkie podpunkty w drodze z punktu A do punktu B". Ale ja wiem, ¿e to po prostu zbyt optymistyczne patrzenie na tê sytuacjê.
Wiem, ¿e sytuacjê przedstawi³em do¶æ pobie¿nie i na pewno nie wszystko jest jasne, ale nie chcia³em nikomu tego opowiadaæ, tylko po prostu napisaæ swoje przemy¶lenia i to, co mnie boli (bo temat przecie¿ adekwatny). Tym bardziej dziêkujê za wsparcie i s³owa.
To nie jest tak, ¿e ona zrobi³a co¶ strasznego, ¿e mnie skrzywdzi³a, ¿e zachowa³a siê poni¿ej poziomu. Rozstali¶my siê w zgodzie, uszanowa³em jej decyzjê (mimo tego, ¿e tak mi z ni± ciê¿ko - to wg mnie ¶wiadczy o tym, jak bardzo j± kocham), mam do niej o tê decyzjê ¿al, ale nie mam pretensji. Spotykamy siê prawie codziennie, czêsto z jej inicjatywy i muszê powiedzieæ, ¿e w du¿ym stopniu pomaga mi to jako¶ przetrwaæ, chocia¿ jednocze¶nie czujê pustkê i ból dlatego, ¿e mogê tylko na ni± popatrzeæ, zamieniæ kilka ma³o wa¿nych s³ów i to w³a¶ciwie tyle...
Czujê, ¿e chcia³bym napisaæ co¶ jeszcze, ale mam pustkê w g³owie.
Kekkai - tobie w ogóle o co¶ w tym po¶cie chodzi³o, czy po prostu chcia³o siê wypluæ kilka s³ów? Nie mam najmniejszego zamiaru siê t³umaczyæ, bo po prostu pieprzysz ("kto¶ siê Tob± zabawi³ tak samo jak i Ty to robi³e¶ kiedy¶" - oczywista g³upota i nadu¿ycie), nikogo nie atakowa³em (wszyscy, którzy do tej pory odpowiedzieli chyba zrozumieli, ¿e po prostu rozwa¿am mo¿liwo¶ci, jak mo¿na odczytaæ i zinterpretowaæ moje s³owa i je¿eli kto¶ uzna, ¿e jestem g³upi, ¿e przesadzam, to mnie to nie obchodzi). Rzeczywi¶cie widzieli¶my siê raz na krótko i parê razy rozmawiali¶my przez gg - i to ju¿ daje ci powód do tego, ¿eby sobie po mnie je¼dziæ, pisaæ, ¿e nie dziwisz siê temu, co siê sta³o, ¿e nie dziwisz siê, ¿e nie mam przyjació³. Je¶li chcesz sobie jeszcze trochê popluæ, je¶li ci po tym ul¿y, to proszê bardzo, ale (uwaga!) - nie obchodzi mnie to. (a je¶li masz jakie¶ prywatne ¿ale - to proszê priv)
-
Rzeczywisto¶æ jest przykra. Ciê¿ko nam znale¼æ osobê, która na ¶wiat bêdzie patrzy³a podobnie, st±d te¿ ciê¿ko o takich prawdziwych przyjació³, takich 'od serca'. Wszyscy jeste¶my egoistami (jak to ju¿ gdzie¶ tam wspomina³am) i im bardziej to z nas wy³azi, tym trudniej siê nam do siebie dobraæ, gdy¿ w najbli¿szym promilu ciê¿ko trafiæ na osobê nam podobn±, poniewa¿ tak bardzo jeste¶my ró¿ni (to dobrze, ale brak choæ ma³ego promila osób nam podobnych).
A je¿eli trafimy na tzw drug± po³ówkê, która w miarê jest do nas podobna (skoro siê zeszli¶my to musia³o w miarê tak byæ) to po jakim¶ czasie zmienia siê w innym kierunku ni¿ my i nie chce siê rozwijaæ w tê sam± stronê. Bo cz³owiek zmienia siê ca³y czas. A teksty typu "zmieni³e¶ siê nie do poznania"? No, normalne, ¿e siê zmieniamy. Tylko przykre, ¿e kto¶ nie chce zmieniaæ siê w tym samym rytmie z nami. Cz³owiek przecie¿ dojrzewa.
Nie rozumiem tylko jak mo¿na innym zarzucaæ egoizm kiedy to przecie¿ sami jeste¶my egoistami, a je¿eli chodzi o oparcie, wszyscy go potrzebujemy, ale bardziej lub mniej. Czas mo¿e nas bardzo poró¿niæ i przykre jest to, ¿e dla kogo¶ jest to wystarczaj±cy powód by nie staraæ o dalsze dobre komunikowanie siê.
Mówisz: "gdyby o tym pomy¶la³a bez negatywnego nastawienia" Rozumiem twój ból, wydaje nam siê, ¿e wystarczy, ¿e otwar³aby oczy... Ale nie zmienisz nastawienia innej osoby...
Napewno nie zapomnisz, ale mo¿esz zmieniæ sposób patrzenia na tamte chwile. ten sposób patrzenia w przesz³o¶æ mo¿e zmieniaæ siê z dnia na dzieñ. Nie obwiniaj jej, nie obwiniaj siebie, spróbuj wyci±gn±æ jakie¶ jakie¶ pozytywne wnioski i zawsze dobrze wspominaæ dobre chwile, przecie¿ by³y dobre. I nie patrz na to jakby mog³o dalej trwaæ, bo siê zajedziesz.
Ile wspomnieñ mam, które staram siê przekwalifikowaæ w mej ¶wiadomo¶ci na te dobre, przecie¿ by³y dobre, ale ogólny smak maj± gorzki, ale staram siê to zmieniæ. Staram siê gloryfikowaæ te dobre chwile. Có¿ innego robiæ, cz³owiek by zwariowa³. Samoocena by spad³a co zmieni³o by wszystko, na wszystko by wp³ynê³o.
Narzekamy na brak przyjació³, ale tak naprawdê otacza nas wielu dobrych znajomych, którzy jak mog± to pomog±.
Jeste¶ teraz w nienajlepszym nastroju, ale mi siê wydajê, ¿e Kekkai chcia³a ci zwróciæ uwagê na co i ja bym chcia³a, daj szansê sobie pomóc, daj szansê znajomym.
Mi to wygl±da (mogê siê myliæ), ale ¿e Kekkai czuje siê mo¿e przez Ciebie w jaki¶ sposób zignorowana, ale to wolna my¶l, to wasz temat.
Nie dziwne, ¿e pesymistycznie patrzysz na dzi¶ i jutro. Ja Ci ¿yczê, by¶ szybko to przewalczy³.
Tak naprawdê jeste¶ w sytuacji w które ¿ycie czêsto nas pcha i wielu, tak jak ju¿ to napisa³o bliskie jest twoje obecne po³o¿enie.
Chcia³abym, ¿eby wzajemne krzywdzenie zniknê³o raz na zawsze. Bo takie negatywne zdarzenia wcale nie zawsze nas buduj±. Czasami nieodwracalnie nas zmieniaj± i to chyba do¶æ czêsto...
-
nie wiem, czy kto¶ o tym wspomina³, ale hmm...po teledysku do "pussy" Rammsteina tak trochê os³ab³a moja sympatia do tych panów...wiem, ¿e zawsze byli kontrowersyjni ze wzglêdu na swój image itp., ale ja wola³abym sobie ich kojarzyæ z muzyk±, a nie z...no w³a¶nie....ciekawe, czy te panienki z agencji by³y :-k
poza tym singiel wg mnie jest s³aby, nie przes³ucha³am jeszcze ca³ej p³yty, ale podobno te¿ s³aba...
-
Jest niez³a, nie powtarzaj po innych dopóki sama nie przes³uchasz. Pussy to jeden ze s³abszych kawa³ków.
-
nie wiem, czy kto¶ o tym wspomina³, ale hmm...po teledysku do "pussy" Rammsteina...
Jakby co to teledysk do Pussy komentowali¶my tutaj (http://opeth.pl/forum/index.php?topic=133.msg74809#msg74809). :wink:
-
nie wiem, czy kto¶ o tym wspomina³, ale hmm...po teledysku do "pussy" Rammsteina...
Jakby co to teledysk do Pussy komentowali¶my tutaj (http://opeth.pl/forum/index.php?topic=133.msg74809#msg74809). :wink:
najwyra¼niej przeoczy³am...
Jest niez³a, nie powtarzaj po innych dopóki sama nie przes³uchasz. Pussy to jeden ze s³abszych kawa³ków.
s³ysza³am kilka kawa³ków wiêc wcale nie powtarzam po innych...narazie mnie nie zachwyca...
~k.: skopiuj spacjê: i wklej miêdzy "na" a "razie" ;>
-
Ludzie ogl±daj±cy seriale sprawiaj± wra¿enie szczê¶liwszych, albo mniej przejmuj±cych siê rzeczywisto¶ci±... Tak uogólniaj±c. :-k
-
Ludzie ogl±daj±cy seriale sprawiaj± wra¿enie szczê¶liwszych, albo mniej przejmuj±cych siê rzeczywisto¶ci±... Tak uogólniaj±c. :-k
XD Bo maj± mniej lub bardziej skuteczn± ucieczkê od rzeczywisto¶ci i nie narzekaj± na nudê (akurat mnie a¿ za bardzo temat dotyczy(³), trochê z tym skoñczy³am).
-
Ludzie ogl±daj±cy seriale sprawiaj± wra¿enie szczê¶liwszych, albo mniej przejmuj±cych siê rzeczywisto¶ci±... Tak uogólniaj±c. :-k
No, zobaczy³by¶ jakie doktor ha³s ma problemy, to by¶ siê przesta³ u¿alaæ nad sob±! XD :P
-
Ludzie ogl±daj±cy seriale sprawiaj± wra¿enie szczê¶liwszych, albo mniej przejmuj±cych siê rzeczywisto¶ci±... Tak uogólniaj±c. :-k
No, zobaczy³by¶ jakie doktor ha³s ma problemy, to by¶ siê przesta³ u¿alaæ nad sob±! XD :P
Noo... a doktor K³in... :roll:
-
Ludzie ogl±daj±cy seriale sprawiaj± wra¿enie szczê¶liwszych, albo mniej przejmuj±cych siê rzeczywisto¶ci±... Tak uogólniaj±c. :-k
Za to ZBYT czêsto oczekuj± od ¿ycia, ¿e "seria" skoñczy siê dobrze ;)
-
Ludzie ogl±daj±cy seriale sprawiaj± wra¿enie szczê¶liwszych, albo mniej przejmuj±cych siê rzeczywisto¶ci±... Tak uogólniaj±c. :-k
Za to ZBYT czêsto oczekuj± od ¿ycia, ¿e "seria" skoñczy siê dobrze ;)
a seriale koñcz± siê dobrze? O_o
-
a seriale koñcz± siê dobrze? O_o
No pewnie, na przyk³ad taka Moda na suckces :)
-
a seriale koñcz± siê dobrze? O_o
No pewnie, na przyk³ad taka Moda na suckces :)
A to siê koñczy? :O Jak Rid¿ zaliczy wszystkie panienki, pokazuje siê napis "level complete" i koniec? :P
-
Zepsu³a¶ dowcip ;P Hmm, w³a¶ciwie to nie wiem, czy siê dobrze koñczy, ale pasowa³oby powiedzenie dobrze, ¿e siê skoñczy³o. I w³a¶ciwie mo¿na zastosowaæ przez odwrotno¶æ: to, co dobre, szybko siê koñczy :P
-
a seriale koñcz± siê dobrze? O_o
Od kiedy pamiêtam, a moje wspomnienia siêgaj± pierwszych serii Zbuntowanego Anio³a w Polsacie, tak :)
-
Hm, to niesamowite jak emocje zwi±zane z pewnymi faktami/wydarzeniami/sytuacjami potrafi± zupe³nie ulec zmianie (zmieniaj±c nawet znak!) gdy umieszczone w pewnym kontek¶cie/okoliczno¶ciach...
-
a seriale koñcz± siê dobrze? O_o
Od kiedy pamiêtam, a moje wspomnienia siêgaj± pierwszych serii Zbuntowanego Anio³a w Polsacie, tak :)
Ojaaa, te¿ to ogl±da³e¶? :mrgreen: D¿iz, a¿ mi siê ³ezka w oku zakrêci³a, to by³a kultowa telenowela w mojej podstawówce :lol: :mrgreen:.
¯eby by³o minimalnie w temacie - mamy aktualnie z kole¿ank± wspó³Erasmusk± ciê¿k± rozkminê nad przysz³o¶ci± nasz± na studiach (wybór specjalizacji) oraz dalszej przysz³o¶ci (na jaki drugi kierunek i kiedy, co potem bêdziemy mog³y robiæ, czy chcemy to robiæ etc.) i takie banalne przemy¶lenie na mnie wyskoczy³o, banalne i na dodatek nie moje: im jeste¶my starsi, tym bardziej nostalgicznie patrzymy na dzieciñstwo i wczesn± m³odo¶æ, bo wraz z i¶ciem przez ¿ycie zawê¿a nam siê ilo¶æ ¶cie¿ek, którymi potencjalnie mo¿emy pod±¿yæ. A skoro ju¿ lecimy w bana³y, to do³±czê siê do czyjej¶ my¶li, ¿e to idiotyzm totalny, ¿e o wyborze drogi ¿yciowej decyduje siê za m³odu, jak siê jest g³upim i nic siê nie wie. Bez sensu w ogóle.
-
a seriale koñcz± siê dobrze? O_o
Od kiedy pamiêtam, a moje wspomnienia siêgaj± pierwszych serii Zbuntowanego Anio³a w Polsacie, tak :)
Ojaaa, te¿ to ogl±da³e¶? :mrgreen: D¿iz, a¿ mi siê ³ezka w oku zakrêci³a, to by³a kultowa telenowela w mojej podstawówce :lol: :mrgreen:.
¯eby by³o minimalnie w temacie - mamy aktualnie z kole¿ank± wspó³Erasmusk± ciê¿k± rozkminê nad przysz³o¶ci± nasz± na studiach (wybór specjalizacji) oraz dalszej przysz³o¶ci (na jaki drugi kierunek i kiedy, co potem bêdziemy mog³y robiæ, czy chcemy to robiæ etc.) i takie banalne przemy¶lenie na mnie wyskoczy³o, banalne i na dodatek nie moje: im jeste¶my starsi, tym bardziej nostalgicznie patrzymy na dzieciñstwo i wczesn± m³odo¶æ, bo wraz z i¶ciem przez ¿ycie zawê¿a nam siê ilo¶æ ¶cie¿ek, którymi potencjalnie mo¿emy pod±¿yæ. A skoro ju¿ lecimy w bana³y, to do³±czê siê do czyjej¶ my¶li, ¿e to idiotyzm totalny, ¿e o wyborze drogi ¿yciowej decyduje siê za m³odu, jak siê jest g³upim i nic siê nie wie. Bez sensu w ogóle.
Ej, Zo¶, zawsze mo¿e zdarzyæ siê co¶ absolutnie niespodziewanego i kto¶ kiedy¶ zacznie na Ciebie mówiæ per "pani in¿ynier" XD Nie zawê¿ajmy sobie sami horyzontów :)
-
Nigdy nie jest za pó¼no aby zacz±æ nowe studia :twisted:
-
Nigdy nie jest za pó¼no aby zacz±æ nowe studia :twisted:
W³a¶nie. Ja podda³em siê pasji, która uwypukli³a siê oko³o 4. roku [pierwszych studiów]. I jestem szczê¶liwy :]
Chyba najgorsze co mo¿na zrobiæ [i przez co mo¿e pojawiaæ siê takie poczucie zawê¿ania ¶cie¿ek], to zatracaæ siê w swojej doros³o¶ci. Nie ma. Robiæ to, czego siê pragnie, a nie czego oczekuje ¶wiat. [ew. ³±czyæ z nieunikalnymi obowi±zkami jak np. praca, choæ tu te¿ najlepiej wg pragnieñ trafiæ].
-
Chyba najgorsze co mo¿na zrobiæ, to zatracaæ siê w swojej doros³o¶ci.
Mogê Ciê cytowaæ? :O
Popieram w 100% ca³o¶æ wypowiedzi drummmera.
-
Ale¿ ja siê nie zatracam w niczym, siedzieæ z za³o¿onymi rêkami i biadaæ te¿ nie mam zamiaru, to tylko... takie poczucie, ¿e cholera, jakby mi kto¶ parê lat temu powiedzia³ parê rzeczy, to i owo doradzi³, to i tamto odradzi³, to mo¿e teraz mia³abym mniejsz± zagwozdkê i rozkminê. A tak to w zasadzie wszyscy doro¶li naoko³o pu¶cili mnie samopas w ¿ycie i pozwolili z nim robiæ, co siê ¿ywnie podoba. A ¿e z my¶leniem, zw³aszcza perspektywicznym, u mnie raczej kiepsko, to zrobi³am w ¿yciu i z ¿yciem parê rzeczy, które bym chcia³a odkrêciæ, a nie za bardzo jest jak. Paskudne uczucie, powiadam :(.
-
A tak to w zasadzie wszyscy doro¶li naoko³o pu¶cili mnie samopas w ¿ycie i pozwolili z nim robiæ, co siê ¿ywnie podoba.
Naj³atwiej to powiedzieæ, ¿e to kto¶ zawini³ :roll: Trzeba by³o pytaæ i prosiæ o pomoc, jak to kiedy¶ kto¶ powiedzie³ "pukajcie, a bêdzie otworzone, pro¶cie, a bedzie wam dane".
Ludzie wol± siê nie wtr±caæ do cudzego ¿ycia bo (a) jest cudze; (b) nikt ich o to nie prosi³; (c) nawet je¶li prosi³, to w razie niepowodzenia zwali na nich winê; (d) inni musz± siê kiedy¶ nauczyæ odpowiedzialno¶ci, zw³aszcza za swoje ¿ycie i swoje decyzje nie mówi±c ju¿ o samym podejmowaniu decyzji. Ha! Mówiê, jak moja matka :mrgreen:
Generalnie to w ¿yciu jest taka zasada nie do przeskoczenia, ¿e nie mo¿na mieæ wszystkiego, ale wiadomo, ¿e z dwóch "albo" wybiera siê to lepsze (na dan± chwilê, przy aktualnym stanie informacji i poziomie umys³owym). Potem mo¿e siê okazaæ, ¿e to niekoniecznie by³o dobre, ale nie mo¿na powiedzieæ, ¿e ta druga opcja by³aby lepsza. Wszystkiego nie da siê przewidzieæ.
zrobi³am w ¿yciu i z ¿yciem parê rzeczy, które bym chcia³a odkrêciæ, a nie za bardzo jest jak.
Ja te¿, ale nie przejmujê siê rzeczami, na które nie mam wp³ywu. Zobacz, co jeszcze mo¿esz zrobiæ i na tym siê skup.
[dygresja]Hih, jaki¶ czas temu robi³am w Cosmo test 'czy jeste¶ optymistk±' i wysz³o mi, ¿e niesamowit±... jak czytam, co napisa³am, to zaczynam wierzyæ ;P[/dygresja]
-
Ludzie wol± siê nie wtr±caæ do cudzego ¿ycia bo (a) jest cudze; (b) nikt ich o to nie prosi³; (c) nawet je¶li prosi³, to w razie niepowodzenia zwali na nich winê;
Ha! I do tego maj± ciociê Czarn± 8)
P.S. We¼ nie czytaj Cosmo, niszczy Ci to osobowo¶æ no³lajfa :P
-
HAH, chyba w³a¶nie zrozumia³em najwiêksz± tajemnicê dotycz±c± mojej hierarchii warto¶ci, która nurtowa³a mnie od dawien dawna i sta³a siê przyczyn± wielu konfliktów z osobami, na których mi zale¿a³o, szok! :shock:
-
Czy ka¿de forum ma swego forczanowca? ;]
-
Mourner's Corner nie ma.
Oh, wait...
-
Gdyby doszukiwaæ siê dzie³a na miarê Deliverance w dobrobku jednego zespo³u, jakim jest Deliverance u Opetha, to powiedzia³bym, ¿e najbli¿ej jest Death Magnetic u Metalliki.
-
Mam szacunek do Death Magnetic i my¶lê, ¿e to najstrawniejsze i najrówniejsze co nagra³a Meta [tylko Suicide & Redemption pomijam podczas s³uchania], ale i tak: czy to mia³a byæ obelga dla Deliverance? ;-) Dla mnie po prostu dwie zupe³nie inne, odleg³e pó³ki, nie ma porównania :P
-
To nie obelga tylko porównanie. na zasadzie:
Death Magnetic Deliverance
------------------- = -----------------
Metallica Opeth
-
jak wstajê rano jak jestem najedzony
--------------------- = ----------------------------
jak k³adê siê spaæ jak jestem g³odny
:D
-
có¿ to za dzielenie przez 0? :P
-
có¿ to za dzielenie przez 0? :P
no co, nieskoñczono¶æ mu wyjdzie ;p
-
Kto¶ ju¿ poruszy³ ten temat. Chodzi o to, ¿e ludzie w Polsce nie maj± gustu. Czasem mam wra¿enie, ze ¿yjê w kompletnie innym ¶wiecie ni¿ znajomi. Podobno o gustach siê nie dyskutuje, ale w niektórych momentach cytujê Kas (kiedy siê nie dyskutuje o gustach wychodzi z tego taki Rubik). Spotka³am osobê, której jedynym koncertowym marzeniem jest zobaczyæ Rubika na ¿ywo. S± ludzie, którzy uwa¿aj±, ¿e tylko przy Disco Polo mo¿na siê naprawdê bawiæ. S± ludzie, którzy wol± wyblak³e, s³abe foty od wyostrzonych.
