The Day That Never Comes w przeciwieñstwie do koncertowego Cyanide podobuje mi siê. Fajny numer, nic odkrywczego co prawda, ale to stara dobra Meta. Tylko Lars strasznie na tych bêbenkach cieniuje - mo¿e ma³o siê znam na bêbnieniu, ale odnoszê wra¿enie, ¿e gra du¿o gorzej ni¿ 20 lat temu, tak powiedzmy pó³profesjonalnie. No i Kirk te¿ jakby technicznie siê uwsteczni³, bo solo gra ma³o porywaj±co. Generalnie pierwsza czê¶æ ma bardzo fajowy klimat (taki Load'owy), a z drug± jest ju¿ trochê gorzej (for me), bo to taka niby reminiscencja szybkich czê¶ci One czy Welcome Home (Sanitarium) ale ma³o udana. Nooo... ciekaw jestem ogromnie jak wyszed³ im ca³y album?