Potwierdzam relacjê Agravesa je¶li chodzi o sceniczne zachowanie ch³opaków. Zaczêli ³aziæ po scenie, graæ do siebie nawzajem, widaæ by³o wiêcej ekspresji w ruchach.
Arenê, która mie¶ci siê w starej fabryce, otworzyli pó³ godziny przed czasem, czyli pó³torej godziny przed rozpoczêciem koncertu. By³o sporo czasu na kupienie piwka, poogl±danie licencjonowach produktów (ceny mordercze: 25 euro za T-shirt) i pogadanie z innymi fanami. Okaza³o siê, ¿e ponad po³owa fanów przyjecha³a z zagranicy. By³o bardzo du¿o Wêgrów i S³owaków. Swoj± reprezentacjê wystawi³a te¿ S³owenia i Polska
(w ilo¶ci sztuk trzech: ja, mój tato i Kuba). Zaraz po otwarciu g³ównej sali wparzyli¶my pod scenê i czekali¶my na zespó³ wymieniaj±c siê uwagami na temat ich kunsztu.
Jednak to, co nast±pi³o kilka chwil pó¼niej, przeros³o nasze naj¶mielsze oczekiwania. Zagrali zestaw z trasy amerykañskiej, czyli po kolei ca³e Damnation plus balladki z wcze¶niejszych p³yt.
Chyba najbardziej orgazmicznym kawa³kiem by³o Closure z zapieraj±c± dech w piersiach i ¶cinaj±c± krew w ¿y³ach koñcow± improwizacj±. G³owny kawa³ek swoje, ale improwizacja trwa³a przynajmniej drugie tyle koñcz±c siê prawie deathmetalowym waleniem po garach i rajdowaniem na gitarach. Pe³ny odlot. W ogóle podczas ca³ego koncertu by³o mnóstwo improwizowanych wstawek, których pró¿no by szukaæ w ich wcze¶niejszych koncertach. Do tej pory jedyn± improwizacj± by³a solówka w Drapery Falls. Tutaj w ka¿dym kawa³ku dochodzi³y smaczki, solóweczki. Lopez stuka³ tak niesamowicie, ¿e w³osy dêba stawa³y. Podczas grania To Bid You Farewell Mendez przebi³ w moim rankingu Farfallê. Najlepszy by³ moment kiedy Mikael podczas ostatniej minuty przed wej¶ciem wokalu powiedzia³ "dalej gra Mendez" i facet gra³ jednocze¶nie partjê basu (bu-bu-bu-bu-bum) i gitary (ta-ta-ta-tara tam-tam taram-tam
).
Podczas ca³ego koncertu doskona³ej atmosfery dodawa³ klawiszami oraz wokalnie Per Wiberg - odwieczny przyjaciel zespo³u, który - tu cytujê Mikaela: "zawsze prosi³ - 'Mike, przyjmiecie mnie do zespo³u?' Ale my nie moglismy go przyj±æ, bo jest cholernie brzydki!"
Zakoñczyli standardowo Face of Melinda. Nie mam s³ów. Perfekcyjna aran¿acja. Brakowa³o tylko miote³ek na werblach
Gdy skoñczyli t³um nie móg³ pogodziæ siê z faktem, ¿e to ju¿ koniec. Zaczêli¶my klaskaæ, wyæ, skandowaæ "Opeth". Tak wrzeszczeli¶my, ¿e ch³opcy wyszli w koñcu na bis. Mike podziêkowa³, stwierdzi³, ¿e nieczêsto im siê zdarza bisowaæ i w zwi±zku z t± okazj± maj± co¶ specjalnego. Wszyscy zaczêli krzyczeæ "Demon of the Fall", ale po krótkim solo na garach a potem na basie sta³o siê jasne, ¿e zakoñcz± tak¿e spokojnym kawa³kiem. "Chcê ¿eby¶cie ¶piewali ten kawa³ek razem ze mn±" - powiedzia³ Mike - "a przynajmniej refren, który wszyscy z pewno¶ci± znaj±." W tym moencie wszycy byli pewni, ¿e ostatnim utworem tej nocy bêdzie Harvest. Tak te¿ siê sta³o. Pierwsza zwrotka i refren zosta³y g³o¶no, ku zaskoczeniu Mike'a, wy¶piewane przez publiczno¶æ. Cudo, cudo i jeszcze raz cudo.
Po tym utworze ch³opaki poprzybijali pi±tki najbli¿szym z publiki, rozdali kilka autografów, Lopez przekaza³ swoje pa³eczki, jaka¶ dziewczyna da³a Peterowi swój stanik... i poszli.
Potem by³o ju¿ tylko czekanie na krótkie spotkanie z zespo³em przed budynkiem.
P.S.
Zdjêæ podczas koncertu nacyka³em do¶æ sporo (Kuba te¿ siê udziela³ w tej kwestii), wiêkszo¶æ mimo mg³y wysz³a dobrze - wkrótce zamieszczê.