-
Spotka³am osobê, której jedynym koncertowym marzeniem jest zobaczyæ Rubika na ¿ywo.
Srotfl :mrgreen:
-
Ale to te¿ moje marzenie. Z tym¿e musia³bym mieæ przy tym wiadro brukwi, ziemniaków i marchewek. Tylko nie pomidorów!
-
Tak, ale Unas nie s±dzisz, ze to jednak inny ¶wiat? Czy tylko ja tak mam, ¿e wydaje mi siê, ¿e ¿yjê w¶ród ludzi bez jakiejkolwiek wra¿liwo¶ci artystycznej? Ignorantów? Zboczeñców jaraj±cych siê najbardziej startym, rozbabranym i granym na ka¿dym rogu "Zegarmistrzem ¶wiat³a" mimo, ¿e s³yszeli to ju¿ wcze¶niej pierdyliard razy? Dlaczego u nich pierdyliard pierwszy nie wywo³uje cofniêcia uprzednio zjedzonej sa³atki?
-
My¶lê, ¿e dlatego ¿e nie potrzebuj± niczego wiêcej. Za 90% emocji robi im w³a¶nie powtarzanie starych przebojów, przelizanie siê na imprezie i sp³akanie kole¿ankom na blogu. Takie s± emocjonalne potrzeby ludzi, którzy siê nie zastanawiaj±, nie siêgaj± w g³±b siebie.
Od pocz±tku zabijaj± w sobie indywidualizm. Siêgaj± do sprawdzonym wzorców w ¶rodowisku. Szukaj± ³atwego sposobu na wyszumienie siê i to trwa jaki¶ czas. Mo¿e do wpadki, do nieudanego ¶lubu, a¿ kogo¶ przejad± po pijanemu. I wtedy dopiero pojawia siê refleksja.
Normalnie jej nie ma. Normalnie my¶lenie emocjonalnie jest wyciszane. A co za tym idzie potrzeby emocjonalne te¿ zamieraj±. To co najprostsze, ta papka. To do nich trafia. Proste emocje, skrojone na ich nieszczególne potrzeby.
St±d w³a¶nie Rubik, Ich Troje i renesans disco polo niestety. Takie me zdanie.
-
Ale dziêki temu, ¿e s± takie osoby, które ¿ywi± siê "papk±" dostrzegamy i cenimy w³a¶nie te indywidualno¶ci, spotykaj±c kogo¶ "niepapkowatego" doceniamy go widz±c w nim co¶ innego, ni¿ u innych, przeciêtnych ludzi. To jest utarte stwierdzenie, ale prawdziwe - tak samo jak "gdyby¶my nie doznawali smutku, nie docenialiby¶my rado¶ci". Wiem, ¿e to bardzo denerwuj±ce, czy wrêcz frustruj±ce, je¿eli na swojej drodze 90% napotkanych ludzi to w³a¶nie ludzie, którzy ¿yj± na "papce", niczego wiêcej nie potrzebuj±, nie patrz± wg³±b siebie, nie poszerzaj± swoich zainteresowañ, staj± siê szar± mas±, która nas zalewa, ale w takiej szarej masie mo¿emy dostrzec kogo¶ wyj±tkowego. A byæ mo¿e dziêki temu, ¿e w³a¶nie 90% ludzi to szara masa, ¿ywi±ca siê "papk±" ³atwiej bêdzie nam w takim t³umie wynale¼æ kogo¶ wyj±tkowego, albo nawet nie super wyj±tkowego, ale przynajmniej takiego, który jednak ró¿ni siê kilkoma sprawami od "przeciêtnych". I mimo tego, ¿e denerwuje nas, ¿e wiêkszo¶æ czasu spêdzamy z przeciêtniakami, którzy "nie dorastaj± nam do piêt" (bo musicie przyznaæ, ¿e to wszystko, co piszemy trochê tak brzmi), to jednak bardziej doceniamy i cieszymy siê z chwil, które spêdzamy z nieprzeciêtniakiem.
A mo¿e po prostu to zale¿y od budowy psychicznej? Niektórzy po prostu nie czuj± potrzeby s³uchania ambitnej muzyki/ogl±dania ambitnych filmów, uczenia siê (no to jest akurat g³upi przyk³ad, bo w teorii - uczysz siê - masz pracê - zarabiasz - w teorii), czuj± siê spe³nieni s³uchaj±c po raz setny Last Christmas i wci±¿ siê t± piosenk± zachwycaj±c. (zreszt±, praktycznie ka¿dy z nas tak ma, ¿e s³ucha³ czego¶ ju¿ miliony razy, a nadal to lubi - ¿eby nie siêgaæ daleko - Opeth ;-) ) A inni czuj± wy¿sze potrzeby, czuj±, ¿e musz± obejrzeæ ambitny film, zapewniæ sobie bardziej wymagaj±c± rozrywkê, ¿eby poczuæ siê spe³nionym, usatysfakcjonowanym. I jakkolwiek nas (bo przy³±czam siê do waszych narzekañ) to nie denerwuje, to chyba dobrze, ¿e s± ludzie tacy i tacy. (chocia¿ racj± jest, ¿e proporcje mog³yby byæ trochê bardziej wyrównane)
A poza tym dziêki takiej sytuacji jaki¶ nieprzeciêtniak z wybuja³ym ego mo¿e poczuæ siê wyj±tkowy, oryginalny i inny ni¿ reszta ¶wiata, co mo¿e go cieszyæ. Na przyk³ad.
Co¶ z³ego siê ze mn± dzieje - drugi optymistyczny wpis tego dnia :o ;-)
A byæ mo¿e to co napisa³em, to tylko takie ¿yczeniowe my¶lenie - nie wiem.
-
No zgadzam siê z Tob±. Pewnie to kapelusz Miko³aja sprawi³. :)
-
To ja poproszê lepsze proporcje. Mam tak± kole¿ankê z by³ej pracy, która jest kwintesencj± papki. Nie tylko ona. Bezgu¶cie i tandeta mnie przera¿aj±.
Do tego (tu zgodzi siê ze mn± Vronah) ci w³a¶nie ludzie uwa¿aj±, ¿e o estetyce i proporcjach w sztuce wiedz± wiêcej od cz³owieka, który siedzi w tym od lat. Wciskaj± swoje pomys³y i wytykaj± jak inaczej zrobiliby to, co w³a¶nie skoñczy³e¶.
-
Wiesz... ja siê tam z jak±kolwiek form± nonkonformizmu nie obnoszê, ale wszelkie naciski zewnêtrzne zlewam strug± moczu. Ja mogê s³uchaæ cudzych rad wtedy je¶li uwa¿am kogo¶ za autorytet, a je¶li nie to uprzejmie ka¿ê siê takiemu "mêdrcowi" zamkn±æ.
-
Ale Ty wiesz swoje, i o to chodzi. Tacy jak powy¿ej zawsze byli i bêd±. Ale co z tego? Wyjebane mieæ, swoje wiedzieæ :mrgreen: S± ludzie bez gustu, s± ludzie z gustem. S± ludzie z wyrafinowanym gustem i bardzo wyrafinowanym gustem. Ale jednocze¶nie poruszy³a¶ kwestiê, która te¿ mnie czasem frapuje. Otó¿ nigdy nie pozwolê na zrównanie muzyki pewnych kompozytorów (Frycku mój!) z choæby ambitniejszymi kapelami rockowymi czy metalowymi poprzez s³owa "o gustach siê nie dyskutuje". Nie zgadzam siê z równo¶ci± gustów, po prostu. I widzê na szczê¶cie, ¿e Wy te¿ nie C:
-
Wiesz co o Frycku my¶lê :) No, ale mia³ swe momenty. Na Fryderyka trzeba mieæ bardzo wysublimowany gust :)
Nie zgadzam siê ¿e starym ³aciñskim porzekad³em, zreszt± wszystko, co powiesz po ³acinie brzmi m±drze (z ma³ymi wyj±tkami).
-
Ex Nihilo Nihil, Ad Nihilum Nihil Posse Reverti!
Wiesz co o Frycku my¶lê :) No, ale mia³ swe momenty. Na Fryderyka trzeba mieæ bardzo wysublimowany gust :)
Wiem :D Nie trzeba, czego najlepszym dowodem jest to, ¿e ja Go uwielbiam :P
-
nie odmawiajmy kukurynom prawa do tego co lubi±. jakby mi kto¶ zamieni³ muzê z dysku na ambitny noise i awangardowy jazz grany na ba³alutni to bym nie by³ zachwycony mimo potencjalnie wiêkszej gustowno¶ci
-
No ale to jest jaki¶ gust. Jeden woli Immolation a inny Animal Collective. Ani jednemu ani drugiemu nie odmówiê gustu. Odmawiam go ludziom kochaj±cym kantaty Rubika.
-
a ja nie odmawiam nikomu :P to nie ich wina ¿e jak w³±czaj± tv to tam leci rubik a nie immolation i im siê wkrêca
no a poza tym mo¿na mieæ dobry gust i byæ parów± jednocze¶nie..
-
Mo¿na, ja nie definiujê przyzwoito¶ci cz³owieka jego gustem muzycznym. ;) A nie zgadzam siê, bo we mnie wal± t± sam± papk± w telewizji, a nie s³ucham jej. To kwestia... no w³a¶nie gustu, z³ego lub dobrego.
-
a ja nie odmawiam nikomu :P to nie ich wina ¿e jak w³±czaj± tv to tam leci rubik a nie immolation i im siê wkrêca
no a poza tym mo¿na mieæ dobry gust i byæ parów± jednocze¶nie..
Co to jest parówa? Znaczy wyt³umacz bo nie wiem czy dobrze rozumiem tak, jak rozumiem :P
JA rozumiem, ¿e mo¿na sobie s³uchaæ czego siê s³ucha, jestem liberalna, ale i mój liberalizm siê koñczy jak widzê bezmózgie zombie powtarzaj±ce "RUUUBIIIK."
Estetyka istnieje, jest jak±¶ form± nauki i s±dzê, ¿e zamiast robiæ kiczowate stworki i pó³metrowe jaja na plastyce kto¶ powinien powiedzieæ g³o¶no o wyra¼nie jakimi prawami rz±dzi siê estetyka. Ka¿dy cz³owiek wie jak odró¿niæ zgni³e jab³ko od dobrego, ale im d³u¿ej mu siê wmawia ¿e to zgni³e jest piêkne, tym bardziej w to wierzy.
-
No własnie w tym wypadku zależy co kto chce daną formą osiągnąć. Anestetyka i turpizm też może być formą estetyki, w dodatku bardzo głęboką. Moim zdaniem estetyczne nie jest to co ładne, ale to za czym stoją istotne treści. Jeśli treści nie ma lub jest miałka to wtedy mógłbym powiedzieć o braku estetyki. Zgniłe jabłko czy półmetrowe jajo w określonych warunkach może mieć ważną wymowę. Chociaż fakt faktem szansa na to jest nikła.
-
My¶lê, ¿e dlatego ¿e nie potrzebuj± niczego wiêcej. Za 90% emocji robi im w³a¶nie powtarzanie starych przebojów, przelizanie siê na imprezie i sp³akanie kole¿ankom na blogu. Takie s± emocjonalne potrzeby ludzi, którzy siê nie zastanawiaj±, nie siêgaj± w g³±b siebie.
Od pocz±tku zabijaj± w sobie indywidualizm. Siêgaj± do sprawdzonym wzorców w ¶rodowisku. Szukaj± ³atwego sposobu na wyszumienie siê i to trwa jaki¶ czas. Mo¿e do wpadki, do nieudanego ¶lubu, a¿ kogo¶ przejad± po pijanemu. I wtedy dopiero pojawia siê refleksja.
Normalnie jej nie ma. Normalnie my¶lenie emocjonalnie jest wyciszane. A co za tym idzie potrzeby emocjonalne te¿ zamieraj±. To co najprostsze, ta papka. To do nich trafia. Proste emocje, skrojone na ich nieszczególne potrzeby.
St±d w³a¶nie Rubik, Ich Troje i renesans disco polo niestety. Takie me zdanie.
A pomy¶la³e¶, jakie oni maj± proste (³atwe) ¿ycie?! Gotowe odpowiedzi i rozwi±zania, nie zastanawiaj± siê dziesiêæ tysiêcy razy nad swoim ¿yciem, jego celem i sensem. Po prostu ¿yj± (od jednego przeboju Ich Troje do drugiego...) :westchniêcie:
Fajnie maj± :(
-
¯ycie jest ciê¿ko i ja je doceniam w³a¶nie takim. Nie chcia³bym byæ inny.
-
Rubik te¿ co¶ wie o ciê¿kim ¿yciu, nie upraszczajcie tak. Rodzice nie pozwalali mu æwiczyæ i dlatego by³ pulchny. I ten swój ¿al przelewa w muzykê.
-
A wiecie, swojego czasu by³ w Twojej Muzie (takie czasopismo powa¿nomuzyczne, wutever) wywiad z kim¶, kto studiowa³ z Rubikiem kompozycjê. No i Rubik ukoñczy³ studia wiolonczeli, ale kompozycji nie. No có¿, pisze co chce, ludziom siê podoba i trochê nieco piniêdzy z tego ma. Marzenie, co nie? ;) A ¿e w duszy mu gra co gra, to ju¿ inna sprawa.
-
ja bym siê nawet chêtnie zamieni³ z rubikiem na zawody
-
ja bym siê nawet chêtnie zamieni³ z rubikiem na zawody
No, fajnie by by³o mieæ tak± 2 razy m³odsz± od siebie modelkê, nie? :P
-
Ej no. Rubik prowadzi³ kiedy¶ program o grach komputerowych (Multimedialny Odlot) to na t± fuchê te¿ bym siê zamieni³ :D
-
ja bym siê nawet chêtnie zamieni³ z rubikiem na zawody
No, fajnie by by³o mieæ tak± 2 razy m³odsz± od siebie modelkê, nie? :P
z 2x m³odsz± to bardziej jak polañski ni¿ rubik :P
-
Heh, fajny temat :D.
To ja jeszcze przychylê siê do zdania Kekkai odno¶nie mi³o¶ników papki uwa¿aj±cych tê papkê i swoje jej umi³owanie za jedynie normalne, s³uszne i zbawienne. Ja mam swój gust, s³ucham, ogl±dam i siê podniecam ró¿nymi dziwnymi rzeczami; na to, co serwuj± media reagujê czêsto irytacj± zmieszan± z pob³a¿aniem, ale nie komentujê, je¶li kto¶ umiera ze szczê¶cia przy Rubiku czy Ich Troje albo p³acze razem z Rysiem Riedlem ³iski moja ¿ono. Ich upodobania, ich gust, nie moja sprawa, nawet je¶li mnie to s³abi. Ale do ciê¿kiej cholery, dlaczego za ka¿dym razem, gdy z mi³ym u¶miechem przyznajê siê, ¿e nie przepadam (mówi±c oglêdnie) za tym czy innym przejawem medialnej papki, ¿e s³ucham tego czy owego, interesujê siê tym i tym, albo nie daj Boziu uwielbiam tego czy innego malarza, reakcj± przedstawiciela/-ki szarej masy jest uznanie mnie za nienormaln±, dziwol±ga i natychmiastowy ostracyzm, bo a nu¿ to dziwactwo zara¼liwe jest. No¿e¿ jasny gwint -.- Te¿ tak macie/miewacie?
-
Nie, ja tak nie mam. Bo ja nie mam w³asnego gustu, tylko dobry (bo lepiej mieæ dobry, ni¿ w³asny, o czym ¶wiadcz± podawane przez Was przyk³ady ludziów z ich kiepskim gustem).
dlaczego za ka¿dym razem, gdy z mi³ym u¶miechem przyznajê siê, ¿e nie przepadam (mówi±c oglêdnie) za tym czy innym przejawem medialnej papki (...)
A mo¿e to przez ten mi³y u¶miech w³a¶nie? Powiedz to z odraz±!
-
W³a¶ciwie w¶ciek³am siê, bo ta dziewczyna zdominowa³a imprezê. Na karaoke wybiera³a same takie utwory (dla wszystkich) ¿e mnie z nóg ¶cina³o. Najgorsze jest chyba to, ¿e reszta siê przy tym wybornie bawi³a. Autentycznie nie da³am rady na ten widok. Ola³am to karaoke, bo jak polecia³o co¶ dla mnie zno¶nego, to ludzie nie znali s³ów i sobie poszli. W³a¶nie w takich momentach dochodzi do mnie jak bardzo ludzie nie maj± gustu.
Co do pytania aibrean na mnie reaguj± z podziwem. Kiedy¶ na przerwie zagiê³am z wiedzy o Sepultura kolesia z napisem Sepultura na bluzie. Zawsze mówiê, ¿e jestem fanem muzyki, a na pytanie czego s³ucham odpowiadam, ¿e dziwnych rzeczy. Nawet kiedy¶ opowiada³am komu¶, ¿e nie uwa¿am Disco Polo za gatunek muzyczny, bo dla mnie to obraza dla muzyki. Oczywi¶cie odpowiedzi± na to jest zawsze wzruszenie ramionami i stwierdzenie ¿e tylko przy disco Polo da siê dobrze bawiæ. Oh come on, jest na ¶wiecie tyle dobrych uniwersalnych popowych hitów, zarówno z lat 70, 80 jak i wspó³czesnych, które wszyscy znaj± i lubi±, ¿e takie stwierdzenie jest mocno naci±gane w porywach do nieprawdziwe.
W koñcu wszyscy wiemy, ¿e tak NAPRAWDÊ mo¿na siê bawiæ tylko przy koreañskich hitach! Szoruj szoruj szoruj szoruj... mnie nie puszcza puszcza puszcza sungmin macha macha macha nêka miecia miecia bejbe! (http://www.youtube.com/watch?v=x6QA3m58DQw&feature=fvst)
-
no ale chyba nikt wam nie ka¿e siê brataæ z tymi lud¼mi bez gustu. wystarczy ich tolerowaæ :P
-
wybaczcie, ale wtryniê siê z w³asnym przemy¶leniem:
jak ju¿ bêdê s³awny i bogaty, to wynajmê sobie w³asne miejsce parkingowe. : [
-
W koñcu wszyscy wiemy, ¿e tak NAPRAWDÊ mo¿na siê bawiæ tylko przy koreañskich hitach! Szoruj szoruj szoruj szoruj... mnie nie puszcza puszcza puszcza sungmin macha macha macha nêka miecia miecia bejbe! (http://www.youtube.com/watch?v=x6QA3m58DQw&feature=fvst)
^_______^ co prawda szajni i ring ding dong (http://www.youtube.com/watch?v=roughtzsCDI) nic nie przebije, ale nie¼li s± XD szori szori szori, lol. (ejjj, s³ucham drugi raz i dok³adnie to ¶piewaj± co napisa³a¶ drugiej linijce refrenu O_O Szoruj szoruj szoruj szoruj... mnie nie puszcza puszcza puszcza sungmin macha macha macha nêka miecia miecia bejbe! EPICKIE)
Ale chcia³am siê wypowiedzieæ w temacie, tylko Kekkai mnie rozproszy³a ;p Ja siê z wami ogólnie nie zgadzam. Wydaje mi siê, ¿e macie trochê zbyt du¿± ¶wiadomo¶æ w³asnej wyj±tkowo¶ci. Jakby to powiedzieæ - co prawda wiêkszo¶æ ludzi których znam nie s³ucha ambitnej muzyki, ale ogólnie jak kto¶ wie co to Tool albo s³ucha jakiego¶ Placebo czy nie wiem, Muse, zamiast D¿astina to uwa¿am go za bardzo obeznanego muzycznie. Co nie zmienia faktu, ¿e po prostu cieszê siê z tego i tyle. Zazwyczaj po prostu jeden temat do rozmowy nie bêdzie eksplorowany, albo bardzo powierzchownie - czy to musi wp³ywaæ na moje postrzeganie tego cz³owieka?
My¶lê, ¿e inni zazwyczaj wyczuwaj±, gdy siê uwa¿a ich za gorszych. Mo¿na powiedzieæ - s³ucham tego-i-tego w taki sposób, ¿e kto¶ siê zainteresuje co to jest, a mo¿na tak, ¿e uzna was za snoba. Zale¿y od tego czy szanujecie rozmówców, czy te¿ uwa¿acie ich za ludzi ni¿szej kategorii bo s³uchaj± rmfu. Mo¿e jedynie nigdy nie wpadli na to, ¿e by pos³uchaæ czego innego.
Bêd±c w liceum wyalienowa³am siê miêdzy innymi dlatego, ¿e wszystkie laski wydawa³y mi siê ¿adne i plastikowe - co nie znaczy³o wbrew pozorom, ¿e s± g³upie. Mo¿e na pewien poziom zrozumienia z nimi nigdy bym nie wesz³a, ale spêdzaæ czas i dobrze siê bawiæ mo¿na w naprawdê ró¿nym towarzystwie. Wtedy tego nie rozumia³am i dobrze na tym nie wysz³am, có¿. Za to utwierdzi³am siê w poczuciu wyj±tkowo¶ci, ale raczej tej negatywnej :P
Chocia¿ mo¿e trochê inaczej postrzega³am sprawê gdy jeszcze sama s³ucha³am ambitnej muzyki. Teraz wszystko mi siê wywróci³o ;)
-
A czy to nie jest trochê jak z ogl±daniem filmów, czytaniem ksi±¿ek itd.?
Zachwycam siê tak± a nie inn± muzyk±, ale jednocze¶nie 80% filmów, które ogl±dam, to papka, która ma dostarczyæ ma³o wymagaj±cej rozrywki. Owszem, lubiê rzeczy ciê¿kie, wymagaj±ce - wczoraj ogl±da³em Lost Highway Lyncha i do tej pory pozostajê pod sporym wra¿eniem [chocia¿ pocz±tkowo film mnie zwyczajnie nudzi³ i wci±gn±³ dopiero z czasem] - ale w ci±gu ostatnich dwóch tygodni widzia³em te¿ ostatniego Harrego, który walorów artystycznych raczej nie posiada³, Hide and Seek - tandetny thriller ze schizofrenikiem w roli g³ównej, te¿ bez rewelacji, chocia¿ nawet mnie wci±gn±³, jakie¶ romansid³o, w którym podziwiaæ mo¿na by³o niez³e zdjêcia i stroje z epoki, ale fabu³a by³a mia³ka a dialogi nudnawe. Pewnie co¶ jeszcze, ale nie pamiêtam, widocznie nie jest warte pamiêtania. No i w tej dziedzinie przynajmniej mam ¶wiadomo¶æ istnienia czego¶ lepszego, wiem cokolwiek na ten temat.
Ale je¶li wzi±æ na warsztat malarstwo, grafikê, ogólnie te rejony - nie znam siê kompletnie. Bêdê siê zachwycaæ kiczowatym widoczkiem, czy tandetnym straszyd³em, jednocze¶nie nie wiedz±c co jest dobre, a co z³e. I kto¶, kto siê choæ trochê zna, bêdzie mnie uwa¿a³ za ignoranta, za kogo¶ bez wra¿liwo¶ci, za czê¶æ t³umu pod±¿aj±cego za tandet±.
Mam podobnie jak Veila - cz³owiek, który zna Muse'a, to ju¿ kto¶, z kim za³apiê wspólny jêzyk, kto siê choæ trochê interesuje. I nie szkodzi, ¿e ja ten Muse uwa¿am za komerchê o niewielkiej warto¶ci, nawet, je¶li s³ucham z przyjemno¶ci± - bo je¶li kto¶ zna nazwê, s³ysza³ co¶, znaczy, ¿e siê interesuje choæ trochê, nie jest ignorantem. I tyle, uwa¿am, powinno siê wiedzieæ - po prostu wykazywaæ zdrowe zainteresowanie, jak±¶ ciekawo¶æ w ró¿nych dziedzinach. Je¶li kto¶ nie wie, ¿e jest co¶ takiego jak Opeth, Queen kojarzy mu siê tylko z We Are The Champions, ale potrafi wymieniæ choæ kilku wykonawców, których zna ca³e albumy, których s³ucha, nie w radiu, ale s³ucha, bo mu siê podobaj±, bo ich sobie znalaz³ i to mu pasuje - ok. Ale je¿eli kto¶ mi powie, ¿e nie wie kto to The Beatles, nazwê Pink Floyd s³yszy pierwszy raz w ¿yciu, a s³ysz±c now± "piosenkê" Lady Gagi w radiu leci robiæ g³o¶niej z krzykiem ¿e to taki fajny kawa³ek, to czujê siê usprawiedliwiony i bêdê siê wywy¿sza³, bo to ju¿ jest dla mnie ignorant.
I zdajê sobie sprawê, ¿e je¶li chodzi o wspomnian± grafikê - nie mam gustu, nie potrafiê odró¿niæ ziarna od plew, nie znam ¿adnego nazwiska na tyle ¶wiadomie, by od rêki po³±czyæ je z t± dziedzin±. Tak, jestem ignorantem. Ale przynajmniej mam tego ¶wiadomo¶æ, a w dodatku, je¶li nadarzy siê okazja, by swoj± wiedzê w tym temacie poszerzyæ - co¶ zobaczyæ, o czym¶ us³yszeæ, czego¶ do¶wiadczyæ - bardzo mo¿liwe, ¿e z niej skorzystam.
Subtelna ró¿nica nie polega na tym, ¿e kto¶ s³ucha ch³amu, a kto¶ inny zachwyca siê ambientowym burczeniem i nazywa to sztuk± i wielkim doznaniem artystycznym, tylko na tym, czy kto¶ stara siê byæ otwarty, próbuje ró¿nych rzeczy, nie ocenia z góry, ale szuka, do¶wiadcza. Zamykanie siê w ¶wiecie Rubików i zGag dostarczanych przez radio, to jest ignorancja, to jest brak gustu, to jest ciasnota umys³owa. Ale je¶li nawet pan Rubik sprowokuje kogo¶ do siêgniêcia, chocia¿ próby z Mozartem, Beethovenem, Czajkowskim - kimkolwiek z dawnych czy wspó³czesnych robi±cych to na powa¿nie i profesjonalnie - to znaczy, ¿e zosta³a wykazana inicjatywa, pobudzona ciekawo¶æ, apetyt. To znaczy, ¿e nie bierzemy, co nam dadz± - Lady Gaga, która wygl±da jak nie powiem co, tañczy jak pokraka i reprezentuje warto¶ci wbrew fizyce mniejsze ni¿ zero jest tego najlepszym przyk³adem [ludziom mo¿na wcisn±æ wszystko, wszystko kupi±] - a zaczynamy samodzielnie my¶leæ, samodzielnie czuæ i dokonywaæ samodzielnych wyborów. I chyba o to chodzi z tym ca³ym gustem.
-
Bêd±c w liceum wyalienowa³am siê miêdzy innymi dlatego, ¿e wszystkie laski wydawa³y mi siê ¿adne i plastikowe - co nie znaczy³o wbrew pozorom, ¿e s± g³upie. Mo¿e na pewien poziom zrozumienia z nimi nigdy bym nie wesz³a, ale spêdzaæ czas i dobrze siê bawiæ mo¿na w naprawdê ró¿nym towarzystwie.
A u mnie by³o odwrotnie... To ja zosta³am wyalienowana, bo nie chodzê na dyskoteki i nie gadam o ch³opakach i makija¿u... Mimo, ¿e lubi³am moje kole¿anki i dobrze siê dogadywa³y¶my w innych sprawach, to na zakupy nigdy by mnie nie wziê³y, bo przecie¿ jestem mhroczna i na pewno nie mam gustu :]
Wyslano: 2010-01-03, 15:38:30
Ej, Bartek, ale Lady Gaga nie jest taka z³a... :>
-
To znaczy, ¿e nie bierzemy, co nam dadz± - Lady Gaga, która wygl±da jak nie powiem co, tañczy jak pokraka i reprezentuje warto¶ci wbrew fizyce mniejsze ni¿ zero jest tego najlepszym przyk³adem [ludziom mo¿na wcisn±æ wszystko, wszystko kupi±] - a zaczynamy samodzielnie my¶leæ, samodzielnie czuæ i dokonywaæ samodzielnych wyborów. I chyba o to chodzi z tym ca³ym gustem.
Akurat Lady Gaga jest osob± w pe³ni ¶wiadom± swojego wizerunku (abstrahuje tu oczywi¶cie od muzyki nie prezentuj±cej zbyt wygórowanego poziomu, ale to tez nie zawsze) co prawda czasem bardzo kiczowata (ale kicz te¿ mo¿e byæ wyrazem samo¶wiadomo¶ci) i obsceniczna, ale nie co dzieñ zdarza siê zobaczyæ tak wystylizowan± postaæ, przyznaj±c± siê do ogromnej fascynacji wybitnymi postaciami awangardowej mody jak Gareth Pugh czy Aleksander Mcqueen (jego ostatni pokaz inspirowany Gigerem jest pora¿aj±cy i znam tylko jedn± osobê która mog³a by siê pokazaæ publicznie w butach jakie tam prezentowano, a zwie siê Lady Gaga :P)
-
Je¿eli chodzi o Lady Gaga, to nie do koñca siê zgodzê. Mam wra¿enie, ¿e laska jest trochê anty. Co prawda robi to ma³o umiejêtnie i w przerysowany sposób, ale potrafiê doceniæ jej ekstrawagancjê. Nie jest wybitnie ³adna, nie krêci ty³kiem w wybitnie ³adny sposób, ale jest w stanie wy¶mienicie za¶piewaæ swój utwór a capella graj±c przy tym na klawiszach. Chcia³abym zobaczyæ inne panie robi±ce co¶ takiego (http://www.youtube.com/watch?v=l3R3KqrJAI4) na ¿ywo. Laska ma swój ¶wiat i to zazwyczaj ceniê. Reszta mnie nie interesuje, jako¶ nie pa³am mi³o¶ci± do jej muzyki, ale Paparazzi Piano Version wys³ucha³am z przyjemno¶ci±.
Je¿eli chodzi o kole¿ankê, to w³a¶nie ignorancja mnie denerwuje i krzyczenie na mnie, "co Ty zrobi³a¶, wszyscy wyszli." To w takim razie ja wysz³am, niech siê bawi± w co tam chc±, ale ja nie chcê byæ tego czê¶ci± - nie dlatego, ¿e siê wywy¿szam, bo po pijaku nie jestem do tego zdolna... mogê ew. siê wkurzyæ; tylko dlatego, ¿e autentycznie mi to nie pasuje. Dlaczego ja mam byæ tolerancyjna wobec kogo¶, kto nie jest tolerancyjny wobec mnie? Dlaczego to ja mam byæ wyrzutkiem, tylko dlatego, ¿e to, co wybieram do s³uchania jest warto¶ciowe? Kiedy ju¿ siê przyzwyczai³am do negatywnych reakcji na to, ¿e s³ucham metalu zaczê³am mówiæ, ¿e s³ucham muzyki rockowej ¿eby oprzeæ siê ostracyzmowi... teraz ju¿ tylko ograniczam to do "dziwnych rzeczy." Staram siê nie wchodziæ na tematy muzyki i wszystko jest OK, jednak scena, któr± przytoczy³am sprawi³a, ¿e nie jestem w stanie do koñca polubiæ tej dziewczyny.
Co do ksi±¿ek... trochê ich przeczyta³am, ale nie jestem na³ogowym czytelnikiem, bo nikt nie nauczy³ mnie mi³o¶ci do lektury - raczej wrêcz przeciwnie. Jest kilka ksi±¿ek, które przeczyta³am z przyjemno¶ci±, ale nadal szukam swojego kierunku w literaturze. W malarstwie natomiast wiem co mi siê podoba a co nie i potrafiê rozpoznaæ obraz Rembtrandta miêdzy innymi obrazami nie dlatego, ¿e jestem znawc± Rembrandta - dlatego, ¿e widzê ró¿nicê w kunszcie i detalach. Nie robi to ze mnie artystycznego snoba, raczej ukazuje, ¿e jest we mnie jaka¶ wra¿liwo¶æ, której jeszcze media nie zabi³y.
Aleksander Mcqueen (jego ostatni pokaz inspirowany Gigerem jest pora¿aj±cy
Whodo, nie wiedzia³am, ¿e ¶wiat mody Cie te¿ interesuje. Alexander Mcqueen jest wybitny!
Veila Aru napisa³a ca³y tekst do tego po polsku, gdzie¶ jest jeszcze "nagi pedzio podzia³ psa"
-
Ja staram siê interesowaæ wszystkim, ch³on±æ wiedzê (szkoda tylko, ¿e nie t±, która jest ode mnie wymagana i w³a¶nie z tak± mam najwiêksze problemy :roll:) przede wszystkim interesuj±c siê kultur±. ¦rednio mi to wychodzi, bo gdy siê dan± dziedzin± zainteresujê mocniej, jest to jednoznaczne ze zmniejszeniem zainteresowania inn± dziedzin± (i tak np powiêkszam ci±gle zainteresowanie filmami, a spada mi zainteresowanie ksi±¿kami - ju¿ nie wiem, co nowego ostatnio wysz³o, nie znam jakich¶ dobrze zapowiadaj±cych siê pisarzy, jeszcze ma³o znanych), malarstwem te¿ trochê siê interesowa³em, podobnie jak poezj±. Mam swoje pogl±dy i wiem, jaki typ poezji najlepiej na mnie dzia³a, co doceniam w innym rodzaju, wiem trochê o stylach malarstwa, ale mam ci±gle wra¿enie, ¿e to do¶æ powierzchowna wiedza i gdybym trafi³ na kogo¶, kto zna siê lepiej okaza³oby siê, ¿e nie wiem prawie nic. (do tej pory pamiêtam, jak d³ug± rozmowê kiedy¶ z Whodo przeprowadzi³em na ircu o sztuce - nadal mam to zapisane w notatniku :mrgreen: Poziom tego, jak wszystkim interesuje siê Whodo jest dla mnie nie do zdobycia i w³a¶nie przy okazji tej rozmowy zauwa¿y³em, ¿e mam braki) Ale w³a¶ciwie zawsze, gdy trafi siê na eksperta w jakiej¶ dziedzinie, to ma siê wra¿enie, ¿e nie wie siê absolutnie nic.
A veila ma racjê i to samo próbowa³em przekazaæ w moich wcze¶niejszych postach tutaj - co z tego, ¿e kto¶ s³ucha czego¶, co ty (ka¿den z nas :P) uwa¿a za bezwarto¶ciowe? Nie mo¿na na tej podstawie oceniaæ ludzi.
-
To ja siê wtr±cê, bo mam bardzo ambitne przemy¶lenie. Teraz to nawet do kostki WC trzeba czytaæ instrukcjê obs³ugi. Otwieram dzi¶ jedn± (solidnie zapakowana) i widzê plastikowy koszyczek, a w nim zatkniêt± kostkê w folii ochronnej. Ju¿ chcia³am foliê zerwaæ ¶miej±c siê po co podwójnie pakowaæ, ale co¶ mnie tknê³o i przeczyta³am co na opakowaniu napisali - nie zrywaæ folii ochronnej, rozpuszcza siê w wodzie. Jestem zacofana =D (swoj± drog± ta kostka podobno antybakteryjna jest, ciekawe czy by mnie nie poparzy³o co¶ gdybym to rozpakowa³a :P).
-
co z tego, ¿e kto¶ s³ucha czego¶, co ty (ka¿den z nas :P) uwa¿a za bezwarto¶ciowe? Nie mo¿na na tej podstawie oceniaæ ludzi.
Ka¿da tolerancja siê gdzie¶ koñczy.
Dioda - instrukcje obs³ugi s± po to, by je czytaæ :) Ale tu dzia³a równie¿ inna si³a: instrukcje s± dla Windowsiarzy, bo Linuksiarze poradz± sobie bez nich a Macowcy i tak siê przyzwyczaili siê, ¿e wszyscy ich olewaj± :)
-
No tak, ale ludzie nie przywykli do czytania instrukcji do myd³a albo pasty do zêbów, to powinno byæ intuicyjne ;)
-
Te¿ racja :) Choæ Amerykanie i do przepychaczki do kibla potrzebuj± instrukcji :)
Whodo chyba o te buty chodzi³o (http://www.style.com/slideshows/fashionshows/S2010RTW/AMCQUEEN/DETAILS/00730m.jpg) Bardzo czêsto w³a¶nie one przewijaj± siê przez portale i blogi modowe :)
-
Ale, zauwa¿cie, ja nie mam nic do samej Stefani Germanotty.
Doskonale zdajê sobie sprawê, ¿e ona jest ¶wiadoma tego, co z siebie zrobi³a i ¿e dla wielu ludzi jest to ¶mieszne, ¿a³osne, niesmaczne, g³upie, jakiekolwiek inne. Jak wszystko zreszt±.
Widzia³em jej wystêpy zanim sta³a siê Gag± [w ogóle jej pseudo jest wziête do "Radio Gaga" Queen ;-)] i wiem, ¿e ona i graæ i ¶piewaæ ca³kiem nie¼le potrafi [wprawdzie na jej grê jako¶ dziwnie mi siê patrzy, zupe³nie inaczej korzysta z d³oni ni¿ mnie uczono, zupe³nie inaczej to wygl±da, dla mnie nienaturalnie, ale co szko³a to sposób, s± wy¶mienici jazzmani którzy graj± absolutnie p³askimi palcami i nikt ich nie krytykuje ;)]. Ale popatrzmy na ten Poker Face. Gdzie to ma warto¶æ? Nie, nie trafiaj± do mnie jej stroje, stylistyka to plastik, muzyka to be³kot, który nic ze sob± nie niesie. Rusza siê jak gê¶, machanie rêk± przed twarz± jest dla mnie komiczne, jej fryzura to jaka¶ kompletna pomy³ka. Ale ja wiem, ¿e to nie jest co¶, z czego ona jest dumna, bo to jest sposób na zarabianie pieniêdzy. Zupe³nie zreszt± jak w przypadku naszej Dody - nieco zmêczona, nie w±tpiê, ¿e inteligentna, kobieta, która po prostu odgrywa swój ró¿owy teatrzyk, bo to siê wy¶mienicie sprzedaje i da siê na tym zarabiaæ kasê.
Mnie dobijaj± ludzie, którym siê to podoba. Którzy s± w stanie kupiæ machanie przed twarz± do papapapapamamamamamanananan mimimamimimimami, twierdziæ, ¿e to ¶wietne i p³aciæ za to kasê. Ludziom to zaproponowano i oni to bior± jak leci i to mnie wkurza, ¿e maj± g³owê, która mog³aby to poddaæ jakiej¶ krytycznej ocenie i zadecydowaæ - podoba mi siê, albo nie i z niej nie korzystaj±. Im siê podoba to, co kto¶ im powie, ¿e siê podoba. To jest brak gustu, zbiorowy w dodatku. I widzê to tak, ¿e kto¶ ma z tego ¶wietny ubaw - zobaczymy, co jeszcze da siê wcisn±æ tym mato³om, damy im be³kot w srebrnym kombinezonie, jak to kupi±, to pójdziemy jeszcze dalej. Ale czy da siê ju¿ i¶æ dalej? Po gumowych misiach, szalonej ¿abie, Kononowiczu... ech...
A Paparazzi mi siê bardzo podoba, chocia¿ liczy siê dla mnie raczej artystka sama w sobie, a nie ubrana w makija¿owo-kapeluszowy odpowiednik stroju kosmonauty. Nie kupujê tego, nie podoba mi siê to, ale tolerujê to, bo rozumiem, ¿e to czê¶æ jej stylu, który przynosi zyski. Dla mnie i tak liczy siê muzyka, a nadrabianie strojem to bzdury :P
-
(swoj± drog± ta kostka podobno antybakteryjna jest, ciekawe czy by mnie nie poparzy³o co¶ gdybym to rozpakowa³a :P).
Nie poparzy³oby, tylko szybciej by siê zu¿y³a ;) Ja tak raz kostkê do WC rozpakowa³am [to mnie mama opierniczy³a, ¿e po 3 dniach ¶ladu nie bêdzie i rzeczywi¶cie tak siê sta³o], i parê razy te do zmywarki. Dotyka³am tego go³± rek± i ¿yjê :)
Wydaje mi siê, ¿e macie trochê zbyt du¿± ¶wiadomo¶æ w³asnej wyj±tkowo¶ci.
Nie "¶wiadomo¶æ", tylko "przekonanie o" ;)
Dlaczego to ja mam byæ wyrzutkiem, tylko dlatego, ¿e to, co wybieram do s³uchania jest warto¶ciowe?
Dla Ciebie jest, dla kogo innego nie. W drug± stronê tak samo. Tylko trzeba mieæ tego ¶wiadomo¶æ i odrobinê dobrej woli. Z obu stron. Je¶li jej nie mamy, b±d¼ druga strona nie ma, to zmieniamy lokal i siê nie denerwujemy, dziêki czemu ¿yjemy bez nerwicy i chorób serca. :]
-
Dlaczego to ja mam byæ wyrzutkiem, tylko dlatego, ¿e to, co wybieram do s³uchania jest warto¶ciowe?
Dla Ciebie jest, dla kogo innego nie. W drug± stronê tak samo. Tylko trzeba mieæ tego ¶wiadomo¶æ i odrobinê dobrej woli. Z obu stron. Je¶li jej nie mamy, b±d¼ druga strona nie ma, to zmieniamy lokal i siê nie denerwujemy, dziêki czemu ¿yjemy bez nerwicy i chorób serca. :]
Ja nie opierniczam nikogo za to, ¿e ma inny gust od mojego.
-
a Macowcy i tak siê przyzwyczaili siê, ¿e wszyscy ich olewaj± :)
khem khem… dziêki :roll:
-
a Macowcy i tak siê przyzwyczaili siê, ¿e wszyscy ich olewaj± :)
khem khem… dziêki :roll:
Ale Apple to w ogóle instrukcjami gardzi, instrukcja do mojego iPoda to by³ jaki¶ ¶wistek z obrazkiem, na którym by³o jedynie pokazane, ¿e tu jest przycisk, tu wy¶wietlacz, a tu siê wsadza s³uchawki =D
-
a Macowcy i tak siê przyzwyczaili siê, ¿e wszyscy ich olewaj± :)
khem khem… dziêki :roll:
Ale Apple to w ogóle instrukcjami gardzi, instrukcja do mojego iPoda to by³ jaki¶ ¶wistek z obrazkiem, na którym by³o jedynie pokazane, ¿e tu jest przycisk, tu wy¶wietlacz, a tu siê wsadza s³uchawki =D
A panie, bardzo siê pomyli³am? :)
-
Ale za to maj± ca³kiem niez³e centrum pomocy na stronie, czy co¶ w tym gu¶cie. Kiedy¶ mi pomog³o, kiedy my¶la³em, ¿e ju¿ nie da siê pomóc.
Chocia¿ wszystkiego i tak siê nie da rozwi±zaæ ;]
-
a po co instrukcja, skoro urz±dzenie "samo" dzia³a? ;)
pocieszê, ¿e do komputerów dodaj± instrukcjê i to idioto odporn± ;)
a co do strony to prawda. tam mo¿na znale¼æ wszystko :)
-
Dlaczego to ja mam byæ wyrzutkiem, tylko dlatego, ¿e to, co wybieram do s³uchania jest warto¶ciowe?
Dla Ciebie jest, dla kogo innego nie. W drug± stronê tak samo. Tylko trzeba mieæ tego ¶wiadomo¶æ i odrobinê dobrej woli. Z obu stron. Je¶li jej nie mamy, b±d¼ druga strona nie ma, to zmieniamy lokal i siê nie denerwujemy, dziêki czemu ¿yjemy bez nerwicy i chorób serca. :]
Ja nie opierniczam nikogo za to, ¿e ma inny gust od mojego.
No w³a¶nie. Wiêc po co siê denerwowaæ, jak kto¶ Ciê opiernicza?
Albo nie. Mo¿e powinna¶ zacz±æ, w my¶l zasady "do ludzi trzeba mówiæ ich w³asnym jêzykiem"? #-o
-
a co do strony to prawda. tam mo¿na znale¼æ wszystko :)
na przyk³ad definitywna odpowied¼ na pytanie "czy iTunes scrobbluje lans.efêma sam z siebie czy potrzebny scrobbler zewnêtrzny" ;)
No w³a¶nie. Wiêc po co siê denerwowaæ, jak kto¶ Ciê opiernicza?
Albo nie. Mo¿e powinna¶ zacz±æ, w my¶l zasady "do ludzi trzeba mówiæ ich w³asnym jêzykiem"? #-o
O to to. Nie ma sensu zni¿aæ siê do poziomu niektórych ludzi, lepiej przej¶æ obojêtnie na zasadzie "niech siê dziecko cieszy" i zaoszczêdziæ sobie w ten sposób wrzodów na staro¶æ...
-
a co do strony to prawda. tam mo¿na znale¼æ wszystko :)
na przyk³ad definitywna odpowied¼ na pytanie "czy iTunes scrobbluje lans.efêma sam z siebie czy potrzebny scrobbler zewnêtrzny" ;)
brak odpowiedzi te¿ jest definitywn± odpowiedzi± ;)
-
a co do strony to prawda. tam mo¿na znale¼æ wszystko :)
na przyk³ad definitywna odpowied¼ na pytanie "czy iTunes scrobbluje lans.efêma sam z siebie czy potrzebny scrobbler zewnêtrzny" ;)
brak odpowiedzi te¿ jest definitywn± odpowiedzi± ;)
(http://i.ytimg.com/vi/zp14BkL3E7Y/0.jpg)
-
Whodo[/b], nie wiedzia³am, ¿e ¶wiat mody Cie te¿ interesuje. Alexander Mcqueen jest wybitny!
Mo¿e nie jako¶ strasznie, ale tak trochê. W ka¿dym razie mam kumpla który ma hopla na tym punkcie, co dzieñ przegl±da wszelkiego rodzaju blogi i czasem mi podsy³a co ciekawsze rzeczy, zreszt± on studiuje projektowanie ubioru :)
Whodo chyba o te buty chodzi³o (http://www.style.com/slideshows/fashionshows/S2010RTW/AMCQUEEN/DETAILS/00730m.jpg) Bardzo czêsto w³a¶nie one przewijaj± siê przez portale i blogi modowe :)
Tak chodzi³o mi o ten krój. Na oficjalnej stronie Mcqueena (http://www.alexandermcqueen.com/int/en/corporate/archive2010_ss_womensp.aspx) mo¿na zobaczyæ wspominany pokaz (masakra nawet kamery-roboty, które je¼dzi³y po scenie wygl±da³y jak Obcy)
Dla mnie i tak liczy siê muzyka, a nadrabianie strojem to bzdury :P
Ale widocznie Lady Gadze chodzi o ca³okszta³t, nie tylko o muzykê. Poza tym nawet je¶li nie podoba Ci siê jej wizerunek, nie zaprzeczysz, ¿e jest niezwykle oryginaln± postaci±?
-
Nie znam siê na modzie, wiêc pewnie nie za wiele mogê powiedzieæ w tym temacie - powiedzmy, ¿e jest oryginalna do pewnego stopnia. Dla mnie jej esencja z popopopopoker fejsa jest esencj± kiczu i plastiku sprzedawanego przez radio i muzyczne telewizje. ¦mietnika, którego nie s³ucham i nie lubiê :P [generalizujê oczywi¶cie, bo pewnie, ¿e 100% tego nie jest bezwarto¶ciow± papk±, dla mnie jednak zdecydowana wiêkszo¶æ].
-
Tak, ale Unas nie s±dzisz, ze to jednak inny ¶wiat? Czy tylko ja tak mam, ¿e wydaje mi siê, ¿e ¿yjê w¶ród ludzi bez jakiejkolwiek wra¿liwo¶ci artystycznej? Ignorantów? Zboczeñców jaraj±cych siê najbardziej startym, rozbabranym i granym na ka¿dym rogu "Zegarmistrzem ¶wiat³a" mimo, ¿e s³yszeli to ju¿ wcze¶niej pierdyliard razy? Dlaczego u nich pierdyliard pierwszy nie wywo³uje cofniêcia uprzednio zjedzonej sa³atki?
Dlatego, ¿e ludzie do takich rzeczy jak muzyka nie przywi±zuj± wagi. To jak z paleniem fajek - kierowana odruchem wypalasz jedn± za drug±, jest ci dobrze, nie my¶lisz o wyst±pieniu skutków ubocznych. Jedyna ró¿nica to taka, ¿e palenie ju¿ w wieku 35 lat mo¿e powodowaæ rozedmê p³uc, a s³uchanie pierdyliard razy 'Zegarmistrza ¦wiat³a' niestety nie.
Co nie zmienia faktu, ¿e znam osoby s³uchaj±ce w domu g³ównie techno i popu, które co ciekawe s± ca³kiem sympatyczne i da siê z nimi pogadaæ. Wiêc wychodzi chyba na to, ¿e mo¿na byæ bezgu¶ciem niemal w ka¿dej dziedzinie i wci±¿ byæ warto¶ciowym cz³owiekiem :wink:
-
Co nie zmienia faktu, ¿e znam osoby s³uchaj±ce w domu g³ównie techno i popu, które co ciekawe s± ca³kiem sympatyczne i da siê z nimi pogadaæ. Wiêc wychodzi chyba na to, ¿e mo¿na byæ bezgu¶ciem niemal w ka¿dej dziedzinie i wci±¿ byæ warto¶ciowym cz³owiekiem :wink:
Po pierwsze: techno nie da siê s³uchaæ. Trudno mi uwierzyæ, ¿e takiego ³omotu bez sk³adu i ³adu (jeden loop w pêtli muzyki nie czyni) mo¿na s³uchaæ, przes³uchiwaæ, zas³uchiwaæ siê! Nie wierzê, ¿e mo¿na dostrzec w tym co¶, ¿e mo¿na z w³asnej nieprzymuszonej woli, w celu innym ni¿ oddawanie mniej lub bardziej kontrolowanych ruchów na parkiecie, katowaæ tym swe uszy! No nie mogê poj±æ tego! Jak mawia pewien polski artysta: od techno mo¿na z nudów zdechn±æ. Koniec dyskusji ;)
A jak jadê w poci±gu i taki jeden s³ucha techno tak g³o¶no, ¿eby wszyscy inni pasa¿erowie s³yszeli, i jeszcze udaje, ¿e ksi±¿kê czyta, to mnie szlag trafia! :evil:
Po drugie: byæ ca³kiem sympatycznym i zdolnym do rozmowy ≠ byæ warto¶ciowym cz³owiekiem :roll:
Oczywi¶cie, rzecz jasna, gust muzyczny wcale warto¶ci cz³owieka nie definiuje...
Ale zaiste ludzie s³uchaj±cy podobnej muzyki maj± co¶ wspólnego, podobn± wra¿liwo¶æ - muzyczn± na pewno - mo¿e w ogóle artystyczn± w pewnym sensie.
Owszem, mo¿na zadawaæ siê z lud¼mi s³uchaj±cymi popu, techno (olaboga!) czy innej radiowej papki... pytanie tylko: PO CO?! ;) (¿arcik...)
-
Po pierwsze: techno nie da siê s³uchaæ. Trudno mi uwierzyæ, ¿e takiego ³omotu bez sk³adu i ³adu (jeden loop w pêtli muzyki nie czyni) mo¿na s³uchaæ, przes³uchiwaæ, zas³uchiwaæ siê!
Da siê ;)
-
Da siê ;)
-
Zale¿y co definiujesz s³owem techno. A ¿eby by³o trochê prowokacyjnie to dodam, ¿e kawa³ki takiego Letko czy Flunk te¿ czêsto jad± na jednym loopie. Nie mówi±c ju¿ nic o Ulverze. :P
-
Techno to muzyka elektroniczna o jednostajnym, regularnym rytmie w metrum 4/4. Klasyczne techno posiada stosunkowo szybkie tempo oko³o 130-140 uderzeñ na minutê. Muzyka ta charakteryzuje siê stosowaniem niemal wy³±cznie syntetycznych b±d¼ elektronicznie przetworzonych d¼wiêków, co odró¿nia j± od muzyki house. Niektóre utwory techno posiadaj± melodie lub wyraziste warstwy basowe, jednak w odró¿nieniu od wielu innych gatunków elektronicznej muzyki tanecznej te elementy nie s± kluczowe dla gatunku. Muzyka techno, jako ¿e jest przeznaczona przede wszystkim do grania w klubach, jest produkowana w taki sposób, aby miksowanie poszczególnych utworów ze sob± by³o ³atwe: utwory s± przewa¿nie ca³kowicie instrumentalne i rzadko posiadaj± rozbudowane partie wokalne, w odró¿nieniu od takich gatunków jak house czy trance.
to :)
-
Muzyka death metalowa sk³ada siê z ha³asu, szumów, ha³asu i jeszcze ha³asu. Do sekcji rytmicznej nale¿y wokal, bêbny, bas (którego i tak nigdy nie s³ychaæ), opcjonalnie pi³a mechaniczna lub m³ot pneumatyczny, za¶ sekcji melodycznej nie stwierdzono. Pierwsze zespo³y deathowe stosowa³y siê do podstawowych zasad muzycznych (istnia³ rytm i szcz±tkowa kompozycja), jednak z czasem powsta³y kapele, których koncert jest nie do odró¿nienia od wybuchu wulkanu. Tak naprawdê w death metalu chodzi o mi³o¶æ, tylko wykrzyczan±. Krótko mówi±c - prêdzej umrzesz, ni¿ zrozumiesz tekst.
Tego te¿ jak widaæ nie da siê s³uchaæ.
-
Muzyka death metalowa sk³ada siê z ha³asu, szumów, ha³asu i jeszcze ha³asu. Do sekcji rytmicznej nale¿y wokal, bêbny, bas (którego i tak nigdy nie s³ychaæ), opcjonalnie pi³a mechaniczna lub m³ot pneumatyczny, za¶ sekcji melodycznej nie stwierdzono. Pierwsze zespo³y deathowe stosowa³y siê do podstawowych zasad muzycznych (istnia³ rytm i szcz±tkowa kompozycja), jednak z czasem powsta³y kapele, których koncert jest nie do odró¿nienia od wybuchu wulkanu. Tak naprawdê w death metalu chodzi o mi³o¶æ, tylko wykrzyczan±. Krótko mówi±c - prêdzej umrzesz, ni¿ zrozumiesz tekst.
Tego te¿ jak widaæ nie da siê s³uchaæ.
Nigdy nie twierdzi³am, ¿e jest inaczej :]
-
...ja te¿ uwa¿am, ¿e Wikipedia jest tyle warta co Nonsensopedia... :mrgreen:
W sumie jak tak siê d³u¿ej zastanowiê, to po pierwsze takiego pure techno raczej nie s³ucham, a po drugie w du¿ych dawkach mog³oby byæ ono mêcz±ce :-k
Zale¿y co definiujesz s³owem techno.
Oturz to.
-
A tak czepiaj±c siê s³ówek w jakim¶ z dupy wziêtym opisie, to Steve'a Reicha, HM Góreckiego czy Arvo Pärta te¿ siê nie da s³uchaæ, przecie¿ to minimalizm - nudna, nieskomplikowana muzyka! :P
-
...ja te¿ uwa¿am, ¿e Wikipedia jest tyle warta co Nonsensopedia... :mrgreen:
Skorzysta³em z Nonensopedii celowo. Tak wygl±da pogl±d na metal przeciêtnego s³uchacza disco/techno. odwróci³em po prostu punkt widzenia. I obie strony my¶l±, ¿e s± lepsze od siebie.
Pathetic
-
De gustibus non est disputandum.
i po co te napinki? ;)
-
De gustibus non est disputandum.
1. orzeczenie na koñcu; 2. nieprawda.
-
1. orzeczenie na koñcu;
za wiki:
http://pl.wiktionary.org/wiki/de_gustibus_non_est_disputandum
2. nieprawda.
dlaczego?
-
2. nieprawda.
dlaczego?
To forum rz±dzi siê swoimi prawami... :P
-
nie znacie siê, zegarmistrz ¶wiat³a to dobry kawa³ek ;p
-
nie znacie siê, zegarmistrz ¶wiat³a to dobry kawa³ek ;p
By³, dopóki nie zosta³ zagrany na ka¿dym rogu ulicy przez ¿ebraj±cego ¿ula.
-
1. orzeczenie na koñcu;
za wiki:
http://pl.wiktionary.org/wiki/de_gustibus_non_est_disputandum
Ja podajê, czego mnie nauczono przez 5 lat. Klasycznej, na ¶redniowieczn± nie posz³am, tam jest inaczej, z orzeczeniem mo¿e te¿, ale to zdanie podobno jest z klasycznej.
2. nieprawda.
dlaczego?
To takia sentencja dla ludzi, którzy nie maj± w³asnego zdania b±d¼ nie potrafi± go broniæ (albo chc±c pokazaæ na koniec, ¿e s± lepsi, mówi± co¶ po ³acinie). Poza tym je¶li nie rozmawia siê o gustach, to zostaj± suche rozmowy np. o ostatnich odkryciach naukowych (które i tak podlegaj± gustom i preferencjom, bo jedna osoba co innego uwa¿a za wa¿ne, ni¿ druga.) Po trzecie jak poznaæ zdanie drugiej osoby np. na temat muzyki (niby taka by³a idea przy¶wiecaj±ca temu forum, zanim rozwin±³ siê dzia³ 'Chat' ;P - st±d przyk³ad), omijaj±c kwestiê gustu?
-
o gustach siê nie rozmawia bo to bez sensu :P nic z tego nie wyniknie konstruktywnego je¿eli spotka siê dwóch 'adwersarzy' i zaczn± sobie nawzajem t³umaczyæ ¿e maj± chujowy gust. nie przekonasz kogo¶ komu siê co¶ nie podoba ¿e to jest zajebiste bo to kwestia indywidualnej percepcji. i dobrze bo inaczej by³o by nudno a tak mo¿emy prowadziæ t± ja³ow± dyskusjê ;D poza tym mówienie komu¶ co jest dobre a co nie to arogancja.
a co do forum to z za³o¿enia jest dla ludzi o podobnym gu¶cie
-
Oturz to.
halo! moderuj±ce or³y ortografii! gdzie¶cie siê podzia³y? :mrgreen:
-
Nazgule ortografii znaj± Sola i wiedz±, ¿e zrobi³ se zgrywê :P. Prawda, Solu..?
-
Nazgule ortografii znaj± Sola i wiedz±, ¿e zrobi³ se zgrywê :P. Prawda, Solu..?
:*!
Wiecie, ja to w trzeciej klasie podstawówki by³em w klasie Mistszem Ortografi :P
[...] zaczn± sobie nawzajem t³umaczyæ ¿e maj± chujowy gust.
W to mi graj :mrgreen:
-
A tak czepiaj±c siê s³ówek w jakim¶ z dupy wziêtym opisie, to Steve'a Reicha, HM Góreckiego czy Arvo Pärta te¿ siê nie da s³uchaæ, przecie¿ to minimalizm - nudna, nieskomplikowana muzyka! :P
Oczywi¶cie, ¿e nie! Tego s³ucha siê tylko dla szpanu! :P
Mam wra¿enie, ¿e potraktowali¶cie mój post jako zwyczajne obje¿d¿anie klubowiczów. Nie. Ja nie mam nic do ludzi, którzy lubi± siê bawiæ przy techno.
Wyrazi³am tylko moj± subiektywn± opiniê, ¿e nie rozumiem s³uchaczy techno, nie wierzê w ich szczere intencje... Nie opluwam, nie wyzywam, nie poni¿am. Ja po prostu nie rozumiem, jak mo¿na sobie "dla przyjmno¶ci" s³uchaæ ³omotu (mam na my¶li techno na równym bicie, tzw. taneczne). To dla mnie niewyobra¿alne. S³uchaczy grindcoru te¿ nie rozumiem swoj± drog±... :roll:
P.S. Te¿ uwa¿am, ¿e o gustach mo¿na rozmawiaæ, ale z lud¼mi o otwartych umys³ach :)
-
Dok³adnie. Nie wiem na jakiej podstawie zosta³o wywnioskowane, ¿e "nie mam w³asnego gustu". Mnie chodzi³o tylko o to, po co siê napinaæ "o Bo¿e, jak mo¿na tego s³uchaæ". Równie dobrze mo¿na powiedzieæ "o Bo¿e, jak mo¿na je¶æ pumpernikiel"? I od kiedy gust muzyczny jest wyznacznikiem warto¶ci cz³owieka, wtf?
-
I od kiedy gust muzyczny jest wyznacznikiem warto¶ci cz³owieka, wtf?
Po drugie: byæ ca³kiem sympatycznym i zdolnym do rozmowy ≠ byæ warto¶ciowym cz³owiekiem :roll:
Oczywi¶cie, rzecz jasna, gust muzyczny wcale warto¶ci cz³owieka nie definiuje...
P.S. O Bo¿e, jak mo¿na je¶æ pumpernikiel?! :shock:
-
A tak czepiaj±c siê s³ówek w jakim¶ z dupy wziêtym opisie, to Steve'a Reicha, HM Góreckiego czy Arvo Pärta te¿ siê nie da s³uchaæ, przecie¿ to minimalizm - nudna, nieskomplikowana muzyka! :P
Oczywi¶cie, ¿e nie! Tego s³ucha siê tylko dla szpanu! :P
S³ysza³e¶, Whodo? =D
-
Twórczo¶æ Arvo Pärta nie reprezentuje (jak djdioda b³êdnie uwa¿a) nurtu zwanego minimalizmem. Nawi±zuje natomiast do hezychii (z gr. uciszenie), praktyk medytacyjno-ascetycznych mnichów ze ¦wiêtej Góry Atos.
:P
Pisanie minimalistyczne, to dopiero szpan ;)
P.S. O Bo¿e, jak mo¿na je¶æ pumpernikiel?! :shock:
XD
-
no ale serio, jak mo¿na w ogóle je¶æ pumpernikiel ?! o_O
-
jak? z miodem najlepiej
-
(http://gfx.filmweb.pl/blog/836270/253336.1.jpg)
Pumpernikiel taty! Jem go codziennie!
-
A tak czepiaj±c siê s³ówek w jakim¶ z dupy wziêtym opisie, to Steve'a Reicha, HM Góreckiego czy Arvo Pärta te¿ siê nie da s³uchaæ, przecie¿ to minimalizm - nudna, nieskomplikowana muzyka! :P
Oczywi¶cie, ¿e nie! Tego s³ucha siê tylko dla szpanu! :P
S³ysza³e¶, Whodo? =D
ale o so chod¼i? :mrgreen:
-
Twórczo¶æ Arvo Pärta nie reprezentuje (jak djdioda b³êdnie uwa¿a) nurtu zwanego minimalizmem. Nawi±zuje natomiast do hezychii (z gr. uciszenie), praktyk medytacyjno-ascetycznych mnichów ze ¦wiêtej Góry Atos.
:P
Pisanie minimalistyczne, to dopiero szpan ;)
Oj tam, ja siê nie znam, nie s³ucham du¿o takiej muzyki. Dopisa³am to co mi siê akurat nawinê³o i wydawa³o mi siê minimalistyczne :P A w ogóle zajrza³am przed chwil± na wiki i pod has³em minimalizm jest Part wymieniony, wiêc mogliby byæ bardziej konsekwentni :P
-
Ej, nie traktuj powa¿nie ;) Minimalizm to ograniczanie ¶rodków, a pod to w sporej ilo¶ci utworów Arvo siê bez w±tpienia podczepia. Pytaniem jest, czy chora³ gregoriañski na przyk³ad jest minimalistyczny? Zapewne nigdzie o tym nie przeczytamy, ale przecie¿ jest jednog³osowy, a capella, a wiêc mo¿na mówiæ o pewnym minimalizmie, prawda? Dlatego te¿ chora³u nie nazwê minimalizmem, ale uwa¿am, ¿e jest minimalistyczny. I podobnie Arvo Pärta nie nazwê minimalist±, ale wiele jego utworów jest skomponowanych minimalistycznie. Nie wiem, czy wyra¿am siê do koñca jasno... My¶lê, ¿e minimalizm mo¿e byæ cech±, nie tylko nurtem.
-
Ech, jak zwykle kwestia szufladkowania, czyli bezcelowa dyskusja :P Ja wiele razy spotka³am siê z nazywaniem Parta minimalist± i to nie przez domoros³ych internetowych znawców muzycznych. Poczyta³am jeszcze trochê wikipediê (tym razem angielsk±) i we wszystkich wpisach zwi±zanych z minimalizmem jak i we wpisie o samym Parcie jest on okre¶lany jako minimalista - nawet podane s± ¼ród³a, na podstawie których ta informacja siê tam znalaz³a (chocia¿ wiarygodno¶ci nie sprawdza³am ;p), wiêc co¶ w tym musi byæ ;) A poza tym sprowadzenie inspiracji Parta do samego tylko chora³u gregoriañskiego jest du¿ym uproszczeniem ;)
-
Nie sprowadza³em jego inspiracji do chora³u, to by³ tylko przyk³ad lu¼no z Arvo zwi±zany ;) Nie da siê ukryæ, ¿e te jego szerzej znane utwory, jak Für Alina, Spiegel im Spiegel czy Tabula Rasa s± minimalistyczne ze wzglêdu na skromny materia³ d¼wiêkowy albo repetytywno¶æ, ale ju¿ jego chóralne dzie³a brzmi± tak, jak brzmi± tradycyjne chóry :-k Lamentate, chyba przedostatnie w tej chwili jego dzie³o (najnowsza jest Czwarta symfonia "Los Angeles", której prapremiera mia³a miejsce rok temu gdzie¶ w Stanach. Trafi³em na to razem z partytur± w pdfie, to by³o co¶ :mrgreen:) z minimalizmem nie mam moim zdaniem za du¿o wspólnego.
Kurde, nie wiem o co ja siê tu k³ócê, bo ja te¿ czêsto mówiê i my¶lê o Arvo jako inspiracji mojego minimalizmu :P Ale uwa¿am, ¿e to przede wszystkim (muzyczny) asceta ;)
-
No w³a¶nie ja znam Arvo g³ównie z takich utworów jak Für Alina, Spiegel im Spiegel, Fratres, Tabula Rasa, s³ysza³am te¿ Te Deum. Bardziej go nigdy nie zg³êbia³am, ale na pewno ewoluuje jak ka¿dy artysta :) Asceta pasuje tu chyba najlepiej =D
-
Ja mam takie przemy¶lenie, zupe³nie z innej beczki, ¿e ludzie, jak ju¿ siê naucz± literek, to s± przekonani, ¿e potrafi± czytaæ - choæby nie rozumieli, co jest napisane... U_U
-
Takie ogólne przemy¶lenie spowodowane innym tematem na tym forum:
Czêsto lepiej kogo¶ kopn±æ w jego bezczeln± dupê, ni¿ mu w ni± w³aziæ.
-
Zawsze lepiej. Bez wzglêdu na koszta. :mrgreen:
-
Zale¿y co definiujesz s³owem techno. A ¿eby by³o trochê prowokacyjnie to dodam, ¿e kawa³ki takiego Letko czy Flunk te¿ czêsto jad± na jednym loopie. Nie mówi±c ju¿ nic o Ulverze. :P
... ¿e o Burzum nie wspomnê. Jak dla mnie Jesus' Tod (http://www.youtube.com/watch?v=kzJ_UO17Xdg) to nic innego jak techno zagrane na perce i gitarach.
-
... ¿e o Burzum nie wspomnê. Jak dla mnie Jesus' Tod (http://www.youtube.com/watch?v=kzJ_UO17Xdg) to nic innego jak techno zagrane na perce i gitarach.
this is not black-metal. this is excellent music on the level of classical european masters. when I listen to Burzum, I think more of great classical themes than I think of heavy metal.
Takie komentarze to mnie rozwalaj±.
-
Na Filosofem Varg gra³ shoegaze mimo i¿ nie wiedzia³, ¿e co¶ takowego istnieje :mrgreen:
-
wrocilam w³asnie z koljenego koncertu NDK, szkoda, ¿e Mesajah nie bylo, bo akurat byl w szpitalu na zabiegu..wlasciwie dochod z tego koncertu ma byc przeznaczony na operacje jego kolana...bylo troche lipnie...znow poklocilam sie z najlepszym kolega...zle mi w ch**...dzis a zwlaszcza teraz znow uswiadomilam sobie, ze zycie przecieka mi przez palce, a ja nic pozytecznego nie zrobilam...nie wiem, co bede robic w przyszlosci...zadne moje plany chyba nie maja szans powodzenia...a poza tym brakuje mi chyba tego najwazniejszego...obecnosci tego drugiego czlowieka...jak fajnie byloby moc sie znow zakochac...robic wsyztsko z usmiechem dla twarzy, checia i optymizmem....bo tak sie chyba wtedy czuje...chyba dla mnie to juz zbyt dawne czasy, zeby moc to stwierdzic :(
i nic juz mi nie pozostaje...zupelnie nic....
-
¯yj, rób, co robisz i siê nie martwiaj. Kto¶ powiedzia³, ¿e je¶li czego¶ bardzo pragniesz, to ca³y Wszech¶wiat zrobi wszystko, ¿eby¶ to otrzyma³a ;)
-
¯yj, rób, co robisz i siê nie martwiaj. Kto¶ powiedzia³, ¿e je¶li czego¶ bardzo pragniesz, to ca³y Wszech¶wiat zrobi wszystko, ¿eby¶ to otrzyma³a ;)
myli³ siê.
-
¯yj, rób, co robisz i siê nie martwiaj. Kto¶ powiedzia³, ¿e je¶li czego¶ bardzo pragniesz, to ca³y Wszech¶wiat zrobi wszystko, ¿eby¶ to otrzyma³a ;)
myli³ siê.
Nieprawda. Po prostu za s³abo pragniesz! :P
Podobno, gdyby ludzie wystarczj±co mocno uwierzyli w to, ¿e niebo mo¿e spa¶æ im na g³owê, to by spad³o... Ale nikt nie chce w to uwierzyæ! 8)
-
¯yj, rób, co robisz i siê nie martwiaj. Kto¶ powiedzia³, ¿e je¶li czego¶ bardzo pragniesz, to ca³y Wszech¶wiat zrobi wszystko, ¿eby¶ to otrzyma³a ;)
myli³ siê.
Nieprawda. Po prostu za s³abo pragniesz! :P
Podobno, gdyby ludzie wystarczj±co mocno uwierzyli w to, ¿e niebo mo¿e spa¶æ im na g³owê, to by spad³o... Ale nikt nie chce w to uwierzyæ! 8)
Gówniarz pozostanie gówniarzem nawet gdybym mocno wierzy³a, ¿e jest inaczej.
-
¯yj, rób, co robisz i siê nie martwiaj. Kto¶ powiedzia³, ¿e je¶li czego¶ bardzo pragniesz, to ca³y Wszech¶wiat zrobi wszystko, ¿eby¶ to otrzyma³a ;)
myli³ siê.
Nieprawda. Po prostu za s³abo pragniesz! :P
Podobno, gdyby ludzie wystarczj±co mocno uwierzyli w to, ¿e niebo mo¿e spa¶æ im na g³owê, to by spad³o... Ale nikt nie chce w to uwierzyæ! 8)
Gówniarz pozostanie gówniarzem nawet gdybym mocno wierzy³a, ¿e jest inaczej.
No bo ta m±dro¶æ dotyczy tylko tego, na co mamy wp³yw i co od nas zale¿y. A to, co siê dzieje z innymi zale¿y g³ównie od nich samych. Nie myli³ siê zatem (bo mi na przyk³ad siê marzenia spe³niaj±, ale nie te dotycz±ce innych i w sumie ca³e szczê¶cie... [nuci] God save me from everything I really want[/nuci])
-
¯yj, rób, co robisz i siê nie martwiaj. Kto¶ powiedzia³, ¿e je¶li czego¶ bardzo pragniesz, to ca³y Wszech¶wiat zrobi wszystko, ¿eby¶ to otrzyma³a ;)
heh....ja w to wierze, ale wierze tez w zly los, fatum, ktory przesladuje ludzi...kto¶ mo¿e uznac, ze to wymowka...coz...czasem tak, ale czasem nie...i w moim przypadku mam wrazenie, ze nie...wszytsko, co najgorsze zdarzea sie w najgorszej do tego chwili...
-
Ja my¶lê, ¿e niedobrze jest cieszyæ siê nowymi gad¿etami, kiedy zupa siê gotuje. Bo zupa kipi, a i ¶rubki siê zapodziewaj± podczas ratowania obiadu.
;P
-
¯yj, rób, co robisz i siê nie martwiaj. Kto¶ powiedzia³, ¿e je¶li czego¶ bardzo pragniesz, to ca³y Wszech¶wiat zrobi wszystko, ¿eby¶ to otrzyma³a ;)
ale wierze tez w zly los, fatum, ktory przesladuje ludzi...
Tez w to zaczynam wierzyæ.
Ja my¶lê, ¿e niedobrze jest cieszyæ siê nowymi gad¿etami, kiedy zupa siê gotuje. Bo zupa kipi, a i ¶rubki siê zapodziewaj± podczas ratowania obiadu.
;P
To prawie jak zupa na gwo¼dziu (¶rubce :P)
-
Zupa na gwo¼dziu te¿ luksus :P
-
Studenckie ¿ycie trudne jest... (odstawia talerz z kawiorem i wzdycha)... ech... :P
-
Zupa na gwo¼dziu te¿ luksus :P
Ale prawdziwy, jako, ¿e prawda jest niejadalna ;P
Studenckie ¿ycie trudne jest... (odstawia talerz z kawiorem i wzdycha)... ech... :P
Ty sied¼ cicho, w domu mieszkasz i mama odwala po³owê roboty za Ciebie, to siê nie liczysz :P
-
To ju¿ nie te czasy. :twisted: Domowe obiadki to ja w sumie w weekendy mo¿e jadam, a i to nie zawsze. ;)
-
To ju¿ nie te czasy. :twisted: Domowe obiadki to ja w sumie w weekendy mo¿e jadam, a i to nie zawsze. ;)
Ja akurat nie tylko o jedzeniu :P
-
Zupa na gwo¼dziu te¿ luksus :P
Ale prawdziwy, jako, ¿e prawda jest niejadalna ;P
XD
-
Tak sobie słucham właśnie TEGO (http://www.youtube.com/watch?v=8NCd380tOK0) utworu i przypomniały mi się beztroskie czasy liceum. A konkretnie sytuacje związane z wieczorami. Ja zasadniczo pomimo swojej towarzyskości zawsze unikałem zabawy typowej dla rówieśników. Wieczory w mieście Warszawie w przeciwieństwie do szalonych imprez kolegów z liceum wspominam właśnie z uwagi na tego typu utwory.
Gdy były cieple, letnie bądź wiosenne popołudnia brało się rower i snuło bez końca po bezdrożach, lasach i pośród domków jednorodzinnych na południe od mojego osiedla. Kiedy słońce zaczynało zachodzić docierałem często na wał nad jednym z kanałów melioracyjnych i tam siadałem podziwiając Warszawę w świetle zachodzącego słońca. Zabierałem sobie odtwarzacz z tego typu muzyką i patrzyłem jak słońce przenika się z moim odległym osiedlem. Jak oświetla pałac Kultury i cały ten szalony bajzel gdzieś kilometry ode mnie. I wysokie pylony mostu Siekierkowskiego, które strzelały w niebo nad senną Wisłą. To było tak odrealnione, że teraz wydaje mi się być bajkowe. Ja po prostu leżałem i chłonąłem te obrazy i te dźwięki przeżywając coś w rodzaju wewnętrznego katharsis.
I wiecie co? Brakuje mi tego. Brakuje mi tego poziomu emocji. Tego wewnętrznego ognia, który wypalał wówczas wszystkie nieistotne tak naprawdę stresy. Bo w czym mógł cierpieć 17-latek? Jakieś weltschmerze, marzenia niespełnione nieosiągalne. Teraz kiedy przyszedł czas prawdziwych problemów, naprawdę potrzeba mi takiego oczyszczenia. Obawiam się tylko czy nawet jeśli znów na wiosnę spróbuję to czy będę w stanie poczuć to samo? Czy może takie głębokie przeżywanie świata wokół siebie to tylko domena dorastającego dziecka? Sam nie wiem.
Ja tylko pamiętam jak cholernie intensywne były to doznania i właśnie takie kawałki jak "19 XI" przypominają mi o tamtym czasie.
-
I wiecie co? Brakuje mi tego. Brakuje mi tego poziomu emocji. Tego wewnêtrznego ognia, który wypala³ wówczas wszystkie nieistotne tak naprawdê stresy. Bo w czym móg³ cierpieæ 17-latek? Jakie¶ weltschmerze, marzenia niespe³nione nieosi±galne. Teraz kiedy przyszed³ czas prawdziwych problemów, naprawdê potrzeba mi takiego oczyszczenia. Obawiam siê tylko czy nawet je¶li znów na wiosnê spróbujê to czy bêdê w stanie poczuæ to samo? Czy mo¿e takie g³êbokie prze¿ywanie ¶wiata wokó³ siebie to tylko domena dorastaj±cego dziecka? Sam nie wiem.
Wszystkimi koñczynami siê podpisujê :(. Tak, te¿ mi siê wydaje, ¿e pewien poziom wra¿liwo¶ci przemija nieodwo³alnie wraz z adolescencj±. I nie, na Twoim miejscu nie ³udzi³abym siê, ¿e s³uchaj±c kawa³ka, który kiedy¶ przyprawia³ Ciê o ciary, w tym samym miejscu i w podobnych warunkach pozwoli Ci na "powrót do przesz³o¶ci". Mo¿esz siê staraæ udawaæ, ¿e nie minê³o te dwa, piêæ czy siedem lat, ale prawda jest taka, ¿e choæ piosenka i otoczenie s± te same, Ty jeste¶ ju¿ innym cz³owiekiem i s³uchasz tego w zupe³nie inny sposób. Sorry, pal :(.
-
I wiecie co? Brakuje mi tego. Brakuje mi tego poziomu emocji. Tego wewnêtrznego ognia, który wypala³ wówczas wszystkie nieistotne tak naprawdê stresy. Bo w czym móg³ cierpieæ 17-latek? Jakie¶ weltschmerze, marzenia niespe³nione nieosi±galne. Teraz kiedy przyszed³ czas prawdziwych problemów, naprawdê potrzeba mi takiego oczyszczenia. Obawiam siê tylko czy nawet je¶li znów na wiosnê spróbujê to czy bêdê w stanie poczuæ to samo? Czy mo¿e takie g³êbokie prze¿ywanie ¶wiata wokó³ siebie to tylko domena dorastaj±cego dziecka? Sam nie wiem.
Wszystkimi koñczynami siê podpisujê :(. Tak, te¿ mi siê wydaje, ¿e pewien poziom wra¿liwo¶ci przemija nieodwo³alnie wraz z adolescencj±. I nie, na Twoim miejscu nie ³udzi³abym siê, ¿e s³uchaj±c kawa³ka, który kiedy¶ przyprawia³ Ciê o ciary, w tym samym miejscu i w podobnych warunkach pozwoli Ci na "powrót do przesz³o¶ci". Mo¿esz siê staraæ udawaæ, ¿e nie minê³o te dwa, piêæ czy siedem lat, ale prawda jest taka, ¿e choæ piosenka i otoczenie s± te same, Ty jeste¶ ju¿ innym cz³owiekiem i s³uchasz tego w zupe³nie inny sposób. Sorry, pal :(.
czytacie w moich my¶lach...czujê siê tak odk±d skoñczy³am liceum :?
-
G³owy do góry. Zawsze mo¿e siê okazaæ, ¿e jaka¶ inna czynno¶æ sprawia wam tak± przyjemno¶æ, jak kiedy¶ takie w³a¶nie s³uchanie muzyki w samotno¶ci, przy zachodz±cym s³oñcu, gdy prze¿ywali¶cie wewnêtrzne katharsis. Mo¿e te¿ okazaæ siê, ¿e przypadkowo "odkryjecie" co¶, co bêdzie wam tak± przyjemno¶æ sprawia³o. Wiadomo, ¿e nie bêdzie to to samo, co kiedy¶, nie bêdziecie czuli dok³adnie tego samego, ale to mo¿e okazaæ siê równie warto¶ciowe (albo i nawet bardziej warto¶ciowe od tych prze¿yæ z przesz³o¶ci). Chocia¿ czêsto jest tak, ¿e to, co by³o idealizujemy i obojêtnie, co nowego by nam siê nie przytrafi³o, to traktujemy to w kategoriach czego¶ gorszego, ale taki to ju¿ mechanizm. Cz³owiek w inne sytuacji ¿yciowej (a bez w±tpienia cztery czy piêæ lat du¿o zmienia w ¿yciu cz³owieka) czego¶ innego potrzebuje, na inne reaguje bod¼ce, inaczej to wszystko prze¿ywa. Nie ma co siê za³amywaæ i patrzeæ na to, co by³o, tylko z podniesion± g³ow± i¶æ naprzód, byæ aktywnym, poznawaæ ró¿ne strony ¿ycia - a byæ mo¿e znajdzie siê co¶, co sprawia, ¿e mo¿ecie siê wewnêtrznie wyciszyæ i prze¿yæ katharsis. A mo¿e ju¿ roicie co¶ takiego, tylko nie dostrzegacie tego efektów. Mo¿e warto cieszyæ siê ze zwyk³ych spraw i sytuacji, które nas spotykaj±, a nie têskniæ do tego, co by³o? To ju¿ nie wróci - ta sama piosenka, któr± zachwycali¶my siê kilka lat temu dzi¶ ju¿ nie bêdzie tak dzia³aæ (wiem to po sobie - do¶wiadczenia z utworem Local Hero (Wild Theme) Live (http://w159.wrzuta.pl/audio/9nCfY1w3dHC/dire_straits_-_16_-_local_hero_-_wild_theme_live_1) Marka Knopflera), nie bêdzie takiego samego rodzaju prze¿yæ. Ale mo¿e byæ co¶ innego, co¶, co w tym momencie waszego ¿ycia podzia³a na was równie mocno, równie oczyszczaj±co. Nie warto zawracaæ sobie g³owy, ¿e "wtedy to by³o super, teraz to ju¿ nie to", mamy ca³e ¿ycie przed sob±, wiêc nie traæmy go na smucenie siê!
-
Podpisujê siê obur±cz obunó¿ i obug³ów, a Blek ma racjê, no, bo
But after a while
you realize time flies.
And the best thing that you can do
is take whatever comes to you.
'Cuz time flies.
-
Ano obawiam siê, ¿e macie racjê. Bardzo udany cytat Miladzie swoj± drog±. Teraz jest inaczej. Inne emocje, inny ¶wiat, inny my¶lenie. Podobno takie wspominki to pierwszy objaw starzenia? Bêdê to wszystko sobie musia³ przemy¶leæ.
I pomy¶leæ, ¿e zbli¿a siê 5 rocznica mej obecno¶ci na tym forum, a ono nadal ¿yje. Mimo, ¿e jeste¶my maleñk± spo³eczno¶ci± to nie wymarli¶my jeszcze jako¶ na burzliwych wodach internetu. Wci±¿ chce nam siê pisaæ, a to bardzo pozytywne.
-
Ano obawiam siê, ¿e macie racjê. Bardzo udany cytat Miladzie swoj± drog±. Teraz jest inaczej. Inne emocje, inny ¶wiat, inny my¶lenie. Podobno takie wspominki to pierwszy objaw starzenia? Bêdê to wszystko sobie musia³ przemy¶leæ.
Te¿ mi siê ostatnio zebra³o na wspominki... :?
-
Ano obawiam siê, ¿e macie racjê. Bardzo udany cytat Miladzie swoj± drog±. Teraz jest inaczej. Inne emocje, inny ¶wiat, inny my¶lenie. Podobno takie wspominki to pierwszy objaw starzenia? Bêdê to wszystko sobie musia³ przemy¶leæ.
no to fajnie, bo ja mam tak odk±d skoñczy³am 18-19 lat :?
-
Do gór i lasów, Janka z Czarnolasu, przypominam.
-
Podobno takie wspominki to pierwszy objaw starzenia?
Tak? A to nie zale¿y, czy siê têskni, czy nie?
-
hm...podsumowuj±c te 2 dni nagrañ teleturnieju, który niebawem ma siê pojawiæ na antenie Polsatu....mimo wszystko nie mam nic do Ibisza....a nawet go lubiê...wcale nie zachowywa³ siê jak gwiazda..M³ynarska, której zawsze nie mog³am ¶cierpieæ na ¿ywo wcale nie by³a wkurzaj±ca...ogólnie na planie podoba³o mi siê...by³o naprawdê fajnie.....jedyny minus to jedna przerwa na 12 godzin :?
ogólnie mówi±c by³o tam mnóstwo s³awnych osób, za którymi nie przepadam,ale o dziwo live nie byli a¿ tak wkurzaj±cy...nie wiem, czy mogê ujawniaæ, które dok³adnie ze s³aw tam by³y...ale muszê przyznaæ, ¿e 1wszego dnia zdecydowanie najbardziej pozytywne wra¿enie wywar³ na mnie P.Rozenek ze swoj± ¿on± ;)
aha, by³a jedna sytuacja w której sorry, ale nie potrafi³am jednak udawaæ i wola³am siê wynie¶æ 2 rz±dy dalej poza widok kamer :P
reasumuj±c...mimo, ¿e by³y to tylko 2 dni to muszê powiedzieæ, ze bêdzie mi tego brakowa³o :( i zapamiêtam to jako naprawdê mi³y (i mam nadziejê, ¿e nie jedyny) epizod w moim ¿yciu ;)
jest jeszcze jeden wniosek...dosyæ smutny...miêdzy nimi, a nami jest dos³ownie przepa¶æ...fajnie byæ s³awnym, mieæ wypasione auto, fajn± chatê, podró¿owaæ gdzie i kiedy siê chce....szkoda tylko, ¿e to prawdopodobnie pozostanie na zawsze w sferze marzeñ...niby s³awni ludzie maj± przesrane...je¶li kto¶ jest m±dry i umie t± s³awê m±drze wykorzystaæ to wcale nie jest tak ¼le...masz kasê, mo¿esz odci±æ siê od wszystkiego...eh..
~k.: 1., rzêdu
-
Wracając do zapomnianego tematu. Środowy wieczór, "The Search" w uszach, pociąg toczący się powoli po nasypie przez zabagniony las, zachodzące słońce, wczesna wiosna w podwarszawskich lasach. Takie samo światło. Choćby sto lat minęło, ono się nie zmienia. Może muzyka będzie inna, emocje inne, ale katharsis takie samo. Nagłe i niespodziewane. Strasznie oczyszczające.
Trochę się czuję jak z ekshibicjonizmem jak o tym piszę. Jakoś ciężko o coś bardziej głębokiego i osobistego, ale próbuję to jakoś wyrazić. To nie było nic konkretnego, raczej bardzo zwierzęce poczucie jedności ze światem za oknem rozklekotanego pociągu i z tą ziemią na której wyrosłem i z tym cholernym zachodem słońca, o którym bym chciał żeby mnie tak prześladował do końca życia.
Bardzo to dziwne i nie umiem tego dobrze opisać. W każdym razie bardzo nieludzkie i oczyszczające przeżycie.
-
Kurde, ¶wietnie rozumiem o co Ci chodzi. I lepiej bym tego na pewno nie opisa³, bo to ju¿ po prostu przekracza granicê opisywalnych rzeczy. Nie da siê tego oddaæ, albo siê to czuje i wie o co chodzi, albo nie. Tylko z tym nieludzkim bym siê chyba nie do koñca zgodzi³.
Ale, nawi±zuj±c do tego, co by³o powiedziane wcze¶niej - czy to nie jest jaki¶ dowód, ¿e pewien rodzaj wra¿liwo¶ci jednak cz³owiekowi nie zanika? Owszem, mo¿e wystêpuje rzadziej, mo¿e nie mamy tyle czasu, by go do¶wiadczaæ, ale jednak jest. To, ¿e takie stany wywo³uj± nieco zmienione okoliczno¶ci, ¿e dzia³aj± na nas inne konteksty, to chyba tylko potwierdza, ¿e zmieniamy siê, rozwijamy, ale nie mordujemy czê¶ci siebie, je¶li jej na to pozwalamy, to zmienia siê ona razem z nami. :-)
-
Unas, wiedzia³am, ¿e to Ci kiedy¶ wróci. Ju¿ mi siê nie chcia³o dyskutowaæ wtedy jak o tym by³a mowa, ale moim zdaniem póki siê s³ucha czegokolwiek, kiedy¶ wreszcie nadchodzi ten jedyny, niezwyk³y moment, kiedy muzyka, otoczenie i stan ducha sk³adaj± takie, hm, mistyczne doznanie, wiadomo o co chodzi.
Na moje g³ównie to jest problem ¿ycia rzeczywisto¶ci±. Jak siê by³o m³odym siedzia³o siê w chmurach, teraz jest o to ciê¿ej, bo rzeczywisto¶æ goni i dogania. A co do mnie, to od jakiego¶ czasu znowu odkry³am frajdê, czyst± przyjemno¶æ muzyki. Co prawda do g³êbszych doznañ nie docieram, ale ¿ycie jest d³ugie :P
-
Ja tak z innej beczki - to zadziwiaj±ce, jak czasami cz³owiek jest za¶lepiony, nie widzi czyich¶ wad i tego, ¿e ten kto¶ go robi tak zwyczajnie w (¿eby by³o ¶wi±tecznie) jajo. Dobrze, ¿e w koñcu to do cz³owieka dociera (po bolesnych prze¿yciach i d³ug± drog±, ale w koñcu dociera) oraz - zadziwiaj±ce, jak bezczelne potrafi± byæ niektóre osoby. Ju¿ sobie pozaklepywa³em ¶wiadków do s±du w razie, jakbym tego kogo¶ zamordowa³, ¿eby zeznali, ¿e nale¿a³o siê i zmusi³y mnie do tego okoliczno¶ci i ka¿dy post±pi³by tak samo.
I jeszcze jedna sprawa - trochê brutalnie brzmi to, jak kto¶ opisuje swój, powiedzmy, dramat i siê okazuje, ¿e wiele wiele osób te¿ co¶ takiego prze¿y³o. To w sumie odbiera trochê indywidualno¶ci i wrzuca wszystkich do jednego worka. Z drugiej strony to plus, bo takie do¶wiadczone w tej materii osoby mog± wesprzeæ i s³u¿± za przyk³ad, ¿e nawet po dramacie mo¿na siê podnie¶æ i cieszyæ ¿yciem. :)
A i tak grunt to pozytywne my¶lenie! Jestem wolny, przez nikogo nie skrêpowany, nie prowadzê idiotycznych k³ótni, nie muszê siê staraæ dla wiecznie niezadowolonej osoby. Bycie singlem to fajna sprawa! (ciekawe, na jak d³ugo wystarczy mi takiego my¶lenia, tak btw ;) )
-
A i tak grunt to pozytywne my¶lenie! Jestem wolny, przez nikogo nie skrêpowany, nie prowadzê idiotycznych k³ótni, nie muszê siê staraæ dla wiecznie niezadowolonej osoby. Bycie singlem to fajna sprawa! (ciekawe, na jak d³ugo wystarczy mi takiego my¶lenia, tak btw ;) )
Mi starczy³o na ponad rok. I czasem mi takiego my¶lenia brakuje jednak ;) Wspólny wieczór fajna sprawa, ale brak skrêpowania, g³upich k³ótni, przejmowania siê = 9,3/10 ;]
-
Bardzo to dziwne i nie umiem tego dobrze opisaæ. W ka¿dym razie bardzo nieludzkie i oczyszczaj±ce prze¿ycie.
Ja czasem jak s³ucham muzyki, to a¿ przeszywa mnie dreszcz... Czujê zachwyt, potem b³ogo¶æ, "ciary na plecach"... a potem zjednoczenie ze ¶wiatem i flow - taka czystka my¶li, tylko bycie, b³ogo¶æ, zen... Nieograniczona niczym przyjemno¶æ... Ja nazywam to muzycznym orgazmem :)
Ale Tobie chyba chodzi³o o co¶ innego...
-
Tak trochê inaczej. To o czym Ty piszesz ja raczej prze¿ywam graj±c muzykê. A je¶li mam to podczas s³uchania to rzucam siê z rado¶ci po pokoju niczym paralityk. :mrgreen:
Chodzi³o mi raczej o odczuwania czego¶ tak g³êboko w sumie. Takie wra¿enie jakby dotyka³o siê przez muzykê, widziany ¶wiat i atmosferê czego¶ normalnie nienamacalnego, wrêcz nieludzkiego. Fantastyczne uczucie i to powraca potem w ró¿nych reminiscencjach.
-
Tak trochê inaczej. To o czym Ty piszesz ja raczej prze¿ywam graj±c muzykê. A je¶li mam to podczas s³uchania to rzucam siê z rado¶ci po pokoju niczym paralityk. :mrgreen:
Jak grasz, to masz pewnie flow. Jest to stan w którym zatracasz siê ca³kowicie w wykonywanym zadaniu, a ¶wiat dooko³a Ciebie zupe³nie przestaje istnieæ...
„flow” – „przep³yw”, stan uskrzydlenia. Pojêcie to zosta³o wprowadzone przez Csikszentmihalyi’ego i oznacza specyficzny stan jednostki poch³oniêtej fascynuj±cym j± dzia³aniem, bezpo¶rednio zwi±zany z odczuwaniem satysfakcji ¿yciowej i szczê¶cia. Jest to stan zwi±zany z d±¿eniem do atrakcyjnych dla jednostki celów, wysokim poziomem koncentracji uwagi, znaczn± sprawno¶ci± dzia³ania i poczuciem, ¿e podejmowane czynno¶ci nie wymagaj± wysi³ków.
Hm?
-
£adnie. :D Szkoda, ¿e na koncertach to mi siê nie zdarza. :P
-
Tak a propos nostalgii za czasami licealnymi z Ksiêgi ambiwalentnej. Wczoraj ze wspó³lokatork± przegl±dnê³y¶my sobie galerie klasowe naszego rocznika z liceum (by³y¶my razem w klasie), i stwierdzi³y¶my, ¿e dla nas obu liceum by³o czasem wybitnie zmarnowanym - trzy lata siedzenia w szkole z lud¼mi w znakomitej wiêkszo¶ci tak bezbarwnymi, przeciêtnymi i nudnymi, ¿e a¿ mia³y¶my problem z przypomnieniem sobie imion dwóch czy trzech takich bezbarwnych niuñ z naszej w³asnej klasy, o innych ju¿ nie mówi±c. Trzy lata nudzenia siê na lekcjach, z których tak naprawdê nie wynios³am prawie nic - wiêkszo¶æ tego, co ci±gle pamiêtam z biologii, geografii czy chemii, pamiêtam z gimnazjum, gdzie uczyli mnie ludzie z mózgiem i pasjami, czego o moich licealnych belfrach poza drobnymi wyj±tkami niestety powiedzieæ siê nie da. W przypadku polonistki to nie zdziwi³abym siê nawet, gdyby zniechêci³a trzy czwarte mojej klasy do siêgania po jak±kolwiek literaturê. Do rzeczy jednak - mam wra¿enie, ¿e trzy potencjalnie najciekawsze, najwarto¶ciowsze, formuj±ce lata ¿ycia spêdzi³am na pustyni, zarówno intelektualnej, jak i spo³ecznej. Z ca³ej szko³y podtrzymujê kontakt z jedn± osob± (t±, z któr± mieszkam); w liceum potwornie rozleniwi³am siê umys³owo, bo niewa¿ne czy rozumia³am, czy nie, czy uczy³am siê porz±dnie, czy w ogóle siê nie uczy³am, i tak mia³am tróje. Gdzie¶ od koñca pierwszej klasy ca³e moje ¿ycie intelektualne, towarzyskie i emocjonalne toczy³o siê poza szko³± lub obok szko³y, liceum by³o po to, by je odbêbniæ i wyj¶æ, nic ciekawego siê tam nie dzia³o. I tylko teraz czasem ¿al mnie nachodzi, jak s³ucham znajomych, którzy z liceum wynie¶li inspiracje, nowe pasje, przyja¼nie na ca³e ¿ycie albo wrêcz do tej pory trzymaj± siê razem licealn± paczk±. Ot, taki ¿al i smêt, ¿e by³o tak nudno, gdy mog³o byæ tak fajnie.
-
mia³y¶my problem z przypomnieniem sobie imion dwóch czy trzech takich bezbarwnych niuñ z naszej w³asnej klasy
Wiedz, ¿e one prawdopodobnie nie pamiêtaj± Twojego. Zawsze tak jest. W mojej klasie, tej pierwszej (bo zmienia³am szko³ê), by³o oko³o 25 osób i potrafiê wymieniæ tylko (góra) 10 imion (jedno dlatego, ¿e to mój kuzyn). Z kolei z drugiej te¿ nie pamiêtam wszystkich. To normalne. Ale muszê przyznaæ, ¿e zaliczam siê do osób, które z liceum wynios³y inspiracje, nowe pasje. By³o nudno, ale by³o fajnie. Nie nale¿y siê spodziewaæ nie wiadomo jakich prze¿yæ.
-
mia³y¶my problem z przypomnieniem sobie imion dwóch czy trzech takich bezbarwnych niuñ z naszej w³asnej klasy
Wiedz, ¿e one prawdopodobnie nie pamiêtaj± Twojego.
Wiedz, ¿e nie ma takiej opcji :P. By³am klasowym dziwad³em, jedyn± osob± której chcia³o siê odzywaæ na polskim, pyskowaæ historykowi i wychowawczyni oraz dyskutowaæ z ksiêdzem ^^. By³am te¿ poza tym bodaj najbardziej zarozumia³±, nietaktown± i niewychowan± lask± w klasie, wiêc mo¿e i negatywnie, ale zapamiêtano mnie na pewno. Jak to sz³o, niewa¿ne jak mówi±...? :P
I nie, nie chodzi mi o to, ¿e masa bezbarwnych ludzi, bo teraz na studiach te¿ mam sporo takich lasek. Zawsze stawia³am na jako¶æ, nie ilo¶æ, ale w tym wypadku nawet ilo¶ciowo by³o ¿adnie, fajnych ludzi z liceum na palcach jednej rêki policzê. Zwyczajnie nie by³o od kogo siê zaraziæ czym¶ nowym i ciekawym, albo z kim pogadaæ o tym, w czym siê d³uba³o po szkole. I tego mi strasznie szkoda.
-
mia³y¶my problem z przypomnieniem sobie imion dwóch czy trzech takich bezbarwnych niuñ z naszej w³asnej klasy
Wiedz, ¿e one prawdopodobnie nie pamiêtaj± Twojego.
Wiedz, ¿e nie ma takiej opcji :P. By³am klasowym dziwad³em, jedyn± osob± której chcia³o siê odzywaæ na polskim, pyskowaæ historykowi i wychowawczyni oraz dyskutowaæ z ksiêdzem ^^. By³am te¿ poza tym bodaj najbardziej zarozumia³±, nietaktown± i niewychowan± lask± w klasie, wiêc mo¿e i negatywnie, ale zapamiêtano mnie na pewno. Jak to sz³o, niewa¿ne jak mówi±...? :P
Oczywi¶cie, ¿e jest opcja. Pewnie pamiêtaj± Ciê jako "to dziwad³o", ale imiê odchodzi w niepamiêæ. Sama mia³am w klasie tak± (dziwn±) dziewczynê, pamiêtam jej nazwisko (dlatego, ¿e siê ¶miesznie zniekszta³ca³o), ale reszta ulecia³a. Ale wspó³czujê Ci, je¶li by³a¶ jedyn± osob±, której chcia³o siê cokolwiek. Có¿, mo¿e moja kole¿anka mia³a racjê w kwestii degeneracji roczników m³odszych od nas. Bieda, ubóstwo umys³owe i zero buntu. (Tu zaczyna siê kolejne przemy¶lenie) Dziwna jest dzisiejsza m³odzie¿. Pamiêtam jeszcze czasy, kiedy liceum by³o wylêgarni± dziwol±gów, którym siê chcia³o. Poza tym poziom jest konsekwentnie zani¿any. Mo¿e to narzekanie starego cz³owieka, ale rozmawia³am jaki¶ czas temu z pewnym licealist±, chodzi³o o prezentacjê maturaln± i kole¿ka ¶wieci³ tak± jasno¶ci± pustego mózgu, ¿e a¿ przykro. Je¶li w klasie maturalnej nie wie siê, kim s± Camus i Sartre, to ja nie wiem, o co chodzi.
-
Je¶li w klasie maturalnej nie wie siê, kim s± Camus i Sartre, to ja nie wiem, o co chodzi.
XD
Jeszcze o ile przynajmniej w humanistycznych klasach Camusa siê kojarzy, ze wzglêdu na to, ¿e przerabia siê D¿umê, to je¶li kto¶ w ogóle s³ysza³ nazwisko Sartre, to ju¿ mu mo¿na gratulowaæ. Obserwuj±c to, co mam wokó³ siebie, stwierdzam, ¿e do¶æ wysoko poprzeczkê postawi³a¶. I tak, wiem ¿e to straszne. Ale z drugiej strony wielu ma problemy z rozwi±zaniem uk³adu równañ [to narzekanie, które niektórzy mo¿e s³yszeli po maturze z matematyki, dotycz±ce zadania z basenami i hotelami to w³a¶nie te uk³ady równañ], jeszcze inni pewnie nie wiedz± innych bana³ów [moja wiedza z fizyki ogranicza siê do wzoru na prêdko¶æ w ruchu jednostajnym].
A btw to ja nadal nie mam napisanej prezentacji na polski, a zdajê 12 maja. Dzisiaj próbowa³em, ale mi nie idzie po prostu. Nie ma to jak wybraæ g³upi temat, a potem dopasowaæ do niego ksi±¿ki, które nie bardzo pasuj±.
-
Juzefie, no jakbym w³asne jojczenie s³ysza³a :shock:. Jak to dobrze nie byæ z tym sam±, przesta³am siê czuæ jak jaka¶ skostnia³a konserwatystka-reakcjonistka :lol:. Oczywi¶cie, ¿e poziom jest zani¿any, zarówno na studiach (mam porównanie z programem jednolitym piêcioletnim i 3+2 - tragedia zupe³na, nêdza galicyjska i ³bem o ¶cianê generalnie), jak i w liceum. Przede wszystkim uwa¿am za skandal, ¿e przez parê lat matura z matematyki nie by³a obowi±zkowa - wykszta³cony cz³owiek powinien byæ egzaminowany z podstaw królowej nauk, koniec kropka. Inaczej nie jest naprawdê wykszta³cony (osobi¶cie do teraz czujê siê pokrzywdzona, ¿e nie musia³am pisaæ matmy na maturze).
Inna sprawa, ¿e masz racjê, bieda umys³owa galopuje - ju¿ w moim roczniku s³abi³y mnie hordy ludzi, których zainteresowania ogranicza³y siê do najbli¿szej imprezy i tego, kto z kim w jakiej pozycji. Z tego, co widzê teraz choæby po kuzynie-maturzy¶cie i jego otoczeniu, to ju¿ poma³u staje siê norm±. Je¶li kto¶ wie co¶ wiêcej, czym¶ siê interesuje, to przezornie siedzi cicho, czyli to, o czym piszesz - zero buntu, dyskusji, kontestacji. Cholera, jak wspomnê ile siê nauczy³am, nie tylko dowiedzia³am, protestuj±c przeciwko ¶lepemu pod±¿aniu za jakimi¶ idiotycznymi regu³ami (wychowawczyni) albo narzucaniu w³asnej wizji historii jako obowi±zuj±cej (historyk)... I tak mi czasem brakowa³o, ¿eby kto¶ podj±³ dyskusjê, popar³ mnie albo siê nie zgodzi³, cokolwiek. Ale nie, ludziom siê nie chcia³o, nie chce, i pewnie nie bêdzie chcia³o coraz bardziej - wspó³czesne liceum premiuje przeciêtno¶æ, bezpieczeñstwo i niewychylanie siê, patrz klucz na maturze z polskiego. My¶l jak ci ka¿±, to zdasz i dostaniesz siê na studia. No¿ kurwo¶ci.
-
Je¶li w klasie maturalnej nie wie siê, kim s± Camus i Sartre, to ja nie wiem, o co chodzi.
XD
Jeszcze o ile przynajmniej w humanistycznych klasach Camusa siê kojarzy, ze wzglêdu na to, ¿e przerabia siê D¿umê, to je¶li kto¶ w ogóle s³ysza³ nazwisko Sartre, to ju¿ mu mo¿na gratulowaæ.
Ej, bez przesady, a¿ tak siê pogorszy³o? Ja po mat-fizie wiedzia³am kto to Sartre :P
-
Gosiu, ale Ty¶ jest nerd, nie zapominaj :P. Zapytaj dowolnego mat-fizowca z obecnego liceum, to siê zdziwisz. Mocno.
-
Przede wszystkim uwa¿am za skandal, ¿e przez parê lat matura z matematyki nie by³a obowi±zkowa - wykszta³cony cz³owiek powinien byæ egzaminowany z podstaw królowej nauk, koniec kropka. Inaczej nie jest naprawdê wykszta³cony (osobi¶cie do teraz czujê siê pokrzywdzona, ¿e nie musia³am pisaæ matmy na maturze).
O ile mi wiadomo, to z w³asnej woli mo¿na by³o wybraæ. Pytanie: czemu tego nie zrobi³a¶, je¶li uwa¿asz, ¿e cz³owiek powinien zdawaæ?
-
Je¶li w klasie maturalnej nie wie siê, kim s± Camus i Sartre, to ja nie wiem, o co chodzi.
XD
Jeszcze o ile przynajmniej w humanistycznych klasach Camusa siê kojarzy, ze wzglêdu na to, ¿e przerabia siê D¿umê, to je¶li kto¶ w ogóle s³ysza³ nazwisko Sartre, to ju¿ mu mo¿na gratulowaæ.
Ej, bez przesady, a¿ tak siê pogorszy³o? Ja po mat-fizie wiedzia³am kto to Sartre :P
U mnie tak jak u Callahana, co prawda nie klasa humanistyczna, ale poziom mojej wiedzy ogranicza siê do Camusa i D¿umy. Ale ja jestem têpa, niewykszta³cona i nie znam siê na Kancie, wiêc nic dziwnego.
Co do matury z matmy, to dzi¶ babka która opiekuje siê naszym ko³em jêzykowym mówi³a, ¿e zadania które by³y na maturze s± w ksi±¿ce do 6 klasy z której uczy siê jej córka.
-
A btw to ja nadal nie mam napisanej prezentacji na polski, a zdajê 12 maja. Dzisiaj próbowa³em, ale mi nie idzie po prostu. Nie ma to jak wybraæ g³upi temat, a potem dopasowaæ do niego ksi±¿ki, które nie bardzo pasuj±.
Ja napisa³am swoj± dzieñ przed wyg³oszeniem, temat mia³am g³upi i na z³o¶æ koledze.
Juzefie
Przechrzci³am siê, mów mi Travelino :P Juzef jest passé (dla tegorocznych, nierozwiniêtych maturzystów: przebrzmia³y, niemodny :P)
Gosiu, ale Ty¶ jest nerd, nie zapominaj :P. Zapytaj dowolnego mat-fizowca z obecnego liceum, to siê zdziwisz. Mocno.
A w moim liceum, za mojej kadencji, mat-fizowcy byli przodownikami w olimpiadzie filozoficznej...
Przede wszystkim uwa¿am za skandal, ¿e przez parê lat matura z matematyki nie by³a obowi±zkowa - wykszta³cony cz³owiek powinien byæ egzaminowany z podstaw królowej nauk, koniec kropka. Inaczej nie jest naprawdê wykszta³cony (osobi¶cie do teraz czujê siê pokrzywdzona, ¿e nie musia³am pisaæ matmy na maturze).
O ile mi wiadomo, to z w³asnej woli mo¿na by³o wybraæ.
Ja ¿a³ujê, ¿e nie wybra³am. Ale nie pope³niê z tego powodu samobójstwa.
-
Ech, doskonale rozumiem pozycjê klasowego dziwad³a :(. Te¿ takim by³am i w podstawówce i w liceum a wszystko przez szko³ê muzyczn±, do której chodzi³am "po godzinach". Wszystkich w klasie jako¶ strasznie to bawi³o, ³±cznie z wieloma nauczycielami (np znienawidzon±, nie tylko przeze mnie, matematyczk±, która zawsze próbowa³a mi udowodniæ, ¿e z matematyki jestem zerem... szkoda, ¿e nie wie, ¿e potem zdawa³am z jej ukochanego przedmiotu maturê i ca³kiem nie¼le mi posz³o :> ), którzy potrafili powiedzieæ "na co ci to". Dobrze, ¿e chocia¿ babka od muzyki, która w sumie sama mi zaproponowa³a zdawanie do muzycznej, zawsze mnie wspiera³a. Nie chcia³abym za nic wróciæ do tamtych czasów :|. Bida i ¿enada. Zarówno z podstawówki jak i z liceum utrzymujê kontakt tylko z dwiema osobami. Reszty nie chcia³abym spotkaæ nawet po latach.
-
Co do matury z matmy, to dzi¶ babka która opiekuje siê naszym ko³em jêzykowym mówi³a, ¿e zadania które by³y na maturze s± w ksi±¿ce do 6 klasy z której uczy siê jej córka.
Pewnie tak sobie gada³a w "oburzeniu", to¿ teraz g³upie twierdzenie Talesa jest chyba w ostatniej klasie gimnazjum :P Gdyby to by³a ksi±¿ka do 6 klasy sprzed 10 lat, to bym uwierzy³a =D
-
Przede wszystkim uwa¿am za skandal, ¿e przez parê lat matura z matematyki nie by³a obowi±zkowa - wykszta³cony cz³owiek powinien byæ egzaminowany z podstaw królowej nauk, koniec kropka. Inaczej nie jest naprawdê wykszta³cony (osobi¶cie do teraz czujê siê pokrzywdzona, ¿e nie musia³am pisaæ matmy na maturze).
O ile mi wiadomo, to z w³asnej woli mo¿na by³o wybraæ. Pytanie: czemu tego nie zrobi³a¶, je¶li uwa¿asz, ¿e cz³owiek powinien zdawaæ?
Bo by³am (i jestem nadal, alas) patentowanym leniem, któremu siê wydawa³o, ¿e trzy rozszerzenia to ojejku jej, tyle roboty :?. I do dzi¶ ¿a³ujê.
Juzefie, dla mnie pozostaniesz Juzefem, jak Nilfheim pozosta³ dla mnie Nilfheimem, na wieki wieków amen ;P.
-
Ech, doskonale rozumiem pozycjê klasowego dziwad³a :(. Te¿ takim by³am i w podstawówce i w liceum a wszystko przez szko³ê muzyczn±, do której chodzi³am "po godzinach". Wszystkich w klasie jako¶ strasznie to bawi³o, ³±cznie z wieloma nauczycielami
No jak choj :szalenstwo: Zjeby.
-
Ech, doskonale rozumiem pozycjê klasowego dziwad³a :(. Te¿ takim by³am i w podstawówce i w liceum a wszystko przez szko³ê muzyczn±, do której chodzi³am "po godzinach". Wszystkich w klasie jako¶ strasznie to bawi³o, ³±cznie z wieloma nauczycielami
No jak choj :szalenstwo: Zjeby.
Te¿ nie wiem co dziwnego w chodzeniu do szko³y muz. ;) ale my¶lê, ¿e to jednak ludzka zawi¶æ i zazdro¶æ :>. Kto¶ co¶ wiêcej umie, ma pasjê, innym od razu to przeszkadza. Zamiast siedzieæ z innymi pod trzepakiem na osiedlu, wola³am robiæ co innego.
-
Co do matury z matmy, to dzi¶ babka która opiekuje siê naszym ko³em jêzykowym mówi³a, ¿e zadania które by³y na maturze s± w ksi±¿ce do 6 klasy z której uczy siê jej córka.
Pewnie tak sobie gada³a w "oburzeniu", to¿ teraz g³upie twierdzenie Talesa jest chyba w ostatniej klasie gimnazjum :P Gdyby to by³a ksi±¿ka do 6 klasy sprzed 10 lat, to bym uwierzy³a =D
10 lat temu to moja klasa, hum-fil, rozwi±zywa³a na matematyce zadania z ksi±¿eczki "Zbiór zadañ dla studentów pierwszego roku studiów matematycznych" czy co¶ w ten deseñ (w drugiej klasie by³ drugi rok). Pani by³a ambitna (a nie program nauczania, wiêc pi³owanie, ¿e wymagania s± ni¿sze, bo program zosta³ okrojony, s± na marnych podstawach, bo jak nauczyciel chce, to zrobi wiêcej). Ja mam lekki uraz, chocia¿ prywatnie to ona jest mi³± osob± i j± lubiê, bo jest kulturalna i lubi koty (i ode mnie ju¿ wziê³a ca³e ich mnóstwo), i nie ucieka na drug± stron± ulicy albo w jaki¶ zau³ek, jak widzi, ¿e nadchodzi jaki¶ jej by³y uczeñ (jak moja wychowawczyni :P)
-
Juzefie, dla mnie pozostaniesz Juzefem, jak Nilfheim pozosta³ dla mnie Nilfheimem, na wieki wieków amen ;P.
To ¼le, bo pewnie s³ysza³a¶ o Indianach. Je¶li jednak nie, to tak w skrócie (¿eby nie by³o, ¿e plotê od rzeczy - tak, to jest przemy¶lenie dotycz±ce imienia): Póki kto¶ by³ gówniarzem mia³ takie ¶mieszne imiê, ale po d³ugim po¶cie (a my¶lê, ¿e ju¿ kilka takich w ¿yciu napisa³am), medytacji i skonsultowaniu siê z duchami przodków (które by³y zwidami wywo³anymi g³odem i ¶rodkami halucynogennymi), cz³owiek dostawa³ imiê w³a¶ciwe. Na staro¶æ ewentualnie zmienia³ je jeszcze raz, bo stawa³ siê zbyt zgorzknia³y. Travelina to moje imiê ¶rodkowe. I wielkim faux pas (gaf±, drodzy przeciêtni liceali¶ci) jest zwracanie siê do cz³owieka posiadaj±cego ¶rodkowe imiê jego imieniem dziecinnym.
-
A ja z matematyki jestem cienki i nie obchodzi mnie, ¿e kto¶, kto prze¿ywa werteryczne bóle z powodu niezdawania matematyki na maturze uzna mnie za g³upszego od siebie. :roll:
Co do ludzi z klasy - mo¿e i mieli inne zainteresowania, ni¿ "najbli¿sza impreza i to, kto z kim w jakiej pozycji", ale je¿eli odkryli, ¿e nikt poza nimi takich zainteresowañ nie ma, to siê dostosowali, ¿eby nie byæ w³a¶nie (z wyboru!) takim klasowym dziwad³em i rozmawiali o najbli¿szych imprezach i o tym, kto z kim i w jakiej pozycji. I jaki by³ tego efekt? Mieli znajomych, mogli dobrze czuæ siê w klasie, a niekoniecznie musieli byæ g³upi. Zamiast na si³ê siê odcinaæ od innych ("bo jak¿e oni g³upi, jak¿e nieinteresuj±cy, jak¿e nierozwijaj±cy!") mo¿na by³o zej¶æ z piedesta³u, na którym niektórzy siê stawiaj± i porozmawiaæ ze zwyk³ym ludem. I bólów i jêków by teraz nie by³o.
-
Jasne, mo¿na by³o, czemu nie. Pytanie po co, skoro naprawdê w serdecznym powa¿aniu mia³am ich imprezy i kto z kim w jakiej pozycji? Ze "zwyk³ym ludem" rozmawiaæ mo¿na by³o o bie¿±cym albo przysz³ym zadaniu domowym, ewentualnie ponarzekaæ na nauczycieli, koniec wspólnych (i w miarê interesuj±cych) tematów. Poza tym wtedy musia³abym tak¿e siedzieæ cicho na lekcjach, ¿eby siê Boziu broñ nie wychylaæ i ¿eby mnie lubiano za bycie tak±, jak inni. A na takie co¶ w ¿adnym razie bym nie posz³a, ani wtedy, ani teraz.
-
Bosz, naprawdê mieli¶cie w liceum takie mêki? Same indywidua... :roll:
Ja nie wróci³abym do tych czasów g³ównie dlatego, ¿e teraz jest po prostu fajniej 8)
-
Bosz, naprawdê mieli¶cie w liceum takie mêki?
Ja mia³am 99% lasek w klasie (jedyny rodzynek uciek³ za³atwi³ sobie nauczanie indywidualne :P) . Wyobra¼ to sobie - zespó³ napiêcia przedmiesi±czkowego non stop XD
A teraz faktycznie jest fajniej. Bez dwóch zdañ.
-
Nic siê nie zmienia.
Nikt siê nie zmienia.
Nic nie ma potencja³u do zmiany.
Nie ma si³ sprawczych zmian.
Nic siê nie zmienia.
Nikt siê nie zmienia.
-
Ja nie wróci³abym do tych czasów g³ównie dlatego, ¿e teraz jest po prostu fajniej 8)
O w³a¶nie!
-
A ja tam dla odmiany liceum bardzo dobrze wspominam, bo pozna³em tam moich najlepszych przyjació³, najwiêkszych ¶wirów i ekscentryków pod s³oñcem, by³y imprezy, ale by³y i d³ugie rozmowy o sztuce, by³ bunt (którego apogeum by³o wyrzucenie nas z teatru S³owackiego podczas wycieczki szkolnej i co prawda wtedy mia³em (wyra¿ê siê kolokwialnie) pe³no w gaciach, to dzi¶ wspominam to z dziwnym rozrzewnieniem), ale by³o i s³uchanie Opeth i Ulver na zmianê z Basinskim i Joy Division. Wci±¿ spotykam siê z t± sam± m³odzieñcz± naiwno¶ci±, pijemy piwo nad Popradem i mo¿e z przesadnym marzycielstwem tworzymy wielk± burzê mózgów na temat przysz³o¶ci. :D
-
No w³a¶nie o czym¶ takim mówiê, jak mówiê, ¿e mi szkoda zmarnowanych trzech lat w liceum :(. Zazdro¶æ...
-
A ja z matematyki jestem cienki i nie obchodzi mnie, ¿e kto¶, kto prze¿ywa werteryczne bóle z powodu niezdawania matematyki na maturze uzna mnie za g³upszego od siebie. :roll:
Blek, ja jeszcze rok temu uwa¿a³em siê za cienkiego z matmy [w kontek¶cie programu jaki jest realizowany w liceum, nie inaczej]. Ale wierz mi, ¿e dla chc±cego nie ma nic trudnego. To, co jest teraz wymagane na maturze [nie wierzê, by a¿ tak strasznie siê ró¿ni³o od tego co by³o dwa lata temu, zdaje siê ¿e wtedy zdawa³e¶] opanowa³em w kilka miesiêcy - tak, korki. Ale widzê teraz, ¿e ten materia³ jest banalny. Owszem, s± ludzie, kompletne antytalenty, ale to s± naprawdê wyj±tki. Reszta nie mia³aby problemu i stresu przed matur±, gdyby
a) porozwi±zywa³a trochê zdañ - æwiczenie czyni mistrza
b) mia³a choæ trochê pouk³adane w g³owie przez nauczycieli.
Nie wiem jak jest gdzie indziej, ale moja matematyczka [mia³em okazjê obserwowaæ jak t³umaczy tematy, które ja ju¿ mia³em opanowane] na lekcjach wprowadza³a chaos. Zrozumienie czegokolwiek jest trudne, je¿eli klasie humanów-tumanów belfer t³umaczy wszystko na skróty, pomijaj±c to, co dla niego jest oczywiste a dla reszty ju¿ niekoniecznie, a w dodatku nie rozumiej±c pytañ uczniów. Kiedy ju¿ 1/3 za³apie, nauczycielka leci dalej. Reszta tylko coraz bardziej przestaje siê orientowaæ w tym, co siê na lekcji dzieje, w koñcu siê zniechêca i olewa. A potem jest panika, bo rozumie siê tylko trochê. Zaleg³o¶ci siê nawarstwiaj±, a to jest ¶wiêta prawda, ¿e jak siê nie ma ¶wietnie opanowanego jednego, to siê kolejnych tematów, dzia³ów nie za³apie. Ja siê nie dziwiê, ¿e ludzi przera¿aj± logarytmy, kiedy oni podstawowych rzeczy o potêgach nie wiedz±. Ale ze swojego do¶wiadczenia wiem, ¿e naj³atwiej jest co¶ zrozumieæ i wbiæ do g³owy, æwicz±c - a tego siê nie chce. To bolesne, ale dobry nauczyciel, to wymagaj±cy nauczyciel, gnêbi±cy nauczyciel, taki, którego wszyscy siê boj±, ale te¿ taki, który potrafi cokolwiek wyt³umaczyæ, pouk³adaæ ludziom w g³owach, a nie jeszcze bardziej namieszaæ. Przynajmniej z matematyki. Bo nawet matura nie jest w stanie przestraszyæ na tyle, by siê uczyæ systematycznie :P
A co do wspomnieñ ze szko³y - podstawówkê wspominam bardzo nieprzyjemnie. Prawie od pocz±tku by³em wyalienowany, dogadywa³em siê mo¿e z trzema kolegami, ¼le siê czu³em w¶ród tych ludzi i niemal odlicza³em dni do koñca szko³y. Nie wiem, czy nie lubiono mnie dlatego, ¿e w przeciwieñstwie do innych nie interesowa³ mnie kompletnie sport [a klasa by³a wybitnie nastawiona na sport, dziewczyny te¿; potem, bo do gimnazjum trafili w bardzo podobnym sk³adzie, podobno nie byli nastawieni ju¿ na nic], czy ze wzglêdu na szko³ê muzyczn±, czy jeszcze co¶ innego. Do muzyka chodzi³em z przyjemno¶ci±. Z czasu podstawówki mam jednego kolegê, z którym dot±d utrzymujê kontakt, je¼dzi³em z nim na koncerty, z reszt± nie widzia³em siê ju¿ wieki i wcale tego sobie nie ¿yczê. Chodzi³em do muzycznego gimnazjum - jedna klasa, ¶wiêty spokój - wiêc patologia mnie ominê³a, ludzi dot±d widujê czêsto, ale z nikim bliskich kontaktów nie utrzymujê. Je¶li chodzi o liceum, tak na ¶wie¿o, to wspomnienia mam naprawdê dobre, rozwin±³em siê i zmieni³em w tym czasie bardzo, ale nie jest to bynajmniej szko³y, czy klasy, która by³a beznadziejnie nie zgrana, a jednostek poznanych w klasie i szkole, z którymi da³o siê dogadaæ, by by³y wystarczaj±co dziwne i odstaj±ce od masy ludzi, którzy nie kwapili siê pokazaæ, ¿e s± czymkolwiek wiêcej, ni¿ jeszcze jednym manekinem spotkanym na d³ugiej drodze ¿ycia :P Program realizowany w liceum jest jak±¶ wielk± pomy³k± i absurdem, wystarczy wzi±æ taki polski, na którym de facto ludzie nadal ucz± siê czytaæ, okraszaj±c to wykuwanymi na pamiêæ regu³kami. Forma wypracowania maturalnego jest kompletnie nie¿yciowa, umiejêtno¶æ jego napisania nie sprawdza ¿adnej wiedzy i umiejêtno¶ci potrzebnych w dalszym ¿yciu. Nie rozwija siê samodzielnego my¶lenia, dyskusje na lekcji s± rzadko¶ci± [u mnie siê zdarza³y, nasza polonistka stwierdzi³a, ¿e pod tym wzglêdem byli¶my wyj±tkow± klas±, ale dyskutowa³o kilka osób, a reszta siedzia³a apatycznie patrz±c w przestrzeñ albo plotkuj±c z kole¿ank± z ³awki], w³asne zdanie, jakiekolwiek inne od umiarkowanego zdania ogó³u ¶wiadczy o cz³owieku jak najgorzej. Premiowane jest lizusostwo. Inteligentny nauczyciel jest na wagê z³ota. Taki, który potrafi czymkolwiek zainteresowaæ klasê chyba od razu zostaje potajemnie rozstrzelany, bo nie zrealizuje programu, je¶li przypadkiem po¶wiêci kwadrans lekcji na jak±¶ dygresjê. A z drugiej strony pieprzenie o swoim ¿yciu rodzinnym i o ma³ym synku, jakie uprawia³a nasza matematyczka jest ok, bo przecie¿ to nie my zdajemy maturê z matematyki, nie? Ci nauczyciele, którzy jeszcze nie sfiksowali i z "cz³owieka" nie stali siê "cia³em pedagogicznym" wygl±daj± na najbardziej sfrustrowanych ludzi ¶wiata. Jak siê na to patrzy, to nie wie siê, czy ¶miaæ siê z absurdu, czy p³akaæ, ¿e siê jest jego czê¶ci±.
-
A ja z matematyki jestem cienki i nie obchodzi mnie, ¿e kto¶, kto prze¿ywa werteryczne bóle z powodu niezdawania matematyki na maturze uzna mnie za g³upszego od siebie. :roll:
Blek, ja jeszcze rok temu uwa¿a³em siê za cienkiego z matmy [w kontek¶cie programu jaki jest realizowany w liceum, nie inaczej]. Ale wierz mi, ¿e dla chc±cego nie ma nic trudnego. To, co jest teraz wymagane na maturze [nie wierzê, by a¿ tak strasznie siê ró¿ni³o od tego co by³o dwa lata temu, zdaje siê ¿e wtedy zdawa³e¶] opanowa³em w kilka miesiêcy - tak, korki. Ale widzê teraz, ¿e ten materia³ jest banalny. Owszem, s± ludzie, kompletne antytalenty, ale to s± naprawdê wyj±tki. Reszta nie mia³aby problemu i stresu przed matur±, gdyby
a) porozwi±zywa³a trochê zdañ - æwiczenie czyni mistrza
b) mia³a choæ trochê pouk³adane w g³owie przez nauczycieli.
Nie wiem jak jest gdzie indziej, ale moja matematyczka [mia³em okazjê obserwowaæ jak t³umaczy tematy, które ja ju¿ mia³em opanowane] na lekcjach wprowadza³a chaos. Zrozumienie czegokolwiek jest trudne, je¿eli klasie humanów-tumanów belfer t³umaczy wszystko na skróty, pomijaj±c to, co dla niego jest oczywiste a dla reszty ju¿ niekoniecznie, a w dodatku nie rozumiej±c pytañ uczniów. Kiedy ju¿ 1/3 za³apie, nauczycielka leci dalej. Reszta tylko coraz bardziej przestaje siê orientowaæ w tym, co siê na lekcji dzieje, w koñcu siê zniechêca i olewa. A potem jest panika, bo rozumie siê tylko trochê. Zaleg³o¶ci siê nawarstwiaj±, a to jest ¶wiêta prawda, ¿e jak siê nie ma ¶wietnie opanowanego jednego, to siê kolejnych tematów, dzia³ów nie za³apie. Ja siê nie dziwiê, ¿e ludzi przera¿aj± logarytmy, kiedy oni podstawowych rzeczy o potêgach nie wiedz±. Ale ze swojego do¶wiadczenia wiem, ¿e naj³atwiej jest co¶ zrozumieæ i wbiæ do g³owy, æwicz±c - a tego siê nie chce. To bolesne, ale dobry nauczyciel, to wymagaj±cy nauczyciel, gnêbi±cy nauczyciel, taki, którego wszyscy siê boj±, ale te¿ taki, który potrafi cokolwiek wyt³umaczyæ, pouk³adaæ ludziom w g³owach, a nie jeszcze bardziej namieszaæ. Przynajmniej z matematyki. Bo nawet matura nie jest w stanie przestraszyæ na tyle, by siê uczyæ systematycznie :P
O, w 100% siê z tob± zgadzam. Ja osobi¶cie nigdy nie mia³am szczê¶cia do matematyczek i w podstawówce i w liceum trafi³y mi siê mega zo³zy :/. W podstawówce, od czwartej klasy lekcje wygl±da³y tak, ¿e pó³ godziny laska gada³a o swoim cudownym mê¿u lekarzu i równie zdolnym i wspania³ym synu oraz jego umiejêtno¶ciach (np. robieniu jajecznicy :roll: ). Oprócz tego dawa³a nam wyk³ady na temat dobrego wychowania, zasad postêpowania w ró¿nych sytuacjach... jakby to by³a jaka¶ lekcja wychowawcza :| (a nawet nie by³a nasz± wychowawczyni±). Krytykowa³a wszystkich i wszystko. Kto¶ krzywo siedzia³ - by³ to powód do zrobienia awantury. Potem by³o 15 minut na szybkie przeskoczenie materia³u, zadanie pracy domowej i tyle. Mimo tego i niezbyt powalaj±cych wyników zawsze lubi³am ten przedmiot i w pewnym sensie mnie fascynowa³.
W liceum znów trafi³am na kolejn± jêdzê, masakryczn± choleryczkê, z wielkimi czerwonymi szponami :>, rzucaj±c± dziennikiem po ca³ej klasie, gdy kto¶ czego¶ nie ³apa³, dr±c± siê o ka¿dy b³±d... wszyscy przed ni± dr¿eli :lol: a ona zdawa³a siê czerpaæ dzik± satysfakcjê ze stawiania nam pa³ :P. Nie wytrzymywali¶my tego nerwowo, wiêc w koñcu, w trzeciej klasie, za namow± rodziców dyro wymieni³ j± na spokojn± fajn± kobietkê, która wszystkim (humanom-tumanom ;) ) potrafi³a wyt³umaczyæ materia³ w sposób jasny, bez krzyków i wkurzania siê. I jako¶ nagle wiele osób zrozumia³o o czym jest mowa, wystarczy³o zmieniæ klimat nauczania. ¯eby byæ nauczycielem trzeba mieæ powo³anie ale ¿eby byæ nauczycielem matematyki, to powo³anie powinno byæ podwójne :P.
-
A ja tam dla odmiany liceum bardzo dobrze wspominam, bo pozna³em tam moich najlepszych przyjació³, najwiêkszych ¶wirów i ekscentryków pod s³oñcem, by³y imprezy, ale by³y i d³ugie rozmowy o sztuce (...)
U mnie by³o tworzenie sztuki, nie tylko rozmowy i to te¿ mnie siê bardzo podoba³o, ¿e siê komu¶ chcia³o. Do ludzi bym wróci³a (w sumie mam namiary), ale do szko³y nie (swoj± drog± - tak, chwalê siê - to samo liceum i ten sam profil koñczy³ Mariusz Duda z Riverside, wiec jednak do czego¶ ta szko³a siê przydaje :P +100 do lansu, jak nie wiêcej ;P)
To, co jest teraz wymagane na maturze [nie wierzê, by a¿ tak strasznie siê ró¿ni³o od tego co by³o dwa lata temu, zdaje siê ¿e wtedy zdawa³e¶] opanowa³em w kilka miesiêcy - tak, korki.
To jest dramat imo. Za co osoba ucz±ca w szkole bierze pieni±dze? - za to, ¿e posiedzi te kilkadziesi±t godzin na lekcjach i wype³niaj±c dziennik/inne pierdo³y? Sorry, ale nauczyciel, jak sama nazwa wskazuje, powinien czego¶ nauczyæ.
-
To jest dramat imo. Za co osoba ucz±ca w szkole bierze pieni±dze? - za to, ¿e posiedzi te kilkadziesi±t godzin na lekcjach i wype³niaj±c dziennik/inne pierdo³y? Sorry, ale nauczyciel, jak sama nazwa wskazuje, powinien czego¶ nauczyæ.
To¿ o tym te¿ piszê. W sumie to jest nieco dziwne, ¿e pañstwo siê nie buntuje, kiedy taka kasa mu ko³o nosa przechodzi, jak± siê teraz p³aci za korepetycje. A biznes jest piêkny - ja nie nauczê i dam zarobiæ, to kto¶ inny te¿ nie nauczy i ja na tym zarobiê. Tylko siedzieæ w szkole i nic nie robiæ. A praca z jednym uczniem, o ile siê ma szczê¶cie i nie trafi na kompletnego imbecyla, to bajka.
-
A ja tam dla odmiany liceum bardzo dobrze wspominam, bo pozna³em tam moich najlepszych przyjació³, najwiêkszych ¶wirów i ekscentryków pod s³oñcem, by³y imprezy, ale by³y i d³ugie rozmowy o sztuce (...)
U mnie by³o tworzenie sztuki, nie tylko rozmowy i to te¿ mnie siê bardzo podoba³o, ¿e siê komu¶ chcia³o. Do ludzi bym wróci³a (w sumie mam namiary), ale do szko³y nie (swoj± drog± - tak, chwalê siê - to samo liceum i ten sam profil koñczy³ Mariusz Duda z Riverside, wiec jednak do czego¶ ta szko³a siê przydaje :P +100 do lansu, jak nie wiêcej ;P)
U mnie te¿ by³o tworzenie sztuki i nadal jest, nawet teraz bardziej powa¿nie i bardziej ¶wiadomie (jeden kumpel skoñczy³ studia oko³o-filmowe i fotografuje, a drugi aktualnie koñczy projektowanie ubrañ i maluje (i do tego na wysokim poziomie) :) )
-
Co do matury z matmy, to dzi¶ babka która opiekuje siê naszym ko³em jêzykowym mówi³a, ¿e zadania które by³y na maturze s± w ksi±¿ce do 6 klasy z której uczy siê jej córka.
Pewnie tak sobie gada³a w "oburzeniu", to¿ teraz g³upie twierdzenie Talesa jest chyba w ostatniej klasie gimnazjum :P Gdyby to by³a ksi±¿ka do 6 klasy sprzed 10 lat, to bym uwierzy³a =D
Nie no, gada³am z t± jej córk± te¿. Ale ma³a w sumie jest inteligentna, mo¿e zawy¿a poziom. W ka¿dym razie ja w jej wieku nawet nie s³ysza³am o takim s³owie jak prawdopodobieñstwo ;p
A ja z matematyki jestem cienki i nie obchodzi mnie, ¿e kto¶, kto prze¿ywa werteryczne bóle z powodu niezdawania matematyki na maturze uzna mnie za g³upszego od siebie. :roll:
Co do ludzi z klasy - mo¿e i mieli inne zainteresowania, ni¿ "najbli¿sza impreza i to, kto z kim w jakiej pozycji", ale je¿eli odkryli, ¿e nikt poza nimi takich zainteresowañ nie ma, to siê dostosowali, ¿eby nie byæ w³a¶nie (z wyboru!) takim klasowym dziwad³em i rozmawiali o najbli¿szych imprezach i o tym, kto z kim i w jakiej pozycji. I jaki by³ tego efekt? Mieli znajomych, mogli dobrze czuæ siê w klasie, a niekoniecznie musieli byæ g³upi. Zamiast na si³ê siê odcinaæ od innych ("bo jak¿e oni g³upi, jak¿e nieinteresuj±cy, jak¿e nierozwijaj±cy!") mo¿na by³o zej¶æ z piedesta³u, na którym niektórzy siê stawiaj± i porozmawiaæ ze zwyk³ym ludem. I bólów i jêków by teraz nie by³o.
Otó¿ to. Ja dosz³am do tego wniosku w okolicach mo¿e 3 klasy liceum, ale wtedy by³o trochê za pó¼no. Na szczê¶cie na studiach ju¿ wypraktykowa³am t± metodê i nie narzekam. Lepiej mieæ znajomych ni¿ ich nie mieæ, a nie po ka¿dym rod razu widaæ, ¿e jest wspania³y, interesuj±cy i nie wiadomo co jeszcze. Chocia¿ znowu powtarzam (nie ¿eby siê umniejszaæ, ale po prostu) - mo¿e ja mam trochê mniejsze wymagania co do towarzystwa.
Mam przemy¶lenie dotycz±ce stosunku humanistów do ¶cis³owców, piszê ¿eby nie zapomnieæ napisaæ o nim jak wrócê ;p
-
Ja siê potrafiê dogadaæ z lud¼mi, dzisiaj by³em na piwie z kilkoma osobami, w tym dwoma kompletnie dla mnie nieinteresuj±cymi [po trzech latach taki wniosek], a okaza³o siê, ¿e jak siê chce, to mo¿e byæ mi³o i nawet siê wspólne tematy znajd±, jak siê dobrze poszuka. Mam tendencjê do tego, by z góry oceniaæ, ¿e dresy, blachary, ¿e pustaki i ¿e nie ma co siê z czym¶ takim zadawaæ, ale to zwalczam, bo siê za bardzo ju¿ na tym przejecha³em. Problem w tym, ¿e mimo wszystko do¶wiadczenia mam smutne, bo czê¶ciej siê jednak rozczarowujê ni¿ jestem mi³o zaskoczony, to raz. A dwa, ¿e nie sposób z ka¿dego wyciskaæ jakim jest cz³owiekiem, czy ciekawym, czy nie. Trzeba siê umieæ jako¶ zareklamowaæ w¶ród ludzi, a nie kryæ w ogólnej masie i nawet je¶li siê ma co¶ ciekawego do zaoferowania w relacjach z innymi lud¼mi, to udawaæ, ¿e siê ogranicza do imprez itp. o których by³a mowa.
Ludzie nie raz okazuj± siê tacy p³ytcy dopóki siê nie spróbuje do nich jako¶ zbli¿yæ. A kiedy siê trochê dr±¿y, to nagle siê okazuje, ¿e to nie tylko my¶li, ale te¿ czym¶ siê interesuje, nawet czasami ma co¶ ciekawego do powiedzenia. Ale tak na co dzieñ to ju¿ nie robi z tego u¿ytku. Tylko ja nie rozumiem dlaczego trzeba w tym celu grzebaæ gdzie¶ w mrocznych czelu¶ciach. I nie chodzi mi tu o jakie¶ sprawy wymagaj±ce zaufania, przyja¼ni, ale po prostu jakie¶ konkrety, co¶ wiêcej ni¿ imprezy, kosmetyki, mecze i najnowsze plotki. Czasami by siê przyda³ taki Sokrates, co to ospa³e koby³y dziabnie jak ten b±k i sprowokuje do refleksji.
-
Coraz popularniejszy staje siê bierny brak zrozumienia. Nie robiê czego¶, bo nie potrafiê, bo nie rozumiem. Ja natomiast nie rozumiem takiego podej¶cia do ¿ycia. Przecie¿ chyba chodzi o to, ¿eby siê uczyæ, poznawaæ ¶wiat, na w³asn± rêkê szukaæ zrozumienia, budowaæ ¶wiatopogl±d. Co to za przyjemno¶æ - wszystko mieæ podane, wiedza instant, tylko zalaæ wrz±tkiem? Je¶li nie jestem w stanie czego¶ zrozumieæ, nie chcê siê z tym pogodziæ, bo to s± moje w³asne ograniczenia i w moim interesie le¿y pokonanie ich... Pó¼niej przychodz± takie mu³y do urzêdu z formularzem, który wcale nie jest trudny do wype³nienia (albo lepiej - za kartk± pust± z miejscem na podanie) i pytaj±: a co tu wpisaæ? a jak? bo ja nie umiê (autentycznie: nie umiê, nie rozumiê, nie wiê). Powiedzenie: Nie rozumiem matematyki! jest tak chwalebne, ¿e po wypowiedzeniu go przez m³odego cz³owieka w powietrzu zawisa oczekiwanie na medal. "Humanista" zyska³ nowe synonimy: "leñ", "nieuk", "kto¶, komu siê nie chce my¶leæ".
-
click! (http://www.youtube.com/watch?v=gxvNGy5jUeA)
-
Osi±g naszego systemu edukacji: wreszcie ludzie nie my¶l± samodzielnie. Nawet w ogóle nie my¶l±. Dzia³aj± jak lemingi. Jest to przemy¶lenie w zwi±zku z paroma zjawiskami, jakie mia³am okazjê w mijaj±cym tygodniu zaobserwowaæ.
Dalej nie bêdê komentowaæ, pójdê modliæ siê o meteoryt, który zniszczy tê planetê ma³p.
-
Osi±g naszego systemu edukacji: wreszcie ludzie nie my¶l± samodzielnie. Nawet w ogóle nie my¶l±. Dzia³aj± jak lemingi. Jest to przemy¶lenie w zwi±zku z paroma zjawiskami, jakie mia³am okazjê w mijaj±cym tygodniu zaobserwowaæ.
Dalej nie bêdê komentowaæ, pójdê modliæ siê o meteoryt, który zniszczy tê planetê ma³p.
Ej no, napisz co¶ wiêcej, chocia¿ taka korzy¶æ, ¿e po¶miaæ siê mo¿na ;) Chyba, ¿e to nie¶mieszne, ale mnie tam ¶mieszy ludzka g³upota :P
-
Napisa³abym, ale to ju¿ nie jest ¶mieszne. Ale mo¿e co¶ innego napiszê pó¼niej, w innym topiku, ale zabawnego ;)
-
Dalej nie bêdê komentowaæ, pójdê modliæ siê o meteoryt, który zniszczy tê planetê ma³p.
chcia³oby siê powiedzieæ, a co Ci ma³py z³ego zrobi³y :P a tak dla pocieszenia w 2036 ma meteory waln±æ w ziemiê :P
-
Zabrzmi podle, zagadkowo i z perspektywy ibermensza, ale:
co to jest: cz³ekokszta³tne, ale nie my¶li? ;P
-
co to jest: cz³ekokszta³tne, ale nie my¶li? ;P
(http://www.k12.hi.us/~loogata/artonline/graphics/thinker.jpg)
-
Ludzie mnie denerwuja. Dlaczego wybieraja sobie akurat sciezki dla rowerow na spacerek? Dlaczego samochody zatrzymuja sie na sciezkach wiodacych przez ulice i nie moge przejechac? Dlaczego nikt na to nie zwraca uwagi. Niemal codziennie musze kogos wypraszac ze sciezki, mimo, ze spiesze sie do pracy...
A tak w ogole to czasem sobie cos ubzduram i nie zapytam i nie pomysle. A potem wychodza na jaw jakies pierdoly, ktore powtarzalam bezmyslnie i mnie od blondynek wyzywaja. Calkiem slusznie zreszta.
-
Matury s± demoralizuj±ce. A w³a¶ciwie próg 30% na zaliczenie. Chodzi potem takie gówniarstwo i siê piekli, ¿e próg obni¿ony z 60 do 50% jest za wysoki. Cudzej dobrej woli nie doceniaj±. £a¿±, maj± wszystko w dupie, ale zaliczenie im siê przecie¿ nale¿y, jak to poprawka, przecie¿ na maturze zalicza 30%.
¦ciana p³aczu ](*,)
-
Przepraszam Kas, ¿e zapytam, ale... zosta³a¶ wyk³adowc±?
-
Nie, po prostu wys³uchiwa³am przed egzaminami biadoleñ a propos poprzednich. Wzglêdnie: czyta³am na naszym mailu. I po tym coraz bardziej chcê zostaæ na uczelni :P (i bêdê zaliczaæ od 80%, a co!) Co prawda na pewno nie na d³ugo, i wcale nie chodzi tu o to, ¿e kokosów nie zarobiê, tylko o to, ¿e takie nêdzne progi maturalne demoralizuj± ca³y system edukacji. Bo jak ju¿ taki maturzysta w liczbie sztuk "wiele" dostanie siê na studia, to ka¿dy potem obni¿a progi, zw³aszcza na pierwszym roku, bo im wiêcej jest osób na drugim roku, tym wiêksze finansowanie danego kierunku. I tak ka¿dy przepycha g³±bów, ¿eby tylko pracy nie straciæ. Masakra.
-
Ja pamiêtam jak za 80% dosta³am 3. Za "moich czasów" to by³ standard...
-
Ja pamiêtam jak za 80% dosta³am 3. Za "moich czasów" to by³ standard...
Ale na jêzykach to nadal gdzieniegdzie jest standard. Kole¿anka w zesz³ym roku mia³a na hiszpañskim chyba nawet z kilku przedmiotów zaliczenia od 75%. Bo im mówili, ¿e jak siê nie zna 1/4, to ju¿ jest i tak du¿y brak dla kogo¶, kto ma potem profesjonalnie pracowaæ opieraj±c siê na znajomo¶ci danego jêzyka.
-
Ja to akurat popieram, bo uwa¿am, ¿e albo siê co¶ potrafi albo siê nie potrafi. Nie warto og³upiaæ spo³eczeñstwa.
-
W wielu przypadkach to mi siê te¿ wydaje uzasadnione. Chocia¿ niektórzy maj± inn± strategiê - robi± po prostu tak trudne egzaminy, by nawet ¿eby napisaæ na te 50% i dostaæ 3, trzeba naprawdê sporo umieæ. Ale jednak na ogó³ równa siê w dó³ :?
-
Ja pamiêtam jak za 80% dosta³am 3. Za "moich czasów" to by³ standard...
Ale na jêzykach to nadal gdzieniegdzie jest standard.
Gdzieniegdzie. W³a¶nie na filologii, na egzaminie z jêzyka zosta³y obni¿one progi. Ja wiem, ¿e to jêzyk trudny, niepopularny i w ogóle (chocia¿ w pracy mi siê przydaje, nie powiem), ale dla przyzwoito¶ci te 60% wypada³oby zostawiæ. Jestem oburzona. (I nie ¿yczê nikomu ¼le, nie cieszê siê z cudzego niezdanego egzamu, ale jak ja zdo³a³am ogarn±æ to, z czym przez ca³y rok mia³am problemy, to inny te¿ by mogli, wcale nie uwa¿am, ¿ebym by³a jaka¶ wybitna.)
Na archeo z kolei mia³am przedmioty, gdzie za 80% by³o 3 i jako¶ nie przeszkadza³o to nikomu dostawaæ ocen wy¿szych ni¿ 4. Ale to by³y inne czasy. I tam nikt siê nie martwi³, ¿e rok ni¿ej jest 12 osób i ¿e obetn± nam finansowanie i zabij± nas dechami. No, ale sinologia ze ¶rednio 5 osobami na roku jako¶ ci±gnie... (ale i wydzia³ inny, wiêc nie s± traktowani jak osierocona przybrana córka dalekiej kuzynki)
niektórzy maj± inn± strategiê - robi± po prostu tak trudne egzaminy, by nawet ¿eby napisaæ na te 50% i dostaæ 3, trzeba naprawdê sporo umieæ.
Niektórzy na dzieñ dobry mówi±, ¿e s± miêdzynarodow± s³aw± naukow±, "a egzamin u mnie zdaje zwykle 5% studentów, hehe". To te¿ nie jest ok. Bo nie chodzi o to te¿, ¿eby jak najwiêcej uwaliæ, siaæ postrach i samemu o sobie legendy opowiadaæ, ale ¿eby rozs±dnymi metodami sprawdziæ cudz± wiedzê i wymagaæ przyzwoitego minimum, a nie, ¿e kto¶ zaliczy, ale sza³, ³uhu! ale rodzice go ze wstydu i tak do piwnicy by najchêtniej schowali.
-
Bo ludzie s± g³upi. I bycie "miêdzynarodow± s³aw± naukow±" w tym nie przeszkadza.
Tak, ja te¿ :P
-
Bo ludzie s± g³upi.
Ano. I to jak... Ostatnio bardzo czêsto stykam siê z ludzk± g³upot±. Dramat po prostu. Rêce i cycki opadaj± :(
Znaczy: niektórym chyba ich w³asne ¿ycie nie wystarcza, a nie wiedz±, ¿e w tv lec± seriale, którymi mo¿na siê poemocjonowaæ, wzglêdnie mo¿na pój¶æ na pudelka. Serio, nie rozumiem ludzi, jak mo¿na nie mieæ lepszych zajêæ ni¿ cudze ¿ycie prywatne?
-
Znaczy: niektórym chyba ich w³asne ¿ycie nie wystarcza, a nie wiedz±, ¿e w tv lec± seriale, którymi mo¿na siê poemocjonowaæ,
Albo mo¿na dodaæ Ciê do obserwowanych na blipie, te¿ dzia³a.
-
Znaczy: niektórym chyba ich w³asne ¿ycie nie wystarcza, a nie wiedz±, ¿e w tv lec± seriale, którymi mo¿na siê poemocjonowaæ,
Albo mo¿na dodaæ Ciê do obserwowanych na blipie, te¿ dzia³a.
No widzisz, ale na blipie nie ma wszystkiego ze szczegó³ami, a niektórym bez szczegó³ów nie wystarcza. Pozostaje ¿yczyæ im pi±tki dzieci, zeby mieli czym siê zaj±æ :)
-
Jezzz, to je¶li istnieje wersja ze szczegó³ami, to ja siê cieszê, ¿e dostajê przez AQQ tylko tê okrojon± nieustannie...
Z drugiej strony to jakby¶ nie wiedzia³a jak to dzia³a... daj palec a ze¿r± ca³± rêkê, tak jest ze wszystkim, z prywatnymi sprawami te¿. Mo¿e trzeba siê jednak zastanowiæ przed kim siê odstawia ten ekshibicjonizm :P
-
No wiem, jak to dzia³a. Jednak dziwi± i irytuj± mnie ludzie, którzy nie s± moimi przyjació³mi, a chc± wiedzieæ tyle, co ja, a nawet wiêcej*. Sorry, wersja ze szczegó³ami jest dla uczestników wydarzeñ, trochê okrojona dla przyjació³ i Matki, a dla reszty to, co w wiadomo¶ciach poka¿±. Albo na blipie. :P
*ale ot tak to siê nie interesuj± i nie odzywaj± latami (no chyba, ¿eby obraziæ), ale zwietrz± sensacjê, to od razu lec±, och, kierowani wspó³czuciem i ludzkim odruchem (bo uwierzê).
-
Bycie adorowanym w przyja¼ni potrafi byæ wykañczaj±ce. :? W ogóle wtf?
-
W ogóle wtf?
Tak, w³a¶nie tak.
-
W ogóle wtf?
Tak, w³a¶nie tak.
To jest czysta z³o¶liwo¶æ losu. Nie ogarniam.
-
W ogóle wtf?
Tak, w³a¶nie tak.
To jest czysta z³o¶liwo¶æ losu. Nie ogarniam.
Ja te¿ nie.
-
Bycie adorowanym w przyja¼ni potrafi byæ wykañczaj±ce. :? W ogóle wtf?
W sensie, ¿e zakocha³a siê w Tobie przyjació³ka? A Ty nic do niej...? No to s³abo :( Ale pogadaj z ni±... :roll:
-
Nawet nie przyjació³ka. Ot, kole¿anka, któr± znam od niedawna, zachowuje siê wobec mnie tak, ¿e trochê to jest mêcz±ce. No chyba, ¿e ja ¼le interpretujê, ale je¶li tak, to tym bardziej tego nie rozumiem. Ja nic a nic i wiem, ¿e nic z tego nie bêdzie.