21
Podróż przez las i skrajne emocje / Odp: Jak dlugo sluchacie Opeth?
« Last post by Luksor on 2022-06-01, 14:00:06 »Best of Opeth - słucham sobie tej sklejanki i zdałem sobie sprawę, że Opeth słucham już od 25 lat.
Szmat czasu jakby nie patrzeć.
Moje pierwsze zetknięcie z muzą Opeth nie zapowiadało, że zespół stanie się dla mnie jednym z ważniejszych na wiele lat.
Znalazłem nawet na forum dawny post w tym temacie:



Mam nadzieję, że moją długą opowiastką o pierwszym zetknięciu z Opeth zbytnio nie zanudzę, ale po kolei...
Moje pierwsze zetknięcie z muzą Opeth miało miejsce wiosną 1997 roku. Przeczytałem wtedy gdzieś (chyba w "Tylko Rock") o "Morningrise", że to niesamowita rzecz, zagrana tylko na gitarach, a brzmiąca z symfonicznym rozmachem (pojawił się tam termin, którym Mikael w tym czasie określał swoją twórczość w wywiadach m.in. na łamach "Thrash'em All" - metal symfoniczny). Bardzo mnie to zaintrygowało i zaraz nabyłem kasetę M wydaną przez Mistic. Po pierwszym przesłuchaniu byłem absolutnie rozczarowany - pomyślałem sobie wtedy coś w deseń: tragedia, jak ktoś może o czymś takim zupełnie nijakim wypisywać takie dyrdymały...
No i kasetka trafiła w "kąt", z myślą o oddaniu komukolwiek, bo nie lubię przechowywać muzy, która zupełnie mnie nie kręci. Szczęśliwie kasety nikomu nie oddałem i długi czas przeleżała zapomniana w czeluściach przepastnej szuflady.
Jesienią tego samego roku, firma w której wtedy pracowałem, realizowała pewne zlecenie, które wiązało się z tym, że musiałem masę czasu spędzać w komunikacji miejskiej. Zacząłem więc przeglądać szufladę z kasetami, szukając czegoś do walkmana. Nie mogłem się na nic zdecydować i w końcu natrafiłem na zapomniany M. Wrzuciłem do walkmana z myślą, że posłucham tego jeszcze z raz i potem to komuś "wcisnę". Już po pierwszym przesłuchaniu (w trakcie jazdy MPK-iem) byłem poruszony tym co do mnie z kasety dotarło. Pomyślałem sobie: niesamowite, rewelacja!!! M oczarowała mnie i wkrótce nabyłem CD.
Następne dwie płyty (MAYH i SL) oraz Orchid docierały do mnie stosunkowo długo, bo cały czas byłem pod ogromnym wrażeniem M i wydawało mi się, że w żaden sposób jej nie dorównują. Natomiast z BWP poszło stosunkowo gładko. Usłyszałem najpierw skróconą, singlową wersję "The Drapery Falls" w audycji Piotra Kaczkowskiego i od pierwszych dźwięków byłem zachwycony. Zanim płyta ukazała się na rynku, znałem już 6 kompozycji i wiedziałem, że chcę ją mieć. Podobnie było z obydwiema D, których fragmenty miałem sposobność posłuchać w "Nocy Muzycznych Pejzaży" Piotra Kosińskiego.
Czekam teraz z niecierpliwością na GR, bo pomimo podłej jakości "The Grand Conjuration" bardzo mnie kręci.