Ca³y czas mêczê nowy PoS. P³yta ma mocne tytu³owe wej¶cie. W sumie ¶wietny kawa³ek, który fantastycznie siê nakrêca. Nie¼le utrzymuje dramaturgiê nastêpny, choæ trochê dra¿ni ten brith-popowy s³odziutki refrenik – my¶lê, ¿e to takie trochê zauroczenie muz± P.Tree z ostatnich lat. W tych pierwszych dwóch kawa³kach odczuwam chwilami jakby lekki szacunek dla ponadczasowej maniery wokalnej Zack’a de la Rocha z debiutu RATM. Kolejny kawa³ek trzyma jeszcze poziom - taka ich klasyczna dramatyczna pie¶ñ z piêknym tematem. Natomiast pewne problemy pojawiaj± siê od indeksu 4 – dla mnie to tandetne piosenid³o, trochê podkombinowane i partiami przesterowane, by robi³o wra¿enie obcowania z czym¶ wyj±tkowym. Potem trzeszczenie zdartego winyla i z kapelusza wyskakuje Johny Travolta bajeruj±c panieny pl±sami w gor±czce sobotniej nocy. Gdyby nie ta dyskotekowa tandeta w refrenie, by³by to piêkny monumentalny numer jak za dawnych czasów. No i znowu nastêpuje ¶wietny, floydowski klimat, choæ odrobinê dra¿ni± mnie te niby-ba³a³ajki w refrenie. No i mamy ju¿ indeks 7, wstêp taki niby ultra-nowoczesny itd. – ogólnie niby nie jest ¼le, ale numer zwyczajnie nu¿y i dra¿ni mnie – Ferdek powiedzia³by, do czego jest ten numer... Ósemka na pocz±tku to znowu ma³y ³yk ¶wie¿ego powietrza (Oceansize robi³o takie zakrêcone tematy na swoim debiucie), a potem znowu te durne ba³a³ajki, choæ sam za¶piew Daniela bardzo poruszaj±cy, no i piêkna partia fortepianu w koñcówce. Dziewi±tka ma znowu fajne klawisze, ale ogólne tak trochê bez wyrazu, taki trochê niby ichni hard core - poszarpi±, poszarpi±, a w sumie nic nie zostaje. No i na zakoñczenie tradycyjnie pie¶ñ finalna. Zaczyna siê podnio¶le, ale (jak dla mnie refren jaki¶ taki za toporny) dalej wieje nud± i trudno wytrwaæ do koñca. Gdzie¿ podzia³a siê ta potêga i epicki rozmach znany z fina³u TPE I, ³±cznie z zamykaj±cym genialnym plemiennym bêbnieniem... Podsumowuj±c my¶lê, ¿e jest to jednak p³yta trochê poni¿ej oczekiwañ i nierówna, ustêpuj±ca trzem poprzednim studyjnym kr±¿kom, nawet kontrowersyjnemu dla wielu "Be", choæ obie p³yty maj± podobn± wadê – s± za d³ugie i na si³ê napakowano tam materia³, który mo¿na by³o sobie darowaæ.