Có¿, na tym mniej wiêcej polega praca filologa. Ró¿nica miêdzy dobrym filologiem a z³ym filologiem jest taka, ¿e ten ostatni udowadnia na piêædziesiêciu stronach to, co wszyscy wiedz± i co da siê uj±æ w trzech zdaniach, ten pierwszy natomiast bierze na warsztat temat, po czym stosuje jak±¶ zupe³nie now± perspektywê lub umieszcza co¶ w ca³kowicie niezwyk³ym kontek¶cie, przez co otwiera ludziom oczy na jak±¶ now± ideê lub punkt widzenia. Wzglêdnie poprzez ¿mudne i mozolne grzebanie w ¼ród³ach i kurzach dziejów wydobywa na ¶wiat³o dzienne jakie¶ nieznane fakty i ³±cz±c je z tymi ju¿ znanymi proponuje np. inn± interpretacjê tego czy owego utworu. I tak dalej...
W niezwyk³ym kontek¶cie? Rozwiñ, bo mnie to zaintrygowa³o.
A z grzebaniem w ¼ród³ach to ró¿nie bywa, ja tam pewnemu rodzajowi ¼róde³ nie ufam (tak mnie nauczyli i muszê przyznaæ, ¿e to siê sprawdza. Swoj± drog± jeszcze nie widzia³am filologa, który wydoby³by na ¶wiat³o dzienne jakie¶ nieznane fakty, ale to tak na marginsie (chyba, ¿e zmieni³ zakres kompetencji, ale to ju¿ nie jest wtedy filologia)
Swoj± drog±, zdolni byli, ¿eby przez 200-300 lat albo i wiêcej mieæ te opowie¶ci tylko w wersji ustnej (Chocia¿ dla pó³nocnej Europy to raczej typowe.)
(Na Ba³kanach to te¿ raczej typowe. To bardzo typowe dla wielu osób.)
Ja tak napisa³am, bo Europa Pó³nocna wchodzi w zakres moich zainteresowañ, a reszta to jak siê trafi... Ale dziêkujê, przypomnia³e¶ mi tym, ¿e Aborygeni zupe³nie nie pisz±, a dalej opieraj± siê na tradycji ustnej i poza wszystkimi mitami i legendami znaj± te¿ swoich krewnych, nawet tych dalekich i tych dawno zmar³ych. Ale to tak na marginesie.
powiedzmy ja, jako dodatkowy badacz analizuj±cy tekst jestem po prostu dziewi±t± osob±, oprócz tych o¶miu które ju¿ to analizowa³y (tak kontynuuj±c przyk³ad). Albo powiedzmy, ¿e analizowa³o ich 30, a ja jestem numerkiem 31. Czy to na prawdê ma takie znaczenie, je¿eli te analizy chcê wykorzystaæ? Je¿eli to nie jest cel sam w sobie?
Widzisz, pewnie zale¿y to od dziedziny badañ. W filologii pewnie mo¿esz sobie pozwoliæ na "zrób to sam", w niektórych dziedzinach tak siê nie da, albo nie jest to potrzebne. O tym rozwoju nauki, jak pisa³a¶, to ma sens i zwi±zek, bo wiadomo, ¿e wszystko, co jest, to "stan na chwilê obecn±". (Dobra, kiedy¶ to zwerbalizujê zrozumiale i nie na skróty ;P)
Rozumiem, o co Ci chodzi, dla mnie te¿ analizowanie tysi±c pierwszy raz tego samego tekstu nie ma sensu, chyba, ¿e t³umaczenie pozostawia wiele do ¿yczenia i jest, jakby to uj±æ, niezgodne z aktualnym stanem wiedzy [te wspomniane przez deluminathora wyniki badañ innych nauk]. Rzecz w tym, ¿e niektórzy sobie analizuj± je [teksty] tak z nudów, czy z chêci pokazania, ¿e jest tam co¶ wiêcej, chocia¿ poza przypadkami palimpsestów to w±tpliwe, a nawet zmieniaj± ich tre¶æ, przekonani, ¿e wiedz± lepiej (nie wiem, czy jest Wam znany casus historyków poprawiaj±cych ¼ród³a, ale warto wiedzieæ, ¿e takie praktyki czasem maj± miejsce).
W ka¿dym razie, je¶li mamy t³umaczenie, które przy obecnym stanie badañ jest dobre (albo nawet bardzo dobre), to na jaki¶ czas mo¿na od³o¿yæ ten tekst i zaj±æ siê ogródkiem ;P