Wiecie, tak sobie myślę o jakimś wakacyjnym zlocie... Jak sobie przypominam zeszoroczny Hunterfest... Jakby nie liczyć małych zgrzytów, takich jak brak Opeth, to przecież bawiliśmy się świetnie...
Co Wy na to, żeby to powtórzyć...? Nie mówię, że koniecznie na następnym HF. Może Woodstock? A może macie jakieś inne pomysły?
Chociaż szczerze mówiąc, to ja nie wiem jeszcze, czy gdziekolwiek się wybieram...
