No cóż, byłem, zobaczyłem, załamałem się

Ogólnie setlista oczywiście bez zmian, polecieli to, co cisnęli na dwóch ostatnich co-head legach w USA i dorzucili Demon of the Fall

Koncert jak zwykle u nich na wysokim poziomie wykonawczym (z jednym PRZEOGROMNYM "ale", ale o tym za chwilę). Standuperskie zapędy Mike'a jak zawsze na propsie, tym razem nie obyło się m. in. bez wykpienia Roba Flynna z Machine Head, a za to jeszcze większe propsy

Szkoda, że nie otwierają Dignity, jak to robili na trasie ICV w 2019 roku, Heart in Hand bardzo mi nie pasuje jako otwieracz. No, ale co najważniejsze...
Koncert oceniam raczej pozytywnie, ALE!!! Sami to jest dla mnie osoba, która zwyczajnie nie nadaje się na przejęcie pałeczki po Lopezie i Axenrocie. Nie wiem czy brakuje mu talentu, czy tej muzyki zwyczajnie nie czuje, czy cokolwiek innego, nie wiem. Wiem tylko, że ja go w tym zespole bardzo, ale to bardzo nie chcę i nie chodzi o to, że Axe był długo, już się do niego przyzwyczaiłem, polubiłem itp. Po prostu Sami mi mocno krwi napsuł podczas tego występu. Nie znam się na grze na perkusji, ale według mnie upraszcza wszystko jak się tylko da, gra bardzo... kwadratowo, bez żadnego flow, nie czuć w tej grze w ogóle powera.
Nie potrafię zrozumieć decyzji Mikaela, że go wziął ze sobą, miałem nadzieję, że to tylko taka pomoc na szybko na trasę po Stanach, jak się okazało, że Axe nie zagra, a Mike na koncercie powiedział o Samim podczas przedstawiania zespołu, że to "new kid". Zabrzmiało to złowieszczo - tak jakby Sami miał się stać już za moment członkiem zespołu.
Poza tym wszystkim koncert fajny, patrzeć i słuchać na żywo Fredrika to jest dla mnie ogromna przyjemność, Mike miałem wrażenie, że brzmiał na nieco zmęczonego, szczególnie to było słyszalne, gdy śpiewał wyżej, ale to może ja się dopatruję...
Czekam mocno na trasę jesienną ICV - na zmianę seta, bo ten jest... jaki jest. Ale bardziej czekam na ogłoszenie nowego perkusisty, który nie jest Samim Karpinenem, bo tego chyba zwyczajnie nie przeżyję
