Ja powiem tak: w Czechach czuję się lepiej, niż w Polsce. Czasem, jak czeskim kolegom czytam niusy z Polski, to nie dowierzają, że to tak na serio. I nie pojmują, jak KK może mieszać się w sferę publiczną. A, no i nie zauważyłam, żeby ktoś tu na poczucie sensu narzekał, ani na brak celu egzystencji. Serio, lokalny ateizm bardzo mi odpowiada. Najbardziej.