Slucham ostatnio SC nalogowo. Przyszla jesien i zdecydowanie lepiej wchodza mi takie dzwieki niz latem, kiedy z nieba leje sie zar. Piekna jest ta plyta i zaczynam rozumiec, co Mike mial na mysli twierdzac, ze nic podobnego wczesniej nie slyszal - nie mam bowiem pojecia, do jakiego worka wrzucic ten album. Ani to prog rock, bo i rockowego instrumentarium nie za wiele, ani jazz, ani ambient, ani neo-classical - no cholera wie. W kazdym razie jak tak patrze wstecz na caly ten rok, to nie wiem, czy jakas plyta wydana w 2012 rownie mocno mnie zachwycila co wlasnie SC. Jak dla mnie kandydat na album roku poki co (choc jeszcze nowego MDB nie slyszalem
).