ej, no przecie¿ bilety jeszcze s± (tylko kto bêdzie p³aci³ 95 zeta?
)
ale nie martwcie siê, ja siê przyzwyczai³am, ¿e na wiêkszo¶æ koncertów chodzê sama
[ Dodano: Nie Maj 01, 2005 8:02 pm ]------
Ekonomia, psychologia, czyli stosowane dobijanie studentów i przyczyna opó¼nienia w pisaniu relacji. Dobra, mam to za sob±, to siê teraz pochwalê.
Nie bêdê malowaæ, ¿e mi 15 uciek³a sprzed nosa, bo to normalne. Ale od narzekania zacznê (jakie to polskie
)
Pod Halê przyby³am trochê po ósmej, w¶ciek³a, my¶l±c, ¿e siê spó¼ni³am. Jednak widz±c t³um ludzi weso³o gadaj±cych, pal±cych papieroski i wpuszczanych
pojedyñczo jednym wej¶ciem, stwierdzi³am, ¿e muszê siê myliæ. Ale (jako, ¿e nie mia³am czego zapaliæ
) postanowi³am siê przedrzeæ bli¿ej wej¶cia, a kiedy tego dokona³am - O ZGROZO - zala³a mnie kolejna fala w¶ciek³o¶ci. Po prostu us³ysza³am i zrozumia³am, ¿e koncert zac¿±³ siê punktualnie (co jest naprawdê rzadko¶ci± w tym kraju...), Anathema ju¿ gra, a oni tu sobie w kulki lec± i wpuszczaj± jednym wej¶ciem (w tym momencie jak na zawo³anie otwarto drugie).
I tym sposobem znalaz³am siê wewn±trz, Vincent co¶, za przeproszeniem, pierdoli³ (tak, bo w sumie tylko bluzgi wymawia³ bez akcentów). Aha, ¿eby nie by³o: nie jestem wielk± fank± Anathemy. I to by wyja¶nia³o, dlaczego a¿ tak bardzo nie ¿a³ujê spó¼nienia; poza tym trochê przysypia³am na ich koncercie. Zreszt± trafi³am na pocz±tek koñca, akurat koñczyli co¶ graæ, potem by³o "One Last Goodbye", "Fragile Dreams" i co¶ jeszcze i ju¿ by³ koniec. Jak zeszli ze sceny, to siê na parkiecie lu¼niej zrobi³o (przy okazji: jak znajdê tego, co wyk³adzinê tam rozk³ada³, to zamordujê!
Ja rozumiem, ¿e siê lakier zdziera etc., ale kilka razy ma³o nie wyl±dowa³am na glebie, potykaj±c siê o weso³o podwiniêt± krawêd¼...)
Na gwiazdê wieczoru trzeba by³o trochê poczekaæ. Czas umila³a muzyczka i (w kólko ten sam) klip na telebimie. Tak, by³ telebim; nie wiem, co o tym my¶leæ w kontek¶cie s³ów Wilsona odno¶nie "kultury teledysku"... mniejsza z tym.
W ka¿dym razie, jak weszli, to rado¶ci nie by³o koñca.
Zaczêli od... nietrudno zgadn±æ, to by³o do przewidzenia: "Deadwing". Nie pamiêtam, co by³o potem, w ka¿dym razie by³o niesamowicie, g³ównie dziêki dodatkowym atrakcjom wizualnym, jakimi by³y klipy na telebimie (wspomnianym ju¿).
Z nowej p³yty poza utworem tytu³owym zagrali jeszcze "Mellotron Scratch", "Arriving Somewhere...", "Lazarus" i "Halo". Co do tego ostatniego - wra¿enie niesamowite! W przyp³ywie dobrego humoru piszê: najpierw na ekranie pojawi³y siê dwa okrêgi, bia³e na czarnym tle. My¶l: ""Halo" bêdzie!" -> bezb³êdnie
Kto¶ mo¿e mia³ lepsz± perspektywê i widzia³ je wokó³ g³owy Steve'a (
I got a halo round my head )
Z ciekawszych elementów (¿e ju¿ tak napiszê), to pamiêtam Johna Wesley'a ¶piewaj±cego "Fadeaway" - co ja bym da³am, ¿eby us³yszeæ to jeszcze raz. Skrzecza³ trochê, fakt
I nie sposób nie wspomnieæ o "Burning sky", a to przez klip... Nie wiem, na ile interesujecie siê surrealizmem, ale to by³o w³a¶nie cos takiego: dziewczyna z ustami zamiast oczu i okiem w ustach, a do tego d¼wiêki "BS". Jeden koncert to za ma³o, zazdroszczê tym, którzy byli na obu, nastêpnym razem chyba te¿ tak zrobiê...
Obraz do "Blackest eyes" te¿ by³ piêkny, chocia¿ mo¿e nie a¿ tak, ale te¿ nieco klaustrofobiczno-surrealistyczny. W ka¿dym razie inny od tych, które towarzyszy³y utworom z "Deadwing", te by³y takie jakby z lat 60-tych, trochê sielankowe, trochê niepokoj±ce, miejscami wzruszaj±ce; ludzie na nich byli raczej "normalni".
Ok, pomimo do¶æ entuzjastycznego, jak do tej pory, podej¶cia, musze przyznaæ, ¿e jak na mój gust by³o trochê za krótko (koncert zacz±³ siê po 21.00, a ok. 23.00 siê skoñczy³), albo mi czas tak mi³o i szybko up³ywa³. Pozosta³ pewien niedosyt. Ale to chyba dobrze, mam powód, ¿eby wybraæ siê nastêpnym razem
Moim zdaniem mogli zagraæ co¶ jeszcze (ha! 2 lata temu by³o piêknie...), ale dobra, nie bedê tyle narzekaæ. Albo nie, ale to ju¿ ostatni raz: 2 lata temu by³y fajniejsze bisy.
Skoñczyli (tak na dobre) tym samym utworem, co 2 lata temu (teraz ju¿ siê przyznam, porównujê...), "Trains". Ale wysz³o im trochê
inaczej... ach, te struny, pêkaj± czasem. Zmiana gitary (nie powiem, ¿e szybka) i kontynuacja utworu...
I koniec. Niestety. (Filozoficznie: co ma pocz±tek, ma te¿ i koniec)
W ka¿dym razie: kto nie by³, ten niech ¿a³uje. Bo nastêpnym razem bêdzie zupe³nie inaczej.
Nie staæ mnie na jakie¶ podsumowuj±ce zdanie. Bo o tym, co tam siê dzia³o owego wieczora 15 kwietnia, mog³abym jeszcze pogadaæ... (Jakie¶ jeszcze pytania?)
No, w ka¿dym razie nie ¿a³ujê niczego, nawet tego, ¿e nastêpnego dnia zaspa³am